Miłość do zwierząt; czy to coś czego powinniśmy się wstydzić?

Dostałem na maila bardzo ciepły tekst, w którym Autor opisuje niezwykle ciepło swoje zwierzęta domowe. Czy ma czego się wstydzić? Czy w czasach kiedy w świecie dominuje stereotyp silnego, bezwzględnego zdobywcy mamony ktoś taki jest w stanie rozbudowywać swoją wrażliwość?

Czy taki zapalony miłośnik zwierząt nie zostanie wyśmiany przez swoich rówieśników, zdeprecjonowany przez społeczeństwo zmierzające w szalonym kieracie do samozagłady? Nie dostrzegające w pościgu za pieniądzem innych cech, czy wartości? Nie umiejące wyzbyć się miłości do pieniądza?

Dostrzegam fascynację i miłość. Czy miłość do zwierząt może być ucieczką przez zimnym i złym światem kłamliwych, dwulicowych ludzi nas otaczających? Pełnych fałszywych „dobrych słów” i „dobrych chęci” z których nic nie wychodzi…
Wyjść nie może, gdyż są tylko uspokojeniem sumienia, nierealizowanym do końca w obliczu wszechogarniającej mamony. Potrzeb wzbogacania się, posiadania.
Uwolnienie się od tej zgubnej chęci jest niezwykle trudne.
Zawsze wygrywa chęć posiadania, niż miłość bliźniego.
Zawsze musi tak być?

Poniżej tekst:
„Kicia to dobra i ułożona 3 letnia kotka. Czasem zdarza mi się karcić Felusia za obgryzanie kwiatów czy wchodzenie na stół kuchenny. Kicia, gdy tylko usłyszy, że jej kolega ma problemy, przybiega z interwencją: kotka nie próbuje atakować mnie (gdyż wie że dostanie po uszach), tylko łapie Felusia ząbkami za futerko, tak jakby chciała go chwycić i zabrać przede mną w bezpieczne miejsce. Bardzo dziwne zachowanie. Dodam, że oba koty szybko polubiły się nawzajem i lubią się razem bawić: zapasy na dywanie, bieganie po mieszkaniu. Podobno kot potrzebuje drugiego kota. Moja kotka jakby odżyła.
Kicia to charakterna kobitka i nie da sobie w kaszę dmuchać. Pomimo, że wykastrowana, to do końca nie wyzbyła się specyficznej dzikości, gdy jeszcze żyła na wolności. Dlatego tym bardziej fajne jest, gdy Kicia sama przychodzi na kolanka do tulenia i całowania. Czasem, gdy się ją bierze samemu, jęczy jak niezadowolona baba, ale broń boże nie ugryzie.

9-letnia Era to spokojna i wycofana psinka. To nasza seniorka, którą bardzo kochamy i rozpieszczamy. Nie będę się na jej temat rozpisywał (a powinienem!) chyba z racji tego, że nie potrafię wykrzesać z siebie tej iskry zafascynowania, podobnej do tej, jak po kupnie nowego samochodu, gdy ekscytujesz się tym faktem jeszcze przez jakiś czas; Era jest z nami tyle lat, że trudno mi wyłuskać coś na jej temat oprócz tego, co napisałem na początku akapitu. Chodzi mi o to, że suczka z czegoś niezwyczajnego, stała się zwyczajnie nieodłączną częścią mojego życia. Dodam, że co wieczór gdy kładziemy się do łóżka, Era myje mi całe plecy. Jak już skończy, to ją drapię po brzuszku. Taka międzygatunkowa wymiana handlowa :), ale przede wszystkim wielka miłość!

Co do mojego nowego „nabytku” Felusia, 7 miesięczny kocurek jest ze mną od 4 tygodni, a już tak pokochałem skurczybyka, że nie wyobrażam sobie oddać do adopcji. Cała historia jeszcze przed nami, na razie czeka go sterylka. ..

M.K.”


Zdjęcia: M.K.

Autor

Piotrek

Cóż, ten świat nie zawsze działa według norm, które zakładasz,że istnieją...? Co jest dobre co złe? Czy lepiej milczeć na ten temat, czy mówić? Zdecydujcie sami, ja już podjąłem decyzję.