I znów spotkani kresowianie – tym razem w szpitalu w Kościanie spotkałem (dzięki oczywiście koszulce i kubkowi) męża kresowianki, który był w 2002 roku na Ukrainie próbując zlokalizować miejsce, w którym było gospodarstwo dziadków żony. Dziadek miał gospodarstwo w osadzie wojskowej (14 rodzin) w Konstantynowie (powiat Równe). Z nadania otrzymał 50 hektarów, później dokupił drugie 50 hektarów – w archiwach ukraińskich była jednak tylko informacja o tych pierwszych hektarach. Do tej pory rodzina nie otrzymała odszkodowania za mienie utracone na wschodzie. Niestety, mimo wyjazdu na Ukrainę, poniesionych kosztów, dostarczenia dokumentów odpowiednie urzędy nie zareagowały. Tak nie działają niemieckie „amty”. Oni budują swoją grupę „wypędzonych”. Zapominają, że nie była to nasza decyzja ale decyzja zdradzieckiej „wielkiej trójki”. Że nam odebrano ziemie z kresów wschodnich. Zapominają Niemcy także, że zniszczyli Polskę i do tej pory nie uregulowali tego (prawdę mówiąc) nie do wypłacenia długu. Ziemie zachodnie to zaledwie malutka rekompensata za straty materialne i ludzkie, które poniosło polskie społeczeństwo w wyniku ataku i okupacji III Rzeszy.
Wracając jednak do tematu odszkodowania za nasze ziemie zabrane, niestety nasze państwo nie umie właściwie podejść do tematu i zażądać od państwa ukraińskiego odpowiednich odszkodowań. Owszem Ukrainy wtedy nie było, ale teraz są to jej ziemie. Do tego oczywiście trzeba napomknąć o zbrodniczej działalności UPA i innych organizacji nacjonalistycznych, które zrobiły wszystko aby zniszczyć jakiekolwiek ślady polskości na tamtych terenach. A więc jeszcze jedna historia o problemie dodatkowym, bardzo mało poruszanym: stratach materialnych polskich obywateli. Swego czasu pisaliśmy artykuł na ten temat publikowany również w wydawnictwie Stowarzyszenia Kresowian z Kędzierzyna Koźle.
Czy kiedyś ten temat zostanie rozwiązany?
Link do strony www.osadnicy.org:
http://www.osadnicy.org/007_04-26sprawozdanie.pdf
ps Po wyjściu ze szpitala na pewno odwiedzę rodzinę, wnuczkę Władysława Spychalskiego, pod Wrześnię, żeby dowiedzieć się więcej o historii jego rodziny.
Przypominam losy Polaków z Kresów Wschodnich w dokumencie, który przed laty powstał dzięki mojej inicjatywie, „Zapomnij o Kresach”. Wtedy gdy dokument powstawał nie było dobrego czasu do mówienia o prawdzie o zbrodni – ówczesna władza robiła co mogła, aby zatuszować prawdę.