Dodatkowe koszty jakie ponosimy na każdym kroku

Jest to jeszcze jeden z przykładów wyciągania pieniędzy od nas zwykłych „zjadaczy chleba”… Czy można to określić mianem złodziejstwa państwa na własnych obywatelach?

Materiał znaleziony na Interii:

„Co roku, każdy kierowca odwiedzić musi ze swoim autem stacje kontroli pojazdów, by diagnosta wbił w dowód rejestracyjny upragnioną pieczątkę.
Z obowiązkowego przeglądu technicznego zwolnieni są jedynie właściciele nowych aut, które przez pierwsze trzy lata eksploatacji nie muszą przechodzić badań technicznych.
Dowód rejestracyjny pojazdu wydawany jest na czas nieokreślony, dokument wymaga jednak wymiany przy każdorazowej zmianie właściciela auta. Niestety, każdego roku tysiące kierowców tracą w urzędach czas i pieniądze z innego względu…

Średni wiek pojazdu w Polsce – wg różnych danych – waha się od 12 do 14 lat. Do krajów „starej” Unii brakuje nam w tej kwestii sporo – dla przykładu w Niemczech, statystyczny pojazd ma „na karku” nie więcej, jak osiem wiosen.
Wielu, zwłaszcza starszych kierowców, mocno przywiązuje się do swojego auta, także właściciele nowych pojazdów często planują jeździć nimi nawet 10 lat. Niestety, w obowiązującym w Polsce wzorze dowodu rejestracyjnego przewidziano jedynie sześć miejsc na pieczątki diagnostów. Oznacza to więc, że po sześciu latach eksploatacji tego samego pojazdu, jego właściciel musi udać się do urzędu celem wymiany „zużytego” dowodu rejestracyjnego. Taka „przyjemność” kosztuje nas około od 60 do 90 zł (w zależności czy decydujemy się na dowód próbny czy nie) i – nader często – biorąc pod uwagę specyficzne warunki panujące w polskich urzędach – dzień urlopu (z auta trzeba też zdemontować tablice rejestracyjne, by urzędnik mógł nakleić legalizacyjną nalepkę).

Sytuacja jest dla wielu właścicieli aut o tyle irytująca, że na pieczątki potwierdzające przegląd techniczny przeznaczono zaledwie jedną z sześciu stron, które składają się na dowód rejestracyjny. Co ciekawe, aż dwie strony (!) dowodu rejestracyjnego przeznaczone są na tzw. „adnotacje urzędowe”, czyli np. wbicie przez urzędnika niewielkiej pieczątki informującej o zasilaniu auta LPG.
Trudno pozbyć się wrażenia, że w tym przypadku chodzi wyłącznie o wyciągnięcie od kierowców gotówki. Nic nie stało przecież na przeszkodzie, by jedną ze stron przeznaczonych na „adnotacje urzędowe” dodatkowo zagospodarować na pieczątki diagnostów. W praktyce oznacza to, że co każde 6 lat właściciel auta wydawać musi pieniądze na nowy dowód. W jeszcze gorszej sytuacji są właściciele autobusów, które badania techniczne przechodzą raz na sześć miesięcy. Standardowy dokument wydawany przez wydziały komunikacji wymaga więc wymiany raz na trzy lata.

Warto przypomnieć, że obecnie w Polsce zarejestrowanych jest około 22 mln różnych pojazdów, w tym 17 mln samochodów osobowych. Nawet jeżeli tylko 5 proc. pojazdów z tej grupy wymaga rocznie bezsensownej wymiany dowodu rejestracyjnego, budżet państwa zarabia na ich właścicielach… 9,5 mln złotych!

link do materiału: www.poboczem.pl

Jest to doskonały przykład zysków ukrytych lub kosztów ukrytych. To samo ma sie z zapalonymi światłami przez cały rok. Przepis bezsensowny i zupełnie nic nie wnoszący poza kosmicznymi kosztami co roku.
Argument mówiący o tym ze udaje się uniknąć wypadków odrzucam.
Nie ma na to żadnych dowodów. za to dowody są w postaci obliczeń kto na tym zarabia. Ekonomia się kłania – bilans zysków i strat.
Koncerny paliwowe.

polecane na ten temat materiały:
Dlaczego jeździmy na światłach? Zużywamy akumulatory i?

Wiatraki, świetlówki jeżdżenie na światłach ? Słowem ekologia

Piotrek

Autor

Piotrek

Cóż, ten świat nie zawsze działa według norm, które zakładasz,że istnieją...? Co jest dobre co złe? Czy lepiej milczeć na ten temat, czy mówić? Zdecydujcie sami, ja już podjąłem decyzję.