Młodzi – ach ci młodzi…

W poniedziałek rozmawiałem z córką Przyjaciela. Nie była to taka sama rozmowa (bo nie mogła być, ale że aż tak?) jakie ja prowadziłem przed laty będąc w podobnym wieku, gdzie najczęściej z wypiekami na twarzy -słuchałem i korzystałem z doświadczenia i wiedzy ludzi ode mnie starszych. Przy okazji czegoś się ucząc. Ale ja to jakiś inny byłem… szukałem wiedzy o świecie, a starsi byli dla mnie ich naturalnym nośnikiem. Książek czytałem, dużo, mediów (typowych dla dzisiejszego dnia nie było), tylko dwa programy w TV i radio – to i jakoś się udawało nie dostać z głową od nawału zalewających umysł informacji.

Tym razem role się jakby odwróciły. Tak, to ja miałem się uczyć według niej, to ja nic nie wiem o życiu -tego się dowiedziałem. Przecież ona wie lepiej, wie bez mała wszystko. Skąd? Bo wie. Ma ten monopol. Jest na topie i kontroluje – media. Wiele kanałów informacyjnych. Do tego jest pełna tolerancji (nie tolerując jednocześnie, na przykład Pana na pasach bo za wolno przechodził). Także prawa do samostanowienia drugiej osoby, do jej bycia. Ale ona przecież jest tolerancyjna…

Kiedy, już na zakończenie podsumowałem jej niegrzeczne zachowania (brak „dzień dobry”, zamiast tego nucenie sobie piosenek pod nosem, przygłaszanie muzyki w samochodzie bez pytania, wyłączanie „na maksa” ogrzewania bez pytania – takie standardy zachowania w dzisiejszych czasach – oznaczające zapewne: „mam luza”) – że jest arogancką osobą – zbulwersowała się: jakże to tak, przecież jeszcze nikt jej tak nie nazwał. Ano w życiu (szczególnie jakoś tak na jego początku), zdarzają się takie doświadczenia, że tak powiem: pierwsze… Podczas naszej rozmowy dość często odnosiła się owa młoda osoba do spraw związanych z samobójstwem – dostrzegając łatwość jego popełnienia, w jakiś określonych i zaobserwowanych sytuacjach. Dostrzegam w tym jakąś obsesję młodych. Nie umieją się odnaleźć, nic ich nie trzyma przy życiu (lub niewiele- czasami mam wrażenie że te ekraniki komórek), do tego nie mają wartości moralnych i etycznych (chociaż wydaje się im że jakieś mają), w swojej samotności się gubią. Są bez Boga. Po prostu. Nie znają Miłości, nie próbują poznać. Nie szukają. Destrukcja? Tylko tyle dostrzegają, co im się wyświetli na ekranikach?

Z drugiej strony wygłosiła tyradę; że to oni będą budować NWO. W duchu aż się przeraziłem, pewnie Orwell i Huxley w grobach się przewrócą z wrażenia i… przyklasną, bo idą godni następcy… Przerosną wielokrotnie „mistrzów”. Więc ponawiam delikatne sugestie: zwróciłem jej uwagę na brak doświadczenia życiowego, którego nie pozyskała jeszcze zbyt wiele. No i wielce się obraziła – przecież jak mogę dostrzegać, że jest młoda (czyli, że tak powiem młodzież, żeby nie było rozmawialiśmy w obecności jej Taty) . Ona przecież wie już wszystko o życiu, a ja deprecjonuję tą wiedzę mówiąc jej, że nie ma doświadczenia, bo za mało żyje na tym świecie i za mało widziała mając CAŁE 18 lat. Arogancja? Jak to nazwiecie? Brak pokory, brak umiejętności słuchania osób, które chcą jej coś przekazać, niestety są ciut starsze. Próbował zresztą i Przyjaciel (Tata) tłumaczyć. Siedział obok. Ale nie udawało się… Pewność stawianych tez przez nią była porażająca – ale sama tylko pewność: tezy wyglądały już znacznie gorzej… Niemniej – nie dostrzegała tego. Czy młodzi tak mają? Czasami może warto się zastanowić co się mówi, a też i nie wszystko co się wyświetla na ekranikach jest prawdą. Lecą po łebkach, byle szybciej, byle krócej, byle prościej, byle dalej, a jak coś nie wyjdzie to… – samobójstwo? Taka to recepta na NWO? Oczywiście: „do widzenia” na moje lekkie i rozluźniające „cześć, pa pa” też nie było – obrażona, za to, jak mogłem nazwać ją arogantką…

Dlaczego o tym piszę? Powodów jest kilka. Najważniejszy to ostrzeżenie dla rodziców. – proces wychowywania dzieci, uczenia ich jest czymś najbardziej skomplikowanym na świecie. Strzeżcie się. I chwytajcie każdej metody, czytajcie, uczcie się, ale nie zostawiajcie dzieci samopas. Nic dobrego z tego nie wychodzi – żeby nie było: obserwacje pokazują, jak to jest -ale też (w zupełnie inny sposób) to wychowanie wymyka się z pod kontroli. Ludzie zabiegani, zapracowani, mają coraz mniej czasu na próby budowania związków między nimi a dziećmi. Jak przekazywać informacje o ważnych sprawach, autorytetach moralnych i tym podobnych kwestiach…? Zostaje im ekranik, udzielanie się… A tam brak autorytetów moralnych w całym tym zdigitalizowanym świecie mediów, a filmy rodem z Japonii gdzie „sepuku” to norma obyczajowa zawłaszczają umysły młodych.

My, rodzice w tych czasach łatwo nie mamy – czy da się uratować te dzieciaki? Z najwyższym wysiłkiem. Zamiast czytać – oglądają. Są na wszystkich możliwych forach społecznościowych i tam dorastają, uczą się od innych (od kogo???) , którzy wydają się im autorytetami – bo przecież nie właśni „starzy”. Nie wiedzą, że to ślepa uliczka. Że tamte „autorytety” zbijają swoje bliżej nie określone interesy, że owe „autorytety” nie pałają do nich miłością. Że jedynymi osobami na tym świecie, które naprawdę są zdolne do rodzicielskiej miłości, miłości bez zastrzeżeń, miłości (czasami zbyt wiele wybaczającej) – to rodzice. Nikt inny, który może próbować się oczywiście podszywać pod taką miłość – ale przecież nie jest nimi… Kiedy (przyjdzie niektórym z nich to być może dostrzec) będzie już za późno – rodzice odejdą, wtedy niektórzy z nich przejrzą na oczy, ale tylko niektórzy.

A więc: piszę to jako swoistego rodzaju ostrzeżenie do jednych i drugich. Ale bez wzajemnego (tytanicznego) wysiłku dążącego do zrozumienia – siebie nawzajem; nic się nie uda. Nie uda się poznać prawdziwej miłości, zagubimy się we wzajemnym zwalczaniu się i udawadnianiu kto ma większą rację i doświadczenie.. Młodzi przecież mają doświadczenie – braku doświadczenia. Przekuwają je w pewność że ci „starzy” to złośliwie ciągle im przypominają, dla ich pognębienia… A jakże – przecież nie inaczej. My tylko młodych gnębimy to nasze podstawowe zajęcie i czerpiemy z tego wiele korzyści nie mówiąc już o przyjemności (jakby ktoś nie wiedział to piszę wyraźnie – ironizuję). A Starsi…obecnie są chyba bardziej zagubieni niż kiedyś. I zapracowani.

I tak to się kręci. W stronę coraz większego wyobcowania, oddalenia, nie zrozumienia.

Już od pokoleń…

Autor

Piotrek

Cóż, ten świat nie zawsze działa według norm, które zakładasz,że istnieją...? Co jest dobre co złe? Czy lepiej milczeć na ten temat, czy mówić? Zdecydujcie sami, ja już podjąłem decyzję.