Linki …

Niestety, z przykrością muszę zauważyć że w informacji poniżej jest sporo racji.
?Rząd PiS chce nadal ślepo popierać Kijów? Warto zauważyć, że i Kijów i Wilno zabraniają Polsce posługiwania się symboliką odwołującą się do dawnego dziedzictwa polskiego na Kresach, ale na przykład władze Lwowa same chętnie promują to miasto polskimi dokonaniami ? takimi jak kompozytor Karol Lipiński, wielki matematyk Stefan Banach. Skoro elementami promocji ukraińskiego Lviva mają być wielcy Polacy, to tym bardziej chyba Polska ma prawo do wspomnienia dziedzictwa polskiego, kresowego we Lwowie i Wilnie.

Ta kwestia świadczy o niespójności, o braku łączności między polityką, między deklaracjami rządu PiS, między oczekiwaniami społeczeństwa polskiego, a realiami. Za wszystkimi tymi działaniami, za konfliktami słownymi również z Ukrainą i Litwą giną konkrety. Gdyby rząd Polski podyktował Wilnu twarde warunki opieki nad mniejszością polską na Litwie, byłby to krok w dobrą stronę.

(podkreślenie w linku moje).

Tutaj nie ma miejsca na sentymenty. W polityce międzynarodowej liczy się pozycja i siła; pozycja siłowa (trzeba sobie taka wypracować – używając argumentów siłowych czy wprost grożąc konsekwencjami dla słabszego państwa, które narzuca silniejszemu swoją wolę). Tylko wtedy dany kraj jest szanowany na arenie międzynarodowej.
W tym przypadku jest odwrotnie słabsze państwo próbuje narzucać swoją wolę silniejszemu.

Tymczasem w Kijowie dochodzi do takich burd: W Kijowie kobieta pobiła na śmierć fryzjerkę – Z doświadczenia wiem, że język siły jest swoistego rodzaju wyznacznikiem na wschodzie. Można odwoływać się do definicji cywilizacji Turańskiej – ukutej przez Konecznego, czy też w ogóle do stosunków ukraińsko-rosyjskich – które cechuje wiernopoddańczość. Ukraińcy jako naród gdzieś tam mają wkodowane że Rosjanie są silniejsi – i naturalnie boją się ich.
Działania na wschodzi Ukrainy to zaledwie maskowanie prawdziwych odczuć i uczuć a także takie machanie szabelką.
Najgorsze jest w tym wszystkim to że cierpią zwykli ludzie wykorzystywani w tej grze politycznej.
Konflikt można by było łatwo zakończyć ustanawiając granicę demarkacyjną i oddziały ONZ na niej.
Problem jest gdzie indziej. Taka granica w zasadzie sankcjonowałaby podział – a to nie jest na rękę polityką Europy i świata.
Wskazywałaby wyraźnie wygranego.
Dlatego też muszą ginąć niewinni cywile cały czas w imię nie przyznania się do porażki polityki wschodniej Europy.

To jest głęboko amoralne i nieetyczne ze strony polityków.

Autor

Piotrek

Cóż, ten świat nie zawsze działa według norm, które zakładasz,że istnieją...? Co jest dobre co złe? Czy lepiej milczeć na ten temat, czy mówić? Zdecydujcie sami, ja już podjąłem decyzję.