Jak co roku od wielu lat byliśmy na grzybach w lubuskim. Po co? Dlaczego? Z jakimi efektami? Zapraszam poniżej….
Tydzień
Jak zwykle bez pośpiechu ruszamy w „bój” o jedenastej z minutami w niedzielę… tak! Niektórzy grzybiarze rzekliby: bez szans na porządne łowy…Nieprawda, nie tam. W ciągu godziny z małym haczykiem mamy ponad trzy kilogramy. Tuż po zatrzymaniu samochodu, wychodzę na ściółkę gdzie znajduję cztery podgrzybki, kilka chwil później prawdziwek, którego kapelusz jest wielkości mojej ręki, z wrażenia depczę innego prawdziwka…
Po niecałych dwóch godzinach opuszczamy las. Ale to nie koniec. Mała przerwa w Boryszynie w pałacyku, obiadek z sosem grzybowym i ruszamy znów, na spokojnie w tzw. moje miejsce. Na maślaczki…
I po co to? Nie tylko dla grzybów. Dla spaceru, kontemplacji przyrody, którą jeszcze tutaj mamy. Niemcy przyjeżdżają ją podziwiać, bo u nich już tego nie ma…
Niestety, i u nas może zabraknąć takich miejsc… za darmo. Bo przecież są plany obecnego rządu sprywatyzować lasy…
Oby do tego nie doszło…
Poniżej fotoreportaż z naszej małej wyprawy.
ul. Noskowskiego 23
61-705 Poznań; Strona internetowa: Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna – tu można sprawdzać zebrane grzyby. tel: 61 8544-800.
http://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/451004,handel_grzybami_jest_bez_nadzoru.html też ważny aspekt co nie?
Zero witamin i trawi się kilka dni,więc walory są bardziej estetyczne niż zdrowotne:)
Chyba,że jako minimalny dodatek do wykwitnych kuchni jako wyrafinowany sosik,dekoracja….