Kto by pomyślał. Pistolet maszynowy sowieckiej produkcji z charakterystycznym okrągłym magazynkiem stał się własnością członka naszego Stowarzyszenia. Toporna, ale celna broń. Jak na tamte lata nawet. Porównując z MP42. Niemniej…ilość nie jakoś robi to, co daje wygraną. Masówka. Masowe zasypanie nieprzyjaciela lawiną kul z tej broni spowodowało po części odmianę szczęścia wojennego. Miałem egzemplarz wojenny w ręku, poczucie dotknięcia historii. Narzędzie skonstruowane do podbojów, niszczenia wrogów czerwonej zarazy. Siły zła.
Strzelałem sprawdzając swoje umiejętności. Prymitywne przyrządy celownicze, waga niewspółmierna do funkcji. Rodzaj wyzwania. I to jest to coś. Sport polegający na – nie tylko opanowaniu swoich odruchów, ale też na umiejętności obsługi nawet dość siermiężnych urządzeń skonstruowanych przez człowieka, dla zabijania innego człowieka. Ale przecież to ciągle narzędzie i tylko narzędzie. Problemem nie jest ten kawałek metalu, ale osoba która go może użyć do unicestwienia innej osoby. W imię idei, chorej idei „kacyków” totalitarnych reżimów. I to się działo podczas IIWS. A ludzie dawali się omotać, brali kawałki śmiercionośnej stali i zabijali innych w imię nie swoich idei. I to miałem w ręku, świadka tamtych zdarzeń (rocznik 1944) . Kogo ten kawałek stali i drewna usunął? Jaką ma historię? Takie myśli pojawiają się teraz. Wcześniej była tylko próba zdobycia umiejętności obsługi tego urządzenia. Nie było łatwo, ale się udało…