Kiedyś już ten temat poruszałem na łamach bezprzesady.com jak widać jest mocno bulwersujący. Rozmawiałem z kilkoma osobami czytającymi serwis, dostałem też maile na ten temat. Cały czas zadaje sobie pytanie jak to jest że u nas się nie da. Wszystko chce państwo „zagłabać” mówiąc bardzo kolokwialnie; dla siebie. Ale może właśnie takie słowo się nadaje… Wróćmy na chwilę do tematu…
W materiale Wykrywka nielegalna dokładnie naświetlam problem od strony prawnej. Z tym ze prawo ustanawiają różni tacy, którzy jakoś uznają, na bazie takich a nie innych wniosków, że ma być tak, i bez dyskusji…
Powodów nie znamy, tylko mgliście podejrzewamy, że chodzi tak naprawdę o to aby nie pozwolić innym chociaż samemu nie ma się czasu i pieniędzy. Niech sobie artefakty gniją w ziemi. Lepiej tak niż miałaby się wzbogacić jakaś prywatna osoba.
I oczywiście przecież i tak nie ma pieniędzy na wykupienie znaleziska, czy też nagrodzenie znalazcy.
Dzięki temu na wszelki wypadek mamy „haka” na niego w postaci prawa. I liczymy na to że wpadnie nam w ręce przypadkiem.
Tak chyba mniej więcej wygląda sofistyka i wykładnia naszego „prawowitego” …hm dbającego o obywateli państwa. Jak wiemy ilość zakazów i nakazów w tym kraju przekracza jakiekolwiek dopuszczalne normy. W zasadzie większość obywateli powinna trafić do więzień lub w najlepszym przypadku do wariatkowa.
Nie ma siły poza niemowlętami każdy z nas popełnił i to nie raz jakieś wykroczenie czy przestępstwo.
Wykopywanie świadectw historii dla samego jej upamiętniania, odkrywania, a czasami i z miłości do przeszłości również jest przestępstwem. Może właśnie dlatego…
Przecież nawet taki rodzaj przywiązania do swojej historii kultywowania jakiejś tam tradycji zagraża liberalnemu podejściu do życia, wszystko wyrównać spychaczem, bawcie się dobrze i najlepiej nie przeszkadzajcie nam w gromadzeniu dóbr… a dla was ochłapy…
Może to jakoś tak?
Trusty, korporacje itp. co my szarzy obywatele mamy do powiedzenia? No, niewiele… możemy iść na Stary Rynek w dowolnym mieści ew Polsce i oddać się krótkiej zabawie najlepiej do nieprzytomności po pięcio- a nawet i dłuższym tygodniu pracy.
A jak kto ma inne zainteresowania, takie bardziej ambitne – to mu dowalić trzeba, co by ich nie miał bo jeszcze za mądry będzie a nie daj Boże jakaś miłość do tradycji, historii czy (tfu!) Ojczyzny się pojawi…
Wykopie guzik z orzełkiem polskiego żołnierza, bity, datowany, i jeszcze łza w oku się zakręci, coś go w sercu ruszy i odda się rozważaniom patriotycznym.
Coś strasznego. I mocno niepożądanego.
A tymczasem w Anglii ludzie sobie kopią i nawet z państwem się dzielą skarbami bez problemu w imię miłości do Ojczyzny i kultywowania jej tradycji (w tym przypadku rzemieślniczych wyrobów ze złota).
No i jak to wygląda? Tak się składa, że znalazca był bezrobotny…. Można więc śmiało założyć ze za specjalnie mus ie nie przelewało (chociaż tam socjal mają na niebotycznie wyższym poziomie niż u nas).
A jednak oddał wszystko muzeum…
Mały cytat:
„Oficjalnie skarb należy do państwa, ale po oszacowaniu znalazca i właściciel pola otrzymają 50% jego wartości – powiedział Michael Lewis z działu ruchomości starożytnych Muzeum Brytyjskiego.
– Ilość złota jest oszałamiająca, ale co ważniejsze, jakość wykonania przedmiotów jest doskonała. Kowale anglosascy słynęli ze swoich wyrobów – powiedział ekspert Kevin Leahy. Jak dodał, jest oczywiste, że skarb należał do arystokraty lub króla. …”
Jak to skomentować? Po prostu – nas na to nie stać, więc jak pisałem powyżej lepiej założyć że to znalazca jest złodziejem… tak a priori… Bo przecież kto zabroni?
Piotrek
linki do materiałów źródłowych: