Będąc w okolicy ulicy Szamarzewskiego w kamienicy pod nr 11 natrafiłem na pięknego szynkreta (zdjęcia poniżej) przy okazji mogłem porozmawiać chwilkę z panią, która go karmiła.
Dowiedziałem
Pani opiekująca się kotami ze smutkiem opowiadała o dokuczaniu jej i rodzaju zazdrości; podglądano, co daje kotkom i wyśmiewano się, że lepiej jedzą niż dokarmiająca. Kiedy jeden z kotków, które trafiły do kamienicy, zdechł (nie wiadomo czy w sposób naturalny), również niektórzy mieszkańcy śmiali się z tego wydarzenia, martwe ciałko podłożono pod koła samochodu i poinformowano opiekującą się kotkami, że ma je „zutylizować”.
Kotka szynkret, która trafiła pod jej opiekę wyglądała bardzo marnie, jakby ktoś ją oblał kwasem, miesiące zajęło aby doszła do siebie. Tej ofiarnej pani, z tak wielkim sercem dla naszych czworonożnych przyjaciół należy się szczególny szacunek.
Wracając do walki z gryzoniami: nie ukrywam że ta – wręcz – głupota ludzka zupełnie jest dla mnie niepojęta. O podobnych sytuacjach pisałem już wcześniej np. w materiale:
Kot w Odwrocie
Nasze działania służące ochronie i pomocy kotom poznańskim powinny być zintensyfikowane. A także powinna wzrosnąć edukacja na ten temat wśród młodzieży (szkoły). Powinno się organizować pogadanki na lekcjach biologii, o tym problemie. A może także na ten temat powinno się mówić na lekcjach wiedzy o społeczeństwie? W końcu to też problem społeczny…Tylko w ten sposób wychowując młode pokolenia doczekamy się mieszkańców pomagających i szanujących naszych czworonożnych przyjaciół. Ale także i siebie nawzajem…
Piotrek
inne materiały: Koty, kotki, kocięta?.