Ziemkiewicz o Breiviku i wypowiedzi Sikorskiego

Poniżej przeczytacie państwo zaczerpnięte z ulubionej Interii kilka słów co by nie powiedzieli jego przeciwnicy, mistrza pióra Rafała Ziemkiewicza o tym co sądzi o wypowiedzi Sikorskiego, a także o manifeście szaleńca, z polotem i zaskakującą…: puentą…?
„Breivik dla każdego i na wszystko”
„…Facet nawet, jak znudzone dziecko na lekcji, wymyśla sobie zakon rycerski, który mają stworzyć fani jego zbrodni, i szczegółowo projektuje dla niego regułę, galowe zbroje oraz musztrę paradną, a dla nas zabawnym elementem tego dzieła są zachwyty nad Polską, że, jak ktoś Breivikowi powiedział, tu u nas każdy może legalnie mieć broni palnej ile zapragnie (to nawet prawda, ale nie powiedzieli mu, że tylko jeśli ma dobry układ z komendą wojewódzką).

Nade wszystko zaś wyobraźnią Breivika rządzą traktowane przezeń ze śmiertelną powagą, jako źródło obiektywnej wiedzy o rzeczywistości, dzieła popkultury, dwa zwłaszcza: „Kod Leonarda Da Vinci” i „Władca Pierścieni”. Z pierwszego zaczerpnął wizję świata, o losach którego decydują spiski i tajne sprzysiężenia (zapomniałbym dodać: Breivik jest entuzjastą masonerii i równie chętnie jak z bronią fotografował się w tym ich błazeńskim fartuszku, z kielnią i innymi insygniami), w drugim zaś znalazł inspirację do swego „bohaterskiego czynu” i pewność, że wymordowanie dzieci członków rządzącej Norwegią partii będzie podobnym psikusem spłatanym Sauronowi, jak wrzucenie jego ukochanego Jedynego Pierścienia w Szczeliny Zagłady.

Z tego bełkotu, jak z dzieł Lenina, na dobrą sprawę każdy idiota może sobie wybrać, co chce, na poparcie dowolnej tezy. Piszę „idiota”, bo żaden człowiek z odrobiną rozumu i jako tako przyzwoity nie będzie instrumentalizował takiej tragedii na potrzeby swoich bieżących przepychanek, czy to politycznych, czy personalnych. Ale idiotów, jak wiadomo, nie brak, więc w mediach o jedynie słusznej linii natychmiast zaroiło się od histerycznych bredni o „zalewaniu Europy przez skrajną prawicę” czy „rosnącej sile nacjonalistów” (bredni, bo po pierwsze nazywanie narodowych socjalistów jakąkolwiek „prawicą”, choćby i „skrajną”, jest zwykłym propagandowym bełkotem lewicy, a partie nacjonalistyczne są dziś w Europie znacznie słabsze niż dziesięć lat temu, i do ówczesnych triumfów Le Pena, Haidera, Bossiego czy Bloku Flamandzkiego akurat im bardzo daleko).

Pal diabli, kiedy na lewackim portalu notoryczny ideologiczny przechrzta nie umie powstrzymać się od skorzystania z okazji, by odpowiedzialność za mord w dalekiej Norwegii (i przy okazji, prawem pokręconego rozumu, za śmierć Amy Winehouse) przypisać byłym kolegom; pal diabli, gdy salon, który nie dostrzegł żadnego związku między swoim szczuciem na PiS a zbrodnią dokonaną przez szaleńca na łódzkim pracowniku biura tej partii, snuje obrzydliwe elaboraty, mające umoczyć w Breiviku wszystkich jego przeciwników, albo gdy lewicowy tygodnik wyciąga na tę okoliczność z zapomnienia jakiegoś żałosnego zawodowego antyfaszystę. Ale wypowiedź ministra, który podczas zagranicznej wizyty publicznie sugeruje, iż z Breivików składa się główna polska partia opozycyjna – z ramienia której, nawiasem, był ministrem jeszcze nie tak dawno temu – to naprawdę przekroczenie ostatniej granicy zacietrzewienia i braku przyzwoitości.

Pan minister dostrzegł w zbrodni Norwega, bo tak mu akurat pasowało, przestrogę, iż bycie w opozycji przeciwko rządowi cieszącemu się wysokimi sondażowymi słupkami wiedzie do zbrodni. Pogratulować. Ale prawda jest taka, że w tej samej zbrodni można by równie mądrze – to znaczy, właśnie równie głupio – dostrzec przestrogę przed czymkolwiek kto chce.

Na przykład, może być norweski Wierchowieński dowodem, że do zbrodni prowadzi czytanie Harry’ego Pottera i kluby fantastyki. Że zgubę szykuje sobie społeczeństwo tolerujące rozwody (facet pochodził z rozbitej rodziny i wychowywał się bez ojca). Że współczesna muzyka deprawuje młodzież (odstrzeliwując jedno po drugim dzieci na wyspie Utoya puszczał sobie na słuchawkach soundtrack z filmu „Powrót Króla”). Że gry komputerowe produkują agresywnych psychopatów.

Że powinniśmy eutanazować póki czas Dominika Tarasa, skądinąd zdiagnozowanego schizofrenika paranoidalnego, który do złudzenia przypomina norweskiego zbrodniarza zwyczajem popisywania się w internecie zdjęciami z bronią i głęboką wiarą w mądrości Dana Browna, i że powinno się wylać z TVP Kultura pańcię, która się tymże Dominikiem Tarasem zachwycała jako przedstawicielem nowoczesnej polskiej młodzieży. Że trzeba pogonić kota Żydom i zniszczyć państwo Izrael (a tak, to wszak logika dokładnie taka sama, jak ta, według której antyislamskiego Breivika przyszeregowały lewe media do konserwatystów, krytykujących od dawna utopię multikulturalizmu). Że masoneria jest organizacją zbrodniczą i niebezpieczną, że… Proszę dopisać sobie dalej, cokolwiek tam komu do głowy przyjdzie.
Zostawiam zatem tę robotę idiotom, których, jak pokazała tragedia, w mediach i życiu publicznym mamy nieprzebrane legiony. I w sumie nie to wszystko jest pouczające. Pouczające jest jedno – skwapliwość, z jaką potężna medialna orkiestra natychmiast podchwyciła jedną z tych możliwych narracji, o „skrajnej prawicy”, „chrześcijańskim fundamentalizmie” i wszystkich innych wrogach politycznej poprawności.

Przypomniało mi się przeżycie z samych początków dziennikarskiej pracy, z gatunku tych, jakie Ojciec Rydzyk nazwałby „formacyjnym”. Otóż jako skromny pracownik radiowego newsroomu siedziałem sobie akurat przy agencyjnej taśmie, gdy nadeszła depesza o uniewinnieniu przez irlandzki sąd pewnego faceta od zarzutu zgwałcenia nastolatki. Sprawa była pół roku wcześniej głośna. Cała Europa, Hollywood, wszyscy intelektualiści i celebryci, a u nas wszystkie „autorytety moralne” opowiadały sobie i innym ze zgrozą o potwornym reżimie Irlandii, który nie pozwolił na aborcję zgwałconej czternastolatce.

Szaleni katoliccy ajatollahowie zmuszają zgwałcone dziecko do rodzenia! – listy otwarte, protest-songi, „akcje”, hektolitry wyplutej śliny… A tutaj przychodzi mi depesza z Reutersa, z której wynika, że „zgwałcone” biedactwo wymyśliło sobie ten gwałt, żeby się móc wyskrobać, i że mimo młodego wieku dziewczynki facet, którego próbowała wrobić w gwałt był jej kochankiem już od roku, a przed zdążyło dziewczę obrócić jeszcze co najmniej dwóch innych. Last but not least – nikt wcześniej ani słowem nie zająknął się, że dziewczynka nie była wcale Irlandką, ale świeżo przybyłą na Zachód Arabką, co ma pewne znaczenie, gdyż w tamtej kulturze pojęcie pedofilii nie jest znane, i dwunastolatka bywa często uznawana za już dojrzałą.

Potem liczyłem, ile wpływowych i mniej wpływowych mediów te wiadomości – Reuters jest w końcu agencją dość znaną – powtórzyło. Otóż nie było ani jednego takiego przypadku. Ani jednego! Ani w polskich, ani w anglojęzycznych przekaziorach. Narracja o zgwałconej czternastolatce, którą mimo oburzenia i protestów całego oświeconego świata ciemni katolicy zmusili do urodzenia dziecka, była nazbyt „po linii”, by pozwolić faktom jej zaprzeczyć. Od tego czasu jestem ostrożny wobec medialnych zadym – co i Państwu szczerze doradzam.”

I cóż szanowni Czytelnicy na to dictum? O ile oczywiście zasiedli do przeczytania tego artykułu ludzie potrafiący kojarzyć fakty i niekoniecznie uprzedzeni do mistrza pióra, to można tylko mieć nadzieję że ludzi tych jest odrobinę więcej w kraju, który przecież jest opanowany przez potencjalnych następców Breivika, jak to co prawda inaczej ujął nasz minister, w zasadzie on jednak stwierdził fakt, ja zaledwie go zakładam używając słów „potencjalny następca”…

Piotrek

Link do całości na Interii:
Breivik dla każdego i na wszystko

Autor

Piotrek

Cóż, ten świat nie zawsze działa według norm, które zakładasz,że istnieją...? Co jest dobre co złe? Czy lepiej milczeć na ten temat, czy mówić? Zdecydujcie sami, ja już podjąłem decyzję.

2 komentarze do “Ziemkiewicz o Breiviku i wypowiedzi Sikorskiego”

  1. Dziękuję Panu Ziemkiewiczowi za powyższy tekst. Oby przeczytały go tysiące. Warto i trzeba wydrukować, powielić, rozdawać. Z jakim skutkiem to trudno przewidzieć, bo gawiedź nie wiele z tego pojmuje, „mondrale i tak swoje wiedzą”, ale wg zasady, „że kropla wody skałę drąży”, więc cierpliwie „róbmy swoje”. Szczęść Boże ! Tak trzymać!
    Słynnego i już nazbyt „wytartego” wielkanocnego wezwania Ojca Tadeusza nie używam, bo należy się temu słowu większy szacunek niż wywoływanie aplausu tanim sposobem, przy byle okazji. Na pewno, konieczne jest poważne potraktowanie tematu obrony Radia Maryja przed zakusami jego wrogów, którzy chcą je zniszczyć. Można mieć nadzieję, że wreszcie na forum Episkopatu odbędzie się poważna debata nad tym, czy to ogólnopolskie katolickie radio sprawiedliwie udziela na swej antenie głosu ludziom reprezentującym chrześcijańską postawę życiową i sprawdzonym w publicznym działaniu. Przecież bezkrytyczne hołdowanie swoistej „poprawności PiSowskiej” nie przyczyni się do odnowy moralnej polskiego parlamentu. Popieranie w kampanii wyborczej tylko tych, którzy „mają większe szanse” jest absolutnym zaprzeczeniem zasady chrześcijańskiej POMAGANIA NAJSŁABSZEMU !!! Zwłaszcza, jeśli ten NAJSŁABSZY ma konkretny program naprawy Państwa oparty na wartościach chrześcijańskich, a nie ma funduszy na eksponowanie swojego poglądu i programu na forum mediów publicznych. Apeluję do ludzi dobrego i odważnego „pióra” o stosowny apel do Dyrektora RM i Episkopatu Polski, póki nie jest jeszcze za późno. Czy sposób załatwienia sprawy przez Węgrów w swoim państwie jest tak trudny do skopiowania. ? Po prostu trzeba spróbować. Polak potrafi !
    Życzę zdrowia i powodzenia! Zbigniew z Żurawicy.

Możliwość komentowania została wyłączona.