Laserowe smugi ognia krzyżowały się nad planetą…
Walka kolosów w przestrzeni trwała.
Siły Zła walczyły z siłami Dobra.
War, wojna, háború, bellum, …
Straszne słowo. Oznacza śmierć tysięcy. Bez wyboru. Bez nadziei. Bez szansy.
Jest jednocześnie sceną większości akcji fabuł, które toczą się w opowieściach o przeszłości i przyszłości. Wyimaginowanych – sf, czy też fikcjach opartych na wydarzeniach z historii człowieka, wojen jakie ludzkość odbywała w imię…
Zawsze były jakieś ideały, potrzeby, cele walki.
Tymczasem w realnym świecie…
https://www.filmweb.pl/film/Rozdzieleni-2014-659782
Gdzieś tam w tle, stał i stoi tłum (anonimowych) animatorów konfliktów potrafiący w doskonały sposób zmusić całe rzesze ludzi do tego, aby strzelali do siebie nawzajem z czego tylko mogli czy potrafili.
Wizje przyszłości potrafią rozbudzić jeszcze silniej wyobraźnię, wymyślając coraz to doskonalsze narzędzia niszczenia struktury ludzkiego ciała i zaklętego w niej ducha.
Rzadko znajdzie się próbę wniknięcia w stany, jakie rodzą się w umysłach zniewolonych ciał, które opancerzone w ten czy inny sposób, stoją po obu stronach konfliktów, i zindoktrynowane toczą bój będąc święcie przekonanymi o jego celowości -umotywowanymi na różne sposoby, aby móc realizować potrzebę zabijania przeciwnika.
Tylko czy naprawdę oni sami tego chcą?
Ile muszą zwalczyć w sobie aby to robić?
Jakie granice pokonać, aby drugą żywą istotę traktować jak górę żywego mięsa do posiekania za pomocą wszystkich dostępnych środków?
Co muszą przejść, aby potem nie widzieć nic innego w drugim człowieku jak tylko ścierwo gnijącego, martwego mięsa?
Gdzie musi być zepchnięta ludzka świadomość, aby aberracja zbrodni w obliczu wykonywanego rozkazu mogła się udać?
https://youtu.be/ECgnHzx-3No
Co nas tak fascynuje w gwałtownej śmierci drugiego człowieka? Dlaczego tak bardzo chcemy ją zadawać, przeżywać chwilę, magiczną chwilę uśmiercenia naszego wroga? Czy naprawdę tego chcemy? Po co?
W imię czego lub kogo?
…
Świst wystrzałów potęgował przerażenie. Skupieni z bronią w rękach, skuleni w okopach jednak odczuwali strach. Zwykły strach przed śmiercią. Końcem. Szkoleni do walki, potrafili tłumić obawę, która zakłada niewidzialne więzy na mięśnie, paraliżuje wolę i obezwładnia.
Gdzieś jednak w tyle głowy, zostaje świadomość końca. Kevlarowy pancerz i hełm nie osłoni zawsze i od wszystkiego. Broń automatyczna w ręku, zapas amunicji, granaty o dużej mocy, w ostateczności nóż o szerokim ostrzu…Wszystko po to by zniszczyć drugie życie. Nie jest to konieczność, czy potrzeba tkwiących w okopach, przygarbionych bezwiednie pod wpływem ostrzału żołnierzy, którzy myślą tylko o tym by przeżyć. Gwałtowny huragan ognia przeciwnika obezwładnia. Rozrywające się skorupy pocisków dookoła, świszczące rakiety i między nimi szelest lecących pocisków z ręcznej broni automatycznej różnego kalibru przygniata jeszcze bardziej. Wtulasz się w osłonę matki ziemi. Szukasz ochrony.
Nie myślisz o niczym innym jak tylko o przetrwaniu. Nie myślisz o tym, czy cokolwiek, latającego dookoła trafi ciebie, masz pustkę w głowie i cichą nadzieję że to nie ty. Chociaż cała ta stalowa nawała ognia jest tylko po to aby trafić was wszystkich unieszkodliwić, powstrzymać, rozerwać…
Taki jest cel wrogiej strony.
Ostrożnie rozglądasz się w chwili, gdy nawała ognia lekko zelżała, sprawdzasz; ty żyjesz. Kto jeszcze.
Nieśmiałe krzyki w odpowiedzi. Potwierdzenia. Nie tylko tobie się udało. Szczęście.
Las, duchota, krzaki, ściółka. Maszerujecie, ubezpieczając się wzajemnie. Gdzieś w przodzie czyha wróg. Gotów do zabicia każdego z was. Musicie być również gotowi. Ocierasz spoconą twarz. Gorąco tobie w stroju, który ma maksymalnie ochronić (ciebie – jako w miarę cenną jednostkę żołnierską) przed potencjalną kulą, śmiercią. Ktoś zaopatrzył żołnierzy w tą osłonę. Kosztowała ileś tam pieniędzy.
Jednak nie dlatego, że jest mu żal ciebie, zależy mu na tobie. Jesteś jednostką, której zadanie to przetrwać jak najdłużej i wyeliminować jak najwięcej wrogów. Prosta kalkulacja. Gra w szachy. Figurka, która ma określoną cenę i którą się przesuwa.
Szkolona figurka. Zindoktrynowana. Z odpowiednio wypranym mózgiem i setkami (ochotnik -amator) lub tysiącami (zawodowiec-zabójca) godzin szkolenia, aby zachowania stały się odruchami. Abyś zabijał odruchem wpojonym na treningach. W swojej obronie. Ale tak naprawdę realizując cel i strategię innych.
Zawsze to samo, od setek i tysięcy lat…
https://youtu.be/X9o8RHVXpA0
Ile w tych działaniach jest ofiar niewinnych? A może są winne? Tego że są po drugiej stronie?
Jest wojna. A więc muszą być ofiary. To wyjaśnia wszystko. Tłumaczy.
Jak to, przecież wojna.
Normalka.
Ofiary muszą być. Również cywilne. Wojna moralna, wojna sprawiedliwa?
Nie ma takiego pojęcia, to pojęcia które tłumaczą, ułatwiają życie tym którzy naciskają spusty różnych śmiercionośnych broni.
Najgorszy pierwszy raz. Aby mógł nastąpić jesteś przygotowywany. Szkolony. Indoktrynowany.
A i tak czasami nie wystarczy.
Jednak kiedy już się uda – brniesz dalej. Coraz dalej. Łatwiej. Im dalej tym prościej.
A potem już tylko …
Kiedyś już to się działo. I jeszcze kiedyś i jeszcze… Nawet wtedy, gdy nie było kamer i aparatów, gdy nie było niczego do zapisania dziejów…
https://youtu.be/kUg-BHt1X7w
Na niebie wiszą dziwne maszyny, groźne stalowe kształty niosące śmierć. Ukrytą wewnątrz, zbudowaną w celu niszczenia. W każdej chwili energia śmierci może ożyć, niosąc zagładę. Wystarczy tylko jeden ruch, dotyk palca na przycisku wewnątrz każdej z lecących maszyn.
Rozpocznie się dzieło zniszczenia.
Cywilizacja. …
Cywilizacja?
Gunhead SF … muzyka przyszłości
Obrazy, jakie użyłem do zilustrowania powyższego wpisu (filmy z platformy YT) nie mają żadnego znaczenia, tworzone są czasami dla zabawy (SF), rozrywki innych, czasami z potrzeby serca (dokument, ofiary cywilne, dzieci), z której i tak niewiele lub nic nie wynika. Czasami jakiś człowiek się wzruszy, przejmie, a następnie wraca do swojej codzienności, rzeczywistości jaka go otacza.
Nic się nie zmienia.
Tej nocy, której pisałem tekst bez znaczenia, ponieważ nic nie można nim osiągnąć, nic zwojować w imię czegokolwiek – zginęło na całym świecie ileś tam osób; kobiet, dzieci, mężczyzn. W imię różnych spraw – byli wrogami kogoś, albo też przypadkiem trafiła ich kula, która miała trafić żołnierza wrogiej armii, lub też stali się ofiarą niedokładnego bombardowania. Nie ma znaczenia.
My nadal żyjemy, wstajemy i robimy to co wczoraj.
Może ktoś przejmie się na chwilę istotą problemu, po czym będzie dalej realizował swoje wyznaczone krótko terminowe cele – długoterminowe również. Przy okazji będzie też realizował cele innych. Swoich szefów, przywódców, dowódców.
Nic się nie zmienia, pomimo ubierania w odpowiednie słowa czy czyny – które mają ułatwić eksterminację. W dziennikach przyzwyczajani jesteśmy do śmierci, wydarzeń okrutnych, mimo panującej obłudy, pewnego rodzaju wstydliwości – widoku zabitych – ciał, oburzamy się, takimi widokami. Obłuda.
Poziom cenzury jest różny. Listek figowy raz przykrywa coś, raz przysłania innym razem prawie odsłania. A czasami spada…
Mamy być przyzwyczajeni aby nie reagować nadmiernie i zbyt energicznie.
Mamy być współczujący, aby móc wyjaśnić sobie i innym że jesteśmy tacy ludzcy. Nie jesteśmy źli.
Nas to nie dotyczy. Wysyłamy gdzieś żołnierzy, pozwalamy im pełnić „misje pokojowe”.
Umywamy ręce. No nie – buntujemy się, oczywiście. Ale duchowo. Może czasem pójdziemy pokrzyczeć.
Po tym czynie czujemy satysfakcję i zadowolenie.
Jest ok.
Walczymy o pokój.
Aż do najbliższej wojny, która dotknie nas bezpośrednio.
Wtedy przeżyją ci, którzy będą przygotowani. Obyci ze śmiercią na co-dzień. Niewrażliwi. Ewentualnie desperaci, którzy w obronie rodziny będą potrafić się przełamać, zabić. Może się im uda. Potem znów. A potem nabędą wprawy.
Posiądą umiejętności. Jak inni, lepiej przystosowani?
Reszta będzie mięsem.
Jak przeżyć w oblężonym mieście?
A miało być o SF…i nie wyszło.
Zrelaksujcie się…w takim razie…
https://youtu.be/sF7WS6myBkA