Sukcesywnie przypisuje się nam Polakom tą „metkę” – mamy za swoje… Dlaczego tak piszę? Ponieważ rząd nie podejmuje zdecydowanych kroków – a powinien łącznie z grożeniem na najwyższym szczeblu dyplomatycznym. Ale na to nie ma szans.
Ponieważ to nie jest reprezentacja narodu, kraju, Polaków. Lepiej udawać, że nie ma problemu – a kłamstwo 1000 razy powtórzone stanie się prawdą.
Powinniśmy
„Określenie „Polish concentration camps” znalazło się w artykule poświęconym ratowaniu Żydów przez Bułgarów podczas drugiej wojny światowej. Tekst ukazał się w dodatku „Style” dziennika „Washington Post”.
W tytule artykułu napisano, że Żydzi byli ratowani przed wywiezieniem „do nazistowskich obozów koncentracyjnych”. Jednak w dalszej części tekstu pojawiło się zdanie, że w 1940 roku rząd Bułgarii „podpisał potajemne porozumienie, by przekazać 20 tys. Żydów do polskich obozów koncentracyjnych”.
„To niezwykle ważne, by używać precyzyjnego i poprawnego języka: to były nazistowsko-niemieckie obozy koncentracyjne w okupowanej Polsce” – podkreślił Schnepf w liście do naczelnego „WP” Martina Barona; kopię listu ambasada RP zamieściła na swej stronie internetowej. Ambasador dodał, że nazywanie tych obozów „polskimi” jest „historycznie niepoprawne i moralnie nie do zaakceptowania”.
Cytat: „Washington Post” o „polskich obozach koncentracyjnych”
Tymczasem wniosek jest jeden: jest to działanie celowe.
w „Washington Post” pracuje żona tow. Sikorskiego, dziwny zbieg okoliczności
a poniżej przykład antypolskiej kampanii prowadzonej przez kierowany przez tow. Sikorskiego MSZ, oczywiście mieszanie z błotem Polaków przedstawianych jako antysemitów i szmalcowników jest blisko związane określeniem „polskie obozy koncentracyjne”, tak promowanym w „Washington Post”
http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/660797,MSZ-promuje-ksiazke-w-ktorej-Polacy-to-szmalcownicy
mimo, iż od skandalicznej antypolskiej publikacji wydawanej przez solidarnościowy MSZ upłynęło już sporo czasu, tow. Sikorski nie poniósł żadnej odpowiedzialności