Nie żyje kolega Kresowiak Maciej Pawliński.

Poznałem Go przed laty na Talencie Poznańskim. Miał pochodzenie kresowe, jednak jak sam mówił dla niego temat Ludobójstwa na Kresach przekraczał umiejętności rozmowy o tym ze szczegółami. Bardzo emocjonalnie podchodził do Pamięci. Zawsze jednak mnie wspierał w tym co robiłem. Wspaniały człowiek, kolega. Kiedy mu powiedziałem o tym miejscu w Łężycy dotarł tam. Pomnik w Zielonej Górze – Łężyca. Upamiętnienie zrobiło na nim kolosalne wrażenie. Rozmawialiśmy o potrzebie Pamięci. Bolało nas razem że tak mało się robi …

Chciał potrenować strzelectwo ze mną, przymierzaliśmy się żeby dopasować jakiś termin, był tak mocno zajęty. Ciągle Warszawa-Poznań-Zielona Góra -Trzcianka; gdzie jeździł do Mamy.

Wiele moglibyśmy jeszcze razem zdziałać.

Ostatnie spotkanie, tak silnie się uścisnęliśmy, po męsku, z pełnym zrozumieniem. Aż byłem trochę zaskoczony. Jakby wiedział że to po raz ostatni? Mieliśmy wspólnie usiąść przy doskonałym wytrawnym appassimento, które uwielbiał. Już nie wzniesiemy kieliszków na tym świecie we wspólnym toaście.

Macieju będziesz zawsze w moim sercu. I w modlitwie.

Lewak – słowo.

Co znaczy słowo „Lewak”? Żeby rozwiać raz na zawsze wątpliwości wrzucam kilka linków opisujących to słowo:

Co mówi PWN – https://sjp.pwn.pl/doroszewski/lewactwo;5446485.html

Dalsze rozwinięcie: https://sjp.pwn.pl/doroszewski/lewactwo;5446485.html

Wiki: https://pl.wiktionary.org/wiki/lewak

Bardziej naukowo:

http://www.poradnikjezykowy.uw.edu.pl/wydania/poradnik_jezykowy.768.2019.09.06-A.Niepytalska-Osiecka.pdf

Lewak według definicji we współczesnych słownikach języka polskiego to: ‘ktoś o skrajnie lewicowych poglądach politycznych’ [ISJP],
‘człowiek mający poglądy uznawane za skrajnie lewicowe’ [WSJP], ‘osoba,
która wyznaje skrajnie lewicowe, radykalne poglądy polityczne’ [PSWP].
Twórcy słowników uwzględniają więc radykalność, skrajność poglądów
jako główny składnik znaczenia leksykalnego. Defi nicja z odautorskim
elementem oceniającym pojawia się w SJPDor – ‘ten, kto wyznaje (czasem manifestacyjnie) poglądy skrajnie lewicowe, kto domaga się ich realizacji, nie licząc się z tym, czy pozwala na to sytuacja’.

Czasami zdarza się mi używać tego określenia. Ponieważ w latach 80-tych sam obracałem się w kręgu subkultur lewicowych (punkowych), mam dość jasny obraz osób, pewien ich przekrój, z którymi się stykałem przez szereg lat. Z przykrością też obserwowałem mocną radykalizację znajomych, którzy postali w tym nurcie. Wielu z nich ideologicznie zagłębiło się w poglądy wprost wynikające z marksistowskich idei, nawiązania do tego co w związku sowieckim było wykładnią oficjalną myśli społecznej i politycznej – oczywiście z pewnymi modyfikacjami globalistycznymi.

A dla Was kim jest lewak?

bledną wobec tego, co się tutaj dzieje…

Trwają rozmowy o wspólnych działaniach służących uczczeniu Żydów – ofiar holocaustu. Czy są to również przygotowania do 80 rocznicy zbrodni ludobójstwa, służące uczczeniu ofiar holocaustu dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach ale również Żydach, Ormianach? Żyd jako ofiara holocaustu, Polak jako ofiara holocaustu, Ormianin jako ofiara holocaustu bezwzględnie wymagają od nas takiej samej czci i upamiętnienia.

Ewa Siemaszko w komentarzu historycznym Bilans zbrodni: Pierwszy masowy mord miał miejsce na Wołyniu 9 lutego 1943 r. w kolonii Parośla, w pow. sarneńskim. Oddział banderowski wymordował podstępnie całe osiedle – ponad 150 osób -Polaków miejscowych i z okolicy, przejeżdżających lub przebywających tam w krytycznym dniu. Napady na polskie osiedla i rodziny żyjące w miejscowościach o mieszanym narodowościowo składzie mnożyły się, zwłaszcza po dezercji policjantów ukraińskich ze służby u Niemców w marcu 1943 r. (Ewa Siemaszko).

Takich zbrodni były tysiące. Ks. Józef Marecki Misterium Iniquitatis :

(…) W jesieni 1939 r. zakonnicy zostali przez władzę sowiecką wyrzuceni z klasztoru w Wiśniowcu i brat Cyprian zamieszkał u osób świeckich. Z powodu wywózki znacznej części parafian na Syberię oraz pauperyzacji ludności karmelici zostali pozbawieni środków do życia. Aby uzbierać kwotę do zapłacenia podatku nałożonego przez władze sowieckie na kościół, brat Cyprian wynajął się jako ogrodnik w szkole. 30 VI 1941 r. w chwili wycofywania się Armii Czerwonej na wschód został pojmany w raz z kilkunastoma Polakami przez Ukraińców pozostających w służbie sowieckiej. Groziło mu rozstrzelanie, jednak uwolnili go żołnierze sowieccy, którzy poszukiwali kluczy do kościoła karmelitów, gdyż na wieży zamierzali urządzić punkt obserwacyjny. W Archiwum Krakowskiej Prowincji Karmelitów Bosych w Krakowie zachował się list br. Cypriana do przeora lwowskiego klasztoru karmelitów bosych o. Bolesława Sadowskiego z 7 VI 1943 r.

Krzemieniec, 7 czerwca 1943 r.

Przewielebny Nasz Ojcze!

Nadarza się sposobność przesłania paru słów przez osobę, która uchodzi przed nożami Ukraińców. […] Co się tutaj teraz dzieje, to brak słów na opis tych rzezi i mordów popełnianych na polskich rodzinach. Opisy z „Ogniem i Mieczem” Sienkiewicza lub „Pożogi” Kossak-Szczuckiej bledną wobec tego, co się tutaj dzieje. W całym powiecie krzemienieckim po wsiach wyrżnięto już prawie wszystkich Polaków. Ci, co zdołali ujść hajdamackich noży lub kuli, schronili się do Krzemieńca i tutaj do Wiśniowca, bo jeszcze tylko w tych dwóch miejscowościach stoją załogi niemieckie. W innych, jak Szumsku, Dederkałach, Kutach i Łanowcach, słabsze załogi wybito lub same uciekły przed liczniejszymi bandami Ukraińców. Przytoczę chronologicznie kilka wypadków, by mnie nie posądzono o przesadę.

Zaczęło się jeszcze w listopadzie ubiegłego roku [1942] i tak przez zimę trwało. Lecz były to jeszcze sporadyczne wypadki, na przykład w tej wsi wyrżnięto jedną rodzinę, w innej znów dwie lub trzy. Ale masowe mordy zaczęły się dopiero od Wielkiej Nocy i z każdym dniem przybierają na sile. Zaraz po świętach w wioskach koło Szumska wymordowano do 600 Polaków, reszta schroniła się do Krzemieńca. Potem uderzono na Kuty. Była to najliczniejsza parafia w powiecie krzemienieckim (4 tysiące dusz). Gdy zaczęto mordować, ludność schroniła się do kościoła wraz z księdzem proboszczem. W kościele broniono się przez jedną noc. W ciągu dnia kobiety z dziećmi uszły do Krzemieńca, w kościele zostali mężczyźni, by go bronić. Następnej nocy naszły liczniejsze hordy. Kościół zburzono i 200 Polaków w nim wyrżnięto. Z całej parafii nie została ani jedna dusza, a krzemieniecki kościół licealny zamieniono na mieszkanie dla tych uchodźców. Potem Niemcy zabrały młodych na roboty do Niemiec, a starzy cierpią skrajną nędzę. (…) Teraz prawie co wieczór widać łuny, jak palą osiedla Polaków, a [tych,] którzy nie uciekli, mordują w bestialski sposób. Z 15 na 16 maja napadnięto na przezacną rodzinę Kusiów w Młynowcach. Dwie córki dorosłe i syna, 21 lat, zabito. Reszta rodziny zdołała ujść. Zrabowano de szczętu, potem podpalono i te zabite do ognia wrzucono, gdzie się spaliły na węgiel.

(…) Kto może uchodzi do Gubernatorstwa, bo te hajdamaki się zacinają, że ani jedna noga polska nie powinna zostać na Wołyniu. Wiśniowca prawie że już nie ma, bo w mieście były same domy żydowskie, a Żydów wybito w zeszłym roku co do jednego. A obecnie wszystkie ich domy i budy Ukraińcy rozebrali, ostał tylko zamek, klasztor, urząd gminy i apteka. Na przedmieściach domy hajdamaków tylko stoją. (…) Kończąc to przy długie pisanie, jeszcze raz prosimy o święte modlitwy, by nasze nerwy były spokojne, byśmy mogli przetrwać w kornym zdaniu się na wolę Bożą te tortury moralne, a może i fizyczne. Całując kornie święty szkaplerz, jeszcze raz o modlitwy upraszam.
Niegodny syn brat Cyprian od św. Michała

Podczas napadu Ukraińców 7 II 1944 r. na klasztor i kościół karmelitów bosych w Wiśniowcu Nowym, w których to zabudowaniach znajdowało się ponad 150osób świeckich, brat Cyprian od św. Michała został uduszony w piwnicy paskiem od habitu. Ciało wrzucono do dołu w klasztornej piwnicy. Ekshumowany 26 IV 1944 r., pogrzebany na cmentarzu parafialnym w Wiśniowcu Nowym w zbiorowej mogile, którą po kończeniu działań wojennych splantowano. Obecnie nie ma po niej śladu. Warto przytoczyć relację s. Marii C. pochodzącej z Wiśniowca Nowego:

„Do tragedii doszło po odejściu węgierskiej jednostki wojskowej. Banderowcy wdarli się do Wiśniowca w nocy z 6 na 7 lutego i rozpoczęli makabryczną rzeź. Wielu żywcem spalono w domach, dzieci żywcem wbijano na pal lub rozdzierano za ręce i nogi. Kobietom rozpruwano brzuchy, obcinali uszy i ręce, wydłubywali oczy, obcinali nosy i piersi. Do tego używali zbrodniczych narzędzi: zardzewiałych noży, wideł, kos, mieli też specjalne ściski ze śrubami, do których wkładano głowy – do zamęczania przez ucisk. Innych wieszano do góry nogami, lub przecinano na pół piłami. (…). Rano po tych wydarzeniach poszłam zobaczyć. Widziałam stos ciał w konwulsji i cierpieniach. (Ks. Józef Marecki Osoby duchowne i zakonne obrządku łacińskiego zamordowane przez ukraińskich nacjonalistów 1939-1945, IPN)

Bezwzględna, począwszy od 1943 r., depolonizacja Wołynia i Małopolski Wschodniej – która była prowadzona przez OUN-UPA w sposób szczególnie okrutny, bowiem z powszechnym zastosowaniem barbarzyńskich metod uśmiercania, a wcześniej dręczenia ofiar – siała postrach, stałe poczucie zagrożenia, wymuszając paniczne ucieczki z ogarniętych rzeziami terenów wiejskich do miast i miasteczek. Ale dla dziesiątków tysięcy ludzi tułaczka trwała dalej – albo Niemcy zagarniali uchodźców i transportowali do przymusowych robót w Rzeszy, albo uchodźcy samodzielnie, z narażeniem życia uciekali na zachód (zachodnia Małopolska, Lubelszczyzna i dalsze rejony), gdzie wielokrotnie zmieniali miejsce pobytu i skąd także byli wysyłani przez Niemców na roboty. W trakcie tego przemieszczania się Polaków umierały kolejne ofiary: głodu, zimna, braku dachu nad głową, braku leków do leczenia ran i urazów powstałych w napaściach OUN-UPA. Zgony następowały albo w krótkim czasie po akcie ludobójczym, albo po kilku latach poważnych niedomagań. Do skutków ludobójstwa ukraińskiego na Polakach należą jeszcze różnego stopnia dolegliwości psychiczne, utrudniające normalne życie lub powodujące niezdolność do samodzielnego życia. (Ewa Siemaszko Bilans zbrodni, IPN).

Nieprzyjaciele wykopali dla żywej Polski otchłań, wtrącili w nią miljony męczenników

Litwa już w trzy tygodnie po wybuchu w Kongresówce, w okolicach Wilna, pod Ludwikiem Narbuttem, rozpoczęła powstanie; a w ziemiach ruskich, to jest w Kijowszczyźnie i na Wołyniu dopiero dnia 8 maja (1863) chwycono za oręż .(Marian Dubiecki).

Po kilkunastodniowych marszach i potyczkach na Wołyniu, Edmund Różycki dnia 20 maja 1863 r. odniósłszy małe zwycięstwo pod Salichą przeszedł granicę galicyjską w Szczęsnówce. Było to zakończeniem powstania na Wołyniu i Ukrainie. Podole zachowywało się odpornie. (F.Gawroński)

Wprawdzie szlacheckie powstanie na Ukrainie i kresach zostało zdławione przez miejscową ludność prawosławną jednak katolicka Litwa i katolicka Białoruś – nie dały się przeciwko polskości poruszyć. Co więcej, chłop żmudzki z kosą w ręku walczył w szeregach Dołęgi, ks. Mackiewicza, lub tworzył własnych wodzów. (J. Grabiec Powstanie Styczniowe 1863-1864).

Profesor Wacław Sobieski w Dziejach Polski pisał: Myśl, że „główna” pomoc dla powstania przyjdzie od chłopa z Kijowszczyzny, była utopią. Michał Archanioł, patron Kijowszczyzny przyjęty na sztandar do Orła i Pogoni, nie pomógł nam nic (Wacław Sobieski Dzieje Polski ).

To były głosy Polaków, uczestników Powstania Styczniowego i studiujących źródła naukowe dotyczące historii Rzeczypospolitej.

Podczas uroczystości 160 rocznicy Powstania Styczniowego głos zabrał Prezydent Andrzej Duda: Powstanie trwało ponad dwa lata… 20 000 powstańców zginęło, setki cierpiały los Sybiru, los tułaczy pozbawieni majątku szans na życie – polski los. W ilu to rodzinach polskich, litewskich, ukraińskich białoruskich do dzisiaj wspomina się stracony majątek i ziemię odebraną przez carat. Przedstawiciele narodów, które walczyły o powrót (sic!) niepodległego państwa.

Henryk Cederbum, adwokat przysięgły opublikował w 1917 r. tłumaczenie 489 wyroków Audytorjatu polowego, który urzędował w cytadeli warszawskiej w latach 1863, 1864, 1865 i 1866. Jest tam też oskarżenie i wyrok na Marjana Dubieckiego, sekretarza dla spraw Rusi przy Rządzie Narodowym, który został za dyktatury Traugutta najbliższym jego współpracownikiem. Mieszkał w tymże domu przy ulicy Smolnej gdzie znajdowało się mieszkanie Traugutta. W wyroku śmierci wydanym na Traugutta zamieniono Dubieckiemu wyrok śmierci na 10 lat twierdz syberyjskich.

Marian Dubiecki : 8 maja 1863 roku trzy grupy powstańcze, polskie, złożone prawie wyłącznie z młodzieży akademickiej, wyszły z Kijowa. Wśród nich szczupły zastęp młodzieży, który wyruszał w celu głoszenia ludowi rusińskiemu tak zwanych „złotych hramot” (pisanych w języku rusińskim, kirylicą, to jest alfabetem używanym w księgach liturgii wschodniej) zapewniających mu wolność, własność gruntów, będących w jego posiadaniu, i swobody polityczne, do których, w rzeczywistości on nie wzdychał, bo ich nie rozumiał, a wreszcie wzywał do walki ze wspólnym wrogiem – z Moskalami. Wierzono, że ich słowo, ich poświęcenie wywołają współudział tego ludu w walce ze wspólnym wrogiem. Złudzenie to wielkie, podobnie jak wiara w pomoc liberalistów rosyjskich, co przez wielu były podzielane. Nie chodziło tu oczywiście o budowę jakiegoś fantastycznego państwa rusińskiego, do którego, podobnie wówczas, jak i dziś, nie ma najmniejszego materjału, ale o wywalczenie niepodległości Polski, w której lud rusiński miałby zapewnione swe prawa kulturalne, jako cząstka dawnej Rzeczypospolitej, na podstawie naszych prastarych praw – jako wolni z wolnymi i równi z równymi. Uroczyste zakończenie „złotej hramoty”, w którym Rząd Tymczasowy Narodowy zaprzysięgał wierne dochowanie przyrzeczeń i złożył pieczęć, która pod jedną koroną wyobrażała „Orła, Pogoń i Archanioła” brzmiało:
Co wszystko, wyżej opisane, ogłaszając wiejskiemu ludowi Podola, Wołynia i Ukrainy, zachowanie i -obronę praw, tą hramotą nadanych, zaprzysięgamy wobec narodu, całego świata i Boga Wszechmogącego, Bożej opiece poruczając dolę ludu, któremu wiecznego życzymy dobra, dajemy tę oto hramotę „
(…)8 maja 1863 i w tej okolicy przez którą przechodzili nasi Straceńcy, i w innych na Rusi, wojsko zachowywało się biernie, wysuwając na czoło wypadków tłumy chłopów, stosownie już usposobionych dzięki propagandzie miejscowej policji i popów. Chłopskie te rzesze, uzbrojone przez rząd w kosy, drągi, siekiery, tworzyły warty na gościńcach, u wejścia do wiosek, rozkopywały drogi, zrywały mosty; słowem, uniemożliwiały wszelką komunikację.

Poranek – niedziela 10 maja – spotkał tę znużoną garstkę zwiastunów wolności we wsi Sołowiówce. Wieś roiła się od tłumów wieśniaków, zmobilizowanych przez policję w celu zatrzymania lub łapania powstańców i w ogóle wszystkich, którzy by się, im podejrzanymi wydali… Straceńców rozbrojono … tłum chłopstwa rzucił się na nich z siekierami, drągami, mordując tę bohaterską młodzież tratując i pastwiąc się nad nią. Umierali bez oporu, bez obrony, podobnie, jak pierwsi męczennicy chrześcijańscy… straszliwie zmaltretowanych i pokaleczonych jeńców z rozbitych oddziałów przyprowadziły bandy chłopskie do turm. (Marian Dubiecki, najbliższy współpracownik Traugutta)

TAK WEDŁUG PREZYDENTA ANDRZEJA DUDY przedstawiciele narodu Ukrainy (w 1863 byli to rusini co wynika ze wszystkich różnojęzycznych dokumentów) walczyli o powrót niepodległego państwa.

Niestety, historię piszą przedstawiciele mniejszości narodowych a przedstawiciele Rzeczypospolitej ją akceptują i propagują.

Marian Dubiecki: Mogiła usypana pod Sołowiówką długo jeszcze mówić będzie, iż w każdej chwili dziejowej broniliśmy niepodległości tych ziem naddnieprzańskich, iż skraplaliśmy owe stepy nie tylko potem pracy rolniczej, wysiłkiem wielowiekowym naszej kultury, lecz i krwią najprzedniejszych naszych synów. Stwierdzaliśmy w sposób niezaprzeczony, że nie byliśmy tam i nie jesteśmy przybyszami, ale dziećmi tej ziemi, którą trudem naszym podnosiliśmy z nizin barbarzyństwa, broniliśmy od obcej przemocy nie tylko za dni niepodległości, a niemniej w epoce przeszło stuletniej naszej niewoli; nie szczędziliśmy krwi i mienia, aby te ziemie „u krajów”, to jest u kończyn państwa polskiego leżące (dlatego nazywane Ukrainą), zachować od utonięcia w morzu rosyjskiem.

Podzielono się ziemiami naszej Rzeczypospolitej, lecz zabić i rozszarpać duszy polskiej nie zdołano (Marian Dubiecki 1922 Warszawa)

Stefan Buszczyński w 1892 roku bronił naród polski przed wrogami co nie tylko sprzyjali dzieleniu ziem Rzeczypospolitej ale i niszczyli Jej historię:

Czy nasi profesorowie i posłowie zniszczyli truciznę zadawaną ludowi przez oszustów? Gdzież jest Polska? Czy tam, gdzie Rusini mówią: „Se nasza zemla?“ Czy tam, gdzie Rusini śpiewają „Boże, cara chrani?” Czy tam, gdzie zdzierają polskie napisy ? Czy tam, gdzie trzymają się Juliańskiego kalendarza ? Czy tam, gdzie wprowadzono moskiewską azbukę ? Czy tam, gdzie przywódcy „opiekunowie” ludu mówią i piszą językiem, którego chłop Rusin nie rozumie, a z którego Moskal się śmieje? Czy tam, gdzie „proświszczennyj Rusyn“ (wyraz, którego także włościanin nie rozumie) mówi, że Unia Lubelska już nie istnieje, a Ruś powinna tworzyć odrębne „hosudarstwo?” (jak gdyby naiwna Moskwa na to pozwoliła!). Czy nareszcie w tych szkołach południowej Galicji, gdzie „proświczenna” młodzież, ta nadzieja i podstawa przyszłego „hosudarstwa“, ustroiła się w zaporoskie kozackie czapki, gdy uczniowie innych szkół wybrali sobie mundurowe rogatywki? Tam Polska. Ale ją zdrajcy chcą zmoskalić.

Czy nasi uczeni z uniwersytetów w Krakowie i Lwowie rozwiązali słowiańską kwestję wobec Europy ? Czy okazali jej granice i prawa Polski? Czy rozwiązali sprawę rusińską? Wszak powinni byli nauczyć Rusinów, że od kilkuset lat Ostrogscy, Radziwiłłowie, Tarnowscy, Chodkiewcze, i Sanguszkowie, Pacowie, Żółkiewscy, Konaszewicz Piotr, Sapiehowie, Lubo- mirscy, Wiśniowieccy, Czarnieccy, Gąsiewscy, Sobiescy, Jabłonowscy, Czartoryscy, Czetwertyńscy, Ogińscy, Potoccy Pułascy, Rej ten, wszyscy, najznakomitsi bohaterowie aż do Sowińskiego, księdza Mackiewicza i niezliczonych męczenników, zrodzeni na Rusi, przelewali krew, poświęcali mienie swoje dla wspólnej, niepodzielnej ojczyzny. I ziemia rodzinna tych bohaterów ma tworzyć odrębne „ruśkoje h o s u d a r s t w o ?“.

Widzimy cały szereg najsławniejszych imion polskich : a tych liczbę można by przedłużać bez końca. Są jednak ludzie tak przewrotni czy tak ciemni, którzy powiadają, że Polacy są na Rusi kolonistami!!!

Czy nasi uczeni oświecili Rusinów, iż największa ilość polskich poetów pochodzi z ziem litewskich i rusińskich ? Z dawniejszych: Szarzyński, Szymonowicz, Rej z Nagłowic, Zimorowicz, Wacław Rzewuski, Krasicki, Karpiński, (wszyscy z Rusi), Kniaźnin, Naruszewicz (z Litwy); -z późniejszych: Woronicz, Feliński, Brodziński, Korzeniowski, Fredro (z Rusi), Niemcewicz (z Litwy); -z najnowszych : Odyniec, Chodźko Aleksander, Korsak, Górecki, Mickiewicz, Słowacki, Kraszewski, Witwicki, Malczewski, Zaleski Bohdan , Goszczyński, Bielowski. Siemieński, Pol, Gosławski, Aleksander Groza, Sylwester Groza, Wasilewski Edmund, Syrokomla, Ujejski, Jabłoński, Apolo Korzeniowski, Tadeusz Komar, Stanisław Grudziński, Leonard Sowiński, a z piszących czystym językiem rusińskim: Spirydon Ostaszewski, Tomasz Padura, Antoni Szaszkiewicz, Platon Kostecki (jedni z właściwej Litwy, drudzy z ziem rusińskich) tworzą ogromny szereg poetów zjednoczonego narodu. A obywatele odrębnego „hosudarstwa” mieliżby się szczycić nimi jako swoimi własnymi ? zarówno jak Moniuszką, Sienkiewiczem, Siemiradzkim i tylu innymi ?!!! Może by nie wyłączyli nawet Kościuszki!… Czy nasi uczeni i dygnitarze położyli koniec tym komedjom, tym bezecnym roszczeniom separatystów, zdradzających lud ciemny ? Nie! oni woleli szkodzić narodowi więcej od najdzikszych najezdników, aniżeli oświecać społeczność, aniżeli zapobiegać klęskom, aniżeli naradzać się o sposobach ratowania skazanego na śmierć narodu!

Nieprzyjaciele wykopali dla żywej Polski otchłań, wtrącili w nią miljony męczenników; mniemani konserwatyści, ludzie „porządni” chcieliby stać się jej grabarzami i cały naród żywcem zakopać.