Nadesłane z wysp, kolega podesłał.
„Stara Europa jest opanowana przez złudzenia. Obudź się, zanim będzie za późno
Zachód żyje w krainie fantazji, gdzie wszystko jest za darmo. Nasi przyjaciele patrzą na to z przerażeniem, nasi wrogowie z radością.
Matthew Syed
Niedziela, 8 grudnia 2024, 12:01, The Sunday Times
To, co najbardziej zdumiewać będzie przyszłych historyków, to jak głośno dzwoniły dzwony alarmowe. Francja, Wielka Brytania i Niemcy — wielkie filary starego porządku europejskiego — rozpadają się. Reszta świata (a mam rodzinę i przyjaciół niemal w każdym zakątku, w tym w krajach o najszybciej rozwijających się gospodarkach) dostrzega to, mówi o tym i, szczerze mówiąc, jest tym zaskoczona.
Po upadku koalicji Scholza, wyrzuceniu Michela Barniera i absurdalnym wznowieniu kariery Sir Keira Starmera w zeszłym tygodniu, zauważyłem, że jeden z użytkowników X napisał: „To jak oglądanie upadku Rzymu, ale z Wi-Fi”. Oczywiście to trochę przesadzone, ale to, co zdumiewa tego komentatora obserwującego z wnętrza budowli, to jak niezdolni są ludzie starej Europy do zdiagnozowania gnicia, nie mówiąc już o jego rozwiązaniu.
Francja jest doskonałym przykładem. Słuchałem debaty z udziałem trzech ekspertów, w tym dziennikarza z Le Monde, którzy próbowali zrozumieć upadek premiera i możliwy koniec Emmanuel’a Macrona, a cała rozmowa przypominała fragment „Alicji w Krainie Czarów”. Z spokojem (i nie bez inteligencji) mówili o porządku konstytucyjnym, polaryzacji i wzroście „skrajnych” partii, ale nie zdawali się dostrzegać ani nawet przeczuwali prawdziwej przyczyny problemów. To nie ma nic wspólnego z lewicą czy prawicą, Macronem czy Le Pen, Piątą Republiką czy podziałami społecznymi. Problem leży w ludziach we Francji — w demos, jeśli chcesz.
• Jak Francja się rozpadła: gorzko, napuchnięta i obwiniająca Macrona
Francja, widzisz, miała rządy lewicowe, prawicowe i wszelkie pomiędzy, a przez pięć dekad realizowała polityki zadziwiającej spójności. Od 1974 roku państwo prowadziło deficyty fiskalne każdego roku. A powód tego jest oczywisty dla wszystkich, oprócz, jak się zdaje, tych żyjących w świecie marzeń. To trwała i niezmienna wola Francuzów, by żyć ponad stan; cieszyć się rosnącym dobrobytem, wydatkami socjalnymi i dotacjami, jednocześnie opierając się wyższym podatkom, dłuższym godzinom pracy i odkładanym emeryturom, które są potrzebne, by je sfinansować. Dług publiczny wynosi teraz 120 procent PKB.
Jest na to słowo, i to właśnie to, co starali się przekazać tacy historycy jak Spengler i Gibbon w swoich opisach dynamiki upadku cywilizacji: złudzenie. Plan budżetowy Barniera, dość anemiczny, zakładał jedynie obniżenie deficytu z 6 procent do 5 procent PKB, ale nawet to wywołało gromy oburzenia. Parlamentarzyści — mówiący w imieniu elektoratu, który w każdej części popadł w stan chronicznego poczucia uprawnień — odpowiedzieli gromkim „non!”. Więc dług będzie rósł, populacja będzie się starzeć, stosunek zależności będzie się kurczyć, a dowiemy się, jak głęboka jest ta królicza nora dopiero, gdy nieuchronny kryzys długu wybuchnie, z potencjalnie katastrofalnymi konsekwencjami dla Francji, Europy, a jeśli do tego czasu wojna z rewansjonistycznymi mocarstwami stanie się nieuchronna, także dla świata.
Elektorat brytyjski jest, jeśli nie bardziej, to równie oderwany od rzeczywistości. Podobnie jak Francuzi, my lubimy obwiniać „bezużytecznych” polityków, system wyborczy czy członkostwo w różnych blokach handlowych, ale to głównie rozproszenie uwagi od faktu, że wyborcy stali się coraz bardziej oderwani od empirycznej rzeczywistości; wyborcy, którzy (jak konsekwentnie pokazują badania) domagają się skandynawskich usług publicznych przy amerykańskim poziomie opodatkowania, lśniącej nowej infrastruktury energetycznej, ale nie w moim podwórku, nowych mieszkań, ale przy zachowaniu prawa do weta na poziomie lokalnym, i potrójnie zabezpieczonych emerytur, ale nie rachunku. Spójrz na nasz słaby wzrost, przerażająco drogie rachunki za energię i rosnące płatności odsetek od długu przewyższające wydatki na obronę, i podziwiaj cud demokracji. To logiczna konsekwencja wyborów wyborczych — cecha naszego systemu, a nie wada.
Niemcy mają ten sam podstawowy problem, choć z niemieckim akcentem. Naród Bismarckowskiego realizmu przez 30 lat oszukiwał Amerykę, państwo, od którego zależy jego obrona, jednocześnie kolaborując z państwem, które najbardziej zagraża jego bezpieczeństwu: z Rosją. Kolejni przywódcy obejmowali ten strategiczny schemat Ponziego, ponieważ pozwalał im manipulować danymi o wzroście, zlecając koszty ochrony, jednocześnie opierając się na tanim rosyjskim gazie, który Putin bezwzględnie wykorzystał, by osłabić europejską determinację w obliczu coraz bardziej haniebnych aktów przemocy. Upadek koalicji Scholza nie jest przyczyną problemu; to tylko objaw. Podobnie jak Francja i Wielka Brytania, Niemcy to stary naród (choć zjednoczony dopiero pod koniec XIX wieku), który popadł w świat marzeń.
A oto co widzi świat patrząc na nas: cywilizację, która utraciła te cechy, które napędzały jej wzrost. Etyka pracy. Realizm. Inspirujące ukierunkowanie na przyszłość. Dziś Wielka Brytania przewodniczy coraz większej liczbie osób korzystających z renty inwalidzkiej, podczas gdy niemal nie debatuje się o (nie)przystawalności tego rozwiązania. Statystyki Światowego Banku sprzed kilku lat (choć kontrowersyjne) sugerują, że Europa ma 10 procent światowej populacji, 30 procent gospodarki i 58 procent wydatków na ochronę socjalną.
Czytając niedawno o związkach zawodowych sektora publicznego, które ogłaszają „prawo” do czterodniowego tygodnia pracy mimo spadającej produktywności (a nasi wrogowie pracują ciężej i dłużej), nie mogłem nie zastanowić się nad pracami historyka i generała Sir Johna Glubba. W „Losie imperiów” zauważył on, że to właśnie w chwili szczytowej wrażliwości kalifatu Abbasydów w IX-wiecznym Bagdadzie — po przejęciu władzy przez wojsko i groźbie bankructwa — ludzie zażądali krótszego tygodnia pracy.
Patrzenie na resztę świata tylko potęguje poczucie narastającego nierealizmu w starej Europie. Indie mogą być biedne i sparaliżowane przez niesprawiedliwy system kastowy, ale budują jak szalone i są zdecydowane stać się dominującą potęgą. Wietnam to państwo jednopartyjne, ale przyciągające ogromne inwestycje technologiczne i rozwijające się szybciej niż Anglia w XIX wieku. Polska i Rumunia były przez wieki zapadłymi dziurami, ale czują, że ich czas nadchodzi. Jedziesz do tych krajów i słyszysz, jak ludzie mówią nie o prawach i przywilejach, ale o odpowiedzialnościach i obowiązkach — i obronie. Nie patrzą w lusterko wsteczne ani nie chowają się w zbolałej winie za dawne historie, ale odważnie sięgają w przyszłość, w sposób, który jest tak namacalny, że można to poczuć.
Chciałbym dodać trzy dodatkowe uwagi, które ze względu na ograniczoną przestrzeń nie mogą być szerzej omówione. Niekontrolowana imigracja — legalna i nielegalna — pogłębiła problemy Europy, ale ta polityka nie była wolą ludu. Całkowita porażka w kontrolowaniu granic nie była wyrazem demokracji, lecz jej największym nowoczesnym zdradzieckim czynem — i będzie miała swoje konsekwencje przez dekady. Warto także zauważyć biurokratyczne nadmierne ingerencje instytucji UE oraz coraz bardziej widoczne oznaki korupcji — tego również nie można pominąć w żadnej analizie europejskich trudności. Nie można również pominąć coraz bardziej bezczelnego transferu majątków superbogatych, którzy wykorzystują instytucjonalną wartość Europy, aby zabezpieczyć ogromne bogactwo, jednocześnie uchylając się od swoich zobowiązań podatkowych.
Mam nadzieję, że możliwe jest dostrzeganie tych problemów i głębokie rozmyślanie nad tym, jak się z nimi zmierzyć, a jednocześnie zrozumienie głównej myśli tego artykułu. Stara Europa pozostaje wielką potęgą i (moim zdaniem) najlepszym miejscem na świecie do życia, ale jej mieszkańcy popadli w świat marzeń, z którego muszą się obudzić, inaczej świat wyprzedzi nas. A my zostaniemy — z naszą winą, wojnami kulturowymi i filmikami z kotami — zastanawiając się, jak to możliwe, że do tego doszło.”
Tłumaczenie: Chat GPT
Źródło:
Ilustracja – Bez mała jedna z wizji SF… Kto wie co się wydarzy…