Czy to jest represjonowanie autorów SF?

Czy jakiś niszowy Konline nie zrobił sobie czasami reklamy tym działaniem? Oczywiście w tytule postu piszę o represjonowaniu za poglądy. To jest druga strona medalu – do tej pory środowiska SF w tym kraju cechowały się raczej wolnością słowa, poglądów głoszonych (też politycznych) i dużą swobodą. A tutaj taki „myk”, taka „wtopa”. Do tego bliżej nieokreślone zarzuty, które mnie osobiście wprowadziły w osłupienie: „nie chce mieć gości którzy szykanują inne grupy społeczne„. Abstrahując od tego, że autor SF pisze SF, a więc w zasadzie w tej formule można mu wszystko, i bardzo ciężko się doczepić do twórczości w której np. prześladuje się ziemian przez kosmitów (Zajdel), czy w ogóle tworzy się jakieś wizje społeczne, które mają być tłem fabuły, akcji itp (jak tu ocenić co jest prawdziwym poglądem Autora, a co tworem spełniającym określoną rolę w fabule), to „wyciąganie” nawet gdy się wie o danym Autorze jakie ma poglądy polityczne, w kontekście udziału w konwencie jest represjonowaniem tegoż aktora, ustawianiem go pod pręgieżem opinii społecznej, swoistym „rasizmem” kulturowym. Abstrahując także od tego, że trzeba by chyba jeszcze udowodnić że Autor ów naprawdę tak myśli, że ma to jakikolwiek wpływ na to; jak pisze i jeszcze: że jest to negatywny wpływ na społeczeństwo. Wydaje się mi to bardzo trudne, jak wręcz niemożliwe. W końcu interpretacja subiektywna KAŻDEGO autora należy do Czytelnika. I jest ich dokładnie tyle ilu Czytelników.

A może fakt na przykład że Andrzej strzela na strzelnicy uprawiając sporty strzeleckie może oznaczać, że… co właśnie? Może roi się twórcom konwentu że będzie chciał te umiejętności wykorzystać w innym celu niż sportowy? Np obronnym? Tak się składa, że sporty tego typu z gruntu są traktowane jako sporty pro-obronne. W samym ich podstawowym założeniu.

Jednak próby (na przykład) udawadniania, że wykorzysta swoje umiejętności w jakichkolwiek nielegalnych celach są nadużyciem, oczernianiem dobrego imienia Autora i nękaniem, sądzę że śmiało można by wytoczyć proces organizatorom tego dziwnego konwentu kierującego się wyborami Autorów z uwagi na ich prywatne polityczne sympatie czy poglądy – z odpowiedniego artykułu za takie domniemania (oskarżenia? to powinni rozpoznać prawnicy).

Ten dyskurs dochodzi do paranoi w przypadku Autorów utworów literackich jeżeli na tej podstawie wyciąga się wnioski o szykanowaniu jakiś „grup społecznych”. To mniej więcej tak jakby zarzucało się Sienkiewiczowi że szykanuje: Szwedów, Kozaków i Bóg wie kogo jeszcze – na przykład: czarnoskórych (w dziele: „W pustyni i w puszczy” – postać Kalego, której wypowiedzi przeszły już do języka potocznego). Tutaj jest to szczególnie wyraźne – bo przecież dotyczy autorów fantastyki naukowej (z angielska: Science Fiction), a więc z definicji czegoś co jest fikcją.

Organizatorzy i twórcy tego konwentu co najmniej; się ośmieszyli – co najmniej, jeżeli nie bardziej: wystawili nie tylko na pośmiewisko pokazując SWOJE poglądy polityczne i to że to one właśnie mają wpływ na wybór gości na konwencie. Wniosek jest jeden: ten konwent jako (delikatnie mówiąc); politycznie ukierunkowany na jedyną tylko słuszną (wg jego organizatorów) ideę i drogę – należy omijać szerokim łukiem. I tak bym uczynił marginalizując go całkowicie i jako Autorzy i uczestnicy. Autorzy powinni dodatkowo: w geście solidarności z wyproszonymi twórcami tej samej gałęzi literatury, powinni nie wziąć udziału w tej skrajnie upolitycznionej hucpie.

Tym samym to właśnie organizatorzy i twórcy owego wydarzenia powinni znaleźć się na pręgierzu środowiska.

Czy tak się stanie? Nie wiem, ale jedno jest pewne; w zdrowym autorskim środowisku tak stać się powinno.

Nie może być tak, że czyjeś poglądy (organizatorów, nie Autorów) mają wpływ na dobór prelegentów w tak szeroko pojętej formule, jaką jest SF.

Dodam jeszcze kilka słów wyjaśniając kwestię poruszoną powyżej, dotyczącą sportów strzeleckich, które od lat wspólnie uprawiamy z Andrzejem i naszymi żonami: jest to sport stawiający bardzo wysokie wymagania przed uprawiającymi go, dotyczące; koncentracji, koordynacji, skupienia, utrzymania wysokich standardów bezpieczeństwa. Na pewno nie dla wszystkich. To, że Andrzej od lat go uprawia jest wielkim in plus na jego korzyść. Na pewno warto propagować ten sport – i zapewne gdyby spora część naszego społeczeństwa się do niego przekonała, byłoby to z korzyścią dla nich samych. Uprawiać strzelectwa nie mogą: osoby karane, osoby z chorobą psychiczną. To chyba wystarczająca POZYTYWNA weryfikacja – która wystawia bardzo wysoką ocenę uprawiającym strzelectwo.

Link do jednego z doniesień o wyproszeniu Autorów z konwentu:

https://www.donald.pl/artykuly/uGAVsnJP/andrzej-pilipiuk-jednak-nie-bedzie-gosciem-konlineu-nie-chcemy-miec-gosci-ktorzy-szykanuja-inne-grupy-spoleczne

Wspólne zawody z przed kilku lat:

Mars – w zasięgu?


Kilka linków poniżej, a jednocześnie mała propozycja; może by tak ludzkość zamiast ciągłych przepychanek między sobą, zbrojenia się i innych niezbyt logicznych i sensownych pomysłów w jednym chociaż roku – przeznaczyła całą swoją kasę którą wydaje na zbrojenia na podbój kosmosu, np budowę kilku pojazdów, które poleciałyby na Marsa? Czytaj dalej Mars – w zasięgu?

Z klimatem tolkienowskim…


Relacja nadesłana z Polski:

Kilkanaście dni temu (dokładnie 21 maja) odbyła się druga edycja wieczoru tolkienowskiego organizowanego w ramach VIII Festiwal Nauki Mała Ojczyzna ? Wielka Rzecz w Skierniewicach.
Dlaczego warto wspomnieć o tym w sumie niewielkim wydarzeniu? Powody są dwa. Nad atmosferą eventu czuwa, nie kto inny jak Meliana, postać znana miłośnikom Tolkiena. Nie jest to jedynie zwrot retoryczny czy oderwanie się od rzeczywistości miłośnika Śródziemia.
Tolkien - nagrody
Żeby sprawę wyjaśnić trzeba cofnąć się do ubiegłorocznej pierwszej edycji Wieczoru Tolkienowskiego.
Czytaj dalej Z klimatem tolkienowskim…

Philip K Dick – na Gostkonie.


Miło było. Tak bardzo króciutko można by podsumować wczorajszy udział w Gostkonie. Wróciły wspomnienia z „dawnych” czasów, rozmowy o fantastyce w Zamku (poznańskim „pałacu Kultury”)- KMFF „Nostromo”– filmy SF oglądane na drugim piętrze na Sharpie (magnetowid Przemka), liczne analizy fabuł, fantazjowanie na temat innych epilogów niż reżyserzy wymyślali. To był często uprawiany przez nas „sport”.
Nostromo
(pieczołowicie przechowywana plakietka klubowa)

Sięgnęliśmy też pamięcią do Pyrkonów na Dębcu – nie tak skomercjalizowanych jak obecne. Dziwne(?), ale jakoś tak wszyscy to dostrzegliśmy…
Gostkon P.K. Dick

Tak bardzo miło się zrobiło, że odstąpiłem od pierwotnego mojego pomysłu Czytaj dalej Philip K Dick – na Gostkonie.

Magia i Miecz następne starcie…

I znów rozrywka rodzinna co jest o tyle cenne, że dobrze się bawimy w gronie bliskich…
magia
Miła sobotnia wieczorna rodzinna zabawa… Czytaj dalej Magia i Miecz następne starcie…

George R.R. Martin – Taniec ze Smokami… Gra o Tron.

Wiele prawd, wiele myśli, życie, śmierć, ból, walka z wrogiem, z przeznaczeniem. Walka z samym sobą.

„Walczysz z cieniami, zamiast z tymi którzy je rzucają. Zabij ich i skonfiskuj ich skarby…
[…]
kim są…
…wielcy Panowie. Oni i cała reszta.
[…]
Lepiej być rzeźnikiem niż mięsem. Wszyscy królowie to rzeźnicy…”

Gra o tron. Gra, która pochłania…- pionki-figury. Oni nadal są pionkami. Tyle tylko, że widzą w sobie cechy figur. Prawda jest niedostępna. Uchylane są wrota pośrednich tajemnic. Pionki-figuralne czują się bardziej dowartościowane, rosną w piórka, myślą, że i od nich zależy. Cokolwiek.
Zwykli ludzie, żyją, kochają, nienawidzą – umierają.
Życie.
Pędzi – zmierza do swojego celu. Sprawy stają się bardziej skomplikowane. Co to daje? Gdzie jest rozwiązanie. Każdy pragnie szczęśliwego końca.
Nie dla bajki.
Dla siebie.
Miecze słów przecinają powietrze, zakłócają zwykł ciąg wydarzeń, chociaż i one są owym ciągiem.
Rozdanie ma wiele aspektów. Nie zgrywa się z naszym widzeniem. Dostosowanie ciągu wydarzeń wydaje się takie łatwe. Jesteśmy Panami? Czy tylko się nam tak wydaje?
Może znamy sekret.
Inni myślą że znają go lepiej. Moderowanie wydarzeń dodaje glorii. Ale czy coś daje?
Nauka.
Doświadczenie.
I cóż z tego?
I tak od tysięcy lat.

(cytat z wydania: Zysk i S-ka str 401 (fragment) 2011 rok)


inne: Gra o Tron ? George R.R. Martin; co ludzi ciągnie?

Gra o Tron – George R.R. Martin; co ludzi ciągnie?

W końcu dałem się „skusić” – jednak nie na wizję, lecz na literki. Martina znam z „Tufa Wędrowca”. Tą pozycję oceniam jako wieloletni „czytacz” SF bardzo dobrze. Przede wszystkim za pewne etyczne i moralizatorskie przesłanki.
Z „Grą o tron” jest podobnie. Uczy przede wszystkim wrażliwości. Są pewne moralne zachowania, które wyraźnie ważne są dla autora gdyż pojawiają się jako pewnego rodzaju klucze, punkty zwrotne (nie w akcji, czy narracji). Tym samym każdy znajdzie coś dla siebie. I ci którzy poza płaszczyzną miecza, stwora i smoka nie widzą wiele więcej, i ci którzy lubią zanurzyć się w głębi lektury.
Poniżej kilka cytatów, które są dla mnie ciekawe i charakteryzują pewne punkty widzenia na pewne wielkości w świecie – nie tylko fantastycznym…”

„…Złote to, złote tamto, lwy tu lwy tam…” (w kontekście odebrałem jako ironię na władzę)

„Lord Tynin je za dużo fasoli i puszcza bąki tak samo jak ja, ale nigdy się do tego nie przyzna…” (czym różnią się wielcy od nie wielkich? Wielkością jakiej sobie oni sami dodają… – jakoś tak to sobie przyswoiłem – patrz na polityków…)

albo też:

„Obaj to dup…i, którzy uważają się za zbyt dostojnych aby s…ć g…em” – proszę wybaczyć wielokropki w cytatach, niemniej jakoś tak nie mogłem otwartym tekstem. Ale nie mogłem też powstrzymać się od nie zacytowania tego dosadnego dość fragmentu… – tak ma wielu w dzisiejszym świecie. A jak jest naprawdę, każdy wie.

„…miłość jest trucizną dla honoru, jest śmiercią dal obowiązku…” – nie zawsze lecz wystarczająco często… (czy to dobrze czy źle? To inna kwestia, którą zostawiam Wam do rozważenia).

I ostatni cytat:

„Powiedz mi…. dlaczego niewinni cierpią najbardziej, kiedy wy wielcy panowie zaczynacie swoje gry o trony…”

Uczy, czy nie uczy?
„…wybór należy całkowicie do was drodzy Czytelnicy…”
„…sami musicie dokonać wyboru, apotem musicie żyć z tym do końca swoich dni…” (oczywiście w tym przypadku nie jest to wybór aż tak bardzo ostateczny, jak te, jakie pojawiały się przed bohaterami książki…

Miłej lektury. I owocnych przemyśleń…
(to nie jest recenzja)

Piotrek

Ps – co mnie ciągnie (do czytania)? Chęć poznania, zrozumienia… decyzji, myśli, wniosków, postępowań, to co kieruje działaniem…- jako materiał do przemyśleń…
Nie patrzcie tylko przez pryzmat fikcji. Rozejrzyjcie się dookoła. Przystawcie szkiełko do oka… i zajrzyjcie.
Na tym to polega.


(wydanie Zysk i S-ka 2011r.)

Pyrkon – pieniądze jednak górą.

Świat jest tak jakoś skonstruowany, że nie pozostawia wiele czasu na cokolwiek, nawet na ważne sprawy co dopiero mówić o przyjemnościach. I tak jakoś stało się, że pomimo zbliżającego się Pyrkonu w szaleństwie dnia codziennego jakoś zapomniałem napisać maila w którym ?zaklepałbym? wejściówkę blogerską, żeby jak w roku poprzednim zrobić parę zdjęć i wrzucić na stronę celem przypomnienia sobie o gatunku literackim szczególnie mi bliskim ? SF.
W końcu jednak aż takiego wielkiego zmartwienia nie było. Znam chłopaka, prezesa Drugiej Ery, do tego trochę ludzi z klubu. Co za problem. Podejdę w ostatni dzień i porobię fotki żeby wrzucić na stronę, pokazać klimat, rozreklamować jeszcze jednym głosem starego weterana, poznańskiego fana SF, to co gdzieś tam jeszcze ma swoje miejsce mimo tak wielu różnych wyzwań i zajęć w życiu codziennym….

Co się działo w mojej wyobraźni (dobrze ponad trzydzieści trzy lata temu), kiedy to przeczytałem pierwszą książkę SF z serii „Stało się Jutro” mając coś około 9 lat (chyba) , zostanie już do końca ze mną. Wyobraźnia, pomysły, wizje innych światów…
Niedużo później (to była może szósta klasa podstawówki), leżąc w łóżku na jakieś przeziębienie i mając za sobą już wiele różnych lektur SF, czytałem pierwszego mojego Dicka: „UBIK”. Coś o fascynacji tym autorem napisałem na stronie:
Philip K. Dick Ta z kolei lektura przeniosła mnie w zupełnie inny odmienny świat, który był dla mnie jeszcze wtedy jakby mniej zrozumiały, jednakże którym w jakiś sposób byłem zafascynowany. Od razu rozpoznałem wielowymiarowość lektury, chociaż nie do końca znałem powód. TO były te smaczki.

Inna książka i inny autor. Czytany jednak ze szczególnym zapałem przeze mnie. To: „Najazd z Przeszłości” Hogana: Najazd z Przeszłości
Jego wizja konfrontacji obecnie panującego systemu politycznego z alternatywnym obnaża wiele wad tego co wokoło nas funkcjonuje. Piszą o tej pozycji; lewacka. Może. Cóż to ma jednak za znaczenie? Jestem synkretykiem pod tym względem. Żadna myśl mi nie straszna. Stać na to lewaków? Narodowców? Zatwardziałych zwolenników tego czy innego poglądu, myśli społecznej czy politycznej? Nie bardzo. Stąd też rodzą się problemy. I ten zamysł też rodził się z analizy i przemyśleń na podłożu SF, nie od razu ale była to istotna składowa późniejszych przemyśleń. Niemniej pojawiła się dzięki „Formom Chaosu”.

Dalej.
Później.
Ten moment kiedy pojawiła się w kioskach pierwsza ?Fantastyka?. Co też wtedy się działo. Poszukiwania, umawianie się z kioskarzami, lecz przede wszystkim rozmowy z kolegami, na klatkach schodowych, spacerując nad Wartą, omawialiśmy czytane opowiadania, powieści, wymyślaliśmy alternatywne zakończenia ? po prostu fantazjowaliśmy.
Nie było gdzie się spotykać, szara komunistyczna rzeczywistość PRL-owska. Powieści Zajdla pogłębiałby wiedzę na temat tego co nas otaczało i do czego to wszystko zmierza. Nikt nie zakładał tak wczesnego rozpadu Układu Warszawskiego. A więc pozostawały nam nasze fantazje. SF było ucieczką, ale też i doskonałą pożywką do trwania w nadziei i oporze. „Numer”  – powieść o systemie totalitarnym. Megabloki. Totalna kontrola. To było SF jakie się nam podobało i przemawiało do nas.
I tak nastał rok 1984 i zapisanie się do klubu „Nostromo” w Pałacu Kultury. Grupa dyskusyjna rozszerzyła się.
Przez parę lat odkrywaliśmy nowe meandry filmu SF i książek. Było w Pałacu Kultury kilka przeglądów filmowych. Przeglądy w prywatnych mieszkaniach z pomocą magnetowidu w walizce i zestawu kaset… Wszystko dzięki Przemkowi Dzierbinie.
Jak na tamte lata udawało się nam nad wyraz wiele. Wspólne wyjazdy chociażby nad morze do Mrzeżyna. Byliśmy wtedy wyposażeni w jednolite kombinezony lotnicze. Marsze w nich po miasteczku były mocno stymulujące i wyzywające. Czyżby pierwsza grupa rekonstrukcyjna rodem z New Future? Za pomocą kamery 16 mm zrealizowaliśmy tam słynny film desantowy. Niestety zaginął w pomrokach dziejów komunistycznych…
I tak było jak pamięć mnie nie myli jakoś do 1989 roku. Ekipa jakoś rozeszła się. Po świecie. Gulo wylądował na Śląsku chociażby. Inni po Poznaniu jakoś się rozpierzchli. Jednakże na mieście zawsze jak się spotykaliśmy, rozpoznawaliśmy się. Padały miłe słowa, wspomnienia, przypomnienia śmiesznych sytuacji: chociażby Gacek w środku nocy przy ognisku na polu namiotowym w Mrzeżynie w ciemnych okularach przeciwsłonecznych. Środek nocy. Było ostro…
I wiele, wiele innych wspomnień. Nawet niedawno spotkałem kogoś z  Nostromo – Leszka. Kilka razy widziałem Marka, Froda, Gacka, Rafała, Andrzeja nawet, i Lamenciaka, swego czasu dość często (nasze dzieci chodziły  do tego samego przedszkola przed laty), z Przemkiem Dzierbiną z kolei spotykałem się wiele razy w latach 1997-99 i trochę po roku 2000.
Zawsze miło pogadać. Powspominać. I oczywiście zamiłowanie do czytania i oglądania SF zostało. KMFF Nostromo gdzieś tam zostawił swój ślad, swoje piętno.
W drugiej połowie lat 90-tych kiedy spotkaliśmy się jakoś tak w trzy może osoby padł nieśmiały pomysł RE-aktywacji. Jednak było nas za mało i … każdy żył już w Realu. Nie do końca fantastycznym.
Jeden z kolegów powiedział, że: dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki. Może i tak.
Samo życie.

Nie wspomniałem jeszcze o innym aspekcie. Od czwartej klasy szkoły podstawowej zacząłem moją karierę pisarską – do szuflady. Trochę pomysłów i zeszytów leży w tej szufladzie. Ile było przy tym fantazji, pomysły mnożyły się. Wyobraźnia pracowała. I cała radość z tej pisaniny. Nieważne, że nigdy nic nie udało się opublikować. Chociaż raz wysłałem opowiadanie do Fabryki Słów, kiedy miał wyjść zbiór opowiadań o historii alternatywnej II Wojny Światowej. Ta tematyka była mi bliska już od wielu lat. W latach 90-tych napisałem kilka opowiadań (jak zwykle do szuflady) w różnych odmianach i wariantach. I przerzucenie w czasie (ze trzy wersje), i zmiana rzeczywistości pod wpływem innej decyzji polskiego czy niemieckiego polityka, niż w przeszłości znanej nam z książek. Może kiedyś je zredaguję i opublikuję tu na stronie. Oceńcie sami czy warto po tym jedynym, które jest na stronie:
Rok 1939
a wcześniej:
Opowiadanie SF
Ten temat zawsze mnie fascynował…
Jak zawsze coś co pachnie alternatywą i … fantastyką.
I na koniec dość ekstrawagancki projekt jaki udało się mi zrealizować z żoną; podłoga- znak Imperium o którym pisałem na stronie – Podłoga STAR WARS
I który jest na głównej star-warsowej: www.starwars.pl Dobrze się przy tym bawiliśmy. Premiera SW III
Fantastyka… FLA – muzyka przyszłości

Przypominałem sobie klimat SF wizytując Pyrkony jeszcze w szkole na Dębcu.
Co jakiś czas. W zeszłym roku po wielu wcześniejszych spotkaniach z chłopakami od alternatywnej wersji SW która wybitnie się mi spodobała, o nazwie http://pitdvdmrusf.republika.pl/krypta.html KRYPTA, zajrzałem na Pyrkon po nowemu czyli na terenie MTP.
Dostałem akredytację jako stary weteran SF i dziennikarz społeczny. Strona, na której pisuję zresztą też dzięki znajomości z miłośnikiem SF Marcinem wzbogaciła się o kilkanaście zdjęć i krótkich filmików. To była niedziela, ostatni dzień konwentu, wszedłem na godzinkę zrobiłem fotki. Tyle chociaż można było zrobić w tym życiowym ciągłym braku czasu, dla pamięci starych czasów. Tutaj możecie je obejrzeć:
Migawka zdjęć z konwentu , A tutaj są filmiki: Pyrkon 2012 krótkie filmy
I zamieszczona na stronie informacja pod sumująca: Pyrkon raz jeszcze podsumowanie .

W tym roku jednak mimo szczerych chęci nie wrzucę ani jednego zdjęcia. Kiedy rozmawiałem z prezesem Drugiej Ery o wejściu na parę minut celem udokumentowania tego wydarzenia (tak samo akurat w ostatni dzień konwentu- ciągle brak czasu, aby jakoś tak wrócić do starych sympatii), usłyszałem, że na terenie konwentu są „miliony fotografów” i poza tym akredytacje są płatne.

Cóż, wniosek jest jeden; kasa jednak jest najważniejsza, ważniejsza niż stary nie gasnący sentyment do SF, a więc nawet parę minut społecznej misji starego nostromity, który chciał co nieco swojego dodać do miłości SF – jest wymierne, opłacalne i opodatkowane. Zyskowność ponad wszystko. Smutne ale prawdziwe.
A przecież tak naprawdę te parę fotografii, które bym wykonał tylko i wyłącznie służyłyby celowi upowszechnienia wiedzy o konwencie. Być może w środowiskach, które nigdy by o tym wydarzeniu się nie dowiedziały.
Może to jednak i lepiej. Skoro druga twarz konwentu to KASA to w takim razie nie mogę określić mianem następcy tradycji po klubach poznańskich miłośników SF Drugiej Ery, która miała zastąpić Orbitę, czy nasze Nostromo.
To raczej: NOWA ERA gdzie jednak kasa bardziej się liczy niż cokolwiek innego. A szczególnie sentyment do starych wspomnień…

Nowe pokolenie i nowa biznesowa tradycja.
Te parę minut wspomnień przeniesionych na matrycę i wrzuconych na stronę okazało się bardzo nieistotne. Szczególnie, że to co robię i piszę w sieci i na bezprzesady.com w temacie związanym z SF, to całkowicie bezinteresowna bazgranina pisana z pobudek czysto romantycznych i sentymentalnych. Tym samym kasa za wejściówkę, którą dodatkowo musiałbym zapłacić za kilkanaście minut umieszczenia darmowej ?reklamy? w postaci zdjęć i tekstu o Pyrkonie na stronie, tym bardziej skutecznej, że szczerej, to dobre biznesowe podejście. Ma się dwie rzeczy za jednym zamachem. I kasę i reklamę.
Jednakże nie w moim stylu. W związku z powyższym nie ma co więcej pisać o imprezie której jednak głównym mottem jest zysk.

Zresztą, inne, ważniejsze niż fantastyka tematy pojawiające się na bezprzesady.com absorbują mnie obecnie. To z kolei misja społeczna również bez dochodowa, edukacyjna. To obecnie tak naprawdę zaprząta moją uwagę.
Walka o Prawdę dotyczącą pewnej zbrodni jest dla mnie najistotniejsza:
Gorzów Wielkopolski

Łężyca

Kresy Wschodnie na Politechnice

Łężyca
IPN

A co z fantastyką?
Cóż. Zostają wspomnienia. Szkoda tylko, że wtedy w tych latach kiedy istniało ?Nostromo? nie robiłem zdjęć.

Pozdrawiam wszystkich moich znajomych z Amore del Tropico, szczególnie Radka i Watsona.

Piotrek

Ciekawe recenzje książki Ziemkiewicza… Walc Stulecia.

Ostatnio zacząłem wracać do rozluźniającej literatury SF, przecież… – niesie ona w sobie widma nie tylko przyszłości, ale i przeszłości jak i teraźniejszości. Niespełnione możliwości w rwącym nurcie historii, takie też które mogłyby się stać gdyby tylko coś poszło inaczej, ktoś postąpił odmiennie niż stało się w rzeczywistości której doświadczamy. Możemy się też „zahaczyć” poprzez tego typu lekturę o psychologię, filozofię, inne nauki – może akurat zapłonąć żądzą wiedzy…- Trzeba tylko wiedzieć gdzie i po jakie książki sięgać…
Czytaj dalej Ciekawe recenzje książki Ziemkiewicza… Walc Stulecia.

Film SF – który robi do dziś wrażenie… Dr. Strangelove.

„Dr  Strangelove, czyli jak przestałem się martwić i pokochałem bombę” komedia SF na podstawie książki o tym samym tytule napisanej przez pułkownika armii Stanów Zjednoczonych w okresie zimnej wojny („Red Alert” Petera George’a). Czytaj dalej Film SF – który robi do dziś wrażenie… Dr. Strangelove.