Wkomponowani w trybiki maszyn do wyciskania sił, i pieniędzy, nauczeni że nie ma czasu na rodziny, praca dla korporacji to podstawa bytu i świadomości…
I nie tylko. Pomysły na jak największą sprzedaż ciągle się rodzą. Korporacje liczą zyski…
„Igor
[…]
Anna (copywriterka, Groupon, 29 lat): Wróciłam z kilkumiesięcznej podróży i potrzebowałam zaczepienia. To był koniec 2010 r. Groupon wszędzie się reklamował, media pisały o nowym trendzie. Wydawał się superprofesjonalny. Nawet rekrutacja tak wyglądała: po pierwszej rozmowie dostałam mail z linkami do zadań do wykonania, które wygasały po 24 godzinach. Już na wstępie powinna mi się była zapalić czerwona lampka. Skoro są tak przyszłościowym biznesem, a moje testy oceniono wysoko, dlaczego oferują tak małą pensję, wprawdzie na etacie, ale mimo wszystko tylko 2300 zł na rękę. Odmówiłam. Ledwie jednak zdążyłam wyjść, zadzwonili i zaproponowali 2600 zł. Niewiele lepiej, ale uznałam, że skoro im zależy, może po jakimś czasie będzie lepiej i zgodziłam się. Z tej pracy wyniosłam jedno: nigdy więcej korporacji, nawet jeśli na pierwszy rzut oka wyglądają na innowacyjne firmy otwarte na młodych ludzi. Groupon okazał się firmą z najgorszych opowieści: praca po kilkanaście godzin dziennie za marne pieniądze, w jednych działach wyścig szczurów, w innych zero szans na rozwój, a do tego mobbing. Dałam sobie z tym radę, ale dziewczyny z działu nie wytrzymywały i płakały po kątach, czasem wspomagając się lekami na uspokojenie.
[…]
W większości mają wyższe wykształcenie, często kończą studia i zdobywają pierwsze zawodowe szlify. Marta, korektorka, do dziś zastanawia się, dlaczego zgodziła się na pracę za 1800 zł na rękę – skończyła polonistykę, zna trzy języki. Wspomina: – Przez jakiś czas odpowiadałam za rekrutację nowych pracowników do mojego działu. Kiedy widziałam CV od ludzi z doktoratami, dla ich własnego dobra je odrzucałam. Rozumiem, że wielu mogło być zdesperowanych i szukać jakiejkolwiek pracy, ale po prostu było mi ich szkoda do tego, co robiliśmy.
Marek (handlowiec, Groupon, 24 lata): Do Groupona trafiłem na jesieni 2011 r. Przez pierwszych kilka tygodni było świetnie. Owszem, praca trudna, ale jak miało się żyłkę handlowca, to sensowna. Szybko okazało się, że 40-godzinowy tydzień pracy to mrzonka, człowiek był w robocie lub pod telefonem przez co najmniej 10 godzin, a w trudniejszych dniach nawet po 14-15 godzin. Ale to nie było najgorsze: taka praca, że trzeba być dostępnym 24 godziny na dobę. Widziały gały, co brały.
[…]
Prawie jak yuppie
Dotarliśmy do trzech pracowników szykujących się do pozwów lub do takich, którzy po złożeniu papierów przekonali firmę do ugody i wypłacenia odszkodowania. Oficjalnie jednak tego problemu nie ma. Za kadencji Szałka w Grouponie zdarzył się tylko jeden przypadek pracownika, który chciał się z firmą procesować. Sprawa zakończyła się polubownie. Z naszych informacji wynika, że w warszawskim sądzie na razie złożono tylko jeden pozew z tytułu prawa pracy – przeciwko Gruperowi. Firma potwierdza nasze informacje, ale nie chce mówić o szczegółach.
– Postępowanie nie zostało jeszcze zakończone – zastrzega Piotr Majcherkiewicz, prezes Grupera, i dodaje, że ostatnio wiele się w firmie zmieniło. – W bardzo krótkim czasie zwiększyliśmy zatrudnienie, pojawiło się tu wielu młodych ludzi, dla których to była pierwsza praca. Część negatywnych zjawisk, jakie mogły się pojawić, to „choroby wieku dziecięcego”. Jednak ekipa dojrzała. Tak jak dojrzał rynek zakupów grupowych – tłumaczy. Obecnie na ok. 150 pracowników Grupera setka ma etat, a zbyt szerokie klazule o zakazie konkurencji zostały wycofane. Jeszcze w 2011 r. zatrudnionych tu było ponad 200 osób. – Trzeba było poprawić wyniki firmy, a więc zmniejszyliśmy zespół – mówił z rozbrajającym się uśmiechem prezes na konferencji prasowej.”
„Rabotaj” do upadłego – zyski my liczymy; dla ciebie ułuda życia i ochłapy…
Cytaty z materiału: Pokolenie Biedronki 2.0