Portal wgospodarce.pl informuje, że nie jest najgorzej.
„Począwszy od przełomu wieków, obserwujemy długotrwały wzrost satysfakcji Polaków z poziomu życia, mierzony takimi wskaźnikami, jak poziom życia badanych i ich rodzin oraz ocena własnych warunków materialnych. Jest to najwyraźniejszy ze wszystkich trendów nastrojów społecznych analizowanych w perspektywie wieloletniej” – wskazano w komunikacie.
Czy faktycznie tak jest? Materialnie wzrost spory, są osoby żyjące w nędzy – jednak część z nich żyje niejako na własne życzenie, co z przykrością stwierdzam (alkoholizm, byli osadzeni, nieporadność społeczna). Czy należy ten odsetek ludzi żyjący na marginesie postponować?
Oczywiście nie – to są osoby, ludzie, istoty żyjące. Tak jak koty czy psy.
Dlaczego tak piszę?
Ostatnio jakoś mają więcej uwagi niż właśnie ludzie – w internecie i nie tylko. Spotkałem się nawet z takim zdaniem pewnej wojowniczki o prawa zwierząt: kota bym ratowała – człowieka nie.
Hmm…
Warto się zastanowić w którą stronę to idzie. Gdzie nasza wrażliwość i czy aby właściwie umiejscowiona. Sam mam kota o którego dbam. Lubię go i opiekuję się nim na tyle na ile na to pozwala on sam (koty takie są).
Okazuje mi za to wdzięczność. Jestem wrogiem krzywdzenia zwierząt. Jednocześnie żyjemy w świecie gdzie niektóre zwierzęta są szkodnikami czy też roznoszą choroby. I co robić?
To pytanie do fanatycznych obrońców praw zwierząt…(każdych?)
A gdzie obrońcy praw ludzi? Nawet tych, którzy już nie dbają o swoje prawa – bo tacy chodzą po ulicach w łachmanach, żebrząc tak naprawdę na butelkę swojego nałogu…
Powinni być porzuceni i zostawieni samemu sobie?
Sięgnijmy głębiej do naszych uczuć…
Pozdrawiam
Piotr Szelągowski