Do
Mędrzec zaczął ich wypytywać co też takiego uczynili, że przyszli do niego o pomoc.
Jeden z nich stwierdził, że uczynił coś strasznego, czego nie jest w stanie odkręcić, naprawić, odwrócić…
Drugi zaś stwierdził, że tak w zasadzie to nic złego nie uczynił, jakieś małe potknięcia, których było w prawdzie dość sporo…, ale naprawdę nieistotne…
Mędrzec po krótkiej chwili zastanowienia poprosił ich o przyniesienie kamieni stosownych do wagi ich czynów.
Pierwszy postanowił przydźwigać największy jaki tylko uda się mu udźwignąć. Drugi uznał, że garść małych kamieni będzie adekwatna do popełnionych czynów.
Po przybyciu do mędrca usłyszeli od niego aby zanieśli z powrotem kamienie na miejsca, z których je podnieśli.
Pierwszy nie miał problemu z wykonaniem tego polecenia.
Drugi nie był w stanie go wykonać.
W mojej intuicji wniosek z tej przypowieści jest następujący:
Nasze czyny mają swój skutek. Konkretny, wymierny i przekładający się na kształtowanie rzeczywistości wokół nas. Wzajemnych stosunków międzyludzkich.
Nawet te najdrobniejsze, które może uznajemy za całkowicie nieznaczące i nieistotne.
Które zupełnie nam się wydają niegroźnymi dla bliźnich.
Czy na pewno?