Prawdę mówiąc w Poznaniu nigdy nie zaobserwowałem podobnych sytuacji, które są opisane w materiale. Ale to zapewne przez to że to dalej na wschód się działo w „stolycy”…
„Skręt w Świętokrzyską nie jest taki łatwy. Samochody jadące Marszałkowską mają akurat zielone światło i pędzą sobie, tak jakby kierowcy w ogóle nie widzieli ambulansu na sygnałach. Wreszcie hamuje kierowca Lanosa i o mało nie dochodzi do kolizji, bo
Fakt, że jeden z pojazdów zatrzymał się, wcale jeszcze nie upoważnia mnie do ruszenia, do wykonania skrętu. Na pozostałych pasach nadal jadą samochody i kierowcy też nie kwapią się z zatrzymaniem, przepuszczeniem karetki. Gdybym nie zważając na to wjechał na skrzyżowanie, z pewnością doszłoby do poważnego karambolu. Stoimy więc, wyjemy syrenami, migamy niebieskimi lampami, a czas płynie nieubłaganie.
„Wokół tłum gapiów, ranna dziewczyna leży na jezdni, lecz nikt nie udziela jej pomocy. Kierowca małej furgonetki, który ją potrącił, krąży nerwowo z papierosem i komórką w dłoni. Ludzie, którzy tak spieszą się zazwyczaj, teraz stoją, obserwują, komentują. Jedni się śmieją, jakaś kobieta z małym, kilkuletnim chłopczykiem przepycha się do przodu, żeby lepiej widzieć. Jakoś wszyscy przestali się spieszyć. Taka „atrakcja”, trzeba sobie popatrzeć, z ciekawości… Ale żeby spróbować pomóc? Potworna, przerażająca znieczulica, obojętność, żądza sensacji. Mentalność społeczeństwa ujawnia się w takich właśnie chwilach z całą ostrością.
[…]
Po co są kursy pierwszej pomocy przedlekarskiej, skoro nikt z kierowców stojących w korku nie pospieszył tej rannej z pomocą? Gdyby jej serce nie pracowało, gdyby nie oddychała, w ciągu zaledwie 4 minut doszłoby do nieodwracalnych zmian w mózgu. Ta dziewczyna mogłaby umrzeć albo nigdy już nie odzyskać przytomności! A my jechaliśmy aż 5 minut!”
Źródło cytatu: Śmierć kierowcy karetki pogotowia. Sekundy na wagę ludzkiego życia