Czy to jest dobry pomysł na lepsze zarządzanie osiedlem, a w konsekwencji również i na wpływ wywierany na SM „Grunwald” działającą na terenie dzielnicy?
Zetknąłem się z takim pomysłem rozmawiając z kolegą z Towarzystwa Miłośników Lwowa, z jednej ze wspólnot mieszkaniowych na naszym osiedlu. Przełożenie aktywnej części mieszkańców na to co robi SM „Grunwald” jak dzieli nasze pieniądze i na co je wydaje, może być kluczowe.
Nie ukrywam, że zapaliłem się do tego pomysłu, o ile wejdzie on w stadium realizacji, włączę się zdecydowanie w te działania. Patrzenie na ręce Zarządowi ma sens, można dzięki temu lepiej kontrolować wydatki.
Osobiście kilka lat temu miałem podobne doświadczenie będąc przez chwilę przewodniczącym wspólnoty mieszkaniowej w swoim poprzednim miejscu zamieszkania wykryliśmy wydatek dotyczący wymiany pięciu drzwi w naszym bloku.
Cena oferowana przez firmę wybraną przez administratora budynku, była o 5 tys. wyższa, niż cena jaką przez telefon uzyskała żona, w rozmowie z tym samym wykonawcą. Niestety, i to jest najbardziej bolesne, ta informacja nie dotarła do wyobraźni mieszkańców bloku na tyle, aby np. zmienić administratora, o co wtedy optowałem.
Co więcej doszło do ponownego wyboru zarządu wspólnoty, ponieważ wstrzymywałem się z podpisaniem jakichkolwiek prac zlecanych przez aktualnego administratora, uznając go za niewiarygodnego. Wybrano inny Zarząd, który oczywiście podpisał wszystko tak jak chciał administrator.
Dodatkowo administrator aby zneutralizować nasze odkrycia napisał pismo skierowane do wszystkich mieszkańców, w którym napisał, że na tak zaniżoną cenę podaną nam wpłynął okresowy upust, a z kolei na tak wysoką cenę przedstawioną dla administratora wpłynął okresowy skok Euro o 0,50 gr (ponoć drzwi były w większości wykonane z elementów importowanych), dodano też jeszcze kwotę 150 zł od sztuki ze względu na utrudniony montaż drzwi na zewnątrz. Administrator nie wiedział jednak, że w naszej rozmowie telefonicznej uwzględniliśmy w zapytaniu również i tę opcję. Dodatkowo nie wiedział też, że rozmowę telefoniczną z firmą sprzedającą i montującą drzwi przeprowadzaliśmy, zaraz po zamontowaniu ich jeszcze zeszłego roku, kiedy nie było okresu dekoniunktury w branży budowlanej wynikającej z okresu zimowego.
A zrobiliśmy to zaraz po tym jak przyszło do nas pismo informujące o kosztach montażu. Dodatkowo żona pracowała wtedy akurat w firmie administrującej. Stąd, znając ceny poddała w wątpliwość kwotę uznając ją za zawyżoną. Dysponując wszelkimi potrzebnymi narzędziami i doświadczeniem wynikającym z wykonywanej pracy DOKŁADNIE wiedziała, o co się pytać zakład sprzedający owe drzwi. Oczywiście tym samym również i informacja o wzroście wynikającym ze skoku kursu waluty Euro była nie zasadna.
Niemniej, zniechęceni działaniami wspólnoty postanowiliśmy nie pisać odpowiedzi uwzględniającej powyższe opisane nasze działania i tym samym znoszącej odparcie zarzutów ze strony administratora. Uznaliśmy, że nasze działania nie zmienią mentalności mieszkańców wspólnoty, i postanowiliśmy zmienić miejsce zamieszkania (po nas wyprowadziły się jeszcze przynajmniej dwie rodziny), uznając, że mamy generalnie do czynienia z ludźmi, którzy po prostu nie umieją i nie chcą walczyć o swoje (nie wszystkimi; była mała grupa, która w pełni mnie popierała w działaniach nadzorczych dotyczących administratora, niestety zbyt mała, aby wywrzeć wpływ na wspólnotę- głownie młodzi ludzie).
Do tego wszystkiego w rozmowie na temat zmiany administratora z jednym z mieszkańców bloku, na mój argument, że koszt administracji u nowego administratora jest niższy o (nie pamiętam już było to jednak kilka groszy na metrze chyba 10 gr) usłyszałem, że w przypadku jego mieszkania, jest to kwota nic nie znacząca, i zupełnie nie sugeruje się tym argumentem.
Na dodanie wagi swoim słowom przedstawił się ów starszy Pan jako ekonomista, który ukończył Poznańską AE (obecnie Uniwersytet Ekonomiczny).
W moim mniemaniu nie dawało mu to najlepszego świadectwa, gdyż zwykły rachunek arytmetyczny mówi, że: mieszkanie 55m2 (takie zdaje się zajmował), generuje miesięcznie przy założeniu oszczędności na 10 gr kwotę 5,5 zł rocznie daje to 66 zł.
W bloku znajdowało się 5 bram po 14 mieszkań. Oczywiście metraż z nich był różny. były mieszkania 38m2, bodajże 30m2 (kawalerki) i trzy pokojowe około 55m2. Do tego w skrajnych bramach w pionach były większe.
Ogółem mamy 70 mieszkań. Nawet uśredniając metraż do poziomu, załóżmy (mocno zaniżając, ponieważ: 5 pionów mieszkań po 38m2, plus 4 piony kawalerek po 29m2, plus pięć pionów 55m2, plus jeden pion 4 pokojowych mieszkań chyba (dokładnie nie pamiętam) około 60m2) daje: 40m2x70= 2800m2
A to z kolei daje: 280 zł miesięcznie oszczędności, a więc 12×280=3360 zł oszczędności na korzyść wspólnoty rocznie. Za tą kwotę rocznie można wymienić pn. okna korytarzowe w jednej bramie na klatkach, dokonać również innych napraw, lub nawet nie zrobić nic po prostu gromadząc środki na korzyść wspólnoty, wykorzystując na nagłe wypadki.
Pan ekonomista starej daty, uznał jednak że to jest kwota nie warta zachodu, na bazie analizy oszczędności miesięcznych wynikających z jego mieszkania. Jeżeli nadal mamy takich „wspaniałych” ekonomistów do daleko nie zajdziemy.
Problem jest jednak zupełnie gdzie indziej. Nawet wyliczając i pokazując to innym mieszkańcom nie znalazłem zrozumienia w większej ich części (poza grupą młodszych). To jest właśnie całkowity brak wyobraźni, a także postawy obywatelskiego zaangażowania w dobro wspólne.
Tego zupełnie nie rozumiem.
Ponadto mieliśmy inne koncepcje związane z; umieszczeniem reklam na budynku, odgrodzeniem terenu wspólnoty i budynku ogrodzeniem i kilka innych. Wszystko miało służyć gromadzeniu środków na rzecz wspólnoty i lepszemu jej zarządzaniu.
Oczywiście w te działania zaangażowaliśmy się z żoną czysto społecznie (żona również posiada dyplom AE obroniony w drugiej połowie lat 90-tych, a więc o niej również można mówić; „ekonomista”, może jednak w trochę innym znaczeniu, niż starszy pan, który w rozmowie ze mną, tak dumnie się tym mianem określał…).
Podany przykład określa możliwą skalę nadużyć, które mogą się pojawić bez szczelnej kontroli mieszkańców. Nie znaczy to, że akurat w tym przypadku, naszej SM „Grunwald” ma to miejsce. Uważam jednak, że taki dodatkowy organ społecznej kontroli, jak Stowarzyszenie mieszkańców Osiedla Kopernika-Raszyn ma sens.
Chociażby w stosunku do działań rady osiedla i finansowania np. zakupu radiowozu. Z tą decyzją będąc ostatnio na spotkaniu Rady z mieszkańcami, nie zgodził się nikt z obecnych. Ale cóż, będąc w rozproszeniu nie mamy na wydawanie pieniędzy miasta przeznaczonych na nasze potrzeby ŻADNEGO WPŁYWU.
Może więc warto wyrazić swoją zgodę i utworzyć takie stowarzyszenie.
Piotrek