Mortui sunt ut liberi vivamus, czyli rzecz o bitwie pod Zadwórzem…

Wielkie  i małe bitwy były i są stałym elementem działań wojennych bez względu na długość i szerokość geograficzną globu, choć w miarę upływu czasu ich charakter ewoluuje. Wśród bitew można wyróżnić zarówno te o kolosalnym znaczeniu, jak i te mniej znaczące. Z reguły uznanie, podziw oraz pamięć rodzą bitwy największe ? te, które niejednokrotnie zmieniały losy całego świata, państw bądź narodów. Znacznie rzadziej wspomina się bitwy, które można właściwie uznać za epizody będące częściami składowymi większego ?teatru działań?. Wśród wspomnianych bitew małych bywają jednak i takie, które przez męstwo, waleczność oraz bezprzykładne poświęcenie żołnierza, urastają do rangi symbolu, przewyższając tym właśnie niejednokrotnie bitwy wielkie.

Śmierć kilkudziesięciu bądź kilkuset nawet żołnierzy na polu bitwy, na którym po każdej ze stron znajdowały się tysiące żołnierzy, nie wywołuje aż tak silnego wrażenia. Co innego sytuacja, w której

strony dzieliła olbrzymia dysproporcja sił, a mimo to strona słabsza, świadoma poniekąd swego losu, podjęła wyzwanie i w imię wyższych celów, postanowiła walczyć do ostatniego naboju, skazując się de facto na śmierć.

W bitwach wielkich, tych które zaważyły na losach ludzkości, najczęściej wskazuje się na znaczenie jakie odegrała ona podczas całej danej kampanii, podkreśla się kunszt dowódców, którzy stają się automatycznie bohaterami, czasem eksponuje się również wagę tego czy innego rodzaju broni. Bitew takich nie trzeba, mówiąc współczesnym językiem reklamować – są one zazwyczaj znane wszystkim, a wymieniane wielokrotnie w podręcznikach do historii, zostają w pamięci na wieki. Z bitwami mniejszymi bywa niestety różnie.

Przykładem takiej z pozoru niewielkiej bitwy, będącej elementem toczących się ogólnie działań, gdzie żołnierz polski wykazał nadzwyczajne męstwo i heroizm, była bitwa pod Zadwórzem do której doszło 17 sierpnia 1920 roku. Dziś mija dokładnie 95 lat od tamtych dni?

Wróćmy zatem do wydarzeń jakie wówczas się rozgrywały. Sytuacja na froncie ówczesnej wojny polsko-rosyjskiej nie była najlepsza, choć zwycięstwo pod Warszawą przełamało zła passę. bitwa lwowska, obok bitwy warszawskiej, stanowiła niesamowicie istotny element całej kampanii wojennej. Zamiarem głównodowodzących polskim frontem było rozegranie kluczowej bitwy bezpośrednio pod Lwowem, co pozwoliłoby wykorzystać maksimum sił, które w międzyczasie stale się powiększały. Linia frontu zbliżała się jednak do miasta niezwykle szybko, osiągając 17 sierpnia 1920 roku linię Krasne ? Zadwórze, oddalone zaledwie o 33 km od Lwowa.

Już dzień wcześniej oddziały 6. Dywizji Jazdy ze składu Armii Budionnego zaatakowały w okolicach Zadwórza I baon 54. pp, który został zniszczony. Rankiem, 17 sierpnia, batalion złożony z młodych ochotników lwowskich, z detaszowanego 240. pp rtm. Romana Abrahama, dowodzony przez kpt. Bolesława Zajączkowskiego, nie nękany ogniem wroga, maszerował wzdłuż torów z Krasnego do Lwowa. Dochodząc do Zadwórza został on jednak w godzinach około południowych nagle zaatakowany silnym ogniem z broni maszynowej od strony stacji kolejowej w Zadwórzu. Dowódca zarządził rozwinięcie batalionu w tyralierę i zaczął posuwać się skokami w kierunku zajętej przez Rosjan wsi Zadwórze. Wzmożona wymiana ognia nastąpiła w pobliżu budynków stacyjnych, w kierunku których natarcie poprowadził dowódca kompanii karabinów maszynowych, por. Antoni Dawidowicz. Zdobywszy budynek stacji kolejowej oraz pobliskie wzgórza Abrahamczycy ? bo tak sami się określali ? rozpoczęli nierówną walkę z wrogiem.

Braki w amunicji uzupełniano początkowo poprzez odbieranie jej zabitym i rannym. Ponosząc wielkie straty, walcząc również wręcz, młodzi żołnierze odparli sześć szarż kawalerii i ciągły ostrzał artylerii wroga. Pewnym krótkim odciążeniem dla broniących się Polaków, było wsparcie udzielone przez trzy samoloty polskie, które nadleciawszy od strony Lwowa, zaatakowały Rosjan z pokładowej broni maszynowej oraz zrzucając bomby na zajmowane przez nich pozycje.

Wsparcie to nie mogło być jednak długotrwałe wobec wyczerpania przez załogi samolotów większości amunicji. Dodatkowo siły rosyjskie z każdą godziną wzmacniane były posiłkami, dzięki czemu doprowadzono do sytuacji całkowitego otoczenia walczących Polaków. Na domiar złego Rosjanie uzyskali wsparcie trzech swoich samolotów, które ogniem karabinów maszynowych wspierały ataki swojej kawalerii i artylerii. Tym samym oderwanie od wroga stało się wręcz całkowicie niemożliwe. Kiedy przy życiu zostało już tylko kilkudziesięciu obrońców, kpt. Zajączkowski rozkazał, wraz z nadejściem zmierzchu, odrywanie się od wroga w kierunku zachodnim, do kompleksu leśnego położonego przed miejscowością Barszczowice.

Ostatnim punktem oporu stała się budka dróżnika stacji. Tu, po całkowitym wyczerpaniu amunicji, doszło do walki wręcz. Nie mający całkowitych szans z kawalerzystami, młodzi żołnierze zostali zmasakrowani szablami Kozaków. Chcąc uniknąć niewoli, kpt. Zajączkowski ostatnim nabojem odebrał sobie życie strzałem w głowę. Pozostali przy życiu oficerowie (w tym ranni) poszli śladem swego dowódcy. Rozwścieczeni Rosjanie w dzikim szale dopuścili się wówczas zbrodni dobijając rannych, leżących na polu walki kolbami oraz bezczeszcząc zwłoki poprzez odcinanie im głów i kończyn.

Bitwa trwała łącznie 11 godzin. Żołnierzom batalionu kpt. Zajączkowskiego przyszło walczyć z ponad dziesięciokrotnie silniejszym przeciwnikiem. Spośród ogólnej liczby około 400 Abrahamczyków zginęło, bądź zostało zamordowanych 318. Pozostałym udało się ukryć, względnie zostali wzięci do niewoli. Spośród wziętych wówczas do niewoli do sierpnia 1922 roku powróciło 46 żołnierzy, natomiast dalszych 25 powróciło w marcu 1923 roku w ramach kolejnej wymiany jeńców. Złożona, olbrzymia ofiara krwi żołnierza polskiego nie poszła jednak na marne ? dzięki związaniu sporych sił rosyjskich pod Zadwórzem, możliwe stało się wycofanie pod Lwów innych oddziałów WP, które zajęły następnie pozycje obronne na przedpolach miasta i w wyniku tego przyczyniły się walnie do zatrzymania słynnej Konnicy Budionnego. Z całą zatem odpowiedzialnością rzecz można, iż nierówna walka podjęta przez batalion kpt. Zajączkowskiego, wyhamowała impet oddziałów Budionnego, przyczyniając się tym samym do skutecznej obrony Lwowa.

Obraz dramatu jaki rozegrał się pod Zadwórzem pierwsi zobaczyli żołnierze pociągu pancernego Huragan, którzy przybyli na pobojowisko 20 sierpnia, wkrótce po wycofaniu się oddziałów Budionnego. Na stacji znaleziono 318 zmasakrowanych, zbezczeszczonych i obrabowanych ciał żołnierzy. Wkrótce do Zadwórza przybyły również rodziny żołnierzy batalionu kpt. Zajączkowskiego. Większości ofiar na skutek panujących upałów i stopnia zmasakrowania ciał nie dało się zidentyfikować. Rozpoznano jedynie 106 osób, z czego wielu jedynie po cechach charakterystycznych, znanych rodzinie.

Choć, jak wspomniano wcześniej, bitwa pod Zadwórzem nie należała do kluczowych w obliczu tych, jakie rozgrywały się m. in. w sierpniu 1920 roku na ziemiach polskich, jej znaczenie ? szczególnie psychologiczne ? było ogromne. Dysproporcja sił i heroiczna walka polskich żołnierzy spowodowały, że bój pod Zadwórzem zaczęto praktycznie od razu określać mianem polskich Termopil. W ten sposób rodziła się legenda waleczności, która miała, dając przykład miłości do ojczyzny, służyć przez kolejne lata wychowaniu zarówno młodych, jak i dorosłych już obywateli odrodzonej Rzeczypospolitej wskazując, iż dobro państwa zawsze należy traktować w sposób nadrzędny.

Z racji nadal toczących się działań wojennych oraz groźby epidemii, zwłoki 311 poległych pochowano pierwotnie w zbiorowej mogile w Zadwórzu. Ciała kpt. Bolesława Zajączkowskiego, kpt. Krzysztofa Obertyńskiego, por. Jana Demetera, ppor. Tadeusza Hanaka, pchor. Władysława Marynowskiego, kpr. Stefana Gromnickiego oraz szer. Eugeniusza Szaraka przewieziono natomiast do Lwowa, gdzie 18 września 1920 roku pochowano je uroczyście na Cmentarzu Obrońców Lwowa. W uroczystościach, którym nadano niezwykle podniosły charakter uczestniczyli liczni przedstawiciele władz wojskowych oraz cywilnych, jak również mieszkańcy Lwowa i okolic. Pięć lat później, kiedy tworzono w Warszawie Grób Nieznanego Żołnierza, to właśnie matka jednego z tych, którzy polegli pod Zadwórzem, wskazywała ciało żołnierza, którego ekshumowane zwłoki spoczęły w Warszawie.

Za zakończenie ze smutkiem należy stwierdzić, iż współcześnie legenda bitwy pod Zadwórzem nie jest tak powszechnie znana jak w II RP. Pocieszającym jest jednak fakt, iż rokrocznie harcerze oraz miejscowi Polacy (a także nieliczni przyjezdni), pojawiają się na uroczystościach rocznicowych. Groby poległych także są już dziś na powrót uporządkowane. Oby jeszcze tylko więcej wśród zwykłych ludzi pamięci, bowiem to Oni polegli, abyśmy mogli żyć wolni?

6 komentarzy do “Mortui sunt ut liberi vivamus, czyli rzecz o bitwie pod Zadwórzem…”

  1. „Oni polegli, abyśmy mogli żyć wolni…”
    dziś bohaterscy żołnierze przewracają się w grobach, które nawet nie znajdują się dziś w granicach Polski, Polska w rękach postkomunistów z „Solidarności”, władza w rękach „resortowych bachorów”, wartości narodowe i religijne zwalczane przez postubecką KORowską swołocz, której przodkowie byli wtedy po przeciwnej stronie, niosąc do Polski ogień bolszewickiej rewolucji
    większość dzisiejszych Polaków by nawet nie broniła Ojczyzny, zostali wyprani z patriotyzmu przez solidarnościowych wychowanków Kiszczaka
    http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-patriotyzm-nie-jest-dzis-w-cenie,nId,1103835

  2. Z przykrością muszę się z Panem zgodzić… Prawdziwi bohaterowie pochowani są najczęściej na Kresach, niestety w zapomnieniu… Kolejne pokolenia komunistów robiły i nadal robią wszystko, aby pamięć o tych Ludziach i wydarzeniach zaginęła w Narodzie…

    1. a tych, co dbają o groby bohaterów na terenach okupowanych politrucy PiS-u nazywają „mniejszością sowiecką”, pamiętamy niedawne ataki środowiska sowieckich agentów z PiS na Marię Pyż ze Lwowa
      naszych rodaków z Wileńszczyzny ośrodek kierowany przez córeczkę stalinowskich komsomolców Romaszewską nazywa … Białorusinami, współpracownik córki ZMP-owców udowadnia, że tam nigdy nie było Polaków
      Romaszewska to znowu środowisko sowieckiego PiS-u, wychowanków Kiszczaka
      co się dziwić, jako córka ZMP-owców, podobnie jak Kaczyński, syn stalinowskiego politruka, wychowana została w kulcie Stalina i radzieckiej wersji komunizmu, skutki takiego stalinowskiego wychowania mamy dziś w jej sowieckiej działalności przeciwko Polakom na Kresach, przeciwko wszystkim Polakom, bo uderzając w naszą historię tam atakuje całą Polskę, wszystkich Polaków
      i to za nasze, publiczne pieniądze, swoimi antypolskimi działaniami po prostu nas okrada
      ale taka już złodziejska natura bolszewików

  3. To była wielka bitwa w sercach i duszach. Kogo dziś byłoby stać na takie poświęcenie? Kto w ogóle wziąłby broń do ręki w obronie Ojczyzny? Często spotykam się ze zdaniem, że palcem by nie kiwnięto – prędzej wsiedli by w samochód i wyjechali na zachód niż ginęli w obronie Polski. Bo po co … nie warto…

  4. Niestety wszystko co Panowie napisaliście jest prawdą… Komunizm zabijał pamięć o tych Bohaterach, III RP nie kwapi się o upomnienie się o nich, a współczesna młodzież nawet nie pomyśli o tym, aby walczyć za Polskę… Określone grupy osiągnęły swój sukces zohydzając kolejnym pokoleniom Polaków patriotyzm, któremu nadano synonim szowinizmu, nacjonalizmu no i rzecz jasna antysemityzmu… Być Polakiem patriotą w dzisiejszych czasach, to ciężki kawałek chleba :(

    1. my Polacy pamiętamy, ale nasza opinia jest pomijana w mediach
      wieczna hańba PiS-owi, pogrobowcom stalinowskich komunistów, bękartom sowieckich agresorów z 1920 roku
      i ich kamratom z PO, pamiętamy, kto chciał odsłaniać pomnik czerwonoarmistów idących na Warszawę w 1920 roku
      tow. Komorowski, chyba wiesz dlaczego przegrałeś wybory? bohaterscy żołnierze Armii Ochotniczej zemścili się na tobie zza grobu
      nie ma wybaczenia za pomnik rezunów z Armii Czerwonej w Ossowie, takiej hańby nikt komunistom z PO nie wybaczy
      https://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Pomnik_nagrobny_%C5%BCo%C5%82nierzy_bolszewickich_w_Ossowie.JPG

      choćby komuch Komorowski do końca życia leżał krzyżem w kościele, i tak Bóg mu nie wybaczy poparcia czerwonych antychrystów, jedyne co go czeka w przyszłości to wieczne męki piekielne
      rodzina Komorowskiego za samą haniebną aferę w Ossowie jest przeklęta na wieki
      poczekajmy aż papież Franciszek rzuci ekskomunikę na ten ród czerwonych potępieńców

Możliwość komentowania została wyłączona.