Fragment wywiadu z kapitanem Wroną na pewno kluczową postacią w incydencie związanym z lądowaniem Boeinga, czy słusznie jednak kreowanym na bez mała bohatera narodowego? Ciekawe na jak długo uda się publikę odciągnąć od bieżących spraw ekonomicznych i finansowych epatując jego osobą…:
„Czego
– Że możemy w którymś momencie – gdy samolot będzie już ślizgał się po pasie – stracić kontrolę nad nim. Że konstrukcja samolotu nie wytrzyma do końca nacisku – czyli 126 ton – i że któraś z części tego samolotu, jak po prostu się oderwie, może spowodować dalsze niekontrolowane przemieszczanie się lub obracanie tego samolotu. To był pierwszy moment. No i drugi, kiedy wiedzieliśmy, co nastąpi – czy po prostej, czy bokiem, to na pewno rozgrzeje się do tego stopnia, że powstanie pożar – na miejscach styku między pasem a elementami kadłuba, który właśnie dotyka tego pasa….”
Cały wywiad na stronie: Kpt. Wrona: Aż się zdziwiłem, że to tak gładko idzie