Ciekawy wywiad z Barbarą Fedyszak-Radziejowską, która ma korzenie kresowe. Pani Barbara opowiada nam o tym dlaczego brak nam kresów i co straciliśmy…
Moim
„…Urodziłem się i mieszkałem przez wiele lat w Zielonej Górze, miejscowości oddalonej od niemieckiej granicy 80 km. Nie mam korzeni kresowych. Nie kultywowano tej pamięci w moim domu. Co straciłem żyjąc bez świadomości realnego braku polskich ziem kresowych?
– Stracił pan, jak wszyscy mieszkańcy tzw. Ziem Zachodnich szansę na przynależność do wspólnoty w pełni zakorzenionej, z jej tradycją, gwarą i poczuciem pewności, że jest się u siebie. Nawet jeśli nie jest pan tego świadomy, jest pan częścią licznej Polski pomigracyjnej, która ma za sobą wielką traumę masowej migracji i wypędzenia. Odtworzenie poczucia, że jest się „w pełni u siebie” to kwestia 10 pokoleń. Prawie połowa Polski ma zakłócony taki przekaz ciągłości. Do społeczności pomigracyjnych na tzw. Ziemiach Odzyskanych nie trafiają pewne wartości. To niestety ma przełożenie na tożsamość całej naszej wspólnoty narodowej. Oczywiście mieszkańcy wielu regionów są w pełni „u siebie” od pokoleń, ze swoją tradycją i poczuciem pewności. Ale nic dziwnego, że na zachodzie Polski są tak duże wpływy lewicy. W czasach PRL poczucie pewności, że się na tych ziemiach pozostanie – nie było dominujące. Przecież dopiero 20 lat temu zjednoczone Niemcy formalnie i w pełni uznały tą granicę. Myślę, że dla naszej wspólnoty narodowa tożsamość to realny problem. Nie musimy być tylko kontynuatorami cudzej tradycji. Powinniśmy budować i odtwarzać swoją bogatą przeszłość, także kresową, tak jak czynią to w Niemczech np. dawni mieszkańcy Prus Wschodnich.
Niemcy budują swoją dziś tradycję na przesiedleniu z tych ziem.
– Na bólu przesiedlenia. Budują nie tylko lokalne muzea i domy pamięci o miejscach, z których się musieli przesiedlić, czy jak mówią, skąd ich „wypędzono”. Budują także tożsamość, wpisując swoje ?kresowe? doświadczenia i ból przesiedlenia we współczesną świadomość młodego, przeciętnego Niemca. My nie robimy nic podobnego. O kresowiakach mówimy „repatrianci”, a nie „wypędzeni”.”
Zastanówmy się, czy nie warto byłoby zorganizować się tak sprawnie jak Niemcy, podjąć wyzwanie i zbudować tak silne lobby jak „wypędzeni” w Niemczech. Kresowian oczywiście różni wiele od nich, przede wszystkim powody: z Kresów zostali wypędzeni nie dlatego że wszczęli wojnę (jak w przypadku Niemców) czy też ze kolonizowali inne tereny. Oni byli tam od setek lat u siebie. To dyktat Teheranu, zdradziecka umowa trzech sojuszników przesunęła miliony ludzi, spowodowała miliony tragedii… I nie otrzymali oni żadnych odszkodowań od zdrajców: Anglii, USA i Rosji.
Takie lobby miałoby o co walczyć. Możemy brać w tym względzie przykład z niemieckich wypędzonych. Tyle tylko, ze nam trudno się zorganizować, jesteśmy rozrywani między różne siły polityczne – i co gorsza pozwalamy na to.
Warto zacząć działać. Organizować się i walczyć nie tylko o pamięć kresów, ale budować na tej pamięci przyszłość kraju. Budować ŚWIADOME pokolenia kresowe. Jako całość, jako nasza pamięć historyczna, na etosie kresów może skorzystać całą Polska.
Warto tak to rozumieć.
Piotrek
Źródło cytatu: Fedyszak: Utrata Kresów ma wciąż wpływ na Polskę