Problem z Owsiakiem.

…Polega na tym, że jego fundacja nie jest wystarczająco skuteczna. Przy tak dużych nakładach, przy takiej pomocy medialnej zbiera bardzo małe środki, dodatkowo statut fundacji jak podaje wiele niezależnych mediów nie przeznacza całej zebranej kwoty na cele pomocowe (nie statutowe – w statucie rejestrowanej fundacji można zagwarantować środki na wypłaty, pokrycie różnych kosztów, inne warianty płatności wynikające z działalności fundacji).
Statuty mogą być różnie sformułowane, różnie konstruowane.

Nim przedstawię moje spostrzeżenia, dodam, że są one oparte na analizie, obserwacji i wielu setkach, jeżeli nie tysiącach rozmów przez lata z osobami będącymi „za” i „przeciw”.
Cześć z moich spostrzeżeń czy reakcji (czasami emocjonalnych) z poprzednich lat umieściłem wcześniej na blogu w postaci wpisów komentujących moje odniesienie do problemu zbiórek Owsiaka zwanych „Orkiestrą…”.
Obecny wpis na blogu uważam za końcowe, oparte na rozumowych i logicznych argumentach podsumowanie mojej wiedzy w temacie…
A więc: mój punkt widzenia.

Wsparcie.
Medialnie „urządzone” zbiórki Owsiaka i tak dysponują potężnym wsparciem – masowym (mediami).
Stało się to niejako spontaniczne. Przez lata budowała się pewnego rodzaju społeczna reakcja – „wymuszająca” niejako (podprogowo) włączenie się (społeczne) jednostek, organizacji i nośników przekazu w akcję.
Nie są mi znane zasady rozliczania wzajemnych relacji, współpracy tych podmiotów. Jednak fundacja Owsiaka jest pod tym względem ewenementem. Nie dopatrzyłem się tak wzmożonej reklamy innych fundacji pomocowych.
Od paru lat jestem wolontariuszem innej fundacji – i widzę z jakimi problemami borykają się tego typu organizacje.
Największym jest dotarcie do jak największej rzeszy osób.
To zostało dane fundacji Owsiaka -praktycznie w prezencie (ponoć bez kosztów dla fundacji). A więc największy problem dla fundacji w zbiórkach funduszy jest zapewniony.
Działa też aspekt społeczny, socjalny. Wspólnota serc i dusz. To pozwala przekonać niezdecydowanych. Wyróżniki graficzne wspomagają łamanie tej bariery w naszych umysłach. Dochodzą też mentorzy, „twarze” zbiórek itp.
Przy tak rozbudowanej machinie ilość zebranych i przeznaczanych na potrzeby społeczne pieniędzy nie wydaje się jakoś porażająca.
Informacje o kwotach zebranych są dostępne w internecie, można je wyszukać. Informacje porównawcze z innymi fundacjami też. Do tego księgowość takich fundacji jest do prześledzenia.

Nie krytykuję aspektów społecznych- cóż jest to jakieś małe poruszenie serc osób, które nigdy zapewne nie zdobyłyby się na darowiznę. Jeżeli jednak już zostały aktywowane, warto aby poszły odrobinę dalej wykonały mały wysiłek porównawczy i miały wybór i zastanowienie się nad skutecznością swoich działań.
O to idzie cała sprawa. Coraz więcej jest osób dostrzegających minusy zbiórki Owsiaka.
Powstał ferment, który staje się jakimś tam zagrożeniem zbiórek. Stąd postanowiono spolaryzować społeczeństwo- ustawić je po dwóch stronach barykady wyciągając często sztuczne aspekty, dodając politykę.
W obronie i przeciw.
Tutaj jednak wiele nie potrzeba. Wystarczy zwykła sucha analiza – skuteczności. A ta działa na niekorzyść zbiórek Owsiaka.
Porównawczo- powtarzam; – przy osiąganym nakładzie i wysiłku zbiórek.
Wysiłku [dodam] przełożonym na masowy wolontariat, który powstał pod wpływem programu, budowaniem go w taki, a nie inny sposób i przy udziale czynników pomocowych – mediów. A pod silną presją etyczno-moralną społeczeństwa.

Każdy ma prawo wyboru – każdy może wspomagać Kogo chce. I niech tak się dzieje.
Każdy też ma prawo do swojego kulturalnie wypowiedzianego zdania.
I jedni i drudzy: – ci „za” i ci „przeciw”. Niestety, u nas zawsze kończy się to przeciwstawieniem, polaryzacją i zaognieniem postawy, a tym samym doprowadza do konfliktu.

Czy mogę mieć wątpliwości? Czy mogę o nich mówić?
Jeżeli mówi się o wątpliwościach w przypadku innych, wszelakich działań – i to nie tylko charytatywnych, to przecież mogę mieć swoje zdanie i w tym temacie.
Tym bardziej że oparte jest ono na kilkuletniej obserwacji i działaniom pomocowym dla innych organizacji tego typu. A więc: widać co można osiągnąć poprzez zdeterminowane pragnienie pomocy bliźniemu.
Wiele osób jakie znam i poznałem robi dobrą robotę dla drugiego człowieka po prostu z założenia, że tak trzeba.
Jest jednak wielu takich, którzy po prostu nie pomyśleli wcześniej o tym. Raz w roku ktoś ich budzi do myślenia. Czy to wystarczy? I czy fakt samej takiej „pobudki” tłumaczy i usprawiedliwia „koszty operacyjne”?
Nie do mnie należy szersza (prawna, czy inna) ocena tej działalności.
W moim odczuciu jest to jakoś nie do końca „ok” (tak zaczęły się wątpliwości- wtedy na koncercie w Żarach, kiedy to odebrałem agresję Organizatora jako coś zgoła przeciwstawnego do misji jaką pełni)
i mogę (mam prawo) oceniać te działania w sposób indywidualny. Przez pryzmat swojego, osobniczego doświadczenia.
A także dzielić się moimi wątpliwościami, tutaj na blogu.
Po co?
Aby inni mogli pomyśleć spojrzeć na sprawę, z takiego punktu widzenia, który być może nie był dla nich widoczny, zauważalny i dostrzeżony. Z różnych powodów. Euforii pomocą, zaangażowanie czy innych.

To zaledwie zarys problemu i aspektów wpływających na prowadzenie zbiórek. Resztę zostawiam rozumowej analizie Państwa.
Problem jest o wiele szerszy i bardziej ogólny – krótko: mówi o potrzebie pomocy drugiemu człowiekowi.
Potrzebie pomocy, która powinna być udziałem każdego z nas.
Podkreślam jednak: są setki podmiotów działających dla potrzeb innych, potrzebujących osób, o wiele skuteczniejszych w działaniu, a dysponujących zdecydowanie mniej rozbudowanymi środkami do działania. Porównawczo: nikłymi.
Dochodzi do tego przekierowanie części zebranych środków na rozbudowaną obsługę (w statucie) co rodzi wątpliwości moralne.
Takie pojawiły się i u mnie swego czasu. Do tego doświadczenie z jednego z koncertów letnich (w Żarach), akurat tego gdzie sam Owsiak się nie „popisał” i rozwalił stragan jakiemuś „prywaciarzowi”. Słusznie czy nie, takie zachowania nie budują pozytywnego PR.

Efektem jest moja świadoma decyzja nie wspierania tej fundacji i tej zbiórki. Przekierowałem moją potrzebę pomocy drugiemu człowiekowi na fundację wspieraną przez siostry Radwańskie. Włączyłem się aktywnie od lat i sądzę, że tym samym realizuję nie tylko moją wewnętrzną (ludzką, naturalną) potrzebę pomocy bliźniemu, ale też i swoistego rodzaju misję społeczną.
Ponadto pomagam jeszcze w kilku innych akcjach pomocowych i charytatywnych związanych z pomocą Polakom na dawnych kresach II RP.
Wbrew pozorom można sporo włożyć w pomoc bliźnim, nawet dysponując znikomymi środkami pieniężnymi – sama postawa, energia, zaangażowanie i poświęcenie swojego czasu daje doskonały przykład dla innych.
I pozwala na coś więcej – aktywowanie tych innych, a w konkluzji: wspólnotę jaką tworzy się pomiędzy wolontariatem.
To pozwala budować płaszczyznę do wielu innych wspólnych akcji i działań. Buduje też nowe przyjaźnie, koleżeństwo i nadzieję na przyszłość. I jest najcenniejsze.

Życzę Państwu równie owocnych przemyśleń.

Piotr Szelągowski
BezPrzesady.com


Wybrane Linki: Lekko podpadające…Owsiaka bronią sputniki…

Ten czas, to czas kiedy pojawiają się materiały…

Manipulacja medialna. O wyroku Matki Kurki.
Dziś w „Głosie Wielkopolskim” czytam o wyroku…

Autor

Piotrek

Cóż, ten świat nie zawsze działa według norm, które zakładasz,że istnieją...? Co jest dobre co złe? Czy lepiej milczeć na ten temat, czy mówić? Zdecydujcie sami, ja już podjąłem decyzję.