Stary, czarno-biały obraz, aby wpasować się w konwencję filmów o Frankensteinie. Dodajmy: kultowych filmów z serii niepowtarzalnego klimatu kina, takich jak chociażby „Żona Frankensteina”. Tutaj jednak będziemy mieli do czynienia z humorem. Odgrzewane kluchy? Owszem film stary, 1974 rok, ale niepowtarzalny. Ajgor z przemieszczającym się garbem, wyłupiastymi oczyma i niesamowitym zezem, plus promienny uśmiech od ucha do ucha, stepujący potwór, melancholijnie zakochany w muzyce i jednocześnie trochę szalony następca wielkiego barona Frankensteina – oczywiście też z rodu: Dr (medycyny) Frederick Frankenstein, odrzucający jednak z początku całkowicie spuściznę po sławnym przodku…
W tej roli Gene Wilder (również i współautor scenariusza).
Gagi sytuacyjne, gagi dialogowe – przemyślane i nie przemyślane. Coś co wzbudza śmiech ponieważ po prostu jest to sedno humoru. Ilu z młodych miało okazję obejrzeć to swoiste arcydzieło?
Przypomniałem
Warto wrócić do klasyki? Brooks jest znany z wielu udanych komedii. Ta jest jedną z najbardziej przeze mnie lubianych.
Na Filmweb-ie o Młodym Frankensteinie
Link do strony Filmweb o Martym Feldmanie (który wcielił się w rolę Igora (Ajgora), niepowtarzalną w jego wykonaniu).
Jednym ze skeczów, które są niejako znakiem firmowym „Młodego…” to dzikie rżenie koni na dźwięk nazwiska Frau: „Blücher”.
Inny to, kiedy Ajgor rzuca propozycję podziału kobiet między Dr Frankensteinem a nim samym („…ty bierzesz blondynkę ja tą w turbanie…”) w efekcie wgryza się z zębami w furto narzeczonej doktora, co jest przezabawną sceną.
To tyle przypomnień z fabuły filmu. Resztę przypomnijcie sobie oglądając…
Piotrek
Inne (niektóre) filmy Mela Brooksa: