Co szczególnie podoba się mi w tym filmie?
Reżyser nie poszedł na łatwiznę, dlatego film jest bardzo realistyczny.
Dlaczego?
Niemcy mówią po niemiecku, Anglicy po angielsku, Polacy po polsku.
Z sentymentem wspominam filmy gdzie trzymano się tego „drobnego” zabiegu zwiększającego realizm filmu.
Przykładem jest chociażby klasyk, który wiele razy oglądałem: „O jeden most za daleko”.
Ten prosty, aczkolwiek skuteczny zabieg dodaje filmowi niesamowicie wiele, cały klimat – realizm.
Druga sprawa: prosty realizm tamtych czasów, wojennych: matka czująca że zbliża się zła wiadomość – śmierć syna, to widać po niej, jesteśmy z nią w tym momencie…
Reakcja…
I jej śmierć – kiedy już nie ma nic do zachowania, świat się zawalił.
Umiemy sobie wyobrazić śmierć ukochanego dziecka?
Umiemy sobie wyobrazić wojnę? Nieustanny strach o życie, które mogło być przecięte w każdej chwili?
Kaprysem Najeźdźcy, paradującego w mundurach wprost od Hugo Bosa?
Rozumiemy to dziś?
Żona siedząca obok w pewnej chwili mówi do mnie: „…po co oglądamy horrory, to był prawdziwy horror – nie wymyślony, lecz realizowany przez ludzi”.
Reżyserowi doskonale udało się to oddać.
Ścieżka dźwiękowa, wizualne efekty specjalne (nieudane lądowanie bombowca na lotnisku) – doskonała jakość; a piszę to jako audiofil wiele lat sprzedający systemy kina domowego, niejako prekursor tych systemów (już na początku lat 90-tych oferowałem w swoim sklepie magnetowidy stereo, czy systemy kina domowego oparte jeszcze na analogowym procesorze pola dźwięku (surround) opatentowanym przez Yamahę).
To było miłe zaskoczenie dla mnie, gdyż do tej pory bywało w polskim kinie z tymi efektami bardzo kiepsko.
Mundury, ubrania, ale i scenografia, plany zdjęciowe – tak mało już przecież jest miejsc gdzie można przenieść nas do tamtych czasów.
Wątek sensacyjny, walka wywiadów doskonale wplecione w akcję główną.
Powiem szczerze: chyba nie widziałem tak dobrego kina historyczno-sensacyjnego w polskim wydaniu.
Szczere gratulacje dla reżysera i ekipy.
Wątek patriotyczny, czy też prawda historyczna: tragizm Polski porzuconej egoistycznie przez Aliantów na żer Sowietów…
Każdy obywatel, który czuje się jakoś związany z krajem w którym żyje (Polską) powinien pójść na ten film.
Oglądaliśmy w Multikinie w poznańskim Browarze, sala nr 4.
Dwa zwiastuny filmu.
„…30 lipca KG AK była referowana przez emisariusza z Londynu, Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Ostrzegł on, że w przypadku wybuchu powstania AK nie będzie mogła liczyć ani na wzmocnienie przez stacjonującą w Wlk. Brytanii polską Brygadę Spadochronową, ani na duże zrzuty broni. Wskazał również, że z politycznego punktu widzenia „efekt powstania i wpływ na rządy i opinię publiczną w obozie sojuszniczym” stanowić będzie „burzę w szklance wody”…” Te słowa były użyte w filmie – „burza w szklance wody”, a także informacja dotycząca zablokowania pomocy i użycia brygady Sosabowskiego. http://www.koszykowa.pl/114-biblioteki-mazowsza/taka-historia/2772-1-sierpnia-1944-r-powstanie-warszawskie
Uzbrojenie powstania:
[…]W rezultacie 1 sierpnia 1944 na stanie uzbrojenia Okręgu Warszawskiego AK znajdowało się zaledwie 3846 pistoletów, 2629 karabinów, 657 pistoletów maszynowych, 145 ręcznych karabinów maszynowych, 47 ciężkich karabinów maszynowych, 29 karabinów przeciwpancernych i granatników PIAT, 16 moździerzy i granatników, 2 działka przeciwpancerne, 30 miotaczy ognia, 43 971 granatów ręcznych i 416 granatów przeciwpancernych, ok. 12 tys. butelek zapalających i 1266 kg materiałów wybuchowych. Amunicji wystarczało na 2-3 dni walki. Trzeba przy tym zaznaczyć, że tylko część magazynowanej broni i amunicji dostarczono na czas do oddziałów bojowych. W rezultacie w momencie wybuchu powstania liczba faktycznie uzbrojonych powstańców wahała się między 1500 a 3500 (na ok. 36 500 zmobilizowanych). Oznacza to, że na 25 powstańców przystępujących do walki tylko jeden był uzbrojony. …”
http://www.koszykowa.pl/114-biblioteki-mazowsza/taka-historia/2772-1-sierpnia-1944-r-powstanie-warszawskie
Film mi się podobał. Pasikowski nie zawiódł.
Film, poza oczywistymi oczywistościami polskiej historii pokazuje, że wśród tego wojennego bałaganu, wśród z trudem docierających do adresatów informacji, podejmowanie decyzji nie było najmocniejszą stroną polskich decydentów. „Tak mogło być” – nasuwa się.
To nie „Szeregowiec Ryan”, to nie „Avatar”. Jeśli tego się spodziewacie to nie idźcie do kina. Ja polecam!
P.S. Też zwróciłem uwagę na prawidłowe i realne do postaci i sytuacji języki, którymi posługiwali się aktorzy. Genialnie!