Zastanawiam się nad tymi wszystkimi organizacjami… partiami… politykami… PODZIAŁAMI. Rozgraniczeniami, różnicami. CO z nich wynika? czy naprawdę chodzi o to co nas różni?
Utworzyliśmy
Wola i wiedza poszczególnych obywateli zostaje zaburzona. A system stworzony przez grupę kształtuje jego polityczne reakcje, a więc będą postępować mniej więcej tak jak wysterowali ich rządzący. W innej płaszczyźnie przeradza się to w presję gospodarczą wynikającą z ilości oferowanych wyrobów, ale już nie dla nich samych i niewiarygodnych z przyczyn użytkowych czasami, ale wykreowanych marek z rozpoznawalnymi logo. Zaczynamy w tej sferze kupować czasami dlatego że rozpoznajemy produkt określonej firmy, a nie analizujemy jego całkowitej przydatności dla nas. Logo, firma staje się nadrzędna, to marka przyciąga, panuje. Marketing wchodzi w inną fazę – nadaje nam styl życia, zmuszając do zakupów produktów które potwierdzają ów styl. A więc ktoś zupełnie zagubiony pozbawiony rozeznania w ogólnie rozumianym świecie społecznym walczy ze swoją potrzebą- aspiracją, a środkami do jej realizacji. Tak samo nieszczęsne owo Logo, jak twarz polityka „budzącego zaufanie” stają się światełkiem w tunelu i jedyna wiarygodną droga wyboru, a obywatelowi wydaje się że dokonuje wyborów sam, poprzez emanacje na gruncie swojej osobniczej, indywidualnej wolności…
Brak otwartości na problemy powszednie pogłębia alienację przywódcy od społeczeństwa. Kultura w jakiej wykształciło się społeczeństwo odgrywa dużą rolę w kształcie odsłon walki wewnątrz społecznej. Inaczej będzie to wyglądało w grupach typu kolektywistyczego, a inaczej w społeczeństwach indywidualistycznych.
Akcent będzie położony w innym miejscu, a być może też i działanie społeczne będzie zupełnie odmienne. Reakcje, i „góry” i „dołu” mogą się różnić.
Podoba mi się termin: „Oczyszczania słownika Publicznego” [I. Berlin]. Pozbywanie się problemów odsuwanie ich w niebyt, zapewnianie sobie zwycięstwa swojej „prawdy”, być może w sposób: 1000x kłamstwo = prawda spełnianie tego czego oczekuje społeczeństwo- spokoju ( bo wtedy można rządzić nim), również odniesienia się do działań cenzorskich (mniej lub bardziej jawnych), mających na celu wprowadzenie w niewiedzę na temat prawdziwej sytuacji społeczeństw. Oznacza to brak wolności wyboru dla tychże. Ponieważ oni są mniej predestynowani do kierowania, nie znają drogi, nie umieją jej odnaleźć, a więc lepiej ich nie informować o szczegółach kierowania.
W prostych słowach – społeczeństwo nie dorosło do rządzenia więc rozwali ekonomicznie i politycznie tak ciężko wypracowany konstrukt jakim jest państwo.
Na koniec: wolność jest celem do którego możemy i powinniśmy dążyć.
Jak się wydaje w tym ujęciu, nie ma znaczenia czy jesteśmy z którejkolwiek ze stron (prawo, lewo, centrum itd.). Jeżeli realizujemy dobro ogólne, wspólne powinniśmy umieć się dogadać. To powinien być nasz cel. Bez względu na używaną retorykę zewnętrzną powinniśmy znaleźć wspólne punkty i je realizować dla dobra ogółu.
A przez to i naszego. Ponieważ w momencie polepszenia się ogólnej sytuacji żyje się nam LEPIEJ, wszystkim.
Należy jednak pamiętać o wyeliminowaniu prywaty i IDEOLOGICZNEGO zamknięcia – trzeba się otworzyć na sofistykę drugiej strony i znaleźć wspólne łączące określenia, mianowniki, DOSTRZEC coś więcej niż tylko koniec własnego nosa (używając tego banalnego określenia podkreślam miernotę działających w ten samolubny, sposób).
Piotrek
na podstawie: „Wolność szkice i studia” Przemysław Rotengruber- „Niewidzialne okowy. Wolność i jej społeczne ograniczenia”