Informacja z prawy.pl:
„Jako członek Komisji ds. Mniejszości zdaję sobie sprawę, ile dziesiątków milionów euro my jako społeczeństwo łożymy na 140 tys. mniejszości niemieckiej w Polsce. To jest ogromna dysproporcja, która daje państwu polskiemu kartę przetargową i pełne prawo do poinformowania strony niemieckiej, że niestety, jeżeli
Wcześniej głos w tej sprawie zabrał poseł Jan Dziedziczak, który zauważył silną dysproporcję między traktowaniem polskiej mniejszości przez niemieckie władze, a mniejszości niemieckiej przez władze polskie.”
Dziwię się tylko jednemu, że polscy politycy zauważają to zjawisko dopiero teraz.
Dobrze, że w końcu ta sprawa została poruszona. Niemcy powinni (przy całej mojej sympatii do nich) zrozumieć, że jak nie chcą sytuacji jak we Francji (emigranci arabscy getta nie asymilujące się ze społeczeństwem i państwem), powinni wspomagać narodowości, które szczególnie dobrze się asymilują i są przede wszystkim rdzennie, kulturowo powiązane z tym co można jeszcze dostrzec jako „kultura europejska” a co funkcjonuje w Niemczech w mniejszym lub większym wymiarze.
Dla swojego dobra wspieranie polskiej mniejszości daje Niemcom dużą szansę na nowych obywateli, którzy będą się o wiele lepiej sprawdzać niż arabscy emigranci. Jednak warunkiem dobrej współpracy jest szacunek dla narodowości emigrantów zarobkowych.
Temat jest ważny – powinniśmy wywierać istotny wpływ na politykę emigracyjną naszego sąsiada.
Będę szczególnie mocno się temu problemowi przyglądał.
Piotr Szelągowski