Z maila w odpowiedzi na oświadczenie Prezesa Lukasiewicza.
„Szanowny Panie Prezesie,
upubliczniony przez Związek, którego jest Pan Prezesem, tekst dotyczący oceny filmu „Pokłosie” zaskoczył mnie. Nie wiem, jakie są koneksje zaangażowanych w projekt „Pokłosie?, być może ich przyznanie się do winy jest godne pochwały. Mnie bliżej jest do rodziny Mieczysława Mussila, też artysty, urodzonego w polskim mieście Lwów. Rodzina ukrywała w willach na Żoliborzu kilkunastu Żydów, solidarnie cierpiała głód i niedostatek ( proszę wyżywić z legalnych kartek dodatkowo 15 osób). Nie czynili tego dla sławy ani korzyści, zostali ukarani nie tylko wypędzeniem ze Lwowa, ale i przez PRL. Mieczysław Mussil z rodziną po wojnie zamieszkał w 36-metrowym mieszkaniu w bloku przy Górnośląskiej i cierpiał niedostatek. Czy Związek Artystów przyzna się do winy z powodu milionów Polaków mordowanych i prześladowanych przez braci komunistów? Miliony Polaków nie mają powodu przyznawać się do winy, o której Pan pisze w oświadczeniu a ja nie życzę sobie, żeby pokłosiem niewiedzy autorów projektu było oskarżanie mnie, moich dzieci i wnuków o udział w niegodnych czynach przeciw człowiekowi.
Z poważaniem
Bożena Ratter”
Pozwalam się również podpisać pod tym listem. Nie może być tak, że znów wrzuca się wszystko i wszystkich do jednego wora – proszę wybaczyć kolokwializm wydaje się jednak najwłaściwszym słowem do określenia czynów jakie dzieją się na tej płaszczyźnie. Tylko nasz naród potrafi tak celnie piętnować samego siebie, opluwać i obrzucać gnojem.
Gdzie indziej byłoby to niedopuszczalne.
Mój dziadek mielił zboże podczas wojny, jako młynarz. Zdarzało się dać trochę mąki ukrywającym się Żydom. Tak po prostu, po ludzku. Za swoją działalność omal nie trafił do obozu koncentracyjnego. Bity i prześladowany przez niemiecką policję został cudem uratowany przez nieznanego oficera niemieckiego. Jest to opowieść, którą wiele razy słyszałem z ust mojej babci. Kiedy już miano zabrać dziadka Wiktora, zaszczutego psami i skopanego przez hitlerowców, podjechał samochód, wysiadł z niego oficer (chyba z SS – czarny mundur) i oświadczył, że zboże mielono dla niego. Odwołał policjantów. I odjechał.
Któż to był? Dlaczego tak uczynił?
Ani dziadek, ani babcia, ani nikt z mojej rodziny nie ma pojęcia.
Dlatego podpisuję się pod słowami: „Nie ma złych narodów są tylko źli ludzie, i dobrzy…”
Takim niepoznanym dobrym człowiekiem dla naszej rodziny był ów oficer.
Żebyśmy wszyscy o tym pamiętali…
Polecam zastanowić się nad materiałami do których linki umieszczam poniżej:
Czy komuś zależy na zniszczeniu polskiej godności?
Korzenie żydowskie w Polsce absurdy i prawdy
Piotr Szelągowski