Odświeżam sobie pozycje które przed laty wpadły w ręce. Oto jedna z nich…
Autor: Jatowt Maksymilian (Jakub Gordon).
Tytuł: Sałdat.
Rok wydania: 1865
Lipsk: F. A. Brockhaus, 1865 (Lipsk: F. A. Brockhaus)
stron: 225.
I to co szczególnie mnie zainteresowało:
Autor, jak wynika z książki poznał Szewczenkę. I takie spojrzenie oto się rysuje.
Czerwone…
Jakże odmienne, od spojrzeń ukraińskich – nawet tych co bywają u nas. Wieszcz narodowy… Jeden z nielicznych młodego narodu dopiero co kształtującego swe formy i kształty.
Książka to przygoda, niespodzianka, coś co zmusza do myślenia, analizowania, rozumowania.
Książka to tajemnica.
Bierzesz do ręki kawałek historii, zastanawiasz się, ile osób przed tobą miało ją w ręce, co przeżywały gdy ją czytały…
Tyle lat, tyle historii, wojny po drodze. Ona jednak przetrwała…
Na przekór innym, słaby łatwopalny papier z rzędami literek znaczących tak wiele, dla tylu osób ostał się 153 lata…
Mimo zniszczeń, gryzmołów dziecięcych, braku strony tytułowej i dwóch z końca.
Ostał się. Ta myśl ludzka, którą ktoś chciał się podzielić.
Fascynująca zdolność, przenoszenia myśli, utrwalania ich. Ciągle doskonalona.
Jest dostępna w necie na stronach: polona.pl – domena publiczna