W niedzielę, wczoraj – obchodziliśmy dzień na rocznym kalendarzu – pamięci o ofiarach drogowych. To chyba jeden z nielicznych „dni świąt”, które mają jakiś sens…- ponieważ przypominają nam o życiu ludzkim, jego cenie i wartości…
Czy w naszym zagonieniu możemy zwracać uwagę na innych podczas pogoni za straconym czasem i utraconymi pieniędzmi?
Czy musimy tracić więcej? Czy musimy stracić znajomych, przyjaciół, rodzinę?
Kilka dni temu byłem na ul. Św. Marcin, zginął tam rowerzysta. Młody człowiek. Zbierali się jego koledzy, aby jakoś uczcić wspólnym byciem tą niepotrzebną ofiarę z życia.
Podpisywali koszulę, którą mieli włożyć koledze do trumny. Gest pełen buntu przeciw nieodwracalnemu, które nie powinno jednak stać się w tak młodym wieku.
Wina? Może akurat nie kierowcy ciężarówki, ponoć jak dowiedziałem się od jednego z tych młodych ludzi, zbieg okoliczności, przypadek, pech… – martwa strefa, brawura, nieuwaga, niedbalstwo – można było uniknąć? Nie wiem, niemniej możemy zdwoić uwagę, kiedy koło nas przejeżdża rowerzysta, zwolnić odrobinę, nic nam się nie stanie, kiedy dotrzemy chwilę później, a ktoś może dzięki temu żyć.
Ile to jest warte?
Jeżdżę rowerem, cała moja rodzina też, ale i poruszam się za pomocą samochodu. Czy zapominam o tym, że czasami wsiadam na fotelik i za pomocą mięśni się przemieszczam?
Warto, pamiętać o tym jadąc samochodem, wygodnie siedząc sobie w fotelu i czując się jakby było się panem całej drogi.
Te przemyślenia są tytułem przestrogi.
Bądźmy ostrożniejsi. Nasza nieuwaga, słabsza koncentracja, lekceważenie, może kosztować kogoś życie…
Ten wpis powstał, aby spróbować zapobiec innym ofiarom na drodze, może chociaż jedna osoba weźmie sobie do serca te słowa powyżej i w decydującym momencie, zwolni, zwróci uwagę i ocali tym samym czyjeś życie…