Komentarz do spotkania Klimkina i Czaputowicza.

[obrazek wyróżniający powyżej: Stepan Bandera przywódca OUN przed II Wojną skazany na śmierć za działania terrorystyczne w Polsce, później przywódca UPA]

Profesor Włodzimierz Osadczy* komentuje spotkanie dwóch polityków Polski i Ukrainy:

„Na kanwie spotkania panów ministrów Klimkina i Czaputowicza, formalnie dwóch różnych MSZ-tów, a jak wynika z faktu i treści spotkania tworzącymi dwugłos nagłaśniający wizję rzeczywistości obecnego państwa ukraińskiego, można powiedzieć, że nic się nie stało godnego na komentarz.
Z jednej strony pewność siebie granicząca z butą warszawskiego gościa, z innej – głupie roztargnienie i służalcza postawa – tego, co niby miałby być gospodarzem. Sytuacje powtarzające się od czasu nastania rządów PIS nieustannie, bez różnicy, kto niby pełni rolę szefa polskiej dyplomacji.
To ostatnie sformułowanie piszę ze szczególnymi oporami i zastrzeżeniami.
Obserwując postępowanie szefów MSZ można dostrzec całkowity brak samodzielności, (postępowanie wg. jakichś instrukcji?), można zakładać: powstających nie w polskich gabinetach władzy?
Pominę ukraińskiego gościa, który niejednokrotnie pozawalał sobie na aroganckie wypowiedzi wobec polskiej polityki, polskiego ustawodawstwa, polskiej pamięci i wrażliwości. Zachowuje się z butą na którą ongiś stać było tylko dyplomatów mocarstw zaborczych gnębiących Polskę w XVIII w.
Ponieważ nie reprezentuje liczącej się siły geopolitycznej na scenie europejskiej, jest ambasadorem najuboższego kraju Europy, kraju ugrzęzłego w korupcji, wyznającego na szczeblu oficjalnym ludobójczą doktrynę nacjonalizmu, kraju skonfrontowanego ze wszystkimi sąsiadami.
Buta i arogancja jednak mają swoje źródło w świadomości bezkarności a też tego, że polscy „frajerzy” nigdzie się nie podzieją, czy chcą czy też nie, chcą będą musieli ulec wobec tych, kto daje przyzwolenie na wszystko Ukrainie i trzyma na baaardzo krótkiej smyczy polskich rządców.
Oczywiście chodzi tutaj o politykę i styl postępowania Stanów Zjednoczonych będących w tle wszystkich tzw. „polsko-ukraińskich” wydarzeń.

Minister Czaputowicz niczym adwokat kraju, który ZABRONIŁ pogrzebać szczątki jego współrodaków w bestialski sposób pomordowanych przez „bohaterów” (sojusznika strategicznego???) Wykazał się „niesamowitą” empatią. Zaproponował coś zrobić po stronie polskiej, żeby umożliwić obrońcom wartości europejskich zezwolić na ekshumację szczątków ofiar ludobójstwa. Nie, nie, oczywiście tak ważkich wyrazów i niestrawnych dla ucha drogiego gościa nie użył „polski Gospodarz”
Powiedział o ofiarach wojny. Mocno też poparł europejskie dążenia Ukrainy do struktur europejskich coś tam nadając o wartościach itd. Minister „dobrej zmiany”, zgodnie z zaleceniami od starszych towarzyszy nadzorujących jego pracę nie dostrzega postępu banderyzmu w wydaniu neonazistowskim na Ukrainie.
Nie dostrzega, że symbole i hasła zbrodniczych formacji stały się już oficjalnymi symbolami państwa. Nie dostrzega problemów z zagarniętymi polskimi kościołami. Nie dostrzegał też problemów ze szkolnictwem polskim.
Dopiero(prawdopodobnie po nieugiętych manifestacjach Węgier), przeszło przez gardło [polskiemu] MSZ-towi, że nowe ustawodawstwo w sferze oświaty dyskryminuje Polaków. Dopiero teraz wyszło na jaw, że spektakularne dewastacje polskich miejsc pamięci na Ukrainie, to nie sprawki twz. „trzeciej siły”, jak wszystkich przekonywała i przekonuje amerykański stypendysta ambasador Piekło, a wrogie antypolskie działanie nacjonalistycznych bojówek.

I co dalej? Czy jakieś wnioski? Konsekwencje?
W przededniu 100 rocznicy niepodległości pamiętajmy, że od takich przejawów upodlenia dyplomatycznego Polski zaczęły się rozbiory.”

Trudno się dziwić emocjom zawartym w materiale. Od lat ci którzy interesują się polityką wschodnią w Polsce obserwują na Ukrainie tragiczny wzrost anarchii w tym państwie, korupcji, rozkładu mechanizmów państwa, ale to co najbardziej niepokoi: wzrostu gloryfikacji neonazizmu opartego na etosie walk narodowo-wyzwoleńczych prowadzonych przez OUN, UPA i inne nacjonalistyczne organizacje podczas II Wojny Światowej i po niej.
Problem polega na tym że pod pretekstem walk niepodległościowych, mordowano cywilów wielu narodowości, w tym i Polaków stosując się do doktryn zawartych w „dziele” Dmytro Doncowa, głównego nacjonalisty-ideologa ukraińskiego, który zafascynowany wizją Hitlera przetłumaczył na język ukraiński jeszcze w latach 20-tych ubiegłego wieku inne [chore] „dzieło” nacjonalistyczne: „Mein Kampf” – samemu pisząc odrobinę wcześniej manifest podobnej siły narodowej i nacjonalistycznej w wydaniu ukraińskim o tytule: Nacjonalizm.
Problem jest szeroko opisywany i często wskazywany w prasie niemieckiej, amerykańskiej i nawet Norwedzy wyprodukowali dokument o symbolice SS używanej w batalionie Azow.
Nic złego się jednakże nie dzieje z tego tytułu ani Ukrainie, ani owym nacjonalistycznym organizacjom.
Budzi to niepokój coraz większej grupy polskiego społeczeństwa, szczególnie dotkniętego przez ostatnią wojnę światową.
Niepokój tym większy, że nie ma reakcji ze strony Unii Europejskiej.
Jakby politycy unijni nie widzieli problemu – który Uwaga! – dostrzegali wcześniej.
Jeszcze w 2009 roku były reakcje ze strony władz UE na wykorzystanie przez nacjonalistów na Ukrainie symboli dywizji Waffen SS „Galizien” na ulicach Lwowa, do upamiętnienia powstania UPA i owej dywizji:

W wyniku tej reakcji zdjęto plakaty symbolizujące znak dywizji SS.
Jeszcze później pojawił się wpis na stronach parlamentu UE ostrzegający przed nacjonalistyczną partią Swoboda. Obecnie ten wpis nie istnieje.
Wydaje się, że UE i jej władze nagle przestały dostrzegać problem. Jak to możliwe? Dlaczego tak się dzieje?
Czy też i polskie MZS idzie w ślad tak ostatnio krytykowanej władzy europejskiej ewidentnie tym samym szkodząc interesom Polski i polskiego pochodzenia osób przebywających na Ukrainie?

W imię czego tak się dzieje? Jak wiemy wielu polityków PO obecnie doradza rządowi na Ukrainie. Niewiele z tego wynika. Coraz więcej uciekających z tego kraju obywateli wskazuje na to że bieda wzrasta tam z każdym dniem. Bogacą się tylko oligarchowie. Wystarczy szczerze porozmawiać z Ukraińcami w Polsce(co nie raz czyniłem).
Każdy z nich mówił mi o korupcji, o tym że winę za to, co się obecnie tam dzieje ponoszą władze, politycy i oligarchowie. Także za fakt, że oni (Ukraińcy z którymi rozmawiałem) muszą pracować na obcej ziemi aby utrzymać rodziny, a nie w swojej Ojczyźnie.
Nie raz dawali mi dowód swojego przywiązania do własnego kraju. Ukrainka którą znam – jeździ do Lwowa do swoich już dorosłych dzieci, do rodziny, kiedy tylko może i ze smutkiem mówi o tym, że to tak daleko. Ale nie ma innego wyjścia, chyba że chce głodować tam razem z rodziną…
Zachodzi nawet podejrzenie czy specjalnie ten kraj nie jest utrzymywany w takim stanie, aby był dawcą taniej siły roboczej…?

Konkluzja jest prosta: nasza polityka wschodnia powinna skoncentrować się na ochronie własnych interesów naszego państwa, współpraca z Węgrami w tej materii wydaje się oczywista. Powinno wywrzeć się nacisk na władzach Ukrainy i w sprawie ekshumacji, i w sprawach związanych z ochroną naszych rodaków zamieszkujących teren Ukrainy.
Nasze władze powinny zadać pytania władzom UE, dlaczego nie ma reakcji na wzrost nacjonalizmu na Ukrainie, używanie zakazanej symboliki nazistowskiej i gloryfikację oddziałów uznanych za zbrodnicze przez ONZ i cały świat po II Wojnie Światowej.
Dowodów jest aż nadto:

Oficjalny film TV Złoczów z pochówku żołnierzy SS na Ukrainie
Screen z tego filmu:

Inny krótki filmik pokazujący manifestację poparcia dla sił SS w tym dywizji SS Galizien:
https://youtu.be/MDj0VRwQFnw

Screen z tego filmu:

To tylko niektóre z nich…
Wystarczy wpisać na YT: „SS Galizien na Ukrainie” i można łatwo się przekonać jak to wygląda tam.

Kto nam zagwarantuje że do Polski nie dociera ŻADEN Ukrainiec, który w myślach identyfikuje się z nurtem neonazistowskim?
Na razie w myślach – niektórzy pójdą jednak dalej; czy jednak zagraża nam coś więcej?
Możliwość czynnego na terenie Polski występowania takich sił gloryfikujących SS i III Rzeszę w wersji banderowskiej i nacjonalistów ukraińskich?
Czy coś takiego, gdyby zaistniało (przy ilości 3 mln Ukraińców niewiadomego zapatrywania się na te kwestie przebywających w Polsce), może zagrozić destabilizacją państwa?
Są to wydaje się dość ważne pytania, na które powinniśmy jak najszybciej znaleźć właściwą odpowiedź. I reakcję.


(Profesor Włodzimierz Osadczy)* – Pochodzi z ukraińskiego Wołynia. Studiował na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Lwowskiego im. Iwana Franki. Od 1993 mieszka w Polsce, gdzie przyjechał jako stypendysta Fundacji Jana Pawła II […]profesor nadzwyczajny w Katedrze Historii Kościoła na KUL […]
W latach 2006-2009 był kanclerzem Europejskiego Kolegium Polskich i Ukraińskich Uniwersytetów. Członek Komisji Europy Wschodniej Polskiej Akademii Umiejętności, członek Zarządu Wojewódzkiego Stowarzyszenia „Polska–Wschód”, prezes Stowarzyszenia Polska–Armenia, oddział Lublin. W 2007 otrzymał Nagrodę „Przeglądu Wschodniego”.

Autor

Piotrek

Cóż, ten świat nie zawsze działa według norm, które zakładasz,że istnieją...? Co jest dobre co złe? Czy lepiej milczeć na ten temat, czy mówić? Zdecydujcie sami, ja już podjąłem decyzję.

3 komentarze do “Komentarz do spotkania Klimkina i Czaputowicza.”

  1. Artykuł mnie utwierdził,że oddanie głosu na autora było zasadne. Poza wiedzą ważne są też czyny a tutaj ich nie brakuje.

Możliwość komentowania została wyłączona.