W dniu 7 maja, dniu święta pułkowego 12 Pułku Ułanów Podolskich w Poznaniu spotkali się Krzemieńczanie, aby wspomnieć wspólny czas młodości ale także i niedoli i zawieruchy wojennej, ucieczki z domu rodzinnego. Krzemieniec piękne miasto polskie położone wśród wzgórz, a na jednym z nich ruiny zamku. Góra Bony i zamek, który do tej królowej należał, jednak nigdy jej nie gościł…
Słynne
Kilkanaście osób zebrało się w Poznaniu aby wspomnieć te czasy. Przeczytano skrzętnie przechowywany list wysyłany w 1945 roku do Kazachstanu, list pisany ręką Pani Ireny Sandeckiej. Osoby znanej w całym Krzemieńcu i poza nim. Nauczycielki w liceum krzemienieckim, twórczyni elementarza do nauki języka polskiego. Wielkiej patriotki i miłośniczki kotów. Od zeszłego roku nie ma jej już wśród nas. Został jej domek przepisany Wspólnocie Polskiej, smutne koty, które już teraz rozpierzchły się po zakątkach miasta, nie mogąc doczekać się swojej Pani na progu domku…
Czy tak samo stanie się z Polakami i pamięcią o nich w tym pięknym mieście? To zależy tylko od nas i naszej pamięci…
Czy utracimy tożsamość narodową złożoną na ołtarzu unijnej nijakości?
Zapomnimy gdzie nasi pradziadowie ponosili najwyższą ofiarę w imię naszego obecnego istnienia w pokoju? Czy tylko będą egzystowały plugawe wypowiedzi tych którym zawsze przeszkadzała świadomość bycia Polakiem, którzy wyśmiewają się z naszej pamięci narodowej? I woleliby aby Polak w końcu przestał nim być. Aby zapomniał o wiekach walk przeciw Tatarom czy potędze Imperium Osmańskiego? Zakusach carów moskiewskich? Odpieraniu najazdów szwedzkich? Szerzeniu kultury wyższej na terenach niedosięgłych przez inne europejskie narody poza naszym? To my jako naród wskazaliśmy na atrakcyjność kultury idącej z salonów francuskich Rusinom i innym wschodnim narodom. Byliśmy pomostem między wschodem i zachodem.
Kto chce nam dziś odebrać tą jakże wielką i cenną rolę. Próbuje odebrać nawet pamięć o przeszłości i znaczeniu naszego kraju, dla procesów integracyjnych, które rozpoczęły się o wiele wcześniej w Europie niż to się ogólnie przyjmuje i mówi.
Ale kto potrafi dokonać tak głębokiej analizy? Kto umie powiązać nasze wszędobylstwo europejskie, nasze umiłowanie pokoju walki w każdym zakątku Europy i Świata o to dobro najwyższe? Kto dziś oddaje tak naprawdę cześć wojownikom o sprawiedliwość Kościuszce, Puławskiemu, Wysockiemu i wielu innym walczącym w imię wolności nawet nie swojego narodu…
Powstają filmy plugawiące nasze zasługi jak chociażby film o Enigmie, umniejszający naszą rolę, a nawet wręcz odwrotnie, mowa jest o polskim szpiegu w Anglii działającym na rzecz faszystów. I zupełny brak protestów ze strony naszych władz. Protestował jedynie angielski arystokrata, lord, można powiedzieć; „jedyny sprawiedliwy”.
Młodzieży może wydawać się, że są to sprawy nieistotne, marginalne.
Nie do końca; wpływają one na odbiór i ogląd naszego narodu w warstwach niższych, szerokich – a więc tej warstwie społeczeństw która jest największa ilościowo.
Nie wystarczy tylko zapraszać do naszego kraju obcokrajowców i pokazywać jak tutaj pięknie. Jak w skansenie… Trzeba czegoś więcej, jak Amerykanie – budować mit i bronić go. Patrzymy na potęgę ich mitu i ilu z nas w efekcie pragnie tam żyć? A jak już tam się znajdzie dostrzeże wiele przemilczeń w wykładanej „mitologii” obecnej Ameryki. W porównaniu z USA mamy o wiele więcej, nawet my możemy pochwalić się tym że budowaliśmy tamten kraj za oceanem. Jednak nasz PR leży. Potrafimy doskonale obrzucać się błotem- sami siebie. Ze zdumieniem czytałem artykuły wręcz atakujące najnowszy film Petera Weira o którym pisałem już na stronach „Bezprzesady” Peter Weir i Film na podstawie „Long Walk” . W pewnych gazetach nazywa się go nieprawdziwym, fikcją, bohaterów porównuje się do barona Munchausena. Deprecjonuje jego wartość kulturową i faktograficzną. Gdy tymczasem sam Weir powiedział, że filmów o gułagu powstało zaledwie … trzy razem z jego filmem. A więc jest to krzyk prawdy. Mistrzowski krzyk. Piękny artystycznie. Czy powstanie takiego filmu było konieczne, bez względu na to jak bardzo fikcyjnym obrazem jest los uciekinierów? Niech każdy sobie odpowie we własnym sumieniu na ten temat.
Jeżeli powstają takie kłamliwe obrazy jak ten o Enigmie, jeżeli mówi się „o polskich obozach koncentracyjnych”, jeżeli mówi się nieprawdę w tylu innych kwestiach związanych z naszą historią, to dlaczego odmawiać temu jednemu filmowi zasług? Ile pokoleń naszych rodaków ginęło na Syberii sięgnąwszy jeszcze czasów carskich?
Odwrotnie: niech ktoś ponad wszelką wątpliwość udowodni, że na przestrzeni tych wszystkich lat ucieczka ta lub podobna nie miała miejsca?
Wykończeni problemami dnia codziennego, zasypywani miałkim mułem informacyjnym wyglądającym ze środków przekazu jesteśmy ogłupieni.
Zapominamy gdzie nasza tożsamość, skąd się brała nasza siła życiowa jako narodu. Gdzie na przestrzeni wieków będąc niejako w kleszczach miedzy różnymi potęgami; krzyżacką, niemiecką, brandenburską, pruską, tatarską, carską, turecką, szwedzką i innymi – zahartowaliśmy się, mimo tak wielu prób zniszczenia naszego narodu i państwa. Zewnętrznych i wewnętrznych. Wychowaliśmy pokolenia, które zawsze umiały dostrzec gdzie jest dobro, a gdzie zło. Teraz to wszystko ma zginąć, bo przeszkadza w robieniu interesów. Niczemu innemu nie służy ten proces degradacji.
Ale kto to dostrzega poza nielicznymi?
W Poznaniu spotkali się już nieliczni ze starego pokolenia. Na spotkaniu rozmawiałem z pewnym Kurpiem, członkiem Towarzystwa, który jest sympatykiem i miłośnikiem Krzemieńca, jest zakochany jak powiedział w ludziach i tej energii, prostolinijności, otwartości, szczerości i skłonności do zabawy i cieszenia się życiem u Kresowiaków. Pragnie wziąć rodzinę i pojechać do Krzemieńca, pokazać miasto z którego pochodzą ci uśmiechnięci pełni ciepła ludzie, którzy przecież mają tak naprawę niewiele powodów do radości. Jak wyglądało ich życie? Ucieczka przed siepaczami; najpierw sowieckimi, potem niemieckimi, a następnie przed nacjonalistami z pod znaku OUN-UPA. Wypędzenie z rodzinnych miejsc.
Często nie mogli zabrać ze sobą nic prócz tego, co mieli na sobie. Potem życie w państwie, ojczyźnie okupowanej przez komunistów, rodzimych i zagranicznych.
Odpowiadam mu: „Są tacy weseli gdyż muszą nadrabiać te dziesiątki lat strachu, smutku, wojny i nędzy…”
A szerzej, cofając się wstecz: setki lat walk granicznych, czy też walk o niepodległość i wolność narodu czy całej Europy.
W tych krótkich chwilach, kiedy mogli się cieszyć cieszyli się po stoktoć, radowali i bawili za te wszystkie minione i nadchodzące złe lata. Nadrabiając braki w tej mierze.
Czy dlatego teraz mamy naigrywać się z tego, że szanują pamięć o wartościach narodowych? Że kochają tą ziemię, która jest dla nich domem? Czy mamy się śmiać z pamięci bohaterów, jak w owej nieszczęsnej piosence emitowanej ostatnio w jednej z rozgłośni radiowych?
Czy dostrzegamy i potrafimy oddzielić prawdę od kłamstwa?
Zostawiam to wam, abyście mogli poddać się takiej refleksji, a przede wszystkim przekazać ją dalej swoim dzieciom. Nie ustawajcie w wysiłkach. Bo cóż jest piękniejsze od Prawdy? Co bardziej ciekawe i interesujące?
Piotrek
PTMKiZK im Juliusza Słowackiego w Poznaniu
Zdjęcia ze zlotu: