Poniżej jeden z ciekawszych postów na temat Lwowa, Ukrainy i kultury alternatywnej. Między innymi o zespole: „Braty Hadiukiny”
„brudni”
„Wczoraj miało miejsce zabawne wydarzenie.
Oprowadzałam grupę studentów z Polski, na koniec luźno sobie rozmawialiśmy, jeden chłopak pochwalił się, że znał z internetu zespół grający na ulicy, kupił u nich płytę. A na marginesie dodał, że;
– Bardzo dużo jest we Lwowie brudnych.
– ???
– No, punków, hipisów i takich innych. Pewnie dużo takiej muzyki u was jest?
Jakoś nie potrafiłam odpowiedzieć na to pytanie, ale zastanowiła mnie całą ta dyskusja. Dopiero wieczorem skojarzyłam dwa fakty.
Od piątku do niedzieli w Świrżu, miejscowości pod Lwowem słynącej z renesansowego zamku, miał się odbywać festiwal, na który zjechała młodzież z całej Ukrainy. W tym hipisi, punki, i „tacy inni”. Jednak już pierwszego dnia okazało się, że obsługa techniczna festiwalu nie otrzymała wypłat, i nie zanosi się na to (Ukraina!). W związku z tym już w sobotę zaczęli rozmontowywać sceny, jeszcze niektórzy się załapali, żeby zaśpiewać, a w niedzielę nie było już nic, i całe to festiwalowe towarzystwo zjechało do Lwowa i rozłożyło się na trawnikach w centrum miasta.
Pozostając jeszcze chwilę w temacie, zmarł lider legendarnej ukraińskiej grupy rockowo-punkowo-bluesowo-folkowo-jakiejś tam „Braty Hadiukiny”, Serhij Kuzmynśkyj.
Ja nie do końca jestem fanką takiej muzyki, ale trzeba przyznać, że jest to rzeczywiście zespół godny uwagi. Powstał we Lwowie w 1988 r., na kilka lat przed rozpadem ZSRR. Już w następnym roku dał się zauważyć na festiwalu w Moskwie, po tym jak rozruszał znudzoną rosyjskimi utworami publiczność. Udany debiut potwierdziło zdobycie II-go miejsca na prestiżowym festiwalu „Czerwona Ruta” w Czerniowcach.
Gigantyczny sukces B.H. polegał na tym, że zaproponowali oni zupełnie nową jakość na scenie muzycznej ZSRR. Wyśmiewali się ze wszystkich i ze wszystkiego, a najbardziej z siebie i ze stereotypów dotyczących Ukrainców. Język, którym śpiewali, był mieszanką ukraińskiego, lwowskiego bałaku i surżyku.
Wiele tekstów z piosenek B. H. weszło do języka potocznego. Właśnie teksty były wyjątkowe – nie mówiły o miłości, o buncie, o ludzkich uczuciach – tylko o zwyczajnej galicyjskiej rzeczywistości, trochę kiczowatej, trochę wykolejonej przez lata rusyfikacji, potraktowanej przez pryzmat stereotypu, ale swojskiej. Myślę, że każdy Ukrainiec z zachodu mógłby dostrzec w tych tekstach potraktowane z humorem swoje wady i przywary. Kto zna ukraiński, bardzo polecam wczytanie się w te teksty, to naprawdę perełki ;)
Ostatni album grupa nagrała w 1995 r.”