W dobie nie czytania (i nie dbania o książki) to chyba nic dziwnego znaleźć książkę na śmieciach.
Nie, żebym jakoś specjalnie chodził tam gdzie śmieci leżą, jednak było ich dużo na trawniku przy śmietniku. Bardzo dużo.
Książki lubię, szanuję i czytuję dlatego nawet tak dziwna książka mnie zainteresowała…:
Co sądzicie?
Twarda lektura to musiała być… Biorę do domu.
Otwieram a tam w środku zaskoczenie:
Niestety nie dopatrzyłem daty wydania. Na pewno przedwojenna. Jak widać po oficynie wydawniczej.
Nawet Stanisławów uwzględniony.
Instytut Wydawniczy Renaissance.
Przedwojenny.
W oprawce sztywnej – zgniłej bolszewickiej lektury. Dla ochrony? Ukrycia?
Ciekawostka.