Dziś wzruszające spotkanie i rozmowa, opowieść o wywózce na Sybir z pod Tarnopola i sentymentalnej podróży na Kresy w rodzinne strony córki – wygnańca. A to nie byle jaka rodzina, nazwisko znane… Kulczycki. Mówi Wam drodzy Czytelnicy cokolwiek to nazwisko? A kawę pijacie? :-)
Tak, gdyby imć Waszmość Pan Kulczycki który pod Wiedniem przywłaszczył sobie kawę z namiotów sułtańskich i przywiózł do Rzeczpospolitej – nie pijalibyście tego trunku…
I to jest właśnie w prostej linii rodzina potomków tegoż szlachetnego Waszmościa. Tym bardziej cieszyłem się że mogłem obejrzeć fotografie z zeszłorocznego wyjazdu na Kresy, porozmawiać i sfotografować niesamowitą pamiątkę.,. Poniżej jej fotki. Ale szczególną radość i satysfakcję przyniosło mi podarowanie potomkini Kulczyckich – Lidii koszulki rocznicowej z zeszłego roku jednej z ostatnich jakie mi zostały.
Były wzruszenia, szczególnie przy odczytywaniu zapisków Ojca Lidii… O Kulczyckich pisałem już na innym moim blogu oto link:
Poniżej kilka fotek małego notatnika- kalendarzyka wydanego przed wojną przez firmę SPOŁEM, w którym był opis gehenny wywózki i powrotu w 1946 roku do Polski…
Wzruszający świadek losów polskich rodzin… ten kawałek papieru. Wszyscy ci, którzy chcą wymazać historię naszych losów jako narodu zasługują co najmniej na przeżycie czegoś podobnego…być może otworzyłoby im to oczy. A my musimy pamiętać dla przyszłych pokoleń, aby rozumiały że nie mają się czego wstydzić, więcej; mogą być dumne ze swoich przodków: mimo tych straszliwych przeżyć trudnego losu, zakusów abyśmy przestali istnieć – jesteśmy i jesteśmy Narodem pełnym wielkiego serca i wrażliwości – może właśnie poprzez to, że tyle musieliśmy doświadczyć…
Pamiętajcie: Dzień Pamięci 11 lipca już niedługo. Kto ma niech ubierze koszulki i godnie je nosi. W tym Dniu. Po to powstały. Aby były ruchomym pomnikiem, sumieniem narodu.