Święciany i wspomnienia z wileńskiego…

Poniżej zamieszczam spisane wojenne wspomnienia poznańskiego Wilniuka, którego miałem okazję poznać osobiście, należącego do Poznańskiego Towarzystwa Miłośników Wilna.
Dla ciekawych i chętnych do działań podaję adres strony towarzystwa: http://tmwizw.republika.pl/
Zapraszam serdecznie do tej ciekawej lektury.

Stanisław Jurkowlaniec urodzony 3 października l926 r w Święcianach woj. wileńskie / w tym czasie była to Polska /
Ojciec; Kazimierz, matka; Stanisława z domu Piotrowicz.

Święciany to stare miasteczko powiatowe, w którym urodził się Żwirko – słynny zwycięzca, który na samolocie RWD 6 razem z Wigurą zdobył w latach 30-tych mistrzostwo świata. Ojciec w pierwszych latach po I wojnie światowej służył w Policji, a następnie był urzędnikiem w starostwie powiatowym w Postawach-miasteczko powiatowe w woj. Wileńskim, do którego rodzice się przenieśli, gdy miałem 2 tygodnie. Matka zajmowała się domem i wychowaniem dzieci. Ojciec pracował w Starostwie Powiatowym, jako urzędnik. Postawy-nieduże miasteczko z 15-oma tysiącami mieszkańców, w tym około tysiąca żydów. W ich rękach skupiało się 90 % handlu. Większość Polaków zajmowała się rolnictwem. Postawy były kiedyś własnością hrabiów Przeździeckich. Oprócz mnie rodzice mieli jeszcze czterech synów, z których troje zmarło w wieku dziecięcym. Młodszy brat Władysław zmarł w wieku 55 lat. Mieszkał we Wrocławiu, był mgr inż. mechanikiem. Pracował w dużym Biurze Projektów jako naczelny dyrektor. Żonaty, ale nie miał dzieci. Okres dziecięcy spędziłem na zabawach podwórkowych z bratem i kolegami. Często polegały one na „wojnach” z dzieciakami żydowskimi. Mieszkaliśmy w drewnianym domu dwupokojowym. W miasteczku był kościół, synagoga, cerkiew, dwie szkoły podstawowe i gimnazjum.
Po ukończeniu 7 lat zacząłem chodzić do szkoły, która mieściła się w dawnym pałacu hrabiowskim otoczonym pięknym parkiem. Nauka w szkole przychodziła mi bardzo łatwo. Z samymi piątkami przechodziłem z klasy do klasy i zawsze pełniłem funkcję starosty. W 1939 r. zdałem egzamin do gimnazjum. Uszyto mi wymagany mundurek, ale niestety 1-go września wybuchła druga wojna światowa.
Niemcy napadły na Polskę. Nie miałem w gimnazjum ani jednej lekcji, bo zostało w związku z wojną zamknięte. W ogrodach kopaliśmy okopy, zaklejaliśmy okna paskami papieru, bo bano się, że Niemcy użyją gazów. Zaczęła się mobilizacja, zarekwirowano wszystkie samochody a żołnierze furmankami wyruszali na front na zachód. Był ogólny entuzjazm i pewność, że zwyciężymy. Niestety, jak się okazało byliśmy za słabi, znacznie gorzej uzbrojeni od Niemców.
Aż tu 17 września nadleciały samoloty z gwiazdami i rzucali ulotki, że czas wyzwolić naród białoruski. Radio podało wiadomość; że milionowa armia czerwona zdradziecko przekroczyła granicę, łamiąc podpisany układ i zadając nam zdradziecki cios w plecy. W tym dniu wkroczyły do naszego miasteczka czołgi i piechota sowiecka. Wśród wszystkich Polaków zapanowała rozpacz. W polskich domach modlono się i odmawiano litanię. W sklepach sowieccy żołnierze wykupili całą żywność, masło pożerali bez chleba. Tacy byli wygłodniali. Miejscowi Białorusini witali ich na kolanach. Rozwalili orła na pomniku niepodległości, ale betonowego wysokiego postumentu zniszczyć nie potrafili. Gdy w 1990 r odwiedziłem Postawy stał nadal.
Po wejściu sowietów gimnazjum zamieniono na rosyjską średnią szkołę, do której uczęszczałem tylko kilka miesięcy, bo Polaków po prostu wyrzucili. Nowe władze zorganizowały referendum na temat przyłączenia terenów do Związku Sowieckiego. Chciano powołać republikę białoruską stanowiącą część składową ZSSR. Głosowanie teoretycznie było „wolne „, ale po sfałszowaniu wyników (metodą sowiecką), 99 % głosów oddano na tak. Ponieważ w pierwszych miesiącach po wkroczeniu sowietów ojcu groziło aresztowanie przez NKWD – musiał uciekać na Litwę wtedy jeszcze wolną. Miałem dużo wolnego czasu i czytałem całymi dniami książki, szczególnie ?Trylogię? Sienkiewicza. Zacząłem chodzić na tajne nauczanie, które prowadził ksiądz. Niestety w krótkim czasie został aresztowany i zniknął. Przez kilka miesięcy pracowałem jako listonosz i bardzo polubiłem to zajęcie.
W l940 roku zaczęły się wywózki Polaków na Syberię. Zamierzano wywieźć lub zlikwidować całą inteligencję, a szczególnie rodziny oficerów, policjantów, leśników i innych. Gdy na stacji kolejowej pojawił się długi skład pociągów towarowych, wszyscy obawiający się wywozu pakowali swoje rzeczy. Żołnierze NKWD dawali wywożonym 30 minut, pakowali na samochody, a następnie do wagonów i na Sybir. Takie akcje odbywały się przez długi czas. Nasza rodzina uniknęła wywozu, ponieważ ojciec, nie należał do grupy wyższych urzędników.
Po zajęciu przez sowietów Litwy i przyłączeniu jej do Związku Radzieckiego wyjechałem z Postaw do Święcian, w których mieszkałem początkowo z ojcem, a po jego powrocie do Postaw ja pozostałem w Święcianach. Mieszkałem u brata ojca Jana oraz u cioci Werci. Również tutaj pracowałem jako listonosz. Pod koniec 40-go roku rodzina przeniosła się z Postaw do Swięcian.
Napad niemiecki na Sowiety w czerwcu 41 roku wywołał w społeczeństwie polskim olbrzymi entuzjazm. Wszyscy tak mieli dosyć „raju? sowieckiego. Początkowe miesiące wojny przyniosły błyskawiczne sukcesy Niemcom. Do niewoli trafiły setki tysięcy żołnierzy armii czerwonej. Ponieważ związek sowiecki nie podpisał konwencji międzynarodowej o ochronie jeńców, to miliony żołnierzy sowieckich traktowani byli nieludzko. Zamykani w zimie pod gołym niebem, prawie nie dostawali żywności. Bardzo często występowało zjawisko ludożerstwa.
Po zajęciu terenów przez Niemców cała nasza rodzina wróciła do Postaw do naszego domu, niestety znacznie ograbionego. W pierwszych tygodniach zorganizowała się policja polska, w obiegu zaczęły krążyć złotówki. Ale Niemcy szybko wprowadzili swoje porządki. Nasze miasteczko znalazło się w utworzonej przez Niemców Białorusi. Powstały urzędy, szkoły i policja białoruska. Stolicą tego kadłubowego państwa wasalnego został Mińsk. Walutą płatniczą, były marki okupacyjne. Zacząłem chodzić do gimnazjum białoruskiego, z którego szybko mnie wyrzucono, bo byłem Polakiem.
Postępy wojenne Niemców na początku wojny z sowietami były błyskawiczne. W ciągu kilku tygodni doszli do Mińska. Okrążali i brali do niewoli setki tysięcy Rosjan. Jeńców umieszczano w szczerym polu. Po ogrodzeniu drutem kolczastym. Przywozili im nawet zimą po kilka ciężarówek surowych buraków.
Miałem teraz dużo wolnego czasu. Spędzałem go na czytaniu, spotkaniach z koleżankami i kolegami, łowiłem ryby, zbierałem grzyby i jagody. Pracowałem przez kilka miesięcy w tartaku. Zacząłem chodzić na tajne nauczanie, które prowadził ksiądz. Niestety, i ten znów po pewnym czasie został aresztowany.
Niemcy niespodziewanie zaczęli mordować Żydów. Wydzielili kilka ulic, ogrodzili i spędzili do nich kilka tysięcy. Po pewnym czasie, gdy Żydzi nie mieli już złota żeby się wykupić, wywieziono młodych mężczyzn do gett w dużych miastach, a pozostałych (kobiety, dzieci i starcy) rozstrzelano. Likwidacja getta trwała prawie tydzień. W końcu aby wykurzyć pochowanych, często na strychach, całą dzielnicę spalono. Na terenie całego kraju od dłuższego czasu rozbudowywało się silne polskie państwo podziemne posiadające swoje wojsko w postaci Armii Krajowej, której liczebność dochodziła do kilkuset tysięcy żołnierzy. Armia Krajowa prowadziła walki z Niemcami, wysadzając mosty, tory kolejowe i atakowała bezpośrednio oddziały najeźdźców. W 1944 r jej oddziały zbliżyły się do Postaw. Z miasteczka zaczęła uciekać młodzież wstępując do AK. Ja z Bolkiem Wojciechowiczem też się tam udałem, ale z uwagi na zbyt młody wiek musieliśmy wrócić do domu. Do A K uciekł również Stanisław Jasiukiewicz (po wojnie znany aktor), który wieczorami grał na trąbce polski hymn z wieży kościoła pobliskiej wsi. Dwie dywizje AK razem z Rosjanami wyzwalały Wilno. Niestety po kilku dniach zostały w nocy okrążone w Miednikach w pobliżu Wilna. Wszystkich oficerów aresztowano, a żołnierzy którzy nie chcieli wstąpić do wojska polskiego Wandy Wasilewskiej wywieziono do wyrębu lasów w Kałudze na Syberii.
W 1944 r. zaczął się zbliżać front. Ponieważ Postawy leżały na jednej z głównych tras komunikacyjnych, wyjechaliśmy z częściowym dobytkiem do spokojniejszych zdaniem rodziców Swięcian. Po przyjeździe zakopaliśmy cenniejsze rzeczy w ziemi obok domu Cioci Werci i tylko dlatego ocalały.
Ja w czasie szturmu wojsk sowieckich przebywałem w piwnicy domu Cioci Werci, a reszta u brata Ojca Jana poza miasteczkiem. Ostatnie wycofujące się oddziały niemieckie podpaliły główne ulice, w tym również dom Cioci. Udało mi się wydostać z płonącego budynku i uciekłem w bezpieczne miejsce. Po dalszych postępach Rosjan i zajęciu Postaw, wróciliśmy wszyscy do domu, niestety ponownie ograbionego. W 1944 r. sowieci ogłosili mobilizację do wojska obejmującą również rocznik 1926. Aby uniknąć wcielenia wyjechałem ponownie do Święcian, które należały do republiki litewskiej i tam mego rocznika jeszcze nie powoływano.
Po pewnym czasie wyjechałem do Wilna często bombardowanego przez Niemców. W tym czasie wybuchło powstanie warszawskie.
Ostatecznie, aby uniknąć aresztowania (miałem dokumenty na nazwisko Piotrowicz) postanowiłem wspólnie z Bolkiem Wojciechowiczem (późniejszym rektorem Politechniki Poznańskiej ) oraz Stanisławem Rożnowskim próbować wyjechać do Polski. Mogliśmy to zrobić tylko poprzez wstąpienie do wojska polskiego (Wojciechowicza nie przyjęto).
Jechaliśmy przez 7 dni do Warszawy (w marcu 1944), w wagonach towarowych. Było zimno i głodno. Dojechaliśmy do zniszczonej stolicy, zgliszcza jeszcze dymiły.
Zakwaterowano nas w koszarach, niedaleko Łazienek w pierwszym zapasowym pułku piechoty. Przebywałem tam nie umundurowany przez dwa tygodnie. Potem zgłosiłem się jako ślusarz (bo szukano fachowców ) i już bez kolegi skierowano mnie do Katowic. Po drodze w Łowiczu zostałem umundurowany.
Spotkałem tam przypadkowo wujka Mieczyka również jako żołnierza. Po przyjeździe do Katowic zostałem zakwaterowany na lotnisku cywilnym, które zostało zajęte dla celów wojskowych. Ponieważ dobrze znałem język rosyjski zacząłem pracować w sztabie portu lotniczego jako jedyny pisarz. Większość oficerów było Rosjanami. Miałem tam bardzo dobrze, własny pokój sprzątany codziennie przez volksdojczki. Były to osoby, które w czasie wojny przyjęły obywatelstwo niemieckie, oczywiste aby lepiej żyć .

W maju 45 r. dostałem list od Rodziców, którzy przyjechali do Polski jako przesiedleńcy (wypędzeni) i osiedlili się w Świebodzinie , którego nie mogłem na mapach początkowo znaleźć, bo za Niemców był to Schwiebus. Dowódca pułkownik Igoszyn dał mi tydzień urlopu i pojechałem do rodziny. Radość była wielka, bo długo się nie widzieliśmy. Paradowałem w mundurze kaprala, a Ojciec był bardzo dumny. Oczywiście oprócz Rodziców był tam brat Władek, ciocia Wercia oraz dużo kolegów i koleżanek łącznie z moją sympatią z podstawówki Haliną. Rodzice pozostawili w Postawach dwa domki drewniane, a w Świebodzinie dostali murowany dopłacając różnicę wartości…

Autor: Stanisław Jurkowlaniec

(korekta tekstu; Piotr Szelągowski)

Materiał pierwotnie opublikowany na stronie: Wspomnienia z Wileńskiego


Autor

Piotrek

Cóż, ten świat nie zawsze działa według norm, które zakładasz,że istnieją...? Co jest dobre co złe? Czy lepiej milczeć na ten temat, czy mówić? Zdecydujcie sami, ja już podjąłem decyzję.