Takie moje spostrzeżenia na temat osób, które zafascynowane są Konfederacją – i jak to się mówi nie „widzą świata” poza nią (z różnych przyczyn).
Wiele z nich to biznesmeni, którzy „robią pieniądze” i przez ten pryzmat patrząc krytykują obecną władzę. Też „wielbiciele” poszczególnych person – Konfederacji.
Z różnych względów bezkrytycznie patrząc na nie (persony – przyp.aut.) budują fałszywy obraz. Oczywiście buntownicy – młodzież. I ostatnia grupa miłośnicy mitycznego „wolnego rynku”.
Moje doświadczenie z tymi środowiskami jest takie, że nie przypominam sobie żeby ktokolwiek z sympatyków wolno-rynkowców pomógł mi konstruktywnie (angażując się w działania, wspierając swoim czasem, czy chociażby datkiem) w organizacji działań rocznicowych – 11 lipca. Czy innych działań związanych z podnoszeniem kwestii martyrologii i Ludobójstwa na Wołyniu.
Mówię o tych, o których wiem, że są sympatykami i znam ich. Być może są jacyś sympatycy, którzy anonimowo wspierają czy wsparli działania Stowarzyszenia, moje czy w ogóle w jakikolwiek sposób sprawę Wołynia. Niemniej ci których znam – nie zrobili tego. I tak upada mit wolnościowy o tym że działalność społeczna i charytatywna może funkcjonować w wolnościowym społeczeństwie niejako samoistnie. Że to taka potrzeba serca, która sama się ujawnia. Oczywista, nie jest to stricte wspieranie ubogich – jak zaraz pewnie zostałaby wytoczona kontrargumentacja, chodzi tutaj jednak o społeczne, charytatywne działania, odruchy serca, które powinny być jakoś tak jak domniemywam – naturalne, i poprzez to realizowane. Szczególnie że w rozmowach z wieloma z nich wydawałoby się idee, które przekazujemy w działaniach Stowarzyszenia powinny być im bliskie. No, ale w końcu wolność jest najważniejsza. Żaden z nich nie stanął też lub nie wydelegował swoich pracowników (chociaż jednego) na działania do pomocy chociażby na Rondzie Kaponiera 11 lipca. Staliśmy za to z Radnym Krzysztofem Rosenkiewiczem i sympatykami tylko jednej siły politycznej tam rozdając ulotki, rozmawiając z mieszkańcami Poznania. Nie było wśród nas nikogo z sympatyków Konfederacji. Zresztą i wcześniej wśród sympatyków partii Korwin, czy innych (UPR) obecnie utożsamiających się z Konfederacją poszczególnych osób, które znam wielokrotnie zawiodłem się na braku pomocy z ich strony w pewnych określonych działaniach – które miały pomóc propagacji tematu. Od wielu lat zresztą…
Jest jeden szlachetny wyjątek z Olsztyna – tamtejszy członek UPR ale też i Prezes Stowarzyszenia Kresowego zaprosił mnie na prelekcję przed kilku laty. Robi także bardzo wiele dla pamięci o Kresach. Obawiam się jednak że to wyjątek potwierdzający regułę.
I tak się mi wydaje że to wszystko jest tak pod publiczkę. Dużo gadania mało działania.
Cóż, ale taka jest moja empiria z nimi. I to od lat.
Co za to robią doskonale? Krytyka, krytyka i jeszcze raz krytyka. Agresywne napadanie i mało konstruktywne dyskusje na tematy polityczne. Brak umiejętności dyskusji merytorycznej nie w temacie poszczególnych zagadnień politycznych, ale w temacie „meta”. Nagle z osób, które gdzieś tam (były) jakoś uwrażliwione, stają się automaty posłuszne woli partii – a więc; atakowi na konkurenta politycznego. Nawet jeżeli reprezentantem owego politycznego konkurenta jest do niedawna kolega. To że ktoś ma swój punkt widzenia chyba nie oznacza ze należy go przestać szanować i atakować za niego. Ale to dyskusja o kulturze politycznej. Działa (niestety) to u nas tak: Jak nie myślisz tak jak ja toś mój wróg.
To oczywiście wielki skrót myślowy niemniej często do tego się to sprowadza szczególnie w szeregach Konfederacji. Szkoda wielka ponieważ można by było mieć więcej szacunku do siebie. I nie patrzeć tylko przez pryzmat przynależności partyjnej, ale może i też spojrzeć poprzez działalność charytatywną społeczną, która – wydaje się mi – jest obok polityki.
Widocznie jednak niektórzy nie potrafią i ważniejsze jest dla nich bluzganie i atak. Emocje. Wielka szkoda. Nie wróży to dobrze ani Polsce ani Polakom. Nieumiejętność rozmowy, ale i prosta nieumiejętność zaakceptowania myślenia drugiej strony stoją na przeszkodzie porozumienia.
Takie moje smutne spostrzeżenie.