W Holandii podczas zbioru jabłek można zarobić nawet do 1500 Eu. W Dani jeszcze więcej. Czy to oznacza że należy uciekać z tego kraju? A może komuś na tym zależy? Zaleje nas fala pseudo Polaków ze wschodu?
Kto wie…
Czytając
Z tą poprawką czytajmy materiał z interia.pl o pracy za granicą. Nie fascynujmy się za mocno perspektywą dobrych zarobków skoro po latach nie będziemy mieli dokąd wrócić…
„Wraz z początkiem września rozpoczęły się zbiory jabłek i gruszek, które w wielu sadach potrwają do końca października. Najwięcej pracy czeka na Polaków w Holandii, Niemczech i Danii.
[…]
– W zeszłym sezonie w ciągu 4 tygodni udało mi się zarobić około 1500 euro. Dzięki kombajnom umożliwiającym mechaniczne strząsanie owoców zajęcie to nie jest zbyt wyczerpujące.
Zeelandia najlepsza dla Polaków
Dariusz będzie pracował w gospodarstwie sadowniczym w Zeelandii. Prowincja ta położona jest w południowo-zachodniej Holandii, tuż przy granicy z Belgią. Cały ten region to jeden wielki sad.
[…]
Dania czeka na Polaków
Polacy zainteresowani podjęciem pracy sezonowej przy duńskich zbiorach powinni skierować swą uwagę na dwie wyspy: Fionię i Zelandię. To właśnie na tej drugiej znajduje się najwięcej sadów owocowych. Rozmieszczone są one głównie w jej północno-wschodniej części. Wielu naszych rodaków jeździ tam na zbiory jabłek i gruszek.
[…]
Większość rodaków myślących o pracy sezonowej w Danii szuka zajęcia przez internet. Ze względu na dużą liczbę chętnych (nie tylko z Polski) nie każdy może liczyć na odzew ze strony pracodawców. Zamiast czekać bezczynnie na telefon od farmera, wyjedź do Danii i poszukaj zajęcia na własną rękę. Warto zaryzykować, bo w żadnym innym państwie nie zarobisz takich pieniędzy co w kraju Hamleta. Najniższe stawki oferowane przez duńskich plantatorów sięgają 10-14 euro za godzinę.”
Źródło i całość materiału: Czas na jabłka i gruszki
co ma oznaczać określenie „pseudo Polaków ze wschodu”? to my jakimś gorszym gatunkiem jesteśmy? tego typu określeń można używać w stosunku do takich, co to np. mieli dziadków w Wehrmachcie czy w innym SS, określenie nawet by miało podstawy, bo w takich przypadkach kwestie etniczne rozwiązywał swego czasu Główny Urząd Rasy i Osadnictwa SS
W Lwowie wydaje się najwięcej wiz na świecie dziennie. Od dawna podejrzewa się że na karty Polaka z Ukrainy przybywają nie Polacy (z pochodzenia) ale Ukraińcy czystej krwi najprawdopodobniej którzy wykorzystują sytuację aby wyrwać się z kraju z RÓŻNYCH POWODÓW…
…
Doddaję link dość ważny jak sądzę w dyskusji, link do podstrony TMLiKPW na bezprzesady z umieszczonym przed chwilą przeze mnie listem o którym sobie przypomniałem z Ukrainy:
http://bezprzesady.com/tmlikpw-lwow/dla-rodakow-na-kresach
„Karta Polaka” sama w sobie to skandal, zresztą chyba nie wymaga się tam dokładnie polskiego pochodzenia, podrzucić do konsulatu (obsadzonego przez towarzyszy z solidarności) podejrzane dokumenty, które towarzysze uznają za prawdziwe to pewnie nie problem, w końcu PO i PiS musi ułatwiać wjazd do Polski swoim banderowskim sojusznikom, z kolei brak dokumentów u rodowitych Polaków okazuje się dla nich osobistą tragedią, nie raz czytałem o tym, że towarzysze z solidarności zatrudnieni w „polskiej” dyplomacji negowali polskie pochodzenie naszych rodaków, dziwnie przymykając oko na wspomniane przez poprzednika przypadki
podejrzewam, że nawet takie kreatury jak Juszczenko czy Tiahnybok bez problemu dostali by od swoich kamratów z solidarności „Kartę Polaka”, byle im tylko ułatwić przekraczanie granicy i rozbudowę struktur banderowskich na terenie Polski (w obecnych granicach)
jednocześnie wielu Polaków dokumentów takich nie posiada, zostały zniszczone bądź w trakcie działań wojennych, banderowskich pacyfikacji czy nawet przez samych zainteresowanych, chociażby w obawie przed represjami ze strony radzieckiej bezpieki
często dokumenty mogące potwierdzać narodowość polską znajdują się nawet w Polsce, choćby w Archiwum Zabużańskim czy w uratowanych z Kresów archiwach kościelnych, lecz są dla naszych rodaków niedostępne
z określeniem narodowości w dokumentach radzieckich też jest problem, naszym rodakom na siłę nadawano w dokumentach narodowość rosyjską, ukraińską czy białoruską, i tu należy podkreślić, że nie można oskarżać naszych rodaków o łatwe wyrzeczenie się polskości, odmowa przyjęcia takiej nadanej z urzędu narodowości groziła bardzo poważnymi konsekwencjami, nawet ze śmiercią włącznie
a co do rzeczywistego wytrwania w polskości – porównajmy naszych rodaków, którzy mimo trwającej dziesiątki lat radzieckiej czy ukraińskiej okupacji nadal uważają się za Polaków (mimo szykan ze strony pracowników „nocnozmianowej” dyplomacji – za brak dokumentów!), a obecnych eurofolksdojczów zamieszkałych w granicach Polski „lubelskiej” sami się polskości wyrzekają, i to w imię jakiejś żałosnej internacjonalistycznej Unii Europejskiej