Międzynarodowy dzień Emigranta. Problemy ze zrozumieniem pojęcia.

Wczoraj (20-go czerwca) był Międzynarodowy Dzień Emigranta. Dyskusje na temat: „przyjmować – nie przyjmować” rozpalają umysły prawie każdego u nas w kraju, ale też i w całej Europie – szczególnie ostatnio.
Byłem na spotkaniu w poniedziałek ze znanym muzykiem polskim Jerzym Grunwaldem (bardziej znanym naszym ojcom i matkom), który w latach komuny wyemigrował do Szwecji.

Teraz wrócił. Na spotkaniu była też feministka (była -chyba): HEGE STORHAUG.

Była entuzjastką przyjmowania islamskich emigrantów. Jak mówiła ma wielu znajomych w Pakistanie. Co ważne: po latach dostrzegła destruktywny wpływ przyjmowania tychże nie chcących się integrować, wprowadzających swoje prawa zwyczajowe i nie tylko ludzi o zupełnie innej kulturze, spojrzeniu na życie. Dostrzegła wiele minusów. I zmieniła zdanie. W jej rodzinnym kraju rozpoczął się hejt jej osoby. Doszło do tego że nie tylko została odrzucona przez swoje rodzime środowiska, z których się wywodziła, ale zaczęto jej grozić. Obecnie ma 24-godzinną ochronę policyjną i deklaruje, że chce przeprowadzić się d o Polski na starość.

Pan Jerzy Grunwald jak opowiadał – był emigrantem politycznym, ale dokładał wszelkich starań żeby jego nowa ojczyzna była z niego zadowolona. Należy do Partii Demokratycznej Szwecji (dokładnej nazwy nie znam), płaci podatki, stosuje się do praw itp.

Jednak postanowił wyjechać – uciec z tego kraju. W bardzo emocjonalny sposób ostrzega przed wpływem (jego zdaniem zgubnym) emigracji islamskiej (szeroko rozumianej).

I cóż rzec… Empiryczne doświadczenia tych osób stoją jaskrawo w sprzeczności z oficjalnym przekazem przesiąkniętej marksistowskimi ideami UE.
Jakby oficjele UE nie zauważali całej tej destruktywnej siły emigrantów arabskich (muzułmańskich) wypływającej w końcu na wierzch. Dlaczego?

Z jakim problemem jeżeli chodzi o emigrantów możemy się spotkać?
Co robić?

Musimy przede wszystkim oddzielić pojęcie emigranta od osoby, która przyjeżdża tutaj (do Europy) w jakiś ściśle określonych celach. Może też jest i finansowana, aby te cele realizować.
Poza tym rozważyć musimy czy emigracja zarobkowa (ekonomiczna), czy też polityczna, ewentualnie ucieczka przed wojną to te same poziomy jakimi charakteryzujemy emigranta.

Ponadto jakimi prawami powinniśmy owego emigranta obarczyć, aby móc mu pozwolić funkcjonować w naszym społeczeństwie.
Często słyszę argument mówiący o tym, aby emigrant ów traktował nowe miejsce zamieszkania jak porównawczo: gość przybywający do naszego domu, mieszkania.
Tenże gość, może być naszym przyjacielem, może być dalszym znajomym, lub obcym – niemniej każdy z nich w swojej kategorii przede wszystkim stosuje się do tego co mówi mu Pan domu, jak ma się zachowywać z czego w domu korzystać itp.
Jeżeli nie chce się stosować mamy prawo każdego z nich wyprosić. To norma.
Można te zasady stosować w rozszerzonym stylu w stosunku do emigrantów przybywających do Europy.
Wydaje się że to jest dobry wzór.
Należy się tylko zastanowić, dlaczego nie chcą się kierować tymi zasadami (zdroworozsądkowymi) europejscy przywódcy.
Dlaczego udaje się że miliony emigrantów ekonomicznych, zarobkowych z Ukrainy, które już są w Polsce – to nie emigranci.
Słyszałem takie wypowiedzi wprost z ust polityków tak zwanej opozycji. Czy jest to tylko woda na młyn nie mająca nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem – w tak zwanej walce wyborczej? Czy może jakieś większe ukryte działania wpisujące się jakoś w całokształt samobójczych działań i zachowań części polityków i decydentów UE?

Warto na spokojnie i bez emocji się nad tym zastanowić.

Organizatorami tego spotkania byli: Poseł Tadeusz Dziuba, Kongres Kobiet Konserwatywnych i Porozumienie.

Autor

Piotrek

Cóż, ten świat nie zawsze działa według norm, które zakładasz,że istnieją...? Co jest dobre co złe? Czy lepiej milczeć na ten temat, czy mówić? Zdecydujcie sami, ja już podjąłem decyzję.