bledną wobec tego, co się tutaj dzieje…

Trwają rozmowy o wspólnych działaniach służących uczczeniu Żydów – ofiar holocaustu. Czy są to również przygotowania do 80 rocznicy zbrodni ludobójstwa, służące uczczeniu ofiar holocaustu dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach ale również Żydach, Ormianach? Żyd jako ofiara holocaustu, Polak jako ofiara holocaustu, Ormianin jako ofiara holocaustu bezwzględnie wymagają od nas takiej samej czci i upamiętnienia.

Ewa Siemaszko w komentarzu historycznym Bilans zbrodni: Pierwszy masowy mord miał miejsce na Wołyniu 9 lutego 1943 r. w kolonii Parośla, w pow. sarneńskim. Oddział banderowski wymordował podstępnie całe osiedle – ponad 150 osób -Polaków miejscowych i z okolicy, przejeżdżających lub przebywających tam w krytycznym dniu. Napady na polskie osiedla i rodziny żyjące w miejscowościach o mieszanym narodowościowo składzie mnożyły się, zwłaszcza po dezercji policjantów ukraińskich ze służby u Niemców w marcu 1943 r. (Ewa Siemaszko).

Takich zbrodni były tysiące. Ks. Józef Marecki Misterium Iniquitatis :

(…) W jesieni 1939 r. zakonnicy zostali przez władzę sowiecką wyrzuceni z klasztoru w Wiśniowcu i brat Cyprian zamieszkał u osób świeckich. Z powodu wywózki znacznej części parafian na Syberię oraz pauperyzacji ludności karmelici zostali pozbawieni środków do życia. Aby uzbierać kwotę do zapłacenia podatku nałożonego przez władze sowieckie na kościół, brat Cyprian wynajął się jako ogrodnik w szkole. 30 VI 1941 r. w chwili wycofywania się Armii Czerwonej na wschód został pojmany w raz z kilkunastoma Polakami przez Ukraińców pozostających w służbie sowieckiej. Groziło mu rozstrzelanie, jednak uwolnili go żołnierze sowieccy, którzy poszukiwali kluczy do kościoła karmelitów, gdyż na wieży zamierzali urządzić punkt obserwacyjny. W Archiwum Krakowskiej Prowincji Karmelitów Bosych w Krakowie zachował się list br. Cypriana do przeora lwowskiego klasztoru karmelitów bosych o. Bolesława Sadowskiego z 7 VI 1943 r.

Krzemieniec, 7 czerwca 1943 r.

Przewielebny Nasz Ojcze!

Nadarza się sposobność przesłania paru słów przez osobę, która uchodzi przed nożami Ukraińców. […] Co się tutaj teraz dzieje, to brak słów na opis tych rzezi i mordów popełnianych na polskich rodzinach. Opisy z „Ogniem i Mieczem” Sienkiewicza lub „Pożogi” Kossak-Szczuckiej bledną wobec tego, co się tutaj dzieje. W całym powiecie krzemienieckim po wsiach wyrżnięto już prawie wszystkich Polaków. Ci, co zdołali ujść hajdamackich noży lub kuli, schronili się do Krzemieńca i tutaj do Wiśniowca, bo jeszcze tylko w tych dwóch miejscowościach stoją załogi niemieckie. W innych, jak Szumsku, Dederkałach, Kutach i Łanowcach, słabsze załogi wybito lub same uciekły przed liczniejszymi bandami Ukraińców. Przytoczę chronologicznie kilka wypadków, by mnie nie posądzono o przesadę.

Zaczęło się jeszcze w listopadzie ubiegłego roku [1942] i tak przez zimę trwało. Lecz były to jeszcze sporadyczne wypadki, na przykład w tej wsi wyrżnięto jedną rodzinę, w innej znów dwie lub trzy. Ale masowe mordy zaczęły się dopiero od Wielkiej Nocy i z każdym dniem przybierają na sile. Zaraz po świętach w wioskach koło Szumska wymordowano do 600 Polaków, reszta schroniła się do Krzemieńca. Potem uderzono na Kuty. Była to najliczniejsza parafia w powiecie krzemienieckim (4 tysiące dusz). Gdy zaczęto mordować, ludność schroniła się do kościoła wraz z księdzem proboszczem. W kościele broniono się przez jedną noc. W ciągu dnia kobiety z dziećmi uszły do Krzemieńca, w kościele zostali mężczyźni, by go bronić. Następnej nocy naszły liczniejsze hordy. Kościół zburzono i 200 Polaków w nim wyrżnięto. Z całej parafii nie została ani jedna dusza, a krzemieniecki kościół licealny zamieniono na mieszkanie dla tych uchodźców. Potem Niemcy zabrały młodych na roboty do Niemiec, a starzy cierpią skrajną nędzę. (…) Teraz prawie co wieczór widać łuny, jak palą osiedla Polaków, a [tych,] którzy nie uciekli, mordują w bestialski sposób. Z 15 na 16 maja napadnięto na przezacną rodzinę Kusiów w Młynowcach. Dwie córki dorosłe i syna, 21 lat, zabito. Reszta rodziny zdołała ujść. Zrabowano de szczętu, potem podpalono i te zabite do ognia wrzucono, gdzie się spaliły na węgiel.

(…) Kto może uchodzi do Gubernatorstwa, bo te hajdamaki się zacinają, że ani jedna noga polska nie powinna zostać na Wołyniu. Wiśniowca prawie że już nie ma, bo w mieście były same domy żydowskie, a Żydów wybito w zeszłym roku co do jednego. A obecnie wszystkie ich domy i budy Ukraińcy rozebrali, ostał tylko zamek, klasztor, urząd gminy i apteka. Na przedmieściach domy hajdamaków tylko stoją. (…) Kończąc to przy długie pisanie, jeszcze raz prosimy o święte modlitwy, by nasze nerwy były spokojne, byśmy mogli przetrwać w kornym zdaniu się na wolę Bożą te tortury moralne, a może i fizyczne. Całując kornie święty szkaplerz, jeszcze raz o modlitwy upraszam.
Niegodny syn brat Cyprian od św. Michała

Podczas napadu Ukraińców 7 II 1944 r. na klasztor i kościół karmelitów bosych w Wiśniowcu Nowym, w których to zabudowaniach znajdowało się ponad 150osób świeckich, brat Cyprian od św. Michała został uduszony w piwnicy paskiem od habitu. Ciało wrzucono do dołu w klasztornej piwnicy. Ekshumowany 26 IV 1944 r., pogrzebany na cmentarzu parafialnym w Wiśniowcu Nowym w zbiorowej mogile, którą po kończeniu działań wojennych splantowano. Obecnie nie ma po niej śladu. Warto przytoczyć relację s. Marii C. pochodzącej z Wiśniowca Nowego:

„Do tragedii doszło po odejściu węgierskiej jednostki wojskowej. Banderowcy wdarli się do Wiśniowca w nocy z 6 na 7 lutego i rozpoczęli makabryczną rzeź. Wielu żywcem spalono w domach, dzieci żywcem wbijano na pal lub rozdzierano za ręce i nogi. Kobietom rozpruwano brzuchy, obcinali uszy i ręce, wydłubywali oczy, obcinali nosy i piersi. Do tego używali zbrodniczych narzędzi: zardzewiałych noży, wideł, kos, mieli też specjalne ściski ze śrubami, do których wkładano głowy – do zamęczania przez ucisk. Innych wieszano do góry nogami, lub przecinano na pół piłami. (…). Rano po tych wydarzeniach poszłam zobaczyć. Widziałam stos ciał w konwulsji i cierpieniach. (Ks. Józef Marecki Osoby duchowne i zakonne obrządku łacińskiego zamordowane przez ukraińskich nacjonalistów 1939-1945, IPN)

Bezwzględna, począwszy od 1943 r., depolonizacja Wołynia i Małopolski Wschodniej – która była prowadzona przez OUN-UPA w sposób szczególnie okrutny, bowiem z powszechnym zastosowaniem barbarzyńskich metod uśmiercania, a wcześniej dręczenia ofiar – siała postrach, stałe poczucie zagrożenia, wymuszając paniczne ucieczki z ogarniętych rzeziami terenów wiejskich do miast i miasteczek. Ale dla dziesiątków tysięcy ludzi tułaczka trwała dalej – albo Niemcy zagarniali uchodźców i transportowali do przymusowych robót w Rzeszy, albo uchodźcy samodzielnie, z narażeniem życia uciekali na zachód (zachodnia Małopolska, Lubelszczyzna i dalsze rejony), gdzie wielokrotnie zmieniali miejsce pobytu i skąd także byli wysyłani przez Niemców na roboty. W trakcie tego przemieszczania się Polaków umierały kolejne ofiary: głodu, zimna, braku dachu nad głową, braku leków do leczenia ran i urazów powstałych w napaściach OUN-UPA. Zgony następowały albo w krótkim czasie po akcie ludobójczym, albo po kilku latach poważnych niedomagań. Do skutków ludobójstwa ukraińskiego na Polakach należą jeszcze różnego stopnia dolegliwości psychiczne, utrudniające normalne życie lub powodujące niezdolność do samodzielnego życia. (Ewa Siemaszko Bilans zbrodni, IPN).

Nieprzyjaciele wykopali dla żywej Polski otchłań, wtrącili w nią miljony męczenników

Litwa już w trzy tygodnie po wybuchu w Kongresówce, w okolicach Wilna, pod Ludwikiem Narbuttem, rozpoczęła powstanie; a w ziemiach ruskich, to jest w Kijowszczyźnie i na Wołyniu dopiero dnia 8 maja (1863) chwycono za oręż .(Marian Dubiecki).

Po kilkunastodniowych marszach i potyczkach na Wołyniu, Edmund Różycki dnia 20 maja 1863 r. odniósłszy małe zwycięstwo pod Salichą przeszedł granicę galicyjską w Szczęsnówce. Było to zakończeniem powstania na Wołyniu i Ukrainie. Podole zachowywało się odpornie. (F.Gawroński)

Wprawdzie szlacheckie powstanie na Ukrainie i kresach zostało zdławione przez miejscową ludność prawosławną jednak katolicka Litwa i katolicka Białoruś – nie dały się przeciwko polskości poruszyć. Co więcej, chłop żmudzki z kosą w ręku walczył w szeregach Dołęgi, ks. Mackiewicza, lub tworzył własnych wodzów. (J. Grabiec Powstanie Styczniowe 1863-1864).

Profesor Wacław Sobieski w Dziejach Polski pisał: Myśl, że „główna” pomoc dla powstania przyjdzie od chłopa z Kijowszczyzny, była utopią. Michał Archanioł, patron Kijowszczyzny przyjęty na sztandar do Orła i Pogoni, nie pomógł nam nic (Wacław Sobieski Dzieje Polski ).

To były głosy Polaków, uczestników Powstania Styczniowego i studiujących źródła naukowe dotyczące historii Rzeczypospolitej.

Podczas uroczystości 160 rocznicy Powstania Styczniowego głos zabrał Prezydent Andrzej Duda: Powstanie trwało ponad dwa lata… 20 000 powstańców zginęło, setki cierpiały los Sybiru, los tułaczy pozbawieni majątku szans na życie – polski los. W ilu to rodzinach polskich, litewskich, ukraińskich białoruskich do dzisiaj wspomina się stracony majątek i ziemię odebraną przez carat. Przedstawiciele narodów, które walczyły o powrót (sic!) niepodległego państwa.

Henryk Cederbum, adwokat przysięgły opublikował w 1917 r. tłumaczenie 489 wyroków Audytorjatu polowego, który urzędował w cytadeli warszawskiej w latach 1863, 1864, 1865 i 1866. Jest tam też oskarżenie i wyrok na Marjana Dubieckiego, sekretarza dla spraw Rusi przy Rządzie Narodowym, który został za dyktatury Traugutta najbliższym jego współpracownikiem. Mieszkał w tymże domu przy ulicy Smolnej gdzie znajdowało się mieszkanie Traugutta. W wyroku śmierci wydanym na Traugutta zamieniono Dubieckiemu wyrok śmierci na 10 lat twierdz syberyjskich.

Marian Dubiecki : 8 maja 1863 roku trzy grupy powstańcze, polskie, złożone prawie wyłącznie z młodzieży akademickiej, wyszły z Kijowa. Wśród nich szczupły zastęp młodzieży, który wyruszał w celu głoszenia ludowi rusińskiemu tak zwanych „złotych hramot” (pisanych w języku rusińskim, kirylicą, to jest alfabetem używanym w księgach liturgii wschodniej) zapewniających mu wolność, własność gruntów, będących w jego posiadaniu, i swobody polityczne, do których, w rzeczywistości on nie wzdychał, bo ich nie rozumiał, a wreszcie wzywał do walki ze wspólnym wrogiem – z Moskalami. Wierzono, że ich słowo, ich poświęcenie wywołają współudział tego ludu w walce ze wspólnym wrogiem. Złudzenie to wielkie, podobnie jak wiara w pomoc liberalistów rosyjskich, co przez wielu były podzielane. Nie chodziło tu oczywiście o budowę jakiegoś fantastycznego państwa rusińskiego, do którego, podobnie wówczas, jak i dziś, nie ma najmniejszego materjału, ale o wywalczenie niepodległości Polski, w której lud rusiński miałby zapewnione swe prawa kulturalne, jako cząstka dawnej Rzeczypospolitej, na podstawie naszych prastarych praw – jako wolni z wolnymi i równi z równymi. Uroczyste zakończenie „złotej hramoty”, w którym Rząd Tymczasowy Narodowy zaprzysięgał wierne dochowanie przyrzeczeń i złożył pieczęć, która pod jedną koroną wyobrażała „Orła, Pogoń i Archanioła” brzmiało:
Co wszystko, wyżej opisane, ogłaszając wiejskiemu ludowi Podola, Wołynia i Ukrainy, zachowanie i -obronę praw, tą hramotą nadanych, zaprzysięgamy wobec narodu, całego świata i Boga Wszechmogącego, Bożej opiece poruczając dolę ludu, któremu wiecznego życzymy dobra, dajemy tę oto hramotę „
(…)8 maja 1863 i w tej okolicy przez którą przechodzili nasi Straceńcy, i w innych na Rusi, wojsko zachowywało się biernie, wysuwając na czoło wypadków tłumy chłopów, stosownie już usposobionych dzięki propagandzie miejscowej policji i popów. Chłopskie te rzesze, uzbrojone przez rząd w kosy, drągi, siekiery, tworzyły warty na gościńcach, u wejścia do wiosek, rozkopywały drogi, zrywały mosty; słowem, uniemożliwiały wszelką komunikację.

Poranek – niedziela 10 maja – spotkał tę znużoną garstkę zwiastunów wolności we wsi Sołowiówce. Wieś roiła się od tłumów wieśniaków, zmobilizowanych przez policję w celu zatrzymania lub łapania powstańców i w ogóle wszystkich, którzy by się, im podejrzanymi wydali… Straceńców rozbrojono … tłum chłopstwa rzucił się na nich z siekierami, drągami, mordując tę bohaterską młodzież tratując i pastwiąc się nad nią. Umierali bez oporu, bez obrony, podobnie, jak pierwsi męczennicy chrześcijańscy… straszliwie zmaltretowanych i pokaleczonych jeńców z rozbitych oddziałów przyprowadziły bandy chłopskie do turm. (Marian Dubiecki, najbliższy współpracownik Traugutta)

TAK WEDŁUG PREZYDENTA ANDRZEJA DUDY przedstawiciele narodu Ukrainy (w 1863 byli to rusini co wynika ze wszystkich różnojęzycznych dokumentów) walczyli o powrót niepodległego państwa.

Niestety, historię piszą przedstawiciele mniejszości narodowych a przedstawiciele Rzeczypospolitej ją akceptują i propagują.

Marian Dubiecki: Mogiła usypana pod Sołowiówką długo jeszcze mówić będzie, iż w każdej chwili dziejowej broniliśmy niepodległości tych ziem naddnieprzańskich, iż skraplaliśmy owe stepy nie tylko potem pracy rolniczej, wysiłkiem wielowiekowym naszej kultury, lecz i krwią najprzedniejszych naszych synów. Stwierdzaliśmy w sposób niezaprzeczony, że nie byliśmy tam i nie jesteśmy przybyszami, ale dziećmi tej ziemi, którą trudem naszym podnosiliśmy z nizin barbarzyństwa, broniliśmy od obcej przemocy nie tylko za dni niepodległości, a niemniej w epoce przeszło stuletniej naszej niewoli; nie szczędziliśmy krwi i mienia, aby te ziemie „u krajów”, to jest u kończyn państwa polskiego leżące (dlatego nazywane Ukrainą), zachować od utonięcia w morzu rosyjskiem.

Podzielono się ziemiami naszej Rzeczypospolitej, lecz zabić i rozszarpać duszy polskiej nie zdołano (Marian Dubiecki 1922 Warszawa)

Stefan Buszczyński w 1892 roku bronił naród polski przed wrogami co nie tylko sprzyjali dzieleniu ziem Rzeczypospolitej ale i niszczyli Jej historię:

Czy nasi profesorowie i posłowie zniszczyli truciznę zadawaną ludowi przez oszustów? Gdzież jest Polska? Czy tam, gdzie Rusini mówią: „Se nasza zemla?“ Czy tam, gdzie Rusini śpiewają „Boże, cara chrani?” Czy tam, gdzie zdzierają polskie napisy ? Czy tam, gdzie trzymają się Juliańskiego kalendarza ? Czy tam, gdzie wprowadzono moskiewską azbukę ? Czy tam, gdzie przywódcy „opiekunowie” ludu mówią i piszą językiem, którego chłop Rusin nie rozumie, a z którego Moskal się śmieje? Czy tam, gdzie „proświszczennyj Rusyn“ (wyraz, którego także włościanin nie rozumie) mówi, że Unia Lubelska już nie istnieje, a Ruś powinna tworzyć odrębne „hosudarstwo?” (jak gdyby naiwna Moskwa na to pozwoliła!). Czy nareszcie w tych szkołach południowej Galicji, gdzie „proświczenna” młodzież, ta nadzieja i podstawa przyszłego „hosudarstwa“, ustroiła się w zaporoskie kozackie czapki, gdy uczniowie innych szkół wybrali sobie mundurowe rogatywki? Tam Polska. Ale ją zdrajcy chcą zmoskalić.

Czy nasi uczeni z uniwersytetów w Krakowie i Lwowie rozwiązali słowiańską kwestję wobec Europy ? Czy okazali jej granice i prawa Polski? Czy rozwiązali sprawę rusińską? Wszak powinni byli nauczyć Rusinów, że od kilkuset lat Ostrogscy, Radziwiłłowie, Tarnowscy, Chodkiewcze, i Sanguszkowie, Pacowie, Żółkiewscy, Konaszewicz Piotr, Sapiehowie, Lubo- mirscy, Wiśniowieccy, Czarnieccy, Gąsiewscy, Sobiescy, Jabłonowscy, Czartoryscy, Czetwertyńscy, Ogińscy, Potoccy Pułascy, Rej ten, wszyscy, najznakomitsi bohaterowie aż do Sowińskiego, księdza Mackiewicza i niezliczonych męczenników, zrodzeni na Rusi, przelewali krew, poświęcali mienie swoje dla wspólnej, niepodzielnej ojczyzny. I ziemia rodzinna tych bohaterów ma tworzyć odrębne „ruśkoje h o s u d a r s t w o ?“.

Widzimy cały szereg najsławniejszych imion polskich : a tych liczbę można by przedłużać bez końca. Są jednak ludzie tak przewrotni czy tak ciemni, którzy powiadają, że Polacy są na Rusi kolonistami!!!

Czy nasi uczeni oświecili Rusinów, iż największa ilość polskich poetów pochodzi z ziem litewskich i rusińskich ? Z dawniejszych: Szarzyński, Szymonowicz, Rej z Nagłowic, Zimorowicz, Wacław Rzewuski, Krasicki, Karpiński, (wszyscy z Rusi), Kniaźnin, Naruszewicz (z Litwy); -z późniejszych: Woronicz, Feliński, Brodziński, Korzeniowski, Fredro (z Rusi), Niemcewicz (z Litwy); -z najnowszych : Odyniec, Chodźko Aleksander, Korsak, Górecki, Mickiewicz, Słowacki, Kraszewski, Witwicki, Malczewski, Zaleski Bohdan , Goszczyński, Bielowski. Siemieński, Pol, Gosławski, Aleksander Groza, Sylwester Groza, Wasilewski Edmund, Syrokomla, Ujejski, Jabłoński, Apolo Korzeniowski, Tadeusz Komar, Stanisław Grudziński, Leonard Sowiński, a z piszących czystym językiem rusińskim: Spirydon Ostaszewski, Tomasz Padura, Antoni Szaszkiewicz, Platon Kostecki (jedni z właściwej Litwy, drudzy z ziem rusińskich) tworzą ogromny szereg poetów zjednoczonego narodu. A obywatele odrębnego „hosudarstwa” mieliżby się szczycić nimi jako swoimi własnymi ? zarówno jak Moniuszką, Sienkiewiczem, Siemiradzkim i tylu innymi ?!!! Może by nie wyłączyli nawet Kościuszki!… Czy nasi uczeni i dygnitarze położyli koniec tym komedjom, tym bezecnym roszczeniom separatystów, zdradzających lud ciemny ? Nie! oni woleli szkodzić narodowi więcej od najdzikszych najezdników, aniżeli oświecać społeczność, aniżeli zapobiegać klęskom, aniżeli naradzać się o sposobach ratowania skazanego na śmierć narodu!

Nieprzyjaciele wykopali dla żywej Polski otchłań, wtrącili w nią miljony męczenników; mniemani konserwatyści, ludzie „porządni” chcieliby stać się jej grabarzami i cały naród żywcem zakopać.

mają prawo korzystania z pomocy całego narodu polskiego

P. Henryk Olszewski z Warszawy, bawiąc w r. 1914 w Słonimiu w gubernji grodzieńskiej u krewnych powstańca Sierzputowskiego (który z Syberji powrócił do kraju), znalazł przechowywaną ze czcią kartkę, pisaną przez jedną z ofiar zbrodni rządu carskiego. Kartkę Sierzputowski otrzymał w więzieniu w Dyneburgu od skazanego w r. 1863 na śmierć T. Nieszokocia, wraz z czarnym pierścieniem rogowym z Matką Boską Częstochowską. Śmiertelny list ogłaszamy niniejszem w nadziei, że może tą drogą, po wielu latach, trafi on do krewnych powstańca. List ten brzmi:
„Telesfor Nieszokoć urodził się 5 stycznia 1841 r. z ojca Benedykta, matki Józefaty: ukończył w Kownie gimnazjum, w 1862 roku postąpił do uniwersytetu Petersburskiego, gdzie będąc na drugim kursie prawa wziął w skórę za druki śpiewów żmudskich 60 batów w tajnej policji, po uwolnieniu emigrował do Szkoły Genueńskiej – przyjechał razem z Langiewiczem do kraju i był z nim aż do wkroczenia do Galicji, – później był wysłany do więzienia Augustowskiego- jutro pożegna się z tym światem. Bądźcie zdrowi.
Telesfor Nieszokoć.
Powiatu Rosieńskiego,
gub. Kowieńskiej.”
Pierwszą z przyczyn niepowodzenia powstania 1863 r. było przedwczesne wywołanie ruchu zbrojnego przez politykę Wielopolskiego. Drugą wrogie zachowanie się Prus i ścisły ich sojusz z Rosją. Trzecią i najważniejszą – zbyt słaby jeszcze udział mas ludu wiejskiego w walce-– pisał Tomasz Siemiradzki w Porozbiorowych dziejach Polski.
Naród polski, biorąc broń do ręki w wielkim roku 1863, zakreślił sobie, jak i w uprzednich walkach, cel sięgający najdalej – wywalczenie niepodległości Polski. Tego celu nie dopiął, lecz wydobył przez tę wojnę miljony ludu z niewoli społecznej i ekonomicznej, co było tylko częścią, lecz częścią największą celu ostatecznego. W wojnie roku 1863-64 Polska nie uchyliła się ani na włos od swego normalnego posłannictwa historycznego. Jak niegdyś, walcząc o swój byt z Niemcami i Turkami, naród polski był dobroczyńcą ludzkości, tak i w tej ostatniej swej wojnie, walcząc o swoją niepodległość, zmusił rząd rosyjski do nadania wolności nie tylko ludowi polskiemu, litewskiemu i ruskiemu, lecz dwudziestu miljonom chłopów rosyjskich.
(…) Epilogiem wojny roku 1863 było powstanie Polaków za Bajkałem na Syberji. Na początku 1866 we wschodniej Syberji znalazła się bardzo znaczna liczba Polaków zesłanych do ciężkich robót za udział w powstaniu 1863 r. Część ich rozmieszczono za Irkuckiem wzdłuż jeziora Bajkału i użyto do budowania drogi szosowej, mającej łączyć Irkuck z dalekim wschodem. Na znacznej przestrzeni pobudowano baraki w odległości kilkudziesięciu wiorst jeden od drugiego i poumieszczano w nich partje więźniów polskich pod dozorem niewielkich oddziałów piechoty i kozaków. Obchodzono się w tych barakach z Polakami dość dobrze, daleko lepiej, niż na kopalniach. Praca była niezbyt ciężka, na świeżem powietrzu, a utrzymanie lepsze, niż w zwykłej katordze. Nie wiemy dokładnie, w jaki sposób wśród Polaków pracujących za Bajkałem powstała myśl rozbrojenia wojska rosyjskiego i zbrojnego przebicia się do Chin, skąd można byłoby dostać się na statki europejskie. Wojna, którą wtedy Francja i Anglja prowadziły z Chinami, mogła najprędzej nasunąć więźniom polskim pomysł ratowania się za pomocą masowego przedostania się do Chin. Kilkuset Polaków wykonało powzięty zamiar. Rozbrojono kilka drobnych posterunków rosyjskich i ze zdobytą bronią zaczęto się posuwać ku Irkuckowi. Nastąpiła bitwa nad rzeką Miszyszychą, w której Polacy dla braku palnej broni zostali rozproszeni. Główni przywódcy ruchu: Gustaw Szaramowicz, Kołkowski, Celiński, i Rajnert zostali ujęci i rozstrzelani w Irkucku 8 listopada 1866.
Upadek powstania polskiego był w zrozumieniu rządu rosyjskiego hasłem dla przyspieszenia pracy nad zniszczeniem nie tylko państwa polskiego lecz i samego narodu. W roku 1866 zniesiono resztki samorządu Królestwa Polskiego i zrównano je pod względem administracji cywilnej z resztą państwa rosyjskiego. Język polski został wyrugowany ze szkół i z sądownictwa. We trzy lata później, w roku 1867 nastąpił nowy ukaz, wprowadzający język rosyjski, jako jedyny oficjalny do szkół i sądów. W dziedzinie religii rząd zaczął od zniesienia resztek unii. Istniała jeszcze diecezja unicka na Podlasiu ze stolicą w Chełmie, licząca około pół miljona wiernych. Do zamiany jej na diecezję prawosławną zabrano się w sposób raz już
użyty z powodzeniem przez Mikołaja I na Litwie. Zaczęto od obsadzania probostw księżmi-apóstatami, sprowadzonymi z Galicji, gdzie się wychowali we wrogiej polskości atmosferze świętojurców.
Na Litwie nie mogąc wytępić katolicyzmu, spróbował go odpolszczyć. W tym celu wyszedł ukaz, aby całe dodatkowe nabożeństwo wraz z kazaniami, t. j. wszystko, co się odprawia w kościołach było odprawiane w języku rosyjskim.

Decyzję wileńską uratowało poświęcenie się księdza Stanisława Piotrowicza, proboszcza parafii św. Rafała w Wilnie w r. 1870. Otrzymawszy wraz z innymi rozkaz ogłoszenia z ambony ukazu o wprowadzeniu języka rosyjskiego, zacny ten kapłan ku ogólnemu zdziwieniu nie odmówił. Przeciwnie, wstąpił podczas nabożeństwa w kościele św. Rafała na ambonę z ukazem w jednej ręce i zapaloną świecą w drugiej, odczytał ukaz wśród grobowego milczenia tłumu, wyjaśnił zgubne dla wiary i narodowości zamiary rządu i cisnął grzmiącym głosem klątwę kościelną na wszystkich, którzy by przyjęli tę wolę obcego rządu i stosowali się do niej. Poczem zapalił dokument o świecę i dał mu spłonąć w całości.
Policja, nie spodziewając się niczego podobnego, a więc obecna w zbyt małej liczbie, nie ośmieliła się przerwać mowy ks. Piotrowicza wobec groźnej postawy ludu. Pod kościołem stał już jednak wóz z żandarmami i, gdy tylko bohaterski kapłan opuścił po nabożeństwie świątynię, porwano go natychmiast i wywieziono (na 20 lat) do Koły nad oceanem Lodowatym. Czyn ks. Piotrowicza sprawił olbrzymie wrażenie w całej Europie; wobec rozgłosu, jakiego nabrała ta sprawa, rząd rosyjski zaniechał dalszych prób w Wilnie i zadowolił się częściowem powodzeniem w innych diecezjach.
Mnóstwo majątków ziemskich, należących do osób przekonanych lub podejrzanych o udział w powstaniu, rząd skonfiskował i rozdał urzędnikom rosyjskim za spłatą drobnemi ratami.
Wiele innych sprzedano drogą przymusowego wywłaszczenia. Najważniejszą reformą w dziedzinie polityczno-ekonomicznej na Litwie był zakaz kupowania i nabywania drogą darowizny ziemi przez osoby polskiego pochodzenia na całej przestrzeni Litwy i Rusi. Nowi nabywcy, karierzyści rosyjscy, nie mający pojęcia o rolnictwie i goniący tylko za chwilowem zbogaceniem się, zniszczyli piękną gospodarkę, otrzymaną po swych poprzednikach. Według ścisłej teorji prawa cywilnego, uznawanej także i przez prawo rosyjskie, majątki skonfiskowane lub sprzedane drogą przymusu nie są prawną własnością swych obecnych posiadaczów. (Tomasz Siemiradzki)
List Nieszokocia pochodzi z księgi Weterani 1863 w której czytamy:
Rzucili się słabi na potężnego olbrzyma, ufni w pomoc zagraniczną, zawsze nam przyobiecywaną, i… nie mogąc, słabi, zmóc moskala w zapasach, rozproszeni, zasłali pola ziem polskich trupami poległych. Tysiące ucierpiały później w syberyjskich kopalniach, tysiące zmarło wśród strasznych cierpień w szpitalach, a wielu, wielu na szubienicach!
Dziesiątki tysięcy, które zdołały ocalić życie, po upadku powstania, rozproszyły się po
całym świecie, aby wśród ciężkiej pracy na chleb przekazywać potomnym przykazania Kościuszki. W ciągu pół wieku po powstaniu uczestnicy bohaterskich bojów o wolność Polski cierpieli często niedostatek i głód…
Dochód ze sprzedaży tej Księgi zasili kasę Towarzystwa, stworzonego w celu przyjścia z pomocą tym weteranom z r. 1863, którzy utraciwszy zdrowie w walkach, obecnie mają prawo korzystania z pomocy całego narodu polskiego.
Warszawa marzec 1918 r.

wszystko zaczęło się od nikczemnej krytyki II Rzeczypospolitej. Tam ich początek!

Czyżby nie znał słów Józefa Piłsudskiego skierowanych w 1922 roku do Prezydenta Narutowicza: Panie Prezydencie Rzeczypospolitej, czuję się niezwykle szczęśliwym, że pierwszy w Polsce mam wysoki zaszczyt podejmowania pierwszego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej. Panie Prezydencie! Jako jedyny oficer polski służby czynnej, który dotąd nigdy przed nikim nie stawał na baczność, staję oto na baczność przed Polską, którą Ty reprezentujesz, wznosząc toast: Pierwszy Prezydent Rzeczypospolitej niech żyje!

i dlatego nie zauważył Piotr Zychowicz istnienia II Rzeczypospolitej pisząc w swojej książce Ukraińcy:

…w latach 1917—1918 wybuchły niezwykle zaciekłe, mordercze konflikty. Jednym z nich był konflikt między Polakami a Ukraińcami. Jego przedmiotem była ziemia. Wołyń, Galicja Wschodnia, Bieszczady i wschodnia Lubelszczyzna. Zmagania o te terytoria trwały blisko trzy dekady—od 1918 do 1945 roku. Obfitowały w wojny, represje i obopólne mordy, których apogeum było ludobójstwo na Wołyniu. Ostateczny kres polsko-ukraińskim zapasom położył „ten trzeci”. Józef Stalin. (Piotr Zychowicz Ukraińcy)

Podczas zmagań o te terytoria Prezydent Rzeczypospolitej 11 listopada 1936 roku nadał Politechnice Lwowskiej Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski za działalność naukową i wybitny udział w walce o zjednoczenie Ziem Polskich w latach 1918-1920.

Czyżby autor brał przykład z publicystów Ukrainy Radzieckiej zrzeszonych we Lwowie w 1939 r., o których pisał Jacek Trznadel :

17 października ukazał się na łamach „Czerwonego Sztandaru” apel pt. Pisarze Ukrainy Radzieckiej do pisarzy Zachodniej Ukrainy. Miał on charakter określonej dyrektywy, której treść daleko odbiegała od deklaracji Kornijczuka:

Miliony czekają na wasze utwory o straszliwej przeszłości z czasów panowania polsko-szlacheckiego, o powszechnym, radosnym spotkaniu mas pracujących Zachodniej Ukrainy z bohaterską Czerwoną Armią, o nowym życiu, które zaczyna się budować na Zachodniej Ukrainie.

(…)Stało się bowiem w ostatnim okresie tak, że troska o „polityczną poprawność” prowadziła także do zatarcia faktu, że epizod lwowski był kontynuowany w powojennej literaturze, „importującej” socrealizm. Okres lwowski przygotowywał przecież literackich politruków na tę chwilę dziejową, gdy trzeba będzie utrwalić zdobycze Armii Czerwonej i walczyć propagandowo z oporem narodu polskiego. Ta propagandowa, bolszewicka literatura wzięła udział w zwalczaniu ostatniego powstania narodu polskiego, które trwało nieprzerwanie od roku 1944, przedłużając jakby Powstanie Warszawskie, aż po rok 1950, a w niektórych wypadkach i dłużej. Trwało to powstanie poprzez opór zbrojny nielicznych heroicznych oddziałów, poprzez organizacje WiN a także konspiracje tworzone spontanicznie przez młodzież szkolną.

Literaccy politrucy czuwali jednak i pisali hymny na cześć Armii Czerwonej, dławiącej to powstanie narodu polskiego, na cześć wojsk NKWD, KBW i UB, torturujących i rozstrzeliwujących po więzieniach ostatnich bohaterów ruchu oporu i ludzi po prostu niezależnie i po polsku myślących. Opiewano także Stalina i rodzimych aktywistów PPR. A wszystko zaczęło się właśnie we Lwowie, w latach 1939-1941. od nikczemnej krytyki II Rzeczypospolitej. Tam ich początek! (Jacek Trznadel Kolaboranci)

Jerzy Janicki też pisał o Lwowie pod okupacją rosyjską:

Miał Masełko głowę, jak to się po lwowski mówi, pośrodku szyi, o czym już sama lokalizacja lokalu zaświadczała – idealnie na wprost Politechniki. Od razu stał się Masełko ulubionym miejscem spotkań i bankietów profesorów i studentów. Cała progenitura Masełków chodziła jak jeden mąż do szkoły Marii Magdaleny, bo najbliżej, a Mariańciu dodatkowo jeszcze śpiewał w chórze w kościele tej samej patronki razem z Wiktorem Kolankowskim, znanym po wojnie muzykiem i kompozytorem, co teraz mieszka pięćdziesiąt metrów od mojego domu i drugie tyle od kompozytora nad kompozytory Dudusia Matuszkiewicza.

W 1937 roku interes tak się rozwijał, że pan Masełko, nie mogąc już wszystkiemu podołać, puścił w dzierżawę część gastronomiczną w ręce swego pracownika i sąsiada zarazem z tego samego piętra – Gąsiorowskiego, pozostawiwszy sobie tylko delikatesy.

Wszystko to się nagle skończyło w wiadomym roku (1939). Czerwona armia jakoś nie gustowała w rakach ani w przepiórkach księcia Sanguszki i lokal znacjonalizowali. To z tego właśnie okresu datuje się przepyszna opowiastka śp. profesora Matusiaka, który niedawno jeszcze opowiadał jak to prorektor Politechniki, jakiś Ukrainiec przybyły ze wschodu, przybrany nagle w gronostaje i rektorskie insygnia, nie był w stanie powściągnąć wrodzonych skłonności i łańcuch rektorski ukradł, czyli mówiąc po lwowsku, zasmytrał. Tego już nawet władzy sowieckiej było za wiele, więc go z funkcji rektorskiej zwolniono, przydzielając mu posadę kelnera w dawnej knajpie Masełki. Studenci, w tej liczbie i Matusiak, z lubością chodzili odtąd na drugą stronę Sapiehy, siadali przy stoliku i wołali na całą salę: „Joho Magnificencjo, odno pywo!„.(Jerzy Janicki Krakidały)

Skład osobowy grona profesorskiego Politechniki Lwowskiej na rok akademicki 1938/1939,
którym kres zapasom z nauką również położył „ten trzeci” Józef Stalin oraz Hitler przy wydatnej ukraińskiej pomocy:

Profesorowie honorowi:

Ignacy Mościcki, Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, doktor honorowy nauk technicznych Politechniki Lwowskiej i Warszawskiej, b. profesor Politechniki Lwowskiej, prof. zw. Politechniki Warszawskiej, członek czynny Akademii Umiejętności w Krakowie, członek czynny Akad. Nauk Techn. w Warszawie, członek czynny Polsk. Tow. Nauk. we Lwowie.

Jerzy Michalski, doktor praw, tyt. prof. Uniw. Jana Kazimierza, b. Minister Skarbu, b. poseł na Sejm.

Maksymilian Thullie, inżynier, doktor nauk technicznych, doktor honorowy nauk technicznych Politechniki Warszawskiej, emer. prof. zw. budowy mostów w Politechnice Lwowskiej, członek Akad. Nauk Techn. w Warszawie, członek czynny Polsk. Tow. Nauk. we Lwowie, Komandor Orderu Odrodzeni Polski, rektor w latach 1894/5 i 1910/11.

Karol Malsburg, doktor agronomii, emer. prof. zw. Hodowli zwierząt użytkowych w Politechnice Lwowskiej, doktor honorowy nauk rolniczych Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, członek czynny Akad. Nauk Techn. w Warszawie, honorowy prezes Polsk. Tow. Zootechnicznego w Warszawie, członek czynny Warszawskiego Tow. Nauk. Komandor Orderu Odrodzenia Polski, odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi.

Wawrzyniec Teisseyre, doktor filozofii, em. prof. zw. Geologii i paleontologii w Politechnice Lwowskiej, b. wicedyrektor Państw. Instytutu Geolog, w Warszawie, tyt. prof. Uniw. Jana Kazimierza, członek honorowy Polsk. Tow. Przyrodników im. Kopernika, członek czynny Polskiego Tow. Nauk. we Lwowie, członek-korespondent Polsk. Akad. Umiejętności w Krakowie i członek Komisji fizjograficznej, Komandor Orderu Odrodzenia Polski, Oficer Orderu Korony Rumunii.

Julian Fabiański, inżynier, em. prof. zw. wiertnictwa i wydobywania nafty, rektor w latach 1922/23 i 1923/24, Komandor Orderu Odrodzenia Polski.

Profesorowie emerytowani:

Adam Maurizio, doktor filozofii, prof. zw. botaniki i towaroznawstwa.

Zygmunt Sochacki, inżynier, prof. zw. budowy maszyn kolejowych.

Adam Karpiński, prof. zw. rolnictwa.

Cyryl Kochanowski, inżynier, prof. zw. użytkowania lasu.

Władysław Sadłowski, inżynier, prof. rysunków zdobniczych i dekoracji wnętrz, Komandor Orderu Odrodzenia Polski.

Leopold Caro, doktor praw. prof. zw. ekonomii społecznej i nauk prawniczych, Komandor Orderu Odrodzenia Polski.

Jan Bogucki, inżynier, doktor nauk technicznych, prof. zw. statyki budowli i budownictwa żelaznego, Komandor Orderu Odrodzenia Polski.

Edwin Hauswald, inżynier, prof. zw. budowy maszyn, członek czynny Akad. Nauk Techn. w Warszawie, członek zwycz. Warszawskiego Tow. Naukowego, członek Instytutu Naukowej Organizacji i Kierownictwa w Warszawie, Komandor Orderu Odrodzenia Polski, odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi, rektor w r. ak. 1912/13.

Profesorowie zwyczajni:

Maksymilian Matakiewicz, inżynier, doktor nauk technicznych, prof. zw. budownictwa wodnego, członek czynny Akad. Nauk. Techn. w Warszawie, członek czynny Polsk. Tow. Nauk. we Lwowie, członek zagraniczny Masarykowej Akademii Pracy w Pradze, członek czynny Towarzystwa Naukowego w Warszawie, członek Rady Technicznej Ministerstwa Komunikacji w Warszawie, b. Minister Robót Publicznych, Komandor Orderu Odrodzenia Polski, odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi.

Lucjan Grabowski, doktor filozofii, prof. zw. Astronomii sferycznej i geodezji wyższej, członek czynny i wiceprezes Wydziału Nauk Matematyczno-Fizycznych Akademii Nauk Techn. w Warszawie, członek czynny Polsk. Tow. Nauk. we Lwowie, członek Państw. Rady Mierniczej, członek Polskiego Komitetu Astronomicznego Międzynarodowej Rady Badań Naukowych, członek zwyczajny Towarzystwa Naukowego Warszawskiego, członek Komitetu Naukowego Astronomicznego Rady Nauk Ścisłych i Stosowanych, korespondent Państwowego Instytutu Meteorologicznego w Warszawie, współpracownik Komisji Fizjograficznej Pol. Akad. Umiej. w Krakowie, Komandor Orderu Odrodzenia Polski.

Karol Wątorek, inżynier, doktor nauk technicznych, prof. zw. budowy kolei żelaznych, członek korespondent Akademii Nauk Technicznych w Warszawie, członek Rady Technicznej Ministerstwa Komunikacji w Warszawie, Komandor Orderu Odrodzenia Polski, odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi, rektor w r. ak. 1924/25.

Zygmunt Ciechanowski, inżynier, prof. zw. pomp i silników wodnych, rząd. upoważ. cywilny inżynier budowy maszyn, Komandor Orderu Odrodzenia Polski, prorektor w latach 1935/38,

Kasper Weigel, inżynier, doktor nauk technicznych, prof. zw. miernictwa, prezes Komitetu Naukowego Geodezyjno – Geofizycznego, członek Rady Nauk Ścisłych i Stosowanych, członek czynny Tow. Naukowego Warszawskiego, członek czynny Akad. Nauk Techn. w Warszawie, członek czynny Polsk. Tow. Nauk. we Lwowie, członek Komitetu Wykonawczego Międzynarodowej Asocjacji Geodezyjnej, prezes Polsk. Tow. Fotogrametr., członek Państw. Rady Mierniczej, rząd. upoważ. cywilny inżynier budowy i mierniczy przysięgły, Komandor Orderu Odrodzenia Polski, rektor w r. ak. 1929/30.

Kazimierz Bartel, doktor nauk technicznych, oraz doktor honorowy nauk technicznych Politechniki Lwowskiej, prof. zw. geometrii wykreślnej, członek czynny Akademii Nauk Technicznych w Warszawie, członek zwyczajny Towarzystwa Naukowego Warszawskiego, członek przybrany Polsk. Tow. Nauk. we Lwowie.

Otto Nadolski, inżynier, doktor nauk technicznych, prof. zw. budownictwa wodnego, rząd. upoważ. cywilny inżynier budownictwa, techniki kultury rolnej i miernictwa, honorowy obywatel miasta Krynicy-Zdroju, Komandor Orderu Odrodzenia Polski, rektor w r. ak. 1926/27 i w latach 1933/34—1935/36.

Ludwik Eberman, inżynier, doktor nauk technicznych, prof. zw. budowy silników cieplnych, rząd. upoważ. Cywilny inżynier budowy maszyn.

Antoni Łomnicki, doktor filozofii, prof. zw. matematyki, członek czynny Polsk. Tow. Nauk. we Lwowie, członek Tow. Nauk. w Warszawie, .prorektor w latach 1938/39, 1939/40.

Kazimierz Zipser, inżynier, prof. zw. kolejnictwa, Komandor Orderu Odrodzenia Polski, rektor w r. ak. 1928/29 i 1932/33

Benedykt Fuliński, doktor filozofii, prof. zw. Zoologii i anatomii porównawczej zwierząt użytkowych, docent Uniw. Jana Kazimierza, kierownik Instytutu Zoologicznego Politechniki Lwowskiej, członek – korespondent Polskiej Akad. Umiejętności i współpracownik Komisji fizjograficznej i geograficznej tejże Akademii, członek czynny Polsk. Tow. Naukowego we Lwowie, sekretarz Wydziału matemat. – przy rod. Towarzystwa Naukowego we Lwowie, członek Komisji matem. – przyrod. Tow. Przyjaciół Nauk w Poznaniu, odznaczony Krzyżem Walecznych.

Zygmunt Klemensiewicz, doktor filozofii, prof. zw. fizyki

Witold Minkiewicz, inżynier-architekt, prof. zw. architektury, rząd. upoważ. cywilny inżynier architektury i budownictwa lądowego, rektor w r. ak. 1930/31.

Edward Sucharda, inżynier, doktor nauk technicznych, prof. zw. chemii organicznej, członek przybrany Polsk. Tow. Nauk. we Lwowie, członek-korespondent Akad. Nauk. Techn. w Warszawie, członek-korespondent Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie, Komandor Orderu Odrodzenia Polski, rektor w latach 1937/38 i 1938/39.

Edward Geisler, inżynier, prof. zw. obróbki metali, Komandor Orderu Odrodzenia Polski.

Stanisław Pilat , doktor filozofii, prof. zw. Technologii nafty i gazów ziemnych. Komandor Orderu Odrodzenia Polski.

Władysław Derdacki, inżynier-architekt, prof. zw. Budownictwa utylitarnego, rząd. upoważ. cywilny inżynier architektury i budownictwa lądowego.

Gabriel Sokolnicki, inżynier, prof. zw. urządzeń elektrycznych, rząd. upoważ. cywilny inżynier elektrotechniki, rektor w r. ak. 1931/32

Karol Różycki, inżynier, prof. zw. hodowli zwierząt użytkowych.

Włodzimierz Stożek, doktor filozofii, prof. zw. matematyki.

Kazimierz Idaszewski, doktor-inżynier, prof. zw. Maszyn elektrycznych.

Szymon Wierdak, doktor filozofii, prof. zw. botaniki lasowej, członek Komisji fizjograficznej Polsk. Akad. Umiejętności w Krakowie.

Wacław Leśniański, inżynier, doktor nauk technicznych, prof. zw. technologii chemicznej organicznej.

Emil Bratro, inżynier, prof. zw. robót ziemnych, budowy dróg i tunelów, członek korespondent Akademii Nauk Technicznych w Warszawie, członek przybrany Polsk. Tow. Nauk. We Lwowie, członek Rady Technicznej przy Min. Komunikacji, Komandor Orderu Odrodzenia Polski.

Adam Kuryłło , inżynier, doktor nauk technicznych, prof. zw. budowy mostów, członek-korespondent Akademii Nauk Technicznych w Warszawie, rząd. upoważ. cywilny inżynier budowy.

Adolf Joszt, inżynier, doktor nauk technicznych, prof. zw. technologii chemicznej przemysłu rolniczego i mikrobiologii technicznej, Komandor Orderu Odrodzenia Poiski, rektor w roku 1936/37 i 1937/38.

Antoni Plamitzer
, doktor nauk technicznych, prof. zw. geometrii wykreślnej.

Roman Witkiewicz, inżynier, doktor nauk technicznych, prof. zw. pomiarów maszynowych, członek-korespondent Akad.Nauk Techn. w Warszawie.

Wilhelm Mozer, inżynier, prof. zw. budowy maszyn kolejowych.

Aleksander Kozikowski, inżynier, prof. zw. ochrony lasu i entomologii lasowej, członek Komisji fizjograficznej i geograficznej Polsk. Akad. Umiejętności w Krakowie, członek Polsk. Tow. Nauk. we Lwowie, członek Państw. Rady Ochrony Przyrody, prezes Kuratorium Zakładów Nauk. – Rolniczych im. Z. i W. Suszyckich w Boguchwale.

Włodzimierz Krukowski, doktor-inżynier, prof. zw. p o miarów elektrotechnicznych, członek czynny Akad. Nauk Technicznych w Warszawie, członek przvbrany Polsk. Tow. Naukowego we Lwowie.

Antoni Wereszczyński, doktor praw, prof. zw. nauk prawniczych, wiceprezes Pol. Tow. Prawniczego we Lwowie, członek Polskiego Instytutu Prawa Publicznego, Komandor Orderu Odrodzenia Polski.

Stanisław Fryze, inżynier, doktor nauk technicznych, prof. zw. elektrotechniki ogólnej.

Wilhelm Borowicz, doktor-inżynier, doktor filozofii h. c. Uniwersytetu w Tartu w Estonii, kandydat nauk matematycznych, prof. zw. budowy turbin parowych i turbokompresorów.

Stanisław Brzozowski, inżynier, doktor nauk technicznych, prof. zw. teorii i budowy mostów.

Dezydery Szymkiewicz, doktor filozofii, prof. zw. Botaniki ogólnej i fizjologii roślin, docent Uniwersytetu Jana Kazimierza, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Przyrodników im. Kopernika.

Wiktor Jakób, doktor filozofii, prof. zw. chemii nieorganicznej.

Tadeusz Malarski, inżynier, doktor nauk technicznych, prof. zw. fizyki.

Tadeusz Kuczyński, inżynier, doktor nauk technicznych, prof. zw. technologii chemicznej nieorganicznej i elektrochemii technicznej.

Stanisław Łukasiewicz, inżynier, prof. zw. budowy maszyn dźwigowych i urządzeń transportowych, Oficer Orderu Odrodzenia Polski, odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi.

Romuald Rosłoński, inżynier, doktor nauk technicznych, prof. zw. budownictwa wodnego, b. naczelnik Wydziału Hydrogeologicznego w Państw. Instytucie Geologicznym w Warszawie, członek-korespondent Akademii Nauk. Techn. w Warszawie, członek Polsk. Tow. Nauk. we Lwowie, współpracownik Komisji Fizjograficznej Polsk. Akad. Umiej, w Krakowie, rząd. upoważn. cywilny inżynier budownictwa, odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi.

Profesorowie nadzwyczajni, docenci i pozostali pracownicy zostaną również wymienieni dla upamiętnienia . To nasza elita z polskich ziem o 600 letniej historii, wśród wymienionych powyżej są nazwiska Polaków straconych przez Niemców na Wzgórzach Wuleckich we Lwowie.

nowy komunizm w cyfrowej odsłonie i starzy komuniści

Ślady wykorzystania techniki operacyjnej przez Służbę Bezpieczeństwa można znaleźć właściwie w każdym rozpracowaniu prowadzonym przez jej funkcjonariuszy. Nie inaczej było też w przypadku „Tygodnika Solidarność” (sprawa pod kryptonimem „Walet”). W walce przeciwko temu oficjalnemu organowi związkowemu oprócz agentury wykorzystano oczywiście również środki techniki operacyjnej – PT (podsłuch telefoniczny), PP (podsłuch pokojowy), PTG (podsłuch telegraficzny), „W” (perlustrację korespondencji) i „B” (obserwację zewnętrzną). I można spokojnie stwierdzić, że dla SB były one w tym przypadku cenniejszym źródłem informacji niż tajni współpracownicy z tygodnika i wokół niego (Grzegorz Majchrzak IPN).

Od tego czasu technologia stworzyła doskonalsze środki techniki operacyjnej i widać iż nadal są one cenniejszym źródłem informacji niż policjant dokonujący obserwacji zewnętrznej, ponieważ policja otrzymała specjalistyczne narzędzia do pobierania i gromadzenia danych z naszych smartfonów, tabletów, dronów, lokalizacji i GPS, komunikatorów, poczty, historii aktywności w Internecie co umożliwia jej działania w domowych kapciach. 

Zakup zaawansowanych systemów do inwigilacji przypomina model chiński, gdzie operator może namierzyć każdego obywatel
– wyraża swój pogląd Łukasz Warzecha.

Wpisuje się ten system doskonale w plany transhumanizmu Klausa Szwaba, który właśnie wczoraj zainaugurował kolejny szczyt w Davos, na który udali się Prezydenci RP i Ukrainy z osobami towarzyszącymi. Ciekawe, czy Prezydent Ukrainy dla zachęcenia UE do pomocy i przyjęcia przedstawi projekt ustawy eugenicznej ukraińskiego parlamentu z 26 grudnia 2022 roku. 

Niemiecki biotechnolog Hashem Al-Ghalili przedstawił wizualizację projektu specjalnego laboratorium do produkcji ludzi. Zaledwie dwa tygodnie po opublikowaniu wizualizacji projektu EctoLife, w ukraińskim parlamencie został zarejestrowany projekt ustawy partii prezydenta Wołodymyra Zełenskiego „Sługa Narodu” dotyczący podstawy prawnej dla wdrażania tej makabrycznej wizji do rzeczywistości. W uzasadnieniu, jej autorzy wprost odwołują się do projektu EctoLife, stwierdzając, że „Ukraina może stworzyć odpowiednie warunki dla rozwoju tej technologii”. Autorzy ustawy z entuzjazmem przekonują, że „fabryki ludzi” poprawią sytuację demograficzną na Ukrainie. Ta wizja jest o tyle realna, że już dzisiaj Ukraina należy do europejskich liderów biznesu surogacyjnego. Na Ukrainie – jako na kraju kandydującym do UE – nie ciążą żadne zobowiązania do przyjmowania tego typu rozwiązań. (Ordo Iuris)

Ideologia stojąca za promowaniem sztucznej inteligencji i transhumanizmu wywodzi się z marksizmu – to nowy komunizm w cyfrowej odsłonie – wyjaśnia prof. Grzegorz Osiński z Instytutu Informatyki w Toruniu ( Polonia Christiana).

Głównym celem transhumanizmu jest stworzenie warunków dogodnych do wprowadzenia w życie projektu nowego człowieka. Technologia transferu umysłu ma pozwolić na uruchomienie symulacji takiego transczłowieka w topologicznych przestrzeniach superkomputera. Technologia dostępna początkowo dla nielicznych, pozostali skazani zostaną na życie w sposób nieniszczący środowiska ograniczając swoje potrzeby do minimum wykonując polecenia, inwigilowani i kontrolowani przez całą dobę staną się całkowicie bezwolni. (prof. Grzegorz Osiński PC24)

Twórcy systemu inwigilowania głoszą hasło „uczciwi nie mają się czego bać”. To też już było, głosili to hasło funkcjonariusze NKWD KBW UB i komuniści w różnorodnych związkach pracy, kultury, młodzieży, kobiet, dzieci wspierający komunizm w tradycyjnej odsłonie.

Za nieuczciwych uznano jedynie miliony polskiej elity mordowanej w Katyniu czy Ponarach, w więzieniach Lwowa, Grodna, Wilna, zsyłanych do łagrów na Sybir (w tym 200 000 dzieci do lat 14), katowaną i mordowaną w ubeckich katowniach – ale tysiące uczciwych komunistów jak chociażby uczciwi pisarze ze Lwowa – Jerzy Borejsza, Julia Brystygier, Stanisław Lec, Stryjkowski, Ważyk , Putrament, Zygmunt Bauman nie musieli się bać i ochoczo podjęli się pracy po II wojnie światowej likwidacji pozostałych nieuczciwych i kultury, którą reprezentowali.

W maju i czerwcu w 1953 roku, w więzieniu na Mokotowie zostało straconych 7 młodych ludzi w wieku około 20 lat. Tacy jak oni, młodzi konspiratorzy antykomunistyczni nie byli historykami idei, ale mieli swoje ideały. Na ogół niewiele mogli, najczęściej zrywali plakaty propagandowe, niszczyli w szkołach portrety Stalina , Bieruta, pisali „Precz ze Stalinem”, „Katyń pamiętamy”, „Sowieci do domu”.

13 czerwca 1946 roku wydany został dekret o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa, tzw. mały kodeks karny. Służył on komunistycznym władzom Polski Ludowej do walki z przeciwnikami politycznymi nowego ustroju.

Nie wymordowani przez niemieckich i sowieckich agresorów, przedwojenni naukowcy, nauczyciele, zakonnicy, księża, lekarze , urzędnicy, artyści, przedsiębiorcy, robotnicy, chłopi, z całego obszaru II RP, okrzyknięci wrogami socjalizmu, wyciągani nocą z domów, katowani i mordowani w więzieniach, zakopywani w dołach ze śmieciami, zsyłani do łagrów sowieckich.

Pozbawienie obywatelstwa i zakaz powrotu dla polskich oficerów odznaczanych przez władców innych krajów za sprawność, honor i skuteczność w działaniach wojennych, dzieci sieroty w ochronkach , młodzi niepokorni w więzieniach, synowie przedwojennych wojskowych, bogatych gospodarzy i osoby „niepewne politycznie” trafiały do wojskowych batalionów pracy gdzie jako „czarni baronowie” wykonywali katorżniczą pracę, którą wielu przypłaciło życiem.

Zrozumienie ideologicznych przyczyn rosyjskiej inwazji na Ukrainę oraz historycznego, mitologicznego i emocjonalnego podglebia, z której wynurzyła się na nowo upiorna maszyna rosyjskiego imperializmu – to treść książki Koniec ruskiego miru?

Dlaczego ideologiczne przyczyny inwazji rosyjskiej na Rzeczypospolitą 17 września 1939 roku i upiorna maszyna rosyjskiego imperializmu niszcząca Polaków nie była inspiracją do takiej analizy ?

Jacek Trznadel: Widać jasno zamierzoną zagładę polskich struktur i ludności poprzez mordy w pierwszej fazie wkroczeniu Armii Czerwonej. System sowiecki uderzał bezlitośnie w obywateli polskich, którzy nie naruszyli żadnych praw kraju okupanta. Był to system całkowitego bezprawia, określanego jako „rewolucyjne”, a więc zabór posiadłości ziemskich, domów, majątku ruchomego. Każdy mieszkaniec Lwowa mógł w każdej chwili być wykwaterowany, jego majątek skonfiskowany, a on sam deportowany lub osadzony w więzieniu tylko dlatego, że należał na przykład do elity administracyjnej państwa polskiego. Uderzano w ramach „rewolucyjnego porządku” w system własności, niszczono dobra kultury znajdujące się w polskich dworach i pałacach. Bardzo szybko mieszkańców kresów uznano za obywateli sowieckich, co było pogwałceniem obowiązujących konwencji międzynarodowych i spotkało się z oficjalnym protestem polskiego rządu emigracyjnego. Akcje deportacyjne zmierzały do trwałej zmiany sytuacji etnicznej na obszarach państwa polskiego. Na kresach wschodnich z wydatną pomocą przychodzili władzy sowieckiej nacjonaliści ukraińscy, podszywający się tylko często pod przyjaźń z władzą sowiecką, podobnie jak później czynili to z inspiracji niemieckiej.

Te sprawy, choć dobrze znane opinii publicznej, objęte były wtedy całkowitą cenzurą, a oficjalna prasa głosiła przyjaźń wszystkich etnicznych grup. Manifestację takiej, funkcjonującej po sowiecku, przyjaźni etnicznej znajdziemy i w tekstach, i w działalności Boya w sowieckiej organizacji pisarzy, grupującej pisarzy ukraińskich (zawsze na pierwszym miejscu!), polskich i żydowskich. Czytamy w jego zakłamanej deklaracji: Ten zanik rozdźwięków, które w innych społeczeństwach stanowią podłoże wszelkich wyborów, działa jak powiew czystego, świeżego powietrza.

Pisarze grupy lwowskiej piętnowali przed wojną każde drobne, policyjne i polityczne naruszenie praw człowieka, a teraz wychwalali system ludobójczy. Podobnie zresztą bywało i po wojnie. (Jacek Trznadel Kolaboranci)

Zachowanie to trwa do 2023 roku.

Za podobne „wydarzenia”, choć w znacznie mniejszej skali, ale określane prawem jako ludobójstwo sądzony jest w Hadze Milosevic.

Wyjazd w poszukiwaniu szczątków księdza Wrodarczyka w byłej jego parafii Okopy na Wołyniu musimy odłożyć – pisał Leon Żur o wyjeździe organizowanym we wrześniu 1991 roku. Klimat polityczny na Ukrainie, gdzie podnosi głowę ukraiński nacjonalizm nam nie sprzyja. Przy głośnej wrzawie wznosi się pomniki Banderze. Jedne ugrupowania je stawiają, a drugie obalają. Czasy są politycznie niestabilne. (Leon Żur, wspomnienia „Mój wołyński epos”).

Do pierwszego prezydenta Ukrainy (zaprzysiężony 1 grudnia 1991 roku) Leonida Krawczuka Szymon Wiesenthal słynny tropiciel niemieckich zbrodniarzy, pogromcy Eichmana, Demianiuka i setek innych łotrów (ukraińskich również) wystosował protest w związku z nazwaniem jednej z ulic Tarnopola imieniem atamana Pelury, który kojarzy się światowemu żydostwu wyłącznie z krwawymi pogromami w czasie I wojny światowej.

Jerzy Janicki : Skierowaliśmy wówczas pismo do Szymona Wiesenthala – donosząc mu, że protest jego jest tyle szlachetny, co naiwny, albowiem nie jakaś tam tarnopolska uliczka, ale lwowska arteria co się zowie – ulica Leona Sapiehy – nosi teraz imię Stepana Bandery, a to już jest patron, którego ręce nie po łokcie, ale po same pachy unurzane są w krwi żydowskiej, nie wspominając o polskiej. List otrzymał, zadzwonił do mnie (ojciec mój kończył to samo gimnazjum w Buczaczu co Wiesenthal) i powiedział, że będzie nękał w tej sprawie prezydenta Krawczuka. (Jerzy Janicki Czkawka).

Stwierdzenie, iż w 1991 roku odwołania do OUN UPA były rzadkie nie jest więc uzasadnione i powtarzane za propagandą ukraińską. Właśnie dopiero wtedy mogło się ujawnić oficjalnie w całej krasie.

Jerzy Janicki:
Pan Michał Kozar nadesłał mi z dalekiego Regensburga ciekawą ulotkę. Odkrył ją 4 kwietnia 1944 przypięta do futryny drzwi swego lwowskiego mieszkania: Polacy! Rozkazuje się wam niezwłocznie opuścić ukraińskie ziemie zachodnie za San. Kto nie opuści w ciągu 48 godzin, podlega likwidacji.

Pan Michał Kozar tę „ prośbę” wziął sobie do serca do tego stopnia, że nie tylko za San, ale na wszelki wypadek aż do Regensburga dojechał, dzięki czemu żyje do dziś. Coś mi się widzi, że jakby nie miał z nimi wspólnych poglądów na temat dziarskich zuchów z UPA i że niekoniecznie nadają się oni do porównania z naszą AK, co się niektórym politykom i publicystom przydarzało przy okazji niedawnych obchodów 60 rocznicy mordów wołyńskich nazwanych przez niektórych „wydarzeniami”. Za podobne „wydarzenia”, choć w znacznie mniejszej skali, ale określane prawem jako ludobójstwo sądzony jest w Hadze Milosevic. I nigdy nie będzie patronem ulic, czego we Lwowie dostąpili, z wdzięczności za takie właśnie „wydarzenia” jakiś Łebed, Szuchewycz-Czuprynka czy Bandera.”(Jerzy Janicki, Czkawka)

W 2023 roku wypada 80 rocznica ukraińskiego ludobójstwa na Polakach, które wiceminister spraw zagranicznych nazywa już nie „wydarzeniami” ale „tą sprawą”, która to nazwa używana była już w 1955 roku o czym do redaktora Gazety Wyborczej Michnika pisał Leon Żur ocalały z ludobójstwa we wsi Okopy. Poniżej kilka zdań.

Panie redaktorze!

Giżycko, 12 czerwca 1997r. Leon Żur

….Dzieło Mikołaja Siwickiego, którego WP wykształciło i z półanalfabety uczyniło politrukiem w stopniu oficerskim (Dzieje konfliktów polsko –ukraińskich) jest od początku najzjadliwszym paszkwilem na naród polski napisanym i wydanym w naszym kraju na początku lat dziewięćdziesiątych. Siedem polskich organizacji wystąpiło przeciw autorowi i skierowało sprawę do prokuratury. W sukurs podejrzanemu o podłość wobec narodu polskiego przychodzi Gazeta Wyborcza. Zresztą robiła to już nie raz, zawsze stawała po stronie przeciwnej Polakom, świadczy o tym szereg artykułów, reportaży, żeby wymienić tekst UPA to cześć i duma Ukrainy (1995), wywiad z Bohdanem Osadczukiem pod wymownym tytułem „Ta sprawa do dzisiaj nie jest załatwiona”(z 20 XII 1955)… „Gazeta Wyborcza” z 19 września 1991 roku przedrukowuje z gazety lwowskiej „Raszusza” artykuł Jarosława Kitura, który w sposób tendencyjny fałszuje historię. Pisze, iż UPA na Zakierzoniu (za Bugiem) zjawiła się wtedy, gdy zaczęto przesiedlać ludność ukraińską w ramach operacji „Wisła”. Wylicza dalej, ile to bandy polskie wymordowały Ukraińców i jak się nad nimi znęcały. Wybiela upowców i podkreśla ich bohaterstwo – pisał Leon Żur do Michnika w 1997 roku.

Niestety, propagandę fałszu Gazety Wyborczej stosują kolejne władze, media, autorzy książek i publicystyki – zdawałoby się innej orientacji i innej narodowości. A jak opisuje osobiste przeżycia Leon Żur w związku z tym „wydarzeniem” czy „tą sprawą”?

Pochodzę z Wołynia, gdzie przeżyłem dokonaną przez bulbowców rzeź mieszkańców mojej wsi w grudniu 1943 roku. Od topora dzieliły mnie sekundy. Byłem wtedy młody, jeszcze miałem sporo sił i dzięki ucieczce udało mi się uratować życie. Po tamtej grudniowej nocy na miejscowym cmentarzu pozostała mogiła, w której spoczywa około sześćdziesięciu istnień ludzkich, w znacznej części zarąbanych siekierami, uśmierconych widłami, nożami i ostro zakończonymi dębowymi kołkami. Tak też zginął ks. Ludwik Wrodarczyk. Na moją dziecięcą wyobraźnię bardzo mocno oddziaływał pewien obyczaj księdza Wrodarczyka (byłem ministrantem). Otóż po dniu służenia parafianom udawał się do kościoła i całą noc leżał krzyżem przed ołtarzem. Tak było na przykład pierwszego września 1939 czy 17 września 1939, tak też było okrutnej nocy z szóstego na siódmego grudnia gdy mógł uciec przed napadem zbrojnych ukraińskich nacjonalistów. W tym stanie w kościele zastali go napastnicy i uprowadzili a potem znęcali się nad nim okrutnie a na końcu przecięli piłą do drewna na pół. (Leon Żur, Wołyński epos).

Pisał też o sytuacji mniejszości ukraińskiej w Polsce w 1997 roku : Ukraińcy są najliczniejszą mniejszością narodową w Polsce, stanowiącą około półtora procent ogółu obywateli naszego kraju. Na polskich uczelniach wykładają profesorowie i doktorzy z ukraińskim rodowodem. Ukrainistyka jest na wyższych uczelniach. Są w tej grupie historycy, lekarze i liczni pedagodzy . Ukraińcy zajmują odpowiedzialne stanowiska w Wojsku Polskim i w różnych formacjach związanych z porządkiem i bezpieczeństwem w kraju. Są kierownikami i dyrektorami znaczących ekonomicznie przedsiębiorstw państwowych, spółdzielczych i prywatnych, także biznesmenami. Kierują wieloma instytucjami o charakterze publicznym oraz organizacjami społecznymi i politycznymi. Zasiadają w organach władzy samorządowej i państwowej, z parlamentem polskim włącznie, piastując w nich ważne funkcje. Utrzymują nieskrępowane kontakty z Ukrainą i podobnymi mniejszościami w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Niemczech, Francji, Ameryce Łacińskiej, Australii.

Niestety, ponad półmilionowa mniejszość polska na Ukrainie nie ma takich warunków (praw) działania. Ponadto bardzo daleko jej do posiadania podobnego statusu , jaki już osiągnęli Ukraińcy w Polsce. (Leon Żur, Wołyński epos).

Dzisiaj jest ich więcej, więcej więc wokół nas Polaków fałszu i działań wbrew interesowi narodu polskiego.

komunistyczni pisarze -najemnicy sowieckiej kultury

Sztuczna i perfidna, szerzyć się będzie kultura sowiecko-polska „podręczników” Jerzego Borejszy i Zuzanny Ginczanki – pisał Mieczysław Inglot o planie Stalina sowietyzacji narodu polskiego, zrobienie z niego integralnej części społeczeństwa radzieckiego na ziemiach anektowanych 17 września 1939 r.

O sowietyzacji kulturowego dziedzictwa Polaków nie sposób pisać bez szczególnego omówienia roli, jaką w tym procesie odegrać miała radykalnie reformowana szkoła. Nie lekceważmy jej: albowiem potężna machina państwowa, której ta literatura oddała się na służbę, odda jej do rozporządzenia ogromny aparat środków, pomnoży jej wydawnictwa w setki tysięcy egzemplarzy -pisze dalej

Zuzanna Ginczanka przystąpiła do Związku Pisarzy Radzieckich Ukrainy we Lwowie m.in. z Borejszą, Boy-Żeleńskim, Jastrunem, Lecem, Pasternakiem, Przybosiem, Putramentem, Rudnickim, Szenwaldem, Wandą Wasilewską, Wasylewskim, Ważykiem, Jalu Kurkiem i innymi. Zasady funkcjonowania tej organizacji „inżynierów dusz ludzkich” przedstawił w następujący sposób jeden z ukraińskich pisarzy lwowskich:

Pisarze ZSSR skupiają się w jednym ogólnym związku pisarzy z centralą w Moskwie; a ta z kolei dzieli się na narodowe grupy w osobnych republikach związkowych. Te grupy narodowe we Lwowie to pisarze ukraińscy, polscy i żydowscy.(Mieczysław Inglot)

Komisja badania wpływu Rosji na bezpieczeństwo wewnętrzne może ukarać osoby, które w środkach masowego komunikowania rozpowszechniają fałszywe informacje a właściwie każdego kto nie powtarza rządowej narracji – wyjaśnia Łukasz Warzecha w PCH24.

I teraz jestem w rozterce, czy w czasie trwania wojny rosyjsko ukraińskiej uznać narrację Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego finansującego promowanie Zuzanny Ginczanki, żydowskiej, ukraińskiej komunistki dziękującej Stalinowi w 1939 roku za przyłączenie Ukrainy do ZSRR czy narrację Premiera RP , że gdy będziemy pozwalać Putinowi na to co czyni, „stanie się on Stalinem XXI wieku„.

Jacek Trznadel pisał w „Kolaborantach” – Państwo sowieckie dokonało właśnie czwartego rozbioru Polski razem z nazistowską III Rzeszą Niemiecką. Według wypowiedzi sowieckich przywódców – starto Polskę, „pokracznego bękarta Traktatu Wersalskiego” (W. Mołotow, 31 października 1939) na zawsze z mapy Europy i świata. Sowieckie państwo totalitarne deklarowało – nie przesądzając, co stanie się z resztą Polski – zabór i odłączenie od II Rzeczypospolitej prawie połowy jej obszaru, z dwoma miastami wielowiekowej kultury polskiej, Lwowem i Wilnem. Pismo, wokół którego skupili się polscy pisarze komuniści we Lwowie i gdzie będzie pisał także Boy-Żeleński, rozpoczęło od obelg pod kierunkiem Polski i Polaków. Zacytował też artykuł Aleksandra Wata pt. Polscy pisarze radzieccy. Artykuł kończył się przekonaniem, że „zaczęło się dochodzenie polskich pisarzy do socjalizmu. Jedni idą z mniejszym, drudzy z większym bagażem przeszłości. Wszystkich czeka wielka praca, wymagająca mobilizacji maksimum sił wewnętrznych. Wielka radziecka rzeczywistość stawia wielkie wymagania. Ale jest ona w stanie godnie nagrodzić gorącą sympatią milionów wolnych ludzi. Lwów literacki bardzo się rozruszał i w nacechowanych powagą wypowiedziach roztrząsa perspektywy na swojej niełatwej, ale za to wdzięcznej drodze do literatury radzieckiej”.

Mimo trwającej wojny rosyjsko ukraińskiej wymieniona powyżej grupa komunistycznych pisarzy lwowskich nie zniknęła z mediów rządowych, teatrów, czasopism i książek i nie zostały one uznane za „ruskie onuce” a 27 marca 2022 roku w audytorium Muzeum Polin odbył się koncert pieśni według słów Zuzanny Ginczanki dofinansowany przez MKiDN.

W programie szkolnym tworzonym przez Jerzego Borejszę
zlikwidowano łacinę i wprowadzono nowe przedmioty, w szczególności, jak już wspomniano – ideologiczne. „Teraz w starszych klasach szkół średnich zaczyna się wykładanie historii narodów ZSRR i Stalinowskiej Konstytucji […] Jak w złotą książkę ludzkich praw młodzież będzie wczytywać się w najbardziej demokratyczną na świecie Konstytucję, której twórcą okazał się „wielki Stalin”. Kult wodza wprowadzono na miejsce rugowanej ze szkół symboliki religijnej.

Istotnym elementem sowietyzacji było tworzenie nowego wizerunku polskiej tradycji kulturalnej. Z różnych powodów obiektem szczególnego zainteresowania ówczesnej propagandy stała się postać i dzieło Adama Mickiewicza. Generalnie rzecz biorąc chodziło o włączenie postaci i dorobku poety w krąg tradycji tzw. narodu radzieckiego. Gdy się pisze o Mickiewiczu, to należy zawsze wspominać Puszkina, a na dodatek różnych innych poetów tej klasy, jak Lesia Ukrainka, albo współczesny poeta kazachski Dżambuł, staruszek blisko stuletni, piszący wierszyki dość naiwne. Trzeba ich wszystkich w „Dżambuł” chwalić, tak aby było jasne, że narodowość nie gra roli i że poeci tworzą zgrane towarzystwo, coś w rodzaju orkiestry grającej Międzynarodówkę do rosyjskiego tekstu.( Mieczysław Inglot)

Jacek Trznadel: Współpracujący z ZSSR komuniści pojawiają się w historii Polski, ale nie należą do historii polskości, pozostają właśnie zwłaszcza w odniesieniu do ostatniej wojny, często dosłownie „sowieckimi spadochroniarzami”. Podobnie PPR podczas okupacji nie należała do polskich partii i nie należały do polskich sil zbrojnych jej nieliczne oddziały zbrojne. Były to oddziały sowieckich najemników polskiego pochodzenia. Podporządkowane były Moskwie, a nie polskiemu państwu podziemnemu. Podporządkowanie polskim władzom zdecydowanie odrzucali. W podobnym kontekście należy umieścić także pisarzy-najemników sowieckiej kultury, co postaram się pokazać dalej.

W czyim interesie jest ustawiczne promowanie pisarzy – najemników sowieckiej kultury?

Banderowcy w służbie niemieckiej byli siepaczami własnych braci



Projekt Fundacji Życie i Rodzina przedłożony polskiemu parlamentowi został odrzucony przez polityków PIS w osobie pana Rafała Bochenka – z Kają Godek o projekcie aborcja to zabójstwo w PCH24 rozmawia Paweł Chmielewski. No cóż, nie jest to projekt parlamentu ukraińskiego o hodowli dzieci wpisujący się w transhumanizm Klausa Szwaba i nie jest poprawny dla przedstawicieli mniejszości narodowych w polskim rządzie, które akceptują przywódców zbrodniarzy ukraińskich Banderę, Szuchewycza, Melnyka, Konowalca, Sawura… PRZYBIJAJĄCYCH NOŻAMI POLSKIE NIEMOWLĘTA NA KSZTAŁT ORŁA do drzwi stodoły.

Ale jak BANDEROWCY mogli myśleć o budowie państwa nacjonalistycznego nad Dnieprem, skoro JAKO POLICJANCI W SŁUŻBIE NIEMIECKIEJ na centralnej Ukrainie BYLI SIEPACZAMI WŁASNYCH BRACI – pyta prof. Czesław Partacz.

Szef lll Odcinka (Ukraina) Oddziału KG ZWZ-AK (wywiad „55 KK”) Aleksander Klotz, na podstawie własnych obserwacji tak opisywał rolę banderowców na Ukrainie. Cytuję: „(…) Mogę zrozumieć wychowanych w szkole OUN – banderowców, jako katowskie narządzie Niemców [Hitlera] w stosunku do mego narodu, który uważali za jedynego wroga ale nijak nie mogą pojąć ich roli na terenach Wielkiej Ukrainy. Przybyli tam z Galicji wraz z Niemcami aby znęcać się nad własnymi braćmi, przerastając w okrucieństwie (o głową) gestapowców i esesmanów. Własnymi oczyma patrzyłem na masowe egzekucje w Kijowie w ostatnim kwartale 1941 roku, na rozstrzeliwanie tysięcy Ukraińców w Kremieńczugu w styczniu 1942 r., na publiczne wieszanie młodzieży ukraińskiej w Żytomierzu w lutym 1942 r. Otrzymywałem relacje wszystkich placówek o setkach egzekucji wykonywanych bez najmniejszego powodu (poza chęcią sterroryzowania ludności tubylczej). Widziałem milionowe rzesze ludu ukraińskiego pędzonego wiosną 1942 r. ze wszystkich zakątków Ukrainy na Zaporoże, przez stepy, o głodzie i chłodzie. Ślad wędrówki znaczyły szeregi trupów (Ukraińców powieszonych przez Ukraińców), kołyszących się na słupach telegraficznych. Większość powieszonych nigdy nie miała nic wspólnego z żadną polityką, lub działalnością bojową. Wszystkie egzekucje wykonywane były przez banderowców, pod kierownictwem gestapo i SS. Robotą techniczną kierował Dmytro-Orłyk – „sławna ludyna„.

Klotz pisał:(…) Sądzę, że obietnicami w tym zakresie Niemcy zwabili galicyjsko – ukraińskich polityków i mołojców. Nie można jednak zrozumieć, dlaczego do końca niemieckiej okupacji na Ukrainie, a więc do lipca 1944 roku nie nastąpiło otrzeźwienie z prohitlerowskiego letargu, chociaż zamiary niemieckie były najzupełniej jasne od pierwszych dni okupacji]. Nie powstrzymało Bandery i Dmytro Orlików ani przyłączenie Lwowa i Małopolski Wschodniej do Generalnego Gubernatorstwa ani utworzenie w Równem, a nie w Kijowie – „ stolicy ” Reichskommissariatu Ukraine, ani zaostrzenie form kolektywnej gospodarki rolnej, ani nawet aresztowanie Bandery i egzekucje, łapanki, przesiedlenia, deportacje do Reichu oraz tysiące szubienic. Popularny na stepie skrzyp studziennych żurawi spotęgowali przy pomocy banderowców Niemcy – skrzypem szubienic, na których kołysały się tygodniami nie zdejmowane trupy”.

W owym czasie banderowcy śpiewali:

„Budemo strilaty, rizaty nożom
lachiw i moskali wiszaty kruhom ”

(Będziemy strzelać, rżnąć nożem Polaków i Rosjan wieszać wokoło).

TYPOWE DLA BANDEROWCÓW BYŁO WYZWALANIE WŁASNEGO NARODU, POPRZEZ WYŻYNANIE CZY WIESZANIE POLAKÓW I ROSJAN.

Oto fragment raportu Komendy AK Obszaru lwowskiego z dnia 1 września 1943 roku o rzezi na Wołyniu: Kobiety nawet ciężarne przybijali bagnetami do ziemi, dzieci rozrywali za nogi, inne nadziewali na widły i rzucali przez parkany, inteligentów wiązali kolczastym drutem i wrzucali do studzien, odrąbywali siekierami ręce, nogi, głowy, wycinali języki, odcinali nosy i uszy, wydłubywali oczy, wyrzynali przyrodzenie, rozpruwali brzuchy i wywlekali wnętrzności, młotkami rozbijali głowy, żywe dzieci wrzucali do płonących domów…

A oto obraz tych krwawych wydarzeń widziany oczami Ukraińca Mychajła Podwomiaka – świadka i mieszkańca Wołynia: Ukraińscy bojówkarze napadali na wsie, w których mieszkali Polacy i wszystkich, którzy nie uciekli do miasta, zabili. Zabili bez najmniejszego ludzkiego serca, bez ludzkiego sumienia. Zabijali małe dzieci, chorych starców, zabijali każdego Polaka. Wszystkie polskie gospodarstwa spalili. Pamiętam, jak właśnie tej nocy wyszedłem za swój sad na pole. Za górką leżała niewielka polska wieś. Nad nią wznosiły się kłęby czarnego dymu i ognia. Było słychać ryk bydła, krzyk ludzi, karabinowe strzały.

Tam odbywał się straszny sąd, zawitała tam okrutna zemsta, niemiłosierna ludzka nienawiść. Na prawo za lasem – druga pożoga, bo tam również na wpół polska wieś. Patrzyłem w tamtym kierunku i serce moje rozrywało się od bólu. Na moich oczach pisała się straszna historia naszej ziemi, pisała się krwawymi literami, pisała się niewinna krwią. I co winne są te małe dzieci, kto rozpoczął i po co rozpoczął to straszne ludobójstwo? ( M. Potworniak, Witer z Wołyni, Wnnipeg 1981 str. 176-177). Czym wobec tego dla mniejszości ukraińskiej w Polsce jest aborcja?

To nie chodzi o zgodę na ekshumację z 60 000 dołów śmierci na Ukrainie , konieczne otwarte przyznanie się przed własnym narodem i światem do popełnionej zbrodni i potępienie jej. Tymczasem salonką do Kijowa jeździ polski (?) Prezydent, polski (?) Premier, polskojęzyczni ministrowie by uściskać Żeleńskiego pomijając milczeniem jego przyzwolenie na obchody rocznicy urodzin zbrodniarza Bandery czy nadawanie jego imienia (i innych ukraińskich zbrodniarzy) ulicom w miastach, przez wieki budowanych i utrzymywanych przez Polaków z ich pieniędzy prywatnych i finansów Rzeczypospolitej.

Ukraina demagogów uważa za „narodowych bohaterów”

Jestem przekonany, że taki czas przyjdzie, kiedy ta sprawa będzie w relacjach pomiędzy naszymi krajami wyjaśniona –wiceminister spraw zagranicznych Arkadiusz Mularczyk o „rzezi wołyńskiej”. Żydzi nie czekali z tą sprawą czyli holocaustem Żydów na dogodny czas do rozliczenia ze sprawcami, nazistowskimi Niemcami. Już 20 listopada 1945 roku w Norymberdze holocaust Żydów poznał i potępił cały świat a Niemcy wypłacili odszkodowanie. I nie wpłynęło to negatywnie na relacje Izraela czy rozproszonych po świecie Żydów z Niemcami i całym światem. Wprost przeciwnie, cały świat godzi się z tym, że musi znać i pamiętać shoah Żydów. A zwłaszcza młodzi Żydzi.

Ukraina nie potępiła holocaustu
na Polakach, Ormianach, Żydach i nie wypłaciła odszkodowania a polski wiceminister nazwa ludobójstwo na Polakach dokonane przez nacjonalistów ukraińskich i ludność cywilną „tą sprawą”, która ma czas czekać. 

Nie doprowadziły do potępienia ukraińskiego ludobójstwa na Polakach żadne rządy po 1945 roku, ani prosowieccy komuniści w stalinowskiej Polsce (już wtedy na decyzje wpływali komuniści pochodzący z Ukrainy), ani komuniści w PRL, ani rządy SLD, PO a zwłaszcza PSL – chociaż ofiarami w większości byli polscy chłopi ginący pod siekierami sąsiadów ukraińskich chłopów (ciemiężonych według Zychowicza i innych).

O doskonałych umiejętnościach fałszowania historii pisał Jerzy Janicki wspominając incydent na Cmentarzu Łyczakowskim podczas wizyty prezydenta Kwaśniewskiego:

Ktoś” podmienił nocą na cmentarzu płytę, nad którą miał się wraz z Kuczmą pochylić. Treść napisu, długo i żmudnie ustalana przez wspólną, polsko-ukraińską komisję, nieoczekiwanie otrzymała całkiem nową wersję. Oto zamiast „Żołnierzom polskim poległym w obronie Rzeczypospolitej w latach 1918-1920″, według nocnego korektora było teraz: „Polskim wojakam poległym w wojnie przeciw Ukraińcom w latach…” i tak dalej.(Jerzy Janicki Czkawka).

Były to czasy gdy jeszcze żyli Żydzi ocaleli z ukraińsko-niemieckich pogromów na Ziemiach Wschodnich RP jak doktor Szymon Wiesenthal, którzy domagali się ukarania ukraińskich zbrodniarzy (nie mylić z Żydami z fabryki holocaust domagających się nie swoich dolarów, dla których żydzi na wschodzie zupełnie się nie liczyli). Sprzeciwiali się również gloryfikacji zbrodniarzy. Szymon Wiesenthal wystosował protest na ręce ówczesnego prezydenta Ukrainy Krawczuka (1991-1994) w związku z nazwaniem jednej z ulic Tarnopola imieniem atamana Petlury. Nazwisko Petlury – pisał Wiesenthal – kojarzy się światowemu żydostwu wyłącznie z krwawymi pogromami w czasie pierwszej wojny światowej, a jego ręce aż po łokcie unurzane są w krwi żydowskiej.

We wstępie do wspomnień Szymona Wiesenthala znajdujemy bezpośrednie nawiązanie do tego czasu : W Buczaczu brutalność oddziałów bolszewickich przewyższała tylko ukraińska kawaleria Petlury. Jakiś pijany Ukrainiec ciosem szabli przeciął dwunastoletniemu Wiesenthalowi udo aż do kości: ogromna blizna pozostała do dzisiaj. Pozostało także decydujące dla obecnej jego działalności przekonanie – bestialstwo nie jest cechą żadnego określonego narodu. (Prawo nie zemsta, Szymon Wiesenthal).

Wpis Wierchownej Rady zniknął– to jest znak, że jednak Ukraińcy wsłuchali się w nasz głos–powiedział wiceminister spraw zagranicznych. (TVPInfo).

Usunięcie wpisu ze strony to sekundowy zabieg ale usunięcie nienawiści do polskości demonstrowane od wieków a współcześnie przez gloryfikowanie sprawców holocaustu Polaków, umieszczanie banderowskich flag, zakaz wieszania polskich flag, stawianie pomników Bandery zwłaszcza w miejscach szczególnie ważnych dla polskiego dziedzictwa narodowego Polaków pozostawionego na Ukrainie, niszczenie polskich cmentarzy, nazywanie ulic nazwiskami bojówkarzy banderowskich, modlitwa 22 księży ukraińskich pod pomnikiem Bandery w Stanisławowie potwierdzająca stosunek duchowieństwa do zbrodni, niszczenie zabytków poprzez skuwanie dowodów tworzenia ich przez Polaków, niszczenie polskich archiwów, bibliotek, dzieł itp. czy niezgodna ze sztuką ale chęcią zniszczenia rekonstrukcja jak w Kamieńcu Podolskim w 2003 roku zniszczenie baszty i pożar archiwum, w którym spłonęło 75 % dokumentów historii Podola ( by nie było polskiego śladu?). I to wszystko przy akceptacji polskiego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego dla którego nie jest to polskie dziedzictwo. Ciekawe, iż na odnowionej synagodze w Drohobyczu nie ma śladu gloryfikowania Bandery, którego portret na wielometrowej tkaninie zasłania kamienice na rynku.

W narodzie, ogarniętym gorączką szowinizmu, z upadkiem autorytetu Bożego upada również wszelki prawdziwy, prawny i sprawiedliwy autorytet ludzki, bez którego nie mogą istnieć wspólne, solidne i pozytywne dążenia moralne, mogące być uwieńczone trwałymi i korzystnymi wartościami. Natomiast występuje zgniły rozkład, nerwowa gorączka, która trawi i zabija wszelką żywotną siłę organizmu narodowego. W narodzie, trawionym taką gorączką i zaślepionym szowinizmem, nacjonalizm jest najważniejszym i jedynym patentem na autorytet – „świętości narodowe” zastępują wszelką pozytywną moralność, a zbankrutowanych demagogów uważa się nieraz za „narodowych bohaterów i męczenników”
– pisał w 1933 roku bp Grzegorz Chomyszyn o swoim ukraińskim narodzie, którego pasterzem był 40 lat.  

Szymon Wiesenthal równie zdecydowanie ścigał Żydów, jeśli splamili sobie ręce w latach Trzeciej Rzeszy, jak esesmanów – czym wzbudził niechęć wiedeńskiej gminy wyznaniowej.

Czyjej niechęci boi się obecny rząd jak i wszystkie rządy od 1945 roku nie ścigając ukraińskich zbrodniarzy?

PROBLEM RASY NA UKRAINIE MUSI BYĆ ROZWIĄZANY POPRZEZ OCZYSZCZENIE UKRAINY ZE ZBĘDNYCH WIELOETNICZNYCH ELEMENTÓW

26 grudnia 2022 r. ( święto Bożego Narodzenia dla chrześcijańskiego narodu polskiego) ukraiński parlament przyjął projekt ustawy eugenicznej o dzieciach wyhodowanych poza organizmem człowieka. Żeleński wraz z rządem przygotowuje się do udziału w organizowanym przez Klausa Szwaba (największego sprzymierzeńca transhumanizmu) WEF w Davos – czytamy na oficjalnych stronach „bratniego” narodu.

Czy Żeleński realizuje odezwę OUN z czerwca 1941 r . : W czasie gdy Niemcy będą bić Moskwę, my możemy stworzyć silną armię ukraińską aby potem wspólnymi siłami przystąpić DO PODZIAŁU I PRZEBUDOWY ŚWIATA ?.

W książce Klaus Szwab wyjaśnia jak nadchodząca technologia pozwoli władzom ” wtargnąć do dotychczas prywatnej przestrzeni naszych umysłów , czytać nasze myśli i wpływać na nasze zachowania„. Czy Ukraina ma być poligonem fabryki do hodowli ludzi już w chwili narodzenia myślących i zachowujących się zgodnie z teorią „wielkiego resetu”?

Podczas gdy przywódca „bratniego” narodu przygotowuje się do szczytu ekonomicznego w Davos dr Jacek Bartosiak wypowiada się na twiterze o konieczności wystawienia wojska polskiego do pobicia armii rosyjskiej! (sic!).

Polska jako mediator do konfliktu rosyjsko ukraińskiego tak, ale pod żadnym pozorem nie możemy się angażować się militarnie , jest to sprzeczne z polską racją stanu. Pomagajmy humanitarnie ale uchodźcom i tym, co pozostali w tragicznych warunkach wojny a nie emigrantom ­– wyjaśnia dr Leszek Sykulski. Czy dr Jacek Bartosiak mówi o konieczności wystawienia oddziałów z młodych, ukraińskich emigrantów snujących się po ulicach Warszawy i galeriach handlowych z kolczykami w uszach, farbowanymi włosami, ubranymi w markowe ciuchy? Wykorzystywanie Polaków jako mięsa armatniego w interesie obcych mocarstw to zdrada polskiej racji stanu. Wyłączenie z odpowiedzialności karnej przestępców uciekających przed polskim wymiarem sprawiedliwości na Ukrainę by tam mordować czy zarobić dodatkowe pieniądze – tzn. iż Polska przestaje być państwem prawa! (dr Leszek Sykulski).

Czy po wybuchu wojny rosyjsko ukraińskiej politykę Rzeczypospolitej uprawiają Polacy znający historię?

30 czerwca 1941 r. wieczorem we Lwowie (kilka godzin przed wkroczeniem wojsk niemieckich), w sali ukraińskiego towarzystwa Proświta, nacjonaliści z OUN-b ogłosili akt proklamowania państwa ukraińskiego. Zebranych na tym posiedzeniu (60-100 osób) w imieniu metropolity Szeptyckiego pozdrowił ks. mitrat Josef Ślipyj.

W punkcie III Aktu 30 czerwca 1941 roku napisano: Nowo powstające Państwo Ukraińskie będzie ściśle WSPÓŁPRACOWAĆ Z NARODOWO SOCJALISTYCZNYMI WIELKIMI NIEMCAMI, KTÓRE POD PRZEWODEM TU ADOLFA HITLERA TWORZĄ NOWY ŁAD W EUROPIE i na świecie oraz pomagają ukraińskiemu narodowi w wyzwoleniu się spod moskiewskiej okupacji. Rewolucyjna Armia, która będzie tworzona na ukraińskiej ziemi, będzie walczyła wspólnie ze sprzymierzonym państwem niemieckim … o Nowy Ład na całym świecie ( W . Masłowśkyj). NIECH ŻYJE WOLNA UKRAINA! NIECH ŻYJE WIELKA RZESZA NIEMIECKA I JEJ WÓDZ ADOLF HITLER!.

I zgodnie z niemiecką, rasistowską ideologią OUN UPA przystąpiła do likwidacji Polaków okrutnymi, barbarzyńskimi metodami uznanymi przez cywilizowany, chrześcijański świat za „genocidium atrox”.

Maksym Orłyk (właściwie Dmytro Myron), późniejszy dowódca ukraińskiej policji pomocniczej w Kijowie w służbie niemieckiej w 1941 r., w książce pt. Idea i Czyn Ukrainy pisał już w 1940 r.: „PROBLEM RASY NA UKRAINIE MUSI BYĆ ROZWIĄZANY POPRZEZ OCZYSZCZENIE UKRAINY ZE ZBĘDNYCH WIELOETNICZNYCH ELEMENTÓW: Moskali, Żydów, Polaków, Madziarów, Tatarów i innych. …W trakcie moskiewsko-sowieckiego chaosu Ukraina musi zmobilizować i rozwinąć wszystkie swoje biologiczne sity, wykształcić się tak rasowo, aby zająć i zapełnić całą przestrzeń etnograficzną, pozbyć się wszystkich pozostałych narodowych elementów, obronić się przed chaotyczną mieszanką rasowych elementów Moskali oraz turkmeńskich i kaukaskich ludów.

Publikacja Orłyka miała charakter ideologiczny i w swoich głównych punktach była rozwinięciem myśli Dmytra Doncowa.
W ciągu paru dni września (1939 r) Ukraińcy i Białorusini dokonali aktu terroru, morderstw i egzekucji – pisze Jan Tomasz Gross. Głównymi ofiarami są Polacy: osadnicy wojskowi, tzw. szlachta zagrodowa, właściciele ziemscy policja służba leśna oraz grupki żołnierzy Wojska Polskiego z rozbitych przez ofensywę niemiecką oddziałów. Została zalegalizowana sieć oddziałów tzw. „milicji”. Znalazło się w tych zbrojnych oddziałach wielu pospolitych przestępców Ukraińców, Żydów, komunistów, tych, którzy w pierwszych dniach witali w Rosjanach sojuszników…”wymachiwano niebiesko żółtymi chorągiewkami ze znakiem trójzęba, powiewały czerwone chorągwie, które łatwo było wyprodukować domowym sposobem odcinając po prostu biały pas od polskich flag narodowych; rzucano kwiaty, wynoszono chleb i sól.
(…) Ale czy radziecki oficer, który wybierał stróżów nowego porządku li tylko ze względu na ich przeszłość więzienną, istotnie był naiwnym dogmatykiem nie umiejącym rozróżnić między złodziejem a rewolucjonistą? Otóż praktyka sowieckiego reżymu nie pozwala na łatwą ironię w tej kwestii. Bo przecież, jak nam to dzisiaj doskonale wiadomo z pamiętników pisanych o czasach stalinowskich, a przede wszystkim z Archipelagu Gułag Sołżenicyna, pospolici przestępcy uważani byli w ZSRR za sojuszników władzy radzieckiej. Im to właśnie w obozach powierzano chętnie funkcje nadzorców nad więźniami politycznymi. Tzw. „socjalno-opastnyj element”, czyli ludzie stanowiący zagrożenie dla porządku społecznego to, wedle sowieckiego kodeksu, nie rabusie, mordercy i złodzieje, tylko wszyscy inni skazani z paragrafu 58, pod który, jak napisał Sołżenicyn, całe życie ludzkie dawało się podciągnąć. Tak więc zarówno logika doktryny, jak i praktyka reżymu podpowiadały, żeby kryminalistów przyjmować do milicji. (Jan Tomasz Gross, W czterdziestym nas Matko na Sybir zesłali).

Na cywilnym cmentarzu Powązki grób Daniela Sztybera „dzielnego zwiadowcy, który stał się bohaterem dwóch narodów: polskiego i ukraińskiego” jak pisze Mariusz Ambroziak na swoim blogu , okryty wiązankami Marszałek Gosiewskiej i Prezydenta Trzaskowskiego oraz Fundacji Armii Krajowej z napisem „poległemu za wolność i demokrację krajów Europy” (nie suwerennych narodów). Po przeciwnej stronie grobowiec Polaków z rodu Leskich, Polaków z wyboru z rodu Daab – żołnierzy Armii Krajowej i Wojska Polskiego, na tym grobowcu nigdy nie zauważyłam śladu pamięci Fundacji Armii Krajowej czy marszałek Gosiewskiej. Może dlatego, że bronili suwerenności Rzeczypospolitej i naród polski przed agresją niemiecką, rosyjską i ukraińską.