Ranek niedzielny na osiedlu Kopernika, wychodzę wyrzucić śmieci. kątem oka dostrzegam: grupka sąsiadów przed blokiem na parkingu. Kształt samochodu stojącego na boku. Podchodzę, kiedy już sąsiedzi przestawili go na koła, zapach benzyny, widoczny wyciek płynów, połamane lusterko, powyginane wycieraczki (ludzkimi rękoma)…
Sąsiedzi
Sąsiedzi potwierdzają dbałość właściciela o samochód. Jednocześnie szeroko komentują decyzję policji, że nie wyślą patrolu do spisania ich zeznań, przyjadą dopiero jak właściciel dotrze z wyjazdu na grzyby… Jednak po informacji o wycieku wysyłają straż pożarną. Ta służba dociera bardzo szybko, około dziesięciu minut.
Mają jednak kłopot z odnalezieniem miejsca, albo nie podano dokładnie adresu, albo brak im takich urządzeń jak GPS. To nas dziwi w gronie wyczekujących na parkingu. Tego typu służby powinny bezwzględnie dysponować wszystkimi nowinkami technicznymi, które mogłyby im usprawnić działanie. Strażacy w końcu docierają
(jeden z sąsiadów wybiegł na drogę dojazdową i dawał im znaki gestykulując rękoma). Szybko i fachowo likwidują skutki wycieku. W międzyczasie jeden z sąsiadów opowiada, jak to kilkakrotnie miał ściągane paliwo, na parkingu, wie kto to zrobił (policjanci złapali złodzieja udało się nawet odzyskać paliwo). Opowiada też o kradzieży radia z auta córki, i wandaliźmie polegającym na spryskaniu gaśnicą całego kokpitu w samochodzie.
Ja sam zostałem dotknięty złodziejstwem, włamano się mi kiedyś i z bagażnika znikł mi kiedyś subwoofer który akurat przewoziłem koledze (wartość niewielka, dwieście złotych). Z doświadczenia wiem, że nie ma co zgłaszać takich spraw na policję. I tak nie zareaguje tka jak powinna- najprawdopodobniej…
Kiedyś okradziono nam piwnicę jeszcze na starym mieszkaniu, zgłosiliśmy na policję (ul. Rycerska), usłyszeliśmy jednak od jednego z funkcjonariuszy że pewnie sami prędzej znajdziemy złodziei, i faktycznie tak się stało. Oddali nam wszystko, a po czasie z policji przychodziły „zabawne” pisma o lokalizacji potencjalnych przestępców, jednak niemożliwości ich przesłuchania ponieważ… nie odbierali domofonu… Chyba rok później przyszło pismo, że złodziej sam się zgłosił na policję (była zima pewnie wyrzucono go z tamtego zajmowanego mieszkania i nie miał gdzie nocować).
Nie ukrywam że znam kłopoty policji w funkcjonowaniu, poza niefrasobliwymi obibokami, jest mnóstwo uczciwych, traktujących bardzo poważnie swoje obowiązki, funkcjonariuszy. Zresztą cały system działania wydaje się mieć braki, stad takie, a nie inne efekty (a raczej ich brak) praktycznie nie istniejącej prewencji. A to przecież jest najważniejsze. Jeżeli każde takie osiedle byłoby patrolowane po 22.00, na pewno zwiększyłoby to nie tylko poczucie bezpieczeństwa mieszkańców, ale przede wszystkim ograniczyło by działalność potencjalnych przestępców, wandali i tym podobnych. Nie śmieliby działać w miejscach gdzie mogą zostać nakryci. Dwa lata temu podpalano zsypy na śmieci na osiedlu i pojemniki do zbioru plastikowych odpadów. Miałoby to miejsce gdyby oddziały prewencyjne patrolowały miasto? Może warto by było wyasygnować z budżetu miasta dodatkowe fundusze na sfinansowanie takich działań policyjnych?
Mieszkańcy tak dużych osiedli jakim jest osiedle Kopernika, chcieliby się czuć bezpieczni, miasto i rada osiedla powinny dołożyć jak najwięcej starań aby tak mogli się czuć.
Nie bez znaczenia jest też czynnik obywatelski, powinno normalnym być komunikowanie o wszelkich formach dostrzeżonej przestępczej działalności policję i Straż Miejską. Tylko odpowiednie służby powinny interweniować, reagować na wezwania…
Np. funkcjonariusze Straży mogliby w zwiększonym zakresie (pomagając tutaj policji) patrolować w dzień osiedla, a w nocy patrole samochodowe i piesze policyjne zapewniałyby poczucie bezpieczeństwa i ograniczały bezkarność wandali osiedlowych. Chyba lepiej stosować prewencję niż potem ponosić koszty akcji straży pożarnej, policji naprawiać wyrządzone szkody.
I Straż Miejska (słowa sąsiadów z którymi się zresztą w pełni zgadzam, pisałem o tym wcześniej) nie powinna wlepiać mandatów babciom z pieskami miniaturkami za to, że biegają bez kagańca i nie są na smyczy (pouczenie owszem, nawet kilkakrotne), i zakładać blokad, lecz zwracać także uwagę takim którzy wychodzą z dobermanami, wilczurami, bokserami i tym podobnymi agresywnymi psami.
Pomijam fakt, że ja sam nie zauważyłem jeszcze ŻADNEGO patrolu pieszego (Straży Miejskiej- policjantów widziałem kilkanaście razy, w porze dziennej) na naszym osiedlu przez cztery lata mieszkania na osiedlu, to w innych miejscach miasta też z tym raczej jest kiepsko…
Na to położę szczególny nacisk i na stronie bezprzesady.com i o ile uda się mi zostać radnym w nadchodzących wyborach samorządowych, będzie to mój główny punkt działania na rzecz poprawy bezpieczeństwa na ulicach i osiedlach naszego miasta.
Zachęcam też do pisania i informowania o takich sytuacjach, będę wszystkie takie zdarzenie publikował na stronach bezprzesady.com
Piotrek
mail do korespondencji: BezPrzesady
Ostatnie trzy zdjęcia są nadesłane przez sąsiada, wykonane za pomocą telefonu komórkowego, zaraz po zaobserwowaniu przewróconego „malucha”, i przed postawieniem na koła…
Ja mieszkam na tym osiedlu od 30 lat i co o zgrozo widzę wiele spraw. Wandalizm to jedno i co ważne, że kiedy zgłasza się to do administracji osiedla oni mają to gdzieś.Jeszcze jedna sprawa to taka, że w nocy pod oknami na placu zabaw przed Galileusza 4, w nocy odbywają się istne orgie chyba, taki hałas młodych ludzi, na huśtawkach dla dzieci, że spać nie idzie i na to też nikt nie reaguje, ja sam mam wzywać wciąż w nocy Policję.
Następna sprawa, to sprawa sprzątania u nas terenów.
W życiu czegoś podobnego nie oglądałem, ale jedna kobieta i to już nie młoda zajmuje się sprzątaniem, okopywaniem, zbieraniem liści, odśnieżaniem zimą tak dużego obszaru, żę ja bym tego już dawno nie wytrzymał a to kobieta, aż dziw, że ona sobie z tym radzi, ale pewnie nie ma wyjścia bo wiadomo jak dziś jest z pracą.Jak widzę tę Panią zimą, jak musi przewalać od 5 rana tony śniegu jak ubiegłej zimy, ręcznie bez pomocy, to żal mi jej jak na to patrzę.I tu jest zapytanie ja rozumiem, że są oszczędności jak w każdym zakładzie, ale z tego co policzyłem ta Pani pracuje jakieś 8 lat na tym samym terenie podczas gdy dozorca na bloku np:4 klatkowym, pracuje zaledwie 2 godziny dziennie i już nikogo powyżej tych godzin, nie ma.
Ja tę kobietę widzę o 7.00 , punktualna jak w zegarku, o 10.00 m, o 13.00 o różnych porach dnia, jak to możliwe, że pracodawca pozwala na tak katorżniczą pracę kobiecie, przecież to dla niej nie znalazło by się inne stanowisko pracy tam ? lżejsze ? przecież to nawet wbrew przepisom BHP z powodu ciężarów jakie ona dźwiga i przewala zimą, tam jest potrzebny chłop na to miejsce.
I tak sobie to obserwuję od tylu lat, jestem na emeryturze więc nie mam co robić.
Ale ta kobieta zasługuje chyba na Nobla z dziedziny wytrzymałości fizycznej.
Gdybym mógł to zabrałbym ją do własnego zakładu pracy na lżejszą pracę ale nie mam takowego.
A Kierownictwo nie widzi, że ich pracownicy podczas pracy spożywają alkohol, wejść w czasie pracy do sklepu i kupić piwo to norma w administracji.
Ale mnie już nic nie zdziwi.
Mam nadzieję, że ta kobieta dotrwa do emerytury w całości.
Pozdrawiam.
No i właśnie z czymś takim się na co dzień jako mieszkańcy borykamy…. Może wspólnymi siłami poprzez tzw. działania obywatelskie (mam na myśli naciski na władze samorządowe itp) uda się coś zmienić? Organizujemy się?