Dlaczego jeździmy na światłach? Zużywamy akumulatory i…

Zadaję sobie to pytanie od dawna. Często bywam w Niemczech tam nikt na światłach nie jeździ.
Nawet spytałem się kolegi Niemca z Berlina – wspomniałem o bezpieczeństwie ( mają tam o wiele większy ruch i o wiele szybciej jeżdżą, a co najważniejsze mają o niebo lepsze drogi) odpowiedział że nie jeżdżą na światłach z przyczyn EKOLOGICZNYCH.
Nic już nie zrozumiałem – my jeździmy na światłach ze względu na bezpieczeństwo (ostatnie badania socjologiczne tego nie potwierdziły, nie było wcale mniej wypadków w ostatnich latach), o ekologię walczymy jak lwy jak wiecie…, Dolina Rozpudy, nie spuszczenie na czas zbiornika w Jeziorsku po stanowiska lęgowe…, itp…
A tu taki lapsus…
Za to ostatnio policzyłem sobie z kolegą że: jeżeli tylko o 1 tysięczną więcej nasz pojazd zużywa na 100 km przez jazdę na światłach to z 5 mln samochodów przykładowo, które to przejadą, powiedzmy 100 km w ciągu dnia, robi się całkiem okrągła sumka.
(0,001 razy 4,5zł = 0,0045zł razy 5 000 000 = 22 500zł)
Dodatkowo zużywamy szybciej, akumulatory – kosztowne i trudne do utylizacji ekologicznej, musimy je częściej wymieniać, przemysł akumulatorowy zaciera ręce,..
I oczywiście żarówki też musimy częściej wymieniać…
I co zrobimy z tym faktem?
Piszcie co Wy na to…

Pozdrawiam wszystkich kierowców w tych upałach.
Piotrek

Obcy Element – Prywatne śledztwo Oficera KGB w Sprawie Katynia

W dniu 23 czerwca br o godz. 18.30 w CK „Zamek” w Poznaniu miało miejsce spotkanie autorskie z autorem i wydawcą książki „Obcy Element”. Oleg Zakirow opowiada dzięki wydawnictwu REBIS na kartach swojej książki o tym jak rozpoczął swoje prywatne śledztwo w sprawie pomordowanych w Katyniu.
Czytaj dalej Obcy Element – Prywatne śledztwo Oficera KGB w Sprawie Katynia

Jeżeli to prawda… Tusk Oberwał za powódź

Cytat za salonem24, wyjątkowo nie będę tego komentował…
(dodam tylko do siebie, że od dawna media dla mnie są NIEWIARYGODNE…i to nie jest jedyny przykład jak sądzę, manipulowanie opinią społeczną idzie liberałom doskonale- brak informacji to najważniejsza informacja, coś co nie istnieje w świadomości publicznej nie miało miejsca w rzeczywistości dla świadomości odbiorców publicznych…)

Premier Tusk w Sandomierzu – jak kłamią media, jak kłamie władza

Jak donoszą moi znajomi z Sandomierza, kilka dni temu miało tam miejsce wydarzenie, o którym milczą wszystkie media. Zastanawialiście się może, co się premierowi Tuskowi stało w usta, korale? Zaciął się przy goleniu? Zagryzł wargę mocując się z powodzią i mu tak zostało? Dostał od żony?

Nie, moi państwo. Otóż pan premier ze swoją świtą postanowił się lansować na terenach powodziowych i fotografować, żeby ładnie wypaść w gazetach. Nie przewidział jednego – że wytrzymałość nerwowa powodzian ma swoje granice. Na widok pozowania do sesji fotograficznej ludzie rzucili się na ochroniarzy i zaczęli ich po prostu lać. Jeden facet przedarł się do samego Tuska go trzasnął w zęby. O dziwo, ochrona nie strzelała ani nic, a i Tusk dyskretnie milczy o takim casus pascudeus. Wraz ze świtą zmykał chyłkiem, ścigany gniewnymi okrzykami ludzi, których powódź doprowadziła do rozpaczy, a arogancja władz – do wściekłości. „Już my was wybierzemy!”, „My wam damy wybory!”

Nie można się dziwić postawie mieszkańców zalanych terenów. Ci, co tam byli – nie na brzegu, ale na środku tego olbrzymiego, nowego akwenu, który rozciąga się na przestrzeni 15 kilometrów, od Sandomierza do Tarnobrzega. Wojna nie zdołałaby spowodować większych strat, chyba atomowa. Tysiące domów, które już nigdy nie będą zdatne do użytku, nawet gdyby ich właściciele mieli pieniądze na remont. Tysiące budynków gospodarczych, sklepów, zakładów, szkół, placówek służby zdrowia, urzędów, kościołów – wszystko zniszczone doszczętnie. Do wymiany będzie w nich wszystko, prócz murów, stropów i dachów. Każdy, kto budował dom, wie, że największe koszty ponosi się na etapie kładzenia instalacji i wykończeń. A co z miejscami pracy? Ci ludzie zostali bez środków do życia, bez domów, bez perspektyw, bez szans na poprawę losu. Nawet jeśli państwo im pomoże, to na pewno nie w takim zakresie, by pokryć choćby trzecią część strat. Nie będzie pracy, nie będzie szkół, przychodni, nawet cmentarzy nie będzie. Wyobraźcie sobie, gdzie pochować zmarłych członków rodziny, skoro wszystko na kilkanaście kilometrów wokół jest pod wodą? Jak odwiedzić rodzinę w szpitalu? Jak zapewnić byt dzieciom?

Ci, którzy prowadzą akcję ratunkową dziwią się, że nie wybuchła jeszcze epidemia – ale do przedwczoraj było chłodno. Teraz mamy tropikalne upały. Tysiące zwierząt rozkładając się, zatruwają wodę i ziemię, budynki i te sprzęty i instalacje, które ocalały. Gniją rośliny, żywność. Po wodzie pływają sprzęty wyniesione przez wodę z budynków. Do tej wody nie można zanurzyć ręki, by bie narazić się na ciężkie zakażenie, zachłyśnięcie się nią to, dosłownie, stan zagrożenia życia.

Media kłamią, nie pokazując grozy sytuacji. Kłamią ręka w rękę z władzą, której wydaje się, że ma szanse ponownie oszukać ludzi. Telewizja nie pokazuje tych dantejskich scen, jak nie pokazała premiera przyjmującego na zęby poparcie „wdzięcznej” ludności.

Źródło: http://nazimno.salon24.pl/192688,premier-tusk-w-sandomierzu-jak-klamia-media-jak-klamie-wladza