Zamachy
Ostatnio dużo się dzieje wokoło.
Ostatnio poważnie martwi mnie wiara w jedyną właściwą opcję, gdzie tymczasem jest wiele „ale” – akurat nie takich o jakich mówią odsunięci od władzy „KOD-owcy”. To, że nie mogą się z tym odsunięciem spokojnie pogodzić jest zrozumiałe…- koryto staje się tylko majaczącym w oddali złotym rogiem.
Martwią mnie inne rzeczy – brak uczciwej polityki związanej z uznaniem zbrodni na Polakach na Kresach Wschodnich II RP podczas minionej wojny (chodzi oczywiście o zbrodnie OUN-UPA).
Czy też taka sprawa, która również niepokoi: Co dalej z ?ustawą o bratniej pomocy??
DLACZEGO PIS NIE ZDELEGALIZOWAŁ USTAWY 1066?
PIS uchwalił swoją wersję ustawy o bratniej … pomocy
Do tego liczne zmiany w wojsku, niekoniecznie zawsze pozytywne.
Ostatnio porozmawiałem sobie z kilkoma znajomymi wojskowymi, a także tak zwanymi kandydatami na wojskowych (uczącymi się [szkolonymi] w szkołach).
I faktycznie – szkolenia są skuteczne. Kiedy słyszę od takiego młodego adepta, że to co dzieje się w Syrii, czy też na Ukrainie to nie wojna, a działania stabilizacyjne, a kiedy argumentuję że: tam strzelają do ludzi, toczą się walki itp – wszystko co w klasycznym rozumieniu oznacza działania wojenne – słyszę w odpowiedzi że to: „polityka”.
A więc „odmóżdżanie” trwa. W armii potrzebne są kukiełki od których będzie się wymagało – li tylko – sprawnego wykonywania rozkazów – dodam bezrefleksyjnego.
I to nadal się udaje.
Młody, niby inteligentny, a opowiada głupoty – które już mu się imputuje w niezwykle sprawny sposób.
Czym jest polityka? Czy politycznie wywołana wojna, to już nie wojna? Zmiana nazewnictwa na „zaprowadzanie porządku”, „działania stabilizacyjne” itp?
Wszystko po to, aby przykryć prawdziwą naturę i aby wykorzystać młodych do złożenia daniny krwi jakże potrzebnej (w określonej sytuacji) dla polityków. Muszą mieć swoich „goryli”.
Smutne to, co się obserwuje w tym kraju i do czego chyba (niestety) prowadzi ekipa, w której pokładaliśmy tyle nadziei.
Dodam – nadziei słusznej, ponieważ opartej na rozczarowaniu poprzednią ekipą i zobowiązaniach i obietnicach tej obecnej.
Jednak gdzieś to wszystko się rozmija z rzeczywistością.
Pojawia się też inne zagrożenie.
To, co się stało w Turcji uważam za przykład doskonałej manipulacji jej obecnego władcy. Teraz otworzy sobie drzwi do działań takich samych jak czystki za Stalina, czy noc kryształowa – za Hitlera.
W glorii chwały usunie wszystkich swoich politycznych antagonistów i przeciwników -…też być może; rozpocznie proces budowy Turcji jako forpoczty do działań związanych z umocowaniem radykalnego Islamu w Europie.
Druga armia NATO – w barwach islamskich.
Może tak się stać?
Kto wie.
Ciągle słyszę straszenie Rosją. Oczywiście nie bagatelizuję tego, jednak głaskanie po głowie banderowców w myśl idei, że Ukraina będzie stanowiła bufor przeciw agresji Rosji – jakoś się nie sprawdza.
Ani nie umieją walczyć (jak pokazała historia – najsprawniej idzie banderowcom eksterminacja mas cywilnych, walka z uzbrojonym przeciwnikiem to już zupełnie co innego).
Do tego samo państwo staje się jakoś coraz mniej przypominające organizm działający sprawnie i na rzecz obywateli: 80% of Ukrainians now live in poverty thanks to US-backed 'revolution of dignity’
Czy jest sens inwestować w coś co nie ma dna?
I nie ma żadnej gwarancji że kiedykolwiek je miało, czy też będzie miało?
Można zadać sobie tylko pytanie – jak pomóc biednym ludziom tam żyjącym, bez konieczności pośredniczenia przez tych co chcą się na tym dorobić…
A więc przede wszystkim całej ich klasy rządzącej.
Ciekawe kiedy te oczywistości dostrzegą nasi polityczni reprezentanci.
A może oni to dostrzegają i cynicznie działają w świadomości braku możliwości sensownej pomocy.
Dlaczego?
Jest parę odpowiedzi na to pytanie. Niemniej nie będę ich tutaj przytaczał – sami na nie wpadnijcie.
Czas zastanowić się – co dalej.
Co dalej z Polską, z Europą.
I czy w ogóle mamy na cokolwiek jakiś sensowny wpływ?
Czy to wszystko nie zmierza do jakiejś globalnej przepaści, czarnej dziury, wiru który zmiecie z powierzchni Ziemi tą kotłującą się masę ludzików walczących o wpływy i władzę, jakieś wydumane idee, które poza tym że dobrze brzmią nic nie dają nikomu i nie wnoszą niczego pozytywnego w bytowanie grupki ludzkości w całej tej zgrai, która chciałaby po prostu spokojnie przeżyć swoje dane im tutaj życie?
Czy takie symbole mają jakikolwiek sens?
Czy poza tymi którzy je hołubią i szanują (a jest ich coraz mniej) dociera do innych w ogóle jakakolwiek idea związana z wartością, która jest w stanie zintegrować jakąś grupę w celu lepszego, piękniejszego przeżycia życia pod łopoczącą biało-czerwoną? Lub też jakąkolwiek inną flagą – w szacunku – do tych co „siedzą” na swoim fyrtlu, pod swoimi własnymi flagami? – taka metafora…
Patriotyzm to ukochanie swojej Ojczyzny; kraju, ludzi, ziemi – w szacunku do innych.
Kto o tym pamięta?