Strategia dla Polski.

Dziś zacytuję kilka ważkich zdań, które potwierdzają, to co chcę od lat powiedzieć poprzez moje wieloletnie zaangażowanie w propagację sportów strzeleckich, nazwijmy je; pro-obronnymi. Poza oczywistymi walorami tych sportów, aspekt budowy obronności państwa, budowy rozumienia jej potrzeby wydaje się oczywisty – dla specjalistów. Niekoniecznie dla społeczeństwa, które w dużej mierze schodzi na manowce obecnego stylu życia i lewicowych nurtów społecznych.

Cytaty pochodzą z wywiadu z Edwardem Luttwak. Ekonomistą, strategiem, historykiem wojskowości. Także: byłym doradcą Prezydenta USA George’a H.W. Busha. Cały tekst ukazał się w nr 38 miesięcznika opinii “Wszystko co Najważniejsze”.

Pierwszy cytat:

… Co zrobili Szwedzi po tym, gdy Rosjanie zaanektowali Krym? […] wprowadzili obowiązkową służbę wojskową…

Można zadać pytanie: dlaczego? Tym bardziej, jak tłumaczy ekspert, decyzję podejmował najbardziej lewicowy w historii rząd Szwecji. Nie wydał przy tym żadnych oświadczeń, a jedynie na godzinę zastanawiał się (dyskusja) podczas procedowania obowiązku w parlamencie nad: długością trwania służby wojskowej.

Odpowiedź na moje pytanie wydaje się oczywista; ekspert z USA dostrzegł zagrożenie.

Inny cytat pobudzający do silnych refleksji i zahaczający już bezpośrednio o problematykę polskiej obronności:

„Zamiast tego Polska powinna rozwijać system obrony narodowej”

Celowo wyeksponowałem dokładnie to zdanie. Część wypowiedzi poprzedzającej owo zdanie, mówiła o całkowitym bezsensie budowy fregat, kupna śmigłowców bojowych czy samolotów typu F35. I innych widocznych, aczkolwiek wcale niekoniecznie skutecznych elementów wyposażenia armii i obronności kraju. Nasuwa się mi bolesne spostrzeżenie z okresu dwudziestolecia międzywojennego gdzie budowaliśmy niszczyciele, które uciekły do Anglii (wg założonego planu, który przewidywał że i tak okręty te nie będą w stanie skutecznie walczyć na Bałtyku), samoloty bombowe, które nie miały odpowiednich lotnisk do tego żeby wystartować z pełnym ładunkiem bomb i inne działania, które nie był zbyt logiczne mimo przewidywań zawartych w książce Sikorskiego „przyszła Wojna”. Pisał ją jednak wróg obozu sanacyjnego, dlatego nie można była jej brać pod uwagę. Z grubsza w największym skrócie jak powinien wyglądać sposób obrony Rzeczpospolitej wtedy? Abstrahując od właściwego i konsekwentnego zbudowania umów sojuszniczych, pieniądze należałoby przeznaczyć w lotnictwie np: na myśliwce chroniące przestrzeń powietrzną przed atakami, samoloty tzw liniowe łączące elementy wsparcia pola walki i rozpoznania (samolotów typowo szturmowych i bombardujących jeszcze wtedy nie było), w jak największej ilości, rozbudowę sieci lotnisk polowych, aby nie można było za szybko zniszczyć tego lotnictwa z powietrza. Jak najlepsze wyposażenie żołnierzy w broń strzelecką przeorganizowanie standardowych dywizji piechoty w dywizje zmotoryzowane nasycone już od poziomu drużyny w broń maszynową i stworzenie jak największej ilości szybkich lekkich dywizji pancernych z dużą ilością czołgów lekkich wsparcia piechoty i takich, które zdolne byłyby niszczyć czołgi przeciwnika. Może tak powinno to wtedy wyglądać. Dlaczego o tym pisze w kontekście obecnej sytuacji powołując się na cytat Pana Luttwag? Ponieważ chcę podkreślić wspomniany już wyżej błąd jaki popełniamy wydając pieniądze na modernizację armii, która nic nie da. Czego może bać się agresor ze wschodu? Zwartej odpowiedzi całego społeczeństwa na atak, zwartej skoordynowanej i jednomyślnej. Popartej wyszkoleniem i właściwym indywidualnym uzbrojeniem. Tym o czym mówił w 1999 roku wtedy wiceminister MON Romuald Szeremietiew: Obrona Terytorialna. Plan zaczął rozwijać jednak politycy PO go zamknęli po kilku latach. Został niedawno wznowiony. Należy jednak pamiętać że od 1999 roku byłby już wdrażany i funkcjonowałby 22 lata. Winę za to że tak nie jest ponoszą politycy PO. Bylibyśmy 22 lata „do przodu” w temacie obrony narodowej, można by tak rzec.

W materiale dalej padają przykłady. Przykład fiński jest szczególnie znamienny. I tu kolej na kolejny króciutki cytat:

„…Właściwie wszyscy mają broń, przynajmniej nóż. Po co? Nie po to, żeby bronić granicy, lecz po to, by zabijać Rosjan…”

Mowa tutaj o Finach. Finowie zmienili swoje prawo tak, że każda organizacja zajmująca się czymkolwiek związanym z bronią strzelecką staje się rezerwą wojskową. Oficjalnie 650 tysięcy Finów to rezerwa armii. Do tego absolutnie każdy przechodzi szkolenie wojskowe. Pół roczne. Osobiście uważam że nie jesteśmy jeszcze do tego gotowi, głównie poprzez głęboko zakorzenione w społeczeństwie negatywne uwarunkowania dotyczące broni strzeleckiej tkwiące nadal od czasu zakończenia 40 letniej okupacji sowieckiej. Opieram to na moich licznych rozmowach z rodakami. To ile zostało nawet młodym ludziom nie pamiętającym reżimu czerwonych polskich komunistów w PRL, przekazane w mentalności chociażby rodziców, kulturze społecznej na ten temat – przeraża. Sowieci bardzo o to się postarali. Wiedzą czym grożą polskie siły partyzanckie. Wiedzą też, że nie mają metody na walkę z takimi oddziałami; z partyzantką na poziomie całego społeczeństwa, więc wszelkimi środkami starają się „zniechęcić” nasze społeczeństwo – być może: poprzez nadal zakotwiczonych tu swoich „agentów wpływu”. Zniechęcają nas do rozbudowy obrony narodowej. Wielu też jest tzw „pożytecznych idiotów” mówiących o bezcelowości szkoleń w kontekście konfrontacji z bronią nuklearną. To jest widowiskowa i spektakularna teoria, jednakże pozbawiona wszelkiego realizmu. Czy faktycznie tak się dzieje, że państwa posiadające na wyposażeniu swoich armii broń atomową rezygnują ze szkoleń strzeleckich? Broń atomowa to ostateczność, straszak swoistego rodzaju służący do osiągania celów politycznych. Faktycznie, kiedy zostanie użyty, wtedy niewielu na świecie będzie miało cokolwiek do powiedzenia. Co jednak ma to wspólnego z próbą odbudowania imperium przez Putina? Jak widzimy na Ukrainie właśnie opór społeczeństwa daje największą siłę stopującą armię Federacji Rosyjskiej. Jak długo to będzie się działo zależy od wielu czynników. Chociażby od tego, czy napadający zdecydują się użyć wszystkich sił. Wtedy jednak pojawi się wiele czynników destabilizujących, również wewnętrznych. Czy stać Putina na taką decyzję? Gdzie zapędzi go zwykła ludzka zależność od sukcesu? Którego już teraz jak widać – nie osiągnie łatwym i tanim kosztem, jak się to wydawało na początku. W tej chwili armia FR jest mało zorganizowane, źle poprowadziła ofensywę, poborowi często z różnych stron Rosji (widziałem ukraińskie filmiki z przesłuchań jeńców z obwodu irkuckiego), nie chcą walczyć i ginąć, są młodzi i zdezorientowani. Jednakże stopniowa eskalacja konfliktu doprowadzi do jego samo-napędzenia. Coraz większa ilość ofiar ze strony żołnierzy rosyjskich będzie powodowała utwardzenie ich stanowiska, postaw i zachowania, a nawet chęć indywidualnej zemsty za swoich kolegów może zacząć dominować. Może to grozić usztywnieniem stanowiska i poglądu na wojnę (za wojną) części rosyjskiego społeczeństwa. Dlatego może dobrym rozwiązaniem byłoby oddanie zdemoralizowanych jeńców np któremuś z państw europejskich i nagłośnienie wywiadów z nimi, że wielu z nich żyje i nie chciało walczyć. Te informacje, o ile dotrą do rodzin w FR, mogą znacząco zmienić odbiór konfliktu w Rosji. Wydaje się że taka metoda walki z zakusami Putina za pomocą podburzenia przeciw nim jego własnego społeczeństwa ma spore szanse odniesienia sukcesu.

Wracając raz jeszcze do bardzo ciekawego wywiadu, którego małe fragmenty zacytowałem w moim wpisie, a który polecam wszystkim interesującym się zagadnieniem. Poruszony jest jeszcze jeden bardzo ważny aspekt i to mocno wprost:

„… O jakich zobowiązaniach sojuszniczych pan mówi? Nikt nie zamierza bronić Polski…”

Tak to jest główny problem. Chcemy wierzyć że traktaty sojusznicze nas obronią, a my spokojnie będziemy sobie jeść pizzę w knajpie, gdy żołnierze NATO staną w obronie Polski. Ale; co podpowiada nam historia (w końcu jak się wydaje po to właśnie ta nauka istnieje; aby móc odwoływać się do przeszłości i wyciągać z niej wnioski…)?

Że tak się nie stanie. Patrząc na rok 1939, gdy w Anglii pierwszego września ważniejsze były rozgrywki Wimbledonu niż…wojna w Polsce. I tak też się właśnie stało. Wojna nie okazała się sprawą najważniejszą wtedy, gdy jeszcze można było ją; być może – w miarę szybko zakończyć. Zresztą i Anglia i Francja nie były przygotowane materiałowo i mentalnie do wojny, do ataku na Niemcy w 1939 roku. Nie wiem, nie wyobrażam sobie co mogłoby ich zapędzić za Ren… Ale na pewno nie była to ginąca Rzeczpospolita.

Jednak nie zwalajmy winy na sojuszników tym bardziej teraz. Nauczmy się w końcu na historii, że powinniśmy ufać i wierzyć tylko sobie. Stare proste w przekazie przysłowie mówi: „jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz”.

Weźmy to sobie głęboko do serca i zacznijmy szkolić naród w jego dobrze pojętym, własnym interesie. W myśl strategii Szwajcarii, która bardziej zrozumiale i obrazowo znaczy mniej więcej tyle:

Wystrasz przeciwnika swoim przygotowaniem, to on ciebie (prawdopodobnie) nie zaatakuje.

I chciałbym właśnie to spróbować przekazać naszym władzom; nie kosztowne projekty restrukturyzacji armii, dające naszym generałom radość z wykonywanej pracy i odbieranych wynagrodzeń za złudne poczucie bezpieczeństwa, ale świadomość całego narodu, że to w nim tkwi siła zdolna do odstraszenia każdego przeciwnika – nie samym byciem, ale przygotowaniem i umiejętnościami, a także wszech-ogólnym posiadaniem właściwych narzędzi, dopiero te czynniki i świadomość obywatelska o konieczności ich zastosowania gwarantują pokój.

Źródła cytatów:

https://wszystkoconajwazniejsze.pl/edward-luttwak-macie-cztery-miesiace.html?fbclid=IwAR0AjzwtSN6W4F7HBYQLL2T9O3e5kNHkxZyahF3J7_mie-Aqx-ckq9njMsc

Poniżej filmik z YT nieźle omawiający obecną sytuację na Ukrainie, na poziomie strategiczno-operacyjno wojskowym, fajnie wyjaśniający stan sił poszczególnych stron konfliktu, możliwości (niestety na niekorzyść Ukrainy), błędy atakującego, głownie w rozpoznaniu polityczno-społecznym zakładające słabość ukraińskiego społeczeństwa. Atak pełnymi siłami na Ukrainę moim zdaniem był niemożliwy ze względów politycznych. To co się stało, okazało się bardzo daleko niewystarczające. Polecam:

Jest jeszcze jeden wniosek wynikający z tej analizy na filmiku powyżej i też moich przemyśleń po tygodniu trwania walki: stało się coś, co spowodowało że wbrew wszelkim założeniom analityków i strategów Putin wydał rozkaz ataku. I to jest niepokojące. Co było tego powodem? Tak naprawdę? Jakieś domniemanie graniczące z pewnością że się uda mimo wszystko osiągnąć założone cele? Jakie są tego przesłanki? I jakie są tak naprawdę cele tego ruchu militarnego, poza oczywistymi?

Na foto ilustrującym wpis: ja sam ubrany w replikę munduru Wehrmachtu. W tych mundurach (zdobycznych) walczyło wielu partyzantów i powstańców warszawskich. Oby nie musiał być taki nasz los – obecnie, że ci którzy przeżyją atak będą musieli cokolwiek zdobywać dla swojej obrony, bo państwo o to nie zadbało wcześniej.

Autor

Piotrek

Cóż, ten świat nie zawsze działa według norm, które zakładasz,że istnieją...? Co jest dobre co złe? Czy lepiej milczeć na ten temat, czy mówić? Zdecydujcie sami, ja już podjąłem decyzję.

6 komentarzy do “Strategia dla Polski.”

  1. Edward Luttwak powiedział kiedyś jeszcze jedno (sierpień 2015):
    „Polska stoi przed wielką szansą. Po raz pierwszy w historii może stać się niepokonalną, jeśli wprowadzi powszechną obronę terytorialną i uzbroi zdolnych do tego obywateli. Polsce niepotrzebne są drogie myśliwce, bo one kraju nie obronią. Jeśli ma ktoś apetyt na samolot F-35, to niech sobie kupi jego zdjęcie i powiesi na ścianie. Efekt obronny będzie podobny, a cena dużo niższa. Rosja nie będzie śmiała wejść do kraju, którego obywatele sami się będą bronić, nie czekając na decyzje UE, NATO czy ONZ.”
    Tyle cytatu. Nie znaczy to, że jest to negacja sojuszy. Nie. Ale trzeba pamiętać, że w każdym sojuszu (jaki by on nie był) – liczy się tylko ten aliant, który jest silny. Słabeusza nikt poważnie nie traktuje, a w krytycznej chwili sojusz może poświęcić słabeusza dla dobra sojuszu. I jest to logiczne, bo poświęcając karzełka nie uszczupla się znacząco sił całego sojuszu.
    Kolejny temat, na który chcę zwrócić uwagę to wojna partyzancka. Uchowaj nas Panie Boże przed koniecznością prowadzenia wojny partyzanckiej. Po to mamy wolność i niepodległość by tak zadbać o nasze Siły Zbrojne, by nie doszło do konieczności prowadzenia wojny partyzanckiej. Nie znaczy to, że takich zdolności nie trzeba posiadać. Nie. Nieprzyjaciel może zająć część terytorium – to się często w konfliktach zdarza. I na taką okoliczność takie zdolności są przydatne i potrzebne. Jednak nie mogą być zasadniczym elementem przygotowań obronnych.
    Wojna na Ukrainie dostarcza nam arcy interesujących spostrzeżeń. Nie chcę szeroko się tu o tym rozwodzić, bo miejsca mało, ale wskażę tylko rolę Wojsk Obrony Terytorialnej. Okazuje się, że lekka piechota – odpowiednio nasycona bronią wsparcia (szczególnie ppanc i plot), w naszych warunkach geograficznych może być niezwykle skuteczna. Posługując się danymi z amerykańskiego opracowania majora Allena D. Raymonda, pt. „Assessing combat power: a methodology for tactical battle staffs” (Fort Leavenworth (Kansas) 1991-92) – dowiadujemy się, że TO i BWP w natarciu są o 54% skuteczniejsze niż w obronie, czołgi natomiast o 14%. I to się zgadza, gdyż ciężkie jednostki pancerno-zmechanizowane od czasów Układu Warszawskiego były narzędziem do prowadzenia działań zaczepnych (z użyciem broni jądrowej). Inne bronie są efektywniejsze (skuteczniejsze) w obronie. Ich przewaga w obronie jest następująca: broń OPL o 17%, artyleria o 18%, broń ppanc o 70%, śmigłowce bojowe o 16%, artyleryjskie wyrzutnie rakietowe o 18%, moździerze o 27%, lekka piechota o 20%.
    Ponadto w tym samym podręczniku możemy wyczytać jaki wpływ na działania wojsk ma teren. Wynika z tego, że teren zurbanizowany, lesisty itp. jest sprzymierzeńcem lekkiej piechoty i jej broni wsparcia, a poważnym utrudnieniem dla broni pancernej. A takiego terenu u nas pod dostatkiem.
    I chyba na razie to byłoby tyle…
    Pozdrawiam serdecznie

  2. Myślę, że potr,ebna jest zarówno OT, jak i nowoczesne myśliwce, które przełamią A2/AD i pozbawią przewagi wroga atakującego rakietami i samolotami i artylerią jak ma to miejsce obecnie na Ukrainie.

    1. Bezwzględnie – powinniśmy postawić na zmasowaną OPL nie tylko obsługiwaną przez wojsko – automatyczne baterie rakietowe, czy działka do obrony na niskich pułapach przed szturmującymi śmigłowcami itp, ale krótki i średni zasięg. Wszystkie jednostki z okresu PRL zostały zlikwidowane – pod Poznaniem jednostka osłony rakietowej (były trzy – wszystkie zlikwidowane) w okolicy Kórnika to smutne mury porzucone przez wojsko, teren niczyi…
      Tymczasem WOT powinien być nasycony do granic możliwości ręczną bronią przeciwlotniczą.

  3. Pingback: BezPrzesady.com

Możliwość komentowania została wyłączona.