„…mamienie opinii publicznej dla nagięcia jej do własnych celów”

?Wywiad obcy to rak na ciele każdego kraju, trudny do wycięcia i stale grożący przerzutami. Dla nas, Polaków, jednak groźniejsza się okazywała od czasów niepamiętnych inna odmiana ?intelligence?. Hulała ona swobodnie w naszym kraju w epoce przedrozbiorowej, krzewiła się w wieku XIX, a obecnie zabrała się bezceremonialnie do naszej emigracji. (ze wspomnień Edwarda Raczyńskiego). Zmieniały się tylko ośrodki dyspozycyjne. Nici w ręku trzymali dawniej obcy monarchowie, a po nich obce tajne związki. Od ostatniej  wojny firmują ją niemal otwarcie obce rządy. Jej zadaniem jest mamienie opinii publicznej dla nagięcia jej do własnych celów. (?)

Sztukę wsparcia zaborczej ofensywy przy pomocy skomplikowanego systemu szpiegostwa, dezinformacji i oszczerstw posiadły dopiero i udoskonaliły Sowiety i tą wiedzą obdzielały satelickie władze narodów ujarzmionych. Pamiętam, jak głośnym było w latach przedwojennych nasycenie sowieckimi wtyczkami organizacji politycznych ?białych? Rosjan i Ukraińców na Zachodzie. Teraz my, na naszych zebraniach i w publicznych lokalach w krajach wolnych oglądamy się za podsłuchującymi. W naszym gronie kursują swobodnie plotki uwłaczające czci bardziej znanych działaczy, których się wyszydza jako ?niezłomnych?, albo ośmiesza jako głupców, lub też pomawia o nie popełnione przestępstwa. Najostrzejsze napaści skierowane są przeciw jednostkom energicznym i występującym odważnie w obronie swoich przekonań. Plotki rozprowadzają często po tym ludzie w dobrej wierze, nie troszcząc się o jej źródło. Powstają w naszym przerzedzonym gronie kwasy i nieporozumienia z ujmą dla sprawy, której bronimy. A o to przecie chodziło. Sprawa zaś jest tak oczywista, że kilku obrońców polskich Termopil wadzi potężnej Moskwie i jej sługom?.
Diagnoza postawiona przez wybitnego polityka i dyplomatę II RP, uszyta jest na miarę oszczerstw imperium medialnego i ?przepoczwarzonej? lewicy, a ostatnio bardzo trafnie odnosi się do okrutnie kłamliwej wypowiedzi ukraińskiego posła, Mirosława Czecha, ciekawe w czyim interesie.

Czy posłużymy się radą Edwarda Raczyńskiego, ?czas najwyższy, aby pokrzyżować im grę, z pomocą nie większej tolerancji, ale wzmożonej czujności??.

?Oto fakty i daty stanowiące tło zbrodni: po agresji polskiego terytorium, dokonanej przez Rosjan w osiemnastym dniu zmagań Polaków z hitlerowskim najeźdźcą, wojska sowieckie wzięły do niewoli około 200 000 żołnierzy, których następnie rozparcelowano po setkach obozów na terenie całej Rosji sowieckiej. Prawie wszyscy oficerowie i kilka tysięcy żołnierzy pojmanych z bronią w ręku we wrześniu 1939 przeszło pomiędzy październikiem 1939 i majem 1940 przez trzy obozy założone w opuszczonych klasztorach w Starobielsku, w Kozielsku i w Ostaszkowie.

5 kwietnia 1940 w trzech wspomnianych miejscowościach znajdowało się piętnaście tysięcy ludzi, w tym osiem tysięcy siedmiuset oficerów. Z tej liczby ocalało zaledwie 448 oficerów i żołnierzy. Po ewakuacji tychże obozów zostali oni internowani w Griazowcu i w więzieniach moskiewskich, skąd ich następnie uwolniono po rozpoczęciu wojny niemiecko-sowieckiej i zawarciu układu Sikorski-Stalin. Zniknęła reszta, to znaczy 14 500 do 15 000 ludzi. Na szczęście nie tylko zbiorowe mogiły w Katyniu pozwalają wskazać na pewną część zaginionych oficerów.

Kim byli ci ludzie? Byli oficerami wszystkich stopni, oficerami zawodowymi i oficerami rezerwy, podoficerami armii i policji. Ponad 600 lotników, 800 lekarzy pośród pierwszych, jakich wykształciła Polska, ponad dwunastu profesorów uniwersyteckich?. Ja sam jako były jeniec Starobielska od października 1939, zwolniony następnie z obozu internowania w Griazowcu latem 1941, zostałem mianowany w październiku 1941 szefem biura poszukiwań zaginionych?. (Józef Czapski, Na nieludzkiej ziemi).

Literacko wspaniale napisana książka ocalałego świadka zbrodni katyńskiej, pisarza, malarza, a przede wszystkim niezwykle prawego człowieka walczącego o ujawnienie zbrodni katyńskiej, powinna znaleźć się w kanonie szkolnej literatury i w bibliotece sejmowej, by upamiętnić, uwrażliwić i ostrzec. Jest w niej pamięć o niektórych z najznakomitszych Polaków II RP i z tego powodu powinna być teraz wydana we wszystkich językach świata. To jedna z wielu pozycji twórczości zakazanej w II i III RP, wyklętej i zastąpionej przez ?własną wersję historii? propagandystów wrogich nam idei i ich twórców kultury.

?Wśród lekarzy w Kozielsku był wybitny neurolog prof. Pieńkowski, lekarz Marszałka Piłsudskiego dr Stefanowski, neurolodzy: prof. Marcin Zieliński i kierownik Oddziału Psychiatrycznego Szpitala Wojskowego w Wilnie, wybitny uczony, dr Nelken, dawny wiceminister zdrowia, człowiek wielkiej inteligencji i ideowości, dr Wroczyński (prowadził on kuchnię w Kozielsku), prof. Godłowski ?dyrektor Kliniki Neurologicznej na Uniwersytecie Wileńskim i Instytutu Badań Mózgu. W Starobielsku spotkałem paru najwybitniejszych chirurgów warszawskich, dr. Kołodziejskiego i dr. Levittoux. Poznałem dr. Kołodziejskiego pierwszy raz w 1920 r. na froncie polsko-sowieckim pod Krasnym, kiedy Budionny podchodził pod Lwów; był wówczas naczelnym lekarzem pociągu sanitarnego Szpitala Ujazdowskiego. Uratował wtedy między innymi życie memu bratu, wyjmując mu odłamek szrapnela z osierdzia. Ten sam dr Kołodziejski, wzięty do szpitala w Brześciu przez bolszewików w 1939 r., został wsadzony do wagonów towarowych z kilkuset innymi lekarzami i oficerami polskimi. Wagony zaplombowano, zapewniając jeńców, że pociąg będzie skierowany do Warszawy. Po dwudziestodniowej podróży, w straszliwej ciasnocie i w zamkniętych wagonach, znaleźli się podróżnicy nie w Warszawie, ale w Starobielsku.

W obozach było kilkudziesięciu profesorów i docentów uniwersytetu: Morawski, prof. Politechniki Warszawskiej; prof. Tucholski, fizyko-chemik, specjalista od materiałów wybuchowych, docent w Cambridge; prof. Piotrowicz, sekretarz krakowskiej Akademii Umiejętności, któremu zawdzięczaliśmy świetne odczyty z zakresu historii polskiej; inżynier Eiger, wiceprezes Ligi Antyhitlerowskiej w Polsce; dwóch redaktorów ?Naszego Przeglądu?, którzy, uciekając spod okupacji niemieckiej, zwrócili się do Rosji z prośbą o azyl.

80% Instytutu Technicznego Uzbrojenia zaginęło, 80% wychowanków sekcji uzbrojenia Politechniki Warszawskiej, którzy służyli w wojsku zaginęło również. Nikt nie wrócił z Instytutu Gazowego, który cały z mjr. Brzozowskim na czele dostał się do niewoli. Zaledwie dwóch oficerów uratowało się z pińskiego rzutu Kierownictwa Marynarki Wojennej. Te kilka nazwisk, które zacytowałem, są zebrane całkiem dorywczo z pamięci własnej, czy opowiadań kolegów. Nie stanowią nawet próby wyliczenia najbardziej wartościowych i cennych ludzi, których straciliśmy właśnie przez te obozy?.

Józef Czapski poprzez opis pobytu w Starobielsku i poszukiwań w Rosji śladów ludobójstwa dokonanego na inteligencji polskiej, dostarczył nam rzetelną kronikę zdarzeń i zachowań ludzkich.

?Jeńcy w Starobielsku, byliśmy zasypywani komunistycznymi pismami rosyjskimi, a także polskimi, wydawanymi haniebną polszczyzną we Lwowie, Wilnie, Kijowie, specjalnie dla naszego użytku. W tych gazetach porównywano nieustannie zajęcie terenów wschodnich Polski do zwycięstw Suworowa, a nas wszystkich opisywano jako tchórzliwych faszystowskich bandytów. Jedno opowiadanie utkwiło mi w pamięci: grupa oficerów w Małopolsce Wschodniej z rozbitej Armii Polskiej cofa się na wschód, spotykają oni na drodze huculskiego chłopa, który zszedł z gór za chlebem, idzie szukać pracy, jest bardzo głodny. Prosi jednego z oficerów, by mu dał kawałek chleba. Oficer zaś, razem z kolegami, rozcina mu brzuch i wypatroszywszy, wsadza do otwartego brzucha bochenek chleba…Tego rodzaju brechty drukowano codziennie w setkach wariantów, bo trzeba było dowieść wówczas, że każdy oficer polski jest łajdakiem”.

Józef Czapski podczas skrupulatnych poszukiwań prowadził negocjacje z przedstawicielami władz sowieckich, państw zachodnich, organizacjami ale działania z przyczyn politycznych nie dawały efektu. Gdy w 1943 roku rząd polski w Londynie zwrócił się o pomoc do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża sprzeciwił się temu rząd sowiecki oświadczając, iż rząd polski odrzucając sowiecką tezę (przypisującą zbrodnię Niemcom) dał dowód kolaboracji z Niemcami. Po czym zerwał stosunki dyplomatyczne z rządem polskim. ?Jesteśmy zatem świadkami wydarzenia bez precedensu w historii prawa i sądownictwa cywilizowanego świata, kiedy to strona oskarżana o zbrodnie sama oskarża o nie inną stronę i ją sądzi z tego tytułu. (…)

Miejsce zbrodni było kolejno dostępne tylko dwu wzajemnie oskarżającym się stronom, to znaczy Niemcom i Rosjanom, którzy jako jedyni mogli rozpowszechniać na szeroką skalę ich tezy. Takich możliwości nie miała za to strona najbardziej pokrzywdzona, a jednocześnie najbardziej zainteresowana w wyjaśnieniu całej sprawy.(?)

Na poparcie powyższego twierdzenia posłużę się pewnym wspomnieniem osobistym: po okresie kierowania biurem poszukiwań (zima 1941/42) napisałem w 1943 niewielkich rozmiarów książkę (Wspomnienia starobielskie), będącą raportem o poszukiwaniu między innymi zaginionych żołnierzy. Jej druk napotkał na liczne odmowy, m.in. ze strony angielskiej cenzury (w Palestynie, w Egipcie i we Włoszech), mimo że słowo Katyń nie jest w niej nawet wymieniane. Wszędzie ten sam niezmienny zakaz druku aż do roku 1944, gdy cenzura stała się bardziej elastyczna dla polskich publikacji. Tak więc moja książka ujrzała światło w ferworze ofensywy na Monte Cassino, Anconę i Bolonię, wówczas dopiero, gdy Armia Polska brała udział w krwawych bitwach i w krwawych zwycięstwach?.

I ten stan trwa do dzisiaj, zostaliśmy jako naród ubezwłasnowolnieni przez beneficjentów marksistowskiej ideologii i traktatów powojennych, w rzetelnym prezentowaniu  polskiego interesu, przekazywaniu prawdy historycznej i utrwalaniu pamięci o twórcach najlepszych naszych osiągnięć i wspaniale wychowanemu pokoleniu w II RP. Kto broni nam uczestniczyć w wyjaśnieniu wielu zbrodni dokonanych w czasie wojny, w latach PRL i III RP oraz zbrodni fałszowania historii ?

W Radio Warszawa odbyła się rozmowa o sztuce ?Zupa rybna w Odessie?, zamówionej przez Stanisława Rysia , którego dziadek dowodził udaną akcją wykradzenia Jana Karskiego ze szpitala. Jan Karski chciał powiadomić świat o zbrodni dokonanej na żydach. Kto zamówi sztukę o Józefie Czapskim, który chciał powiadomić świat o zbrodni katyńskiej? Kto pokaże światu humanizm tego wielkiego Polaka, kto poprzez tę sztukę odda hołd tamtym ludziom i tamtym czasom, tak jak Stanisław Ryś oddaje uczestnikom akcji ?

10 lutego 1940 roku, w niezwykle mroźny poranek odbyła się pierwsza wywózka Polaków z polskich ziem zagarniętych zdradziecko przez sąsiadów ze wschodu, sowietów, w imię komunistycznej ideologii. Wypędzono w nocy z rodzinnych domów z zakazem powrotu, często w ciągu kilkunastu minut, setki tysięcy Polaków. Ofiarami wywózek byli chłopi (według Karoliny Lanckorońskiej jest to milion wypędzonych podczas pierwszej wywózki) oraz w większości kobiety, dzieci, starcy czyli rodziny zatrzymanych przez sowietów we wrześniu 1939 roku 200 200 żołnierzy.

?Marian Jonkajtys miał 8 lat, kiedy go wywieziono do Kazachstanu. Wrócił jako 14-letni chłopiec. Tragiczne lata spędzone na zesłaniu zaowocowały przejmującym, poetyckim opisaniem losu zesłańców, które odznacza się też kronikarskimi walorami. Ryszard Reiff, nieżyjący już prezes Związku Sybiraków, pisał o M. Jonkajtysie: ?W doświadczeniu dziecka, któremu historia wpisała do życiorysu grozę zesłania w epoce represji stalinowskich – tkwi źródło niewyczerpanej wrażliwości na sprawy Sybiraków. Czerpie z własnych przeżyć i doli najbliższych, bo cała jego liczna rodzina: ojciec – zamordowany w łagrach NKWD, starszy brat – podchorąży WP – zginął we wrześniu 1939 r. w walce z bolszewikami, matka i sześcioro rodzeństwa zaznali cierpień, które były udziałem skazanych na katorgę Polaków. (…) Należy do tych, którzy z pełną świadomością posłannictwa wobec prawdy, niosą to brzemię Żywej Pamięci, bo czują się odpowiedzialni wobec cieni Wielkich Nieobecnych, którzy nie doczekali Wolności.? (Wydawnictwo Kubajak, Marian Jonkajtys, Żywa pamięć)

Jonkajtys to wspaniały, wrażliwy poeta sybiracki, który w swojej sztuce utrwalił obrazy tamtych lat. Należy do tych setek tysięcy, którzy przeżyli holocaust i mogą powiedzieć „wolność można odzyskać- młodości nie”. To obowiązkowa lektura szkolna obok Pamiętnika Anny Frank.

To właśnie jego oskarża ukraiński poseł, Mirosław Czech, iż jest rosyjską V kolumną. Jest to rzeczą podłą i niegodną przyzwoitego człowieka.

10 lutego o godzinie 17:00 w siedzibie IPN ?Przystanek Historia? odbędzie się wernisaż  prac rzeźbiarza, Stanisława Kulona wywiezionego z rodziną do łagru na Ural. Powrócił  z „dietdomu” do domu dziecka w Polsce bez ukochanych rodziców i większości rodzeństwa.Napisał piękne wspomnienia.

Ścieżki dzieciństwa (fragment wiersza Mariana Jonkajtysa)

Czas dziecięcej idylli

Gier i psot bałamutnych

Czwartym Rozbiorem Polski

Przerwał wrzesień okrutny…

Aresztowano Ojca.

Wojskowych.

A nawet księży…

Do zesłań na Syberię

Zaczęli składać listę

(?)

I ostatni spacerek

Z ulicy Bandurskiego

Na dworzec w Augustowie ?

Odbyłem 13-tego

Kwietnia w 40-tym roku…

A następny przystanek

Był już w maju,

Wśród śniegu

W Północnym Kazachstanie…

 

Bożena Ratter

 

 

2 komentarze do “„…mamienie opinii publicznej dla nagięcia jej do własnych celów””

  1. Powyższy link Tomasza rzeczywiście poruszający i irytujący… Czy to się kiedyś skończy?

Możliwość komentowania została wyłączona.