Odbijanie piłeczki – po co w ogóle dyskutować? Ukraina – nacjonalizm.

(powyżej – na otwarciu wystawy w Kijowie 8 kwietnia 2010, poświęconej ofiarom polskim, żydowskim i ukraińskim zamordowanym przez nacjonalistów ukraińskich).

Maciej Pieczyński w materiale z „Do Rzeczy” pisze dość dziwnie na tematy związane z Wołyniem.
Kończy materiał enigmatycznie i niezbyt sensownie: „…Warto dyskutować na argumenty, nawet jeśli argumenty strony ukraińskiej bywają absurdalne i ahistoryczne…” jednocześnie pisząc kilka zdań wcześniej, że przecież Ukraińcy mają swoją retorykę i argumentację nijak mającą się z rozumowym oglądem problemu – raczej „łopatologicznym”. Chodzi oczywiście o przyjazd Poroszenki do Sahrynia, a nie do Łucka, aby towarzyszyć polskiemu prezydentowi.
Dlaczego?
Poniżej postaram się to wykazać.

Czy warto dyskutować na argumenty z kimś kto te argumenty dostosowuje w zależności od swoich potrzeb do sytuacji jakie sam kreuje, a dokładniej; interpretuje tylko i wyłącznie „po swojemu” zupełnie nie uwzględniając interesu – przecież w końcu strategicznego partnera, żeby nie powiedzieć ostatniej deski ratunku – jaką jest Polska dla Ukrainy.
Słabiutka i „rozłażąca się w szwach” Ukraina jako państwo macha buńczucznie przerzedzoną grzywą i ułamanym buzdyganem sprawiając wrażenie muchy, która nie pojmując zagrożenia packą naprasza się tam gdzie nie powinna. Gdzie wręcz zdecydowanie powinna z kolei dostrzec dobrą wolę polityków naszego kraju. Osobiście uważam – że zbyt „dobrą”.
To Polska może wesprzeć upadające państwo ukraińskie, na wiele różnych sposobów, jednym z nich jest przygarnięcie milionów [już] Ukraińców uciekających przed biedą i wojną. Te miliony zarabiając pokaźne pieniądze wywożą je dla wspomożenia swoich rodzin, czasami gnieżdżąc się po kilkanaście osób, aby jak najwięcej zaoszczędzić.
Oczywiście mamy w tym swój interes, niemniej jak za bardzo będą nam „bruździć” możemy przecież zaprosić inne narodowości – wszystko zależy od poziomu utrudnień jakie zafundują nam: władze ukraińskie i sami Ukraińcy.
Nigdzie nie jest zapisane ze jesteśmy tylko na ten naród skazani jeżeli chodzi o nasz rynek pracy.
Mogą być Hindusi, Chińczycy…ewentualnie inni Azjaci. Ma to ten plus że będą bardziej widoczni, a tym samym muszą się bardziej pilnować – grzeczniej zachowywać. I nie mamy z nimi historycznych naleciałości które tak chętnie i z premedytacją są rozgrywane przez Ukraińców.
Wracając do materiału i wniosku, który pokazuje swoistego rodzaju butę, zadufanie i bezczelność rozumowania ukraińskiego dotyczącego wizyty Poroszenki w Polsce i uwaga! winy jaką ponoszą…sami Polacy. Według niejakiego Paczenki, cytuję z materiału „Do Rzeczy”:
„…przecież na przyjazd Poroszenki Warszawa się zgodziła. Czyli – Polacy sami są sobie winni…”
To jest pokrętna, dwulicowa i prawdę mówiąc dość typowa zagrywka na argumenty wychodząca już nie pierwszy raz od ukraińskich „myślicieli”.
Zastanawiam się kiedy to w końcu nasze władze stracą do nich cierpliwość.
Kiedy na przykład, jakieś „elementy” ukraińskie (drobni awanturnicy, przestępcy) zaczną się na tyle nam naprzykrzać i naszym obywatelom, że Polska będzie musiała jako państwo walnąć pięścią w stół.
Już teraz zdarza się słyszeć o bójkach między samymi Ukraińcami – sam byłem światkiem konsekwencji takiej bójki w zeszłym roku – przywiezionych do hospitalizacji zakrwawionych dwóch Ukraińców na ostry dyżur jednego z poznańskich szpitali. Kradzieże w marketach – też wysłuchałem relacji osoby, która opisywała interwencje policji (w okolicy Kołobrzegu), inne doniesienia o których pisałem na blogu – to zasztyletowanie Polaka na wschodzie Polski, czy też reakcja policji na atak grupy chuliganów za pomocą kamieni i płyt chodnikowych – otwarcie ognia z broni ostrej.
Możemy zadać sobie pytanie jak bardzo może wpływać na reakcje Ukraińców w Polsce zachowanie ich prezydenta, demonstrowanie wręcz nieprzyjaźni do Polaków – poprzez udanie się do Sahrynia, gdzie do tej pory zawsze każdy nasz prezydent jechał na spotkanie z ukraińskim.
W języku dyplomacji była to jasna i prosta deklaracja uległości ze strony naszych dotychczasowych prezydentów.
Jak inaczej można ocenić – nawet rozpatrując w kategorii zbrodni wojennej – śmierć kilkuset cywili pochodzenia ukraińskiego w tej miejscowości (dodajmy podczas ataku na regularne siły bandyckiej partyzantki z pod znaku UPA operującej z Sahrynia), a ponad 130 tys wymordowanych za pomocą okrutnych tortur obywateli II RP na terenie Wołynia i Małopolski Wschodniej? Gdzie powinien ZAWSZE być 11-go lipca nasz prezydent? A gdzie do tej pory bywał?
Dlatego wyprawa Prezydenta Dudy na Wołyń w dniach rocznicowych to przełom. W końcu właściwe postępowanie w zgodzie z interesami Rzeczpospolitej i jej obywateli.
Osamotniony Poroszenko otoczony wrzeszczącymi nacjonalistami w Sahryniu po części obnażył jednostronność prowadzonej polityki ze strony ukraińskich dyplomatów – dodam: bardzo krótkowzroczną.
Nawet jeżeli nasi politycy nie zaczną w końcu gremialnie tracić zaufanie do swoich „kolegów” z Ukrainy, to Polacy jako naród zaczynają dostrzegać problem coraz wyraźniej. I zaczynają się martwić.
Wszędzie dookoła słychać język ukraiński. Nie trudno sobie wyobrazić obserwując brak potępienia w stosunku do Bandery, kolaboracji jego i organizacji jakim przywodził z III Rzeszą, niegodnej dywizji SS ukraińskiej – którą gloryfikuje się na każdym kroku na Ukrainie, aby w prosty sposób zacząć dochodzić do wniosku, że część tej wrogiej i złej nacjonalistycznej i wręcz neonazistowskiej retoryki znajduje podatny grunt w części przynajmniej tak edukowanej młodzieży ukraińskiej (co też widać na ich forach społecznościowych).
Ile z kolei tak zindoktrynowanych młodych osób dociera do nas do pracy?
I w związku z tym jakie mogą mieć do Polaków nastawienie?
O tym też pisałem wielokrotnie przez lata na blogu.

Podsumowanie:
Jeżeli nie okażemy zdecydowania i nie podejdziemy stanowczo do; powoli, aczkolwiek w sposób ciągły narastających problemów wynikających i z butnego i roszczeniowego zachowania zblazowanych polityków sąsiedniego państwa – możemy zacząć mieć w coraz bliższej przyszłości podobne problemy jakie miała II RP przed wojna z mniejszością ukraińską w Polsce.
Czas też pomyśleć o procedurach na wypadek problemów z nacjonalistami ukraińskimi – bezsprzecznie znajdującymi się na terenie naszego kraju. Od czasu do czasu pojawiają się tego widome symptomy; a to flaga czerwono-czarna, a to symbol dywizji SS Galizien na samochodach z rejestracjami ukraińskimi…
Warto jasno i zdecydowanie dać sygnał takim osobom, że nie mają czego szukać na naszej ziemi. Dać jasne ostrzeżenie – a w skrajnych sytuacjach deportować i wbijać zakaz wjazdu.
Tędy powinna iść nasza polityczna i dyplomatyczna droga. Jak z młodszym i słabszym bratem, któremu wydaje się dokładnie odwrotnie i który nieświadom swojego braku racji próbuje pobić lub postraszyć starszego i silniejszego brata.

Cytaty: JAK NAS PISZĄ NA WSCHODZIE | Polacy nie chcą dyskusji z Ukraińcami na temat historii – żali się Jurij Panczenko na łamach portalu „Europejska Prawda”.

Galeria z wcześniejszych wpisów na blogu:






Linki do ciekawych materiałów źródłowych:
Dokąd zmierza Ukraina?

Dokąd zmierza Ukraina – Zapałowski

Z Ukrainy o Ukraińcach w Polsce

Obchody – ale nie zwycięstwa 9 maja… tylko ku czci SS.

Demonstrowali przeciw „polskim panom” we Lwowie. Teraz mówią o „zmyślonym ludobójstwie na Wołyniu”

Autor

Piotrek

Cóż, ten świat nie zawsze działa według norm, które zakładasz,że istnieją...? Co jest dobre co złe? Czy lepiej milczeć na ten temat, czy mówić? Zdecydujcie sami, ja już podjąłem decyzję.

Jeden komentarz do “Odbijanie piłeczki – po co w ogóle dyskutować? Ukraina – nacjonalizm.”

  1. Trzeba stanowczo reagować i obnażać banderowców w swoim otoczeniu, jeśli taki się napatoczy.

Możliwość komentowania została wyłączona.