strach był tym najbardziej porażającym uczuciem

Zbrodnia ludobójstwa na Polakach nie zaczęła się na Wołyniu i nie w 1943 roku. Ta zbrodnia na skalę masową zaczęła się 17 września 1939 roku w powiecie Podhajce w województwie tarnopolskim. 17 września 1939 kiedy sowieci zagrabili nam pół Polski, tego samego dnia na wieś Sławentyn napadają bandy ukraińskie i mordują prawie wszystkich Polaków w tej wsi. Anna Kozieł , cudem ocalona wspomina: my wychodzimy z kościoła, Ukraińcy z cerkwi, znamy ich doskonale, to nasi sąsiedzi. Stają z łopatami, widłami i patrzą ponuro. Szumlany to druga wieś w powiecie Podhajce, gdzie dokonano zbrodni, wsi było około 20. Jednostronny akt zbrodni, jednostronne, straszliwe, porażające morderstwo. Między 17 września a końcem roku 1939 zostało wymordowanych w trzech powiatach województwa tarnopolskiego: Buchacz, Podhajce, Brzeżany około 6000 -8000 Polaków.

To już jest skala masowa, zbrodnia trwa do 1947 roku. Dla nas, którzy mieszkaliśmy w tym województwie tarnopolskim strach był tym najbardziej porażającym uczuciem i my ten strach ciągnęliśmy za sobą, strach nami owładnął i panował nad nami do 1945 roku, kiedy nas wyrzucono z naszej polskiej ziemi. Musieliśmy się z tym zmierzyć, ból duszy , nasi sąsiedzi, nasi przyjaciele nagle biorą siekiery, widły idą do naszych domów odcinają nam głowy, nogi ręce, kobietom piersi, języki, wydłubują oczy – Stanisław Srokowski, referat wygłoszony na Kongresie Środowisk Kresowych RP w Lublinie, konferencji bogatej w treści i opartej na dokumentach, zeznaniach świadków i wiedzy naukowej uczestników.
W wikipedii definicja „rzezi wołyńskiej” autorstwa diaspory ukraińskiej autoryzowana przez historyka XX i XXI wieku, Grzegorza Motykę:
Tej taktyki masowych mordów Ukraińcy nauczyli się od Niemców. To dlatego czystki etniczne UPA zaskakiwały swą skutecznością i dlatego wołyńscy Polacy w 1943 r. byli niemal tak samo bezradni jak Żydzi na w 1942 r. Kampania przeciwko Polakom zaczęła się na Wołyniu, a nie w Galicji
Jeśli historyk miał na myśli fakt, że w okresie międzywojennym OUN była członkiem faszystowskiej międzynarodówki o czym mówi dokument autorstwa W.Martyncia, protokołującego jedno z posiedzeń tej organizacji, która miała nazwę „Zjazdu Zagranicznych Narodowych Socjalistów” z siedzibą w Stuttgarcie, to rzeczywiście, nauczyli się od Niemców.
Pieczę nad nią z ramienia NSDAP sprawował sam Josef Goebbels (Wiktor Poliszczuk). Mimo uchwały Sejmu nazywającej zbrodnię w pięciu województwach wschodnich ziem II RP (symbolicznie zwanych Wołyniem) ludobójstwem, Grzegorz Motyka używa terminu „czystki etniczne”. Termin „czystki etniczne” używany jest obecnie na stronie IPN zbrodniawolynska.pl.
Miejsce i czas ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów i ogłupianą przez agitatorów ideologii Doncowa ludność ukraińską, przekazał również Jan Tomasz Gross publikując relacje ocalałych z sowieckiej zsyłki zbierane w archiwum Instytutu Hoovera (W czterdziestym nas matko na Sybir zesłali):
Powiat łucki: Gdy przyszli Sowieci do naszej wioski 17.IX.1939 to Ukraińcy zaczęli nam wszystko zabierać z domu a następnie zaczęli dzielić naszą ziemię pomiędzy siebie, a mianowicie – tym którzy za polskich czasów nie mogli obrobić nawet swojej własnej ziemi z powodu lenistwa, ale na naszą to lecieli bardzo chętnie. Później sowieci dali Ukraińcom 24 godziny, że mogą robić co im się podoba z Polakami, to wtedy Ukraińcy ze wsi Nawóz przyszli na naszą osadę i zaczęli rabować i zabijać osadników, zabili 5 osadników następujących Tański, Kucharski, Strumidło, Minkusik, Michalski, a 7-miu pouciekali lub się pokryli na parę tygodni w lasach, bo nie można było wyjść z lasów, bo wszędzie było pełno ukraińców z Moskalami.
Powiat brodzki: Na kolonii było 10% Ukraińców.
Ukraińcy ucieszyli się i tydzień po wkroczeniu 17.IX.1939 r sowietów napadli z drugiej wioski na naszą kolonię. Szło ich masa dzieci kobiety i mężczyźni. Idąc krzyczeli: Już skończyło się wasze panowanie, my was wytopimy w rzece. Od rana zabierali z domów i ładowali na wozy i wywozili do swojej wioski. W nocy napadano na domy wybijano szyby rabowano nas i na pole wyprowadzano z domów ażeby nie zobaczyć co tam oni robią… Wywiezienie na Sybir trwało w następujący sposób: o godzinie czwartej nad ranem zapukał do okna Ukrainiec. Gdy brat otworzył drzwi wpadło do mieszkania trzech Ukraińców i dwóch kom. Sowieckich. Po wejściu zrobili rewizję poczem rozkazali pakować się. W ciągu półgodzinnego terminu który, był nam wyznaczony spakowaliśmy się, tylko ojciec chory leżał w łóżku. Komendant widząc, że ojciec nie wstaje rozkazał Ukraińcom ściągnąć z łóżka i ubrać.
O godzinie siódmej miejscowe władze ukraińskie przysłały dwie furmanki na które, załadowano pakunki i wsadzono ojca. Po odwiezieniu do wioski umieszczono nas w szkole. Tam czekaliśmy aż wszystkich kolonistów nie zwieziono. Gdy wszystkie furmanki stały w pogotowiu do odwiezienia na stację kolejową, Ukraińcy rzucili się na nie i to było rozpoczęcie rabunku. Przez okno widziałem jak Ukraińcy zabierali: mąkę, ubrania, rowery itd.

Również Szymon Wiesenthal inaczej niż Grzegorz Motyka ocenia udział ukraińskich nacjonalistów w zagładzie obywateli innych narodowości: Kiedy Niemcy wycofując się pod naciskiem sowieckiej ofensywy musieli opuścić Ukrainę, zakończyła służbę jako „władza porządkowa” ukraińska policja. Te jednostki policyjne skapane były we krwi galicyjskich Żydów. W ich szeregach mrowiło się od morderców najgorszego rodzaju. Szymon Wiesenthal poszukiwał po wojnie w Kanadzie 218 ukraińskich oficerów SS oraz ośmiu tysięcy żołnierzy ukraińskiej dywizji „SS-Galizien”. Oni ochoczo wstąpili do niemieckiej SS, praktycznie wszystkie akcje przeciwko Żydom przeprowadzone były z ich udziałem, również zamordowanie 35 tysięcy Żydów w Kijowie w Babim Jarze w 1941 roku.
Oszalałe ciemne masy chłopstwa, podjudzane mącącym podszeptem, runęły na dwory…Wobec żywiołowego natarcia uchodzili z gniazd własnych ziemianie, zostawiając za sobą dymy pożarów i zwierzęco pomordowane ofiary.
Chłopstwo waliło w gruzy budowle, przypominające mu istnienie „krwiopijców”, młóciło cepami saską porcelanę, wykluwało oczy portretom dziedziców, tarzało się w cukrze wysypywanym z worów na podwórza fabryczne, topiło fortepiany i meble w stawach, szalało z uciechy
…„Smert panam!! Rizaty lachiw! Podpalaj! Bij! Morduj!”(…) Sieniawa oblężona przez chłopstwo…Sieniawa?! Przecież to fabryka cukru! Oficjaliści, skromni pracownicy… Czyż i ci mają dać gardła?!…
Zdobyto tedy Sieniawę i po wysypaniu na podwórze około 400 000 pudów cukru i urządzeniu tzw. „Sahary” umęczono w okrutny sposób ośmiu oficjalistów, obcinając im uszy, nosy, wciskając w oczodoły zapalone gromnice. Baby otoczyły ich wiankiem, śpiewając pieśni żałobne i rozpustne
to fragment wspomnień z Kijowszczyzny (1918-1920) Marii Dunin-Kozickiej.
W okresie międzywojennym międzynarodowa komisja współpracy intelektualnej Ligi Narodów w Genewie zaliczyła „Burzę od wschodu” do najwybitniejszych utworów beletrystycznych. W Przedmowie do wydania z lipca 1925 r. profesor Stanisław Estreicher napisał: We wszystkich tych opisach podkreślić należy wysoką przedmiotowość i etyczny punkt patrzenia na rozgrywające się wypadki i na głównych ich aktorów. Ani śladu nienawiści nawet do prześladowców, owszem wszędzie chęć wniknięcia w ich obłąkane czy znieprawione dusze.
Umiłowanie ludu ukraińskiego, tak barbarzyńsko starającego się zlikwidować polską działalność na Kresach, prowadzi autorkę mimo wszystko do głoszenia haseł sprawiedliwości i przebaczenia wobec niego. Nad rozlaną krwią, nad ruiną dworów, nad poniżeniem i gwałtem matek i córek, narzuconym przez barbarzyństwo wyższej kulturze, unosi się wszędzie szlachetne i miłujące serce kobiece, zesłane na świat, by współkochać a nie współ nienawidzić…
Autorka kocha „Kresy” rodzinne i umiała uczuciem tym przepoić swą książkę.

20 lat później, 12 września 1939 roku, we wsi Smerdyń pow. Łuck, uzbrojona grupa Ukraińców zamordowała w pobliskim lesie 22 Polaków, w tym:
małżeństwo staruszków w wieku po ok. 80 lat,
5 chłopców w wieku 10 – 14 lat,
4 dzieci w wielu przedszkolnym,
9 kobiet w wieku 20 – 35 lat,
2 dziewczynki w wieku 11 – 13 lat, które przed śmiercią były zbiorowo zgwałcone.
Zapalmy znicz 11 lipca przy krzyżu, na cmentarzu , przy kapliczce i pomyślmy chwilę o tysiącach Polaków, którzy nie ze swojej winy skazani zostali przez naszych odwiecznych wrogów na zagładę. Żyli, cieszyli się, pracowali, uczyli się, marzyli, kochali, planowali, mieli pasje, talenty i w ciągu jednej chwili to życie się skończyło tylko dlatego, że byli Polakami.
Bożena Ratter