Dla
Edukacja domowa to temat nowy w naszym kraju i doskonale znany za granicą. W Stanach Zjednoczonych nikt nie dziwi się, że dziecko nie chodzi do szkoły. W Polsce to cały czas nowość. A szkoda. O edukacji domowej dowiedziałam się kilka lat temu i dosłownie od pierwszej chwili zakochałam się w tej idei i to tak dalece, że nie wyobrażam sobie, aby moje dzieci kiedykolwiek miały pójść do szkoły. Na czym to polega? Uczeń formalnie jest zapisany do szkoły. Nie musi jednak zrywać się bladym świtem i czekać na dźwięk dzwonka. Jedynym jego obowiązkiem jest przystępowanie w określonym czasie do egzaminów potwierdzających jego wiedzę z obowiązkowych przedmiotów. Na tej podstawie wydawane są później świadectwa. O tym jak będzie wyglądała nauka takiego ucznia decydują wyłącznie rodzice. To jakie treści uczeń musi poznać określa podstawa programowa. To czego nauczy się oprócz tego zależy już od edukatorów i samych dzieci.
Kto uczy swoje dzieci w domu? Powiedziałabym, że oddani rodzice mający na to czas i wiedzący, że istnieje taka możliwość. Bardzo często decydują się na to rodzice, którzy są bardzo religijni. Często uważają, że szkoła nie przekaże (nie chce lub nie może) ich pociechom odpowiednich wartości, mogą zrobić to tylko samodzielnie. Czasami nie podoba im się na przykład sposób wyjaśniania niektórych zagadnień przez podręczniki szkolne, bo sami zrobiliby to lepiej. Nie jest to niestety najłatwiejsze zadanie. W starszych klasach jest to niemal operacja logistyczna, musimy bowiem tak podzielić materiał, by nasze dziecko zdążyło nauczyć się go przed egzaminem. Im uczeń jest starszy, tym nasz wkład staje się mniejszy. Wbrew pozorom nie trzeba jednak mieć wyższego wykształcenia, żeby uczyć własne dziecko. Jeżeli robimy to od zerówki nie jest to aż tak trudne. Co ciekawe jednak większość homeschoolersów twierdzi, że na opanowanie materiału z całego roku w klasach początkowych potrzeba…trzech miesięcy. I zapewniam, że nie są to dni wypełnione nauką od rana do nocy. Wystarczy kilka godzin na dzień. Skąd ta różnica? Drodzy Rodzice, pomyślcie sobie ile minut w ciągu lekcji nauczyciel przeznacza na nauczanie, a ile na sprawdzenie obecności, zadań domowych, uspokajanie uczniów, dyktowanie itd. Jeszcze mniej czasu nauczyciel poświęca Waszemu dziecku, co nie dziwi jeżeli ma w klasie 30 uczniów. Pomyślcie teraz jak długo tłumaczylibyście swojemu dziecku na przykład czym jest czasownik? Biorąc pod uwagę, że najlepiej znacie swoje dziecko, jego potrzeby i metody nauczania które preferuje, obstawiam maksymalnie 20 minut łącznie z wykonaniem ćwiczeń.
Wszystko ma oczywiście swoje plusy i minusy. O tym dlaczego warto zdecydować się na edukację domową, dlaczego takie nauczanie to coś więcej niż tylko realizowanie podstawy programowej i jakie niesie to za sobą korzyści, dowiecie się już niebawem w kolejnych postach. Zapraszam!
fakt mozna sie zastanoiwic czy warto posylac…