Co powie Breivik? A Europa pójdzie dreptać w miejscu, w niedzielę…?


To nie żart, odbyłem dziś krótką rozmowę ze statecznym obywatelem naszego kraju, w średnim wieku, żadnym prawicowcem-„łysolem”, czy anarchistą, lub też innym skrajnym elementem. Właśnie ów obywatel, przemyśliwując to co wydarzyło się we Francji – zadał retoryczne pytanie; czy ktokolwiek w tej chwili zastanowił się nad zadaniem kilku pytań Breivikowi.
Oczywiście znając jego skrajne poglądy może można by było przewidzieć odpowiedź na zadane pytania. A może też można by było dostrzec coś więcej niż maniakalną i paranoidalną osobowość mordercy.
Każdy z nas dwóch rozumie co uczynił ten morderca – i bezwzględnie potępia jego czyn. Jednakże na kanwie tego co zaczynają (powtarzam) zaczynają czynić islamiści (jak podawano – niezrzeszeni w żadnej terrorystycznej organizacji; czy takie tłumaczenie to jest osłabienie efektu zamachu – wątpię) może okazać się, że zagrożenie jest realne.
Zagrożenie chaosem i zniszczeniem.

Źle pojęta tolerancja bez wymuszenia dostosowania się do ogólnie panujących norm europejskich, tworzenie niezasymilowanych gett pełnych nienawiści dla Europejczyków (też takie informacje miałem od osób bywających we Francji od dziesięcioleci), do których nie ma wstępu policja, przyznawanie absurdalnych praw dla imigrantów, które wypierają autochtonów obywateli krajów europejskich (Francja, czy Anglia -z tych dwóch krajów miałem najwięcej informacji na ten temat) – nie wróży pokojowego rozwiązania.
Słychać to w wypowiedziach różnych europejskich „osobistości”. Społeczność islamska jest zbyt wielka aby ją bagatelizować. Stanowi pewną odrębność. Jeżeli zaczną się napaści, pogromy może to spowodować integrację, nawet tej części owej społeczności która wyrzeka się terroryzmu. Okazać się może, że pojawi się prosty i logiczny sposób myślenia: a więc nasi bracia samobójcy mieli rację – święta wojna istnieje, wycinają nas. musimy zatem odpowiedzieć ofiarą życia, śmiercią.
Dojdzie do eskalacji. Tak broniony pokój europejski runie jak domek z kart.
Wyobraźmy sobie kilka milionów sfrustrowanych, otoczonych przez wrogie społeczności muzułmanów, mających za przewodników kilku, czy kilkunastu fanatycznych guru-islamistów, którzy wskażą im drogę.
Czy świat stoi na krawędzi zagłady? Powolnego staczania się w chaos wojny?
Jednak tak bardzo różniąca się ludzkość w poglądach i spojrzeniu na życie – spowoduje w tym właśnie aspekcie i na tym tle, jeżeli nie zagładę całkowitą (poprzez użycie broni masowego rażenia jako narzędzie terrorystyczne) to na pewno straszliwą rzeź.
Pytacie: jak to możliwe?
Bardzo prosto.
Wyobraźmy sobie teraz pomniejsze ataki na społeczność muzułmańską, jak zwykle w takich przypadkach ofiarami będą zupełnie niewinni członkowie społeczności, zostaną one wykorzystane przez ekstremistów aby podburzyć tych, którzy są na granicy decyzji albo-albo, lub też tych, których rodziny zginęły w takich atakach.
A wiec odwety. Kilkanaście samobójczych ataków w centrach handlowych największych miast Europy.
Setki, tysiące ofiar. Oczywiście dalsza eskalacja (widzimy co dzieje się we Francji, w Paryżu, po śmierci 12 niewinnych ofiar – nastąpił szok i bez mała paraliż społeczny). Skrajne zachowania. Lincze coraz mocniej polaryzujące dwie wrogie sobie społeczności.
I tutaj mamy tylko krok do totalnego konfliktu. Wystarczy tylko jeden szaleniec.
Europa stoi na rozdrożu. Czy dreptanie w przyszłą niedzielę co ważniejszych przywódców Europy odwlecze nieuniknione? Czy wywrze zamierzony efekt przestrogi i ostrzeżenia? Dokona mobilizacji społecznej?
Może tak. Może odwlecze nieuniknione.
Może…
Jednak wątpię aby tak się stało, aby rozwiązało problem.
Kilku moich znajomych potwierdza diagnozę pata dla narodów Europy. Zbyt wielu emigrantów, wymieszanych między społeczeństwami starej Europy. Nie da się ich już łatwo wyłuskać i chociażby deportować.
Europa ze swoimi liberalnymi poglądami pada ofiarą samej siebie.
Kolegi przyjaciel, Francuz, żyjący w Polsce, zapytany – dlaczego woli niższy standard życia (to chyba wszyscy wiemy – i rozumiemy) w Polsce niż w swojej ojczyźnie, stwierdza, że woli tutaj ponieważ nie ma u nas muzułmanów. Jesteśmy za mało pro społeczni, u nas są nieatrakcyjne finansowo zasiłki. Zbyt restrykcyjni jesteśmy. Muzułmanie, czy inni uchodźcy z poza Europy wolą społeczeństwa zachodnio europejskie opływające w luksusy, również i te społeczne.
Większość z tych państw (tak jak Francja) pada ofiarą swojego kolonializmu. To właśnie z ich starych koloni przybywają emigranci. Którzy nie chcą wcale stawać się Francuzami (duchowo-ideologicznie). Tym bardziej nie chcą być Europejczykami.
Nie w naszym tego słowa rozumieniu.
Oni chcą wykorzystać naiwność Europy, i futurystyczne wyobrażenie o równości, i rozumieniu tolerancji. To, że my kogoś tolerujemy na bazie naszych doświadczeń – (czy tego pewne osoby chcą, czy nie chcą dostrzegać) – chrześcijańskich – miłości do innych ludzi, nie oznacza że będziemy dzięki temu tolerowani przez tych których otoczyliśmy naszym liberalnym podejściem.
Nie chcę powiedzieć przez to, że idea była zła w swoim założeniu. Była po prostu błędna -utopijna.
Europa stawia się tym samym na miejscu Chrystusa. I tak samo zginie. Przykro mi, ale po tym co do mnie dociera, jeżeli chodzi, o to co dzieje się w Paryżu, obawiam się, że kiedy dojdzie do jeszcze kilku tego typu zamachów wszystko posypie się jak domek z kart.
Spytacie się o rozwiązanie.
Odpowiem: nie znam go. Co gorsza na bazie tego co obserwuję, co słyszę w rozmowach i co dostrzegam w informacjach internetowych- uważam że rozwiązania nie ma.
Nie jesteśmy w stanie wydalić emigrantów, z wielu powodów, min. z powodu zaprzeczenia swoich własnych ideologicznych postaw, nie uda się wytłumaczyć zliberalizowanym rzeszom obywateli Europy, że tego typu działanie służy wyłączeni ochronie ich samych. I ich rodzin. Dostrzegą w tym zamach na demokrację i wolność.
Z kolei druga strona na pewno wykorzysta swoje prawa demokratyczne (które im nadano w Europie) i tym samym kółko się zamknie.
Najlepszym sposobem byłoby zamknięcie granic Europy przed dalszą emigracją i przekonanie tych, którzy już są wewnątrz, że dla ich dobra lepiej by było, aby się zasymilowali. Dobrowolnie i bezkrwawo.
Wątpię jednak aby udało się to bezboleśnie.
Z obawą czekam już tylko na pierwsze ataki na muzułmanów. Które wywołają eskalację.
Całkiem możliwe, że ich architektami, będą zwykli wystraszeni obywatele Europy, pełni strachu o siebie i swoje rodziny.
Wg. samych siebie – po prostu broniący się.
Żadni ekstremiści…
I wtedy zacznie się…

Oby mój scenariusz nigdy się nie spełnił.
Oby ludzie (wszyscy) pojęli, że każdy ma prawo do życia na tym świecie, a podstawą jest po prostu miłość wszystkich do wszystkich.
„Miłuj bliźniego jak siebie samego”.
Brzmi dobrze?
Pewnie.
Ale co, jak ktoś nie kocha samego siebie, lecz nienawidzi ponieważ był wychowywany w patologii? Wielokrotnie jako dziecko gwałcony? Wyprany z wszelkich uczuć i miłości? Zraniony do samego dna duszy?
A więc, jaka jest nadzieja dla nas?

Naprawdę, to czas na modlitwę – o pokój i Miłość między WSZYSTKIMI ludźmi.
Życzę nam powodzenia w misji przetrwania.
Wspólnego -wszystkich: chrześcijan i muzułmanów…
Powinniśmy wszyscy stać się anty-terrorystami. Jest jeszcze czas na to. Ale czy zdążymy? Czy wszyscy zrozumiemy?

Piotrek

(ps – wybaczcie toporność tekstu, pisany był na gorąco po dwóch dniach obserwacji, rozmów i analiz, bez korekt, „na gorąco” i „od serca”).

Autor

Piotrek

Cóż, ten świat nie zawsze działa według norm, które zakładasz,że istnieją...? Co jest dobre co złe? Czy lepiej milczeć na ten temat, czy mówić? Zdecydujcie sami, ja już podjąłem decyzję.