Lądowanie awaryjne Boeinga 767 w Warszawie

Fragment wywiadu z kapitanem Wroną na pewno kluczową postacią w incydencie związanym z lądowaniem Boeinga, czy słusznie jednak kreowanym na bez mała bohatera narodowego? Ciekawe na jak długo uda się publikę odciągnąć od bieżących spraw ekonomicznych i finansowych epatując jego osobą…:

Czego pan się bał najbardziej, w momencie kiedy zaczęliście schodzić do lądowania? Jaki był ten najbardziej czarny scenariusz, który pan mógł przewidywać?

– Że możemy w którymś momencie – gdy samolot będzie już ślizgał się po pasie – stracić kontrolę nad nim. Że konstrukcja samolotu nie wytrzyma do końca nacisku – czyli 126 ton – i że któraś z części tego samolotu, jak po prostu się oderwie, może spowodować dalsze niekontrolowane przemieszczanie się lub obracanie tego samolotu. To był pierwszy moment. No i drugi, kiedy wiedzieliśmy, co nastąpi – czy po prostej, czy bokiem, to na pewno rozgrzeje się do tego stopnia, że powstanie pożar – na miejscach styku między pasem a elementami kadłuba, który właśnie dotyka tego pasa….”

Cały wywiad na stronie: Kpt. Wrona: Aż się zdziwiłem, że to tak gładko idzie


Autor

Piotrek

Cóż, ten świat nie zawsze działa według norm, które zakładasz,że istnieją...? Co jest dobre co złe? Czy lepiej milczeć na ten temat, czy mówić? Zdecydujcie sami, ja już podjąłem decyzję.